Wypadałoby dokończyć spacer po Barcelonie. Bo ileż można chodzić wokół bazyliki, albo autobusem w kółko jeździć? ;)
Swoją drogą, w komentarzach pod artykułem dotyczącym remontów w Poznaniu, a szczególnie Kaponiery - to taki newralgiczny punkt w mieście, rozkopany od Euro bodajże, ktoś przyrównał tenże remont do rozbudowy Sagrady. Że niby tyle samo może potrwać, bo wykonawcy ani chybi się na rzeczoną bazylikę zapatrzyli. Cóż, sprawa zostaje otwarta, bo i przy jednym, jak i drugim końca nie widać. Co tam jednakże te kilkadziesiąt lat, oby nie zapatrzyli się na budowniczych katedry w Kolonii - jej budowