piątek, 26 kwietnia 2019

Znowu o znalezionych i zagubionych....

Cóż. Strajk trwa, robią się z tego igrzyska, pożyjemy, zobaczymy, cóż tego finalnie wyjdzie. Bo na razie najlepiej to wszystko nie wygląda. No, ale.
Tak zaczęłam post kilka dni temu. Dzisiaj już wiadomo, że strajk został zawieszony 
i w poniedziałek wracamy do pracy. Jakie mam odczucia? Nijakie. Nasza szkoła wytrwała do końca, chociaż nie wszyscy dali radę. Ale w moim mieście, kolejne szkoły od środy wznawiały zajęcia. Inaczej jest w takich mieścinach, inaczej w dużych miastach ... 
Nie o tym chciałam jednak pisać.
Pamiętacie może, jak pisałam o zagubionych moich butach do biegania? Że zapodziały się mi gdzieś bezpowrotnie i kupiłam sobie nowe?
Jakieś trzy tygodnie temu znalazły się i to w domu. Dość nieoczekiwanie i w miejscu, o które bym ich o to nie podejrzewała.Szukałam albowiem takich innych moich butów, których zbyt często nie noszę i przy okazji niejako, znalazłam te sportowe. W korytarzu mam takie przezroczyste pudełka do butów i te poszukiwane znalazły się w jednym z nich. Po co je tam włożyłam?? I kiedy?? Pojęcia nie mam... naprawdę.
Ten mój korytarz to w ogóle dramat jest. I nie mam pomysłu, co z tym zrobić ... ehhhh.
Ale to nie koniec znalezisk.
Odkąd zniesiono obowiązek wożenia ze sobą dokumentów samochodu, to chętnie zeń korzystaliśmy. Na początku jeszcze się je woziło, a potem ... gdzieś się zapodziały. A tu zbliża się termin przeglądu, może jeszcze wypada mieć pieczątkę w papierkach, więc rzeczone zaczęły być poszukiwane. Swięty Antoni wezwany na pomoc i tym razem nie zawiódł. Po jakimś czasie okazało się, że są w torebce, której teraz nie noszę.
Zostały odłożone tam, gdzie odkładamy kluczyk od samochodu, zdecydowanie ułatwia to sprawę.
O szukaniu różnych kluczy nie wspomnę, w końcu pogrupowałam je na trzy smycze i czasem potrzebne są mi wszystkie trzy ... nie wiem, co bym bez nich zrobiła. I jeszcze doszła czwarta, najnowsza, bo nam śmietnik zamknęli ... 
No i ze znalezionych jeszcze rzeczy - moja drukarka :) Nasz sprzęt i oprogramowanie mają już swoje lata i jakiś czas temu, drukarka pogryzła się z komputerem na dobre. Niby komp ją widział, ale współpracować za nic nie chcieli.
Na szczęście i o moje wielkie dziwo, mamy w szkole drukarkę! Mogłam zatem na niej wydrukować jakieś sprawdziany i kartkówki, ale czasem potrzebna jest mi zupełnie prywatnie 
i np. późnym wieczorem.
Myślałam, że tuszu jej brakuje. Dokupiłam. I nic.
Sciągnęłam oprogramowanie. Nic.
W końcu zauważyłam, że komputer utworzył sobie coś, co nazwał "kopia" - drukarki i drukarki samej nie widział, ale kopię to już tak. Zmieniłam więc w ustawieniach i działa :))) 
Do następnego razu hahah ....
Przed samymi świętami to było. I przed tymi samymi świętami popsuł się mi odkurzacz ... w sumie użytkowałam go prawie 13 lat. Coś zaśmierdziało plastikiem, zabuczało groźnie, od razu skojarzyłam z pożarem, powyłączałam go z wszystkich możliwych kabli i po kilku dniach kupiliśmy nowy. Wybrałam cichy model i na razie się docieramy.
Mniejsza o klucze, weekend się zbliża, chcemy wyjechać nad morze - tam, gdzie zawsze, Franio zostanie z nianią, tzn. niania się do Frania wprowadzi :))
Franio odnalazł  się na balkonie i odkąd zrobiło się ciepło, siedzi na nim cały dzień praktycznie. Nawet, jak słońca jeszcze na nim nie ma. Nie mam nawet jak tam porządnie posprzątać, bo jak tu kota wygonić??
Wystarczy suszarką do prania lekko szurnąć, to kot już wieje. A propos wiania - nawiało mi piachu na balkon, nawet nie wiem, jakim cudem i wypadałoby ten piach usunąć. Może jutro ...

Udanego weekendu Wam życzę :)
 

czwartek, 18 kwietnia 2019

Co by tu przy czwartku napisać ... o strajku nauczycieli może?

Zbieram się do kolejnego postu i co usiądę przy komputerze, to myśli mi z głowy ulatują. Mam fajne, wiosenne zdjęcia, ale jakoś mi nie pasowało, aby je wrzucać.
Ciężkie te ostatnie dni są. 
Chodzę do pracy, ale nie wolno mi pracować. Czytam trochę wiadomości, bo słuchać ich nie daję rady i wkurw mnie bierze na wszystkich. Z lewa, prawa i środka. Bądźmy szczerzy - gdyby była dobra wola, to do strajku nie doszłoby, ponieważ można było się dogadać. Pójść na kompromis ...o ja naiwna istota ...
Tak naprawdę, to wielu z nas miało nadzieję, że do strajku nie dojdzie.
Niestety, stało się inaczej. I wydaje mi się, że zostaliśmy wykorzystani. Przez wszystkich na tak zwanej górze.
Te dni pokazały dokładnie, jakie miejsce edukacja zajmuje, jeśli chodzi o priorytety rządzących. Długo by o tym pisać, zresztą, te zdania są moimi skrótami myślowymi ...
Oczywiście, do tej zapaści doprowadziły WSZYSTKIE ekipy, które dorwały się do władzy po 89. Dokładnie wszystkie. Ukochana przez niektórych PO, rządziła 8 lat. I cóż takiego "dobrego" zrobiła dla edukacji? Pamiętamy?
Ja pamiętam. Zlikwidowano mnóstwo szkół i mnóstwo nauczycieli straciło pracę. W tym ja.
Czy ktoś, w sensie np. Broniarz się za nami ujął? Nie słyszałam. Albo któryś z czołowych platfusów? Nie znam takich wypowiedzi, a z pewnością byłyby nagłośnione.
Tak więc żadnemu z rządów nie zależy najwyraźniej, żebyśmy mieli mądrych, wykształconych obywateli, tylko siłę roboczą dla zagranicznych koncernów, które chętnie lokują u nas swoje fabryki.
Taki, kurde, Bangladesz Europy. I wystarczy, że taki robol umie trochę czytać, trochę pisać, ale bez przesady, trochę po angielsku, czy niemiecku, żeby zrozumiał proste polecenia ... na to nie trzeba mieć wielkich szkół pokończonych. Do tego łyknie papkę z tv, komputer obsłuży i będzie tam bez końca siedział, otępiały i oczadziały ... czego chcieć więcej?
Do takich wniosków doszłam, obym się myliła. Bardzo bym chciała się mylić.
I jeszcze ten płacz w mediach, jak to osoby niestrajkujące są szykanowane przez strajkujących... U mnie w szkole, mam wrażenie, jest odwrotnie. My i tak mamy komfortową sytuację, ponieważ mamy kilka budynków i dyrektor dał nam jeden do dyspozycji. Nie musimy cisnąć się w jednym pomieszczeniu, z którego nie wolno wyjść! A i tak źle się z tym czujemy.
Jestem i tak zdziwiona, że ten strajk doszedł do skutku, bo środowisko nauczycielskie specyficzne jest, do tego zastraszone i rozbite.
Wczoraj po przyjeździe do domu, czułam się, jakby mi ktoś szmatą w pysk strzelił. Uspokoiłam się dopiero po dłuższej chwili, robiąc jakiś porządek, siedząc z kotem na balkonie ... a potem pojechałam na działkę, posadzić jakieś kwiatki i chwilę wśród zieleni posiedzieć...
Ogólnie, nie najlepiej się czuję, ale ...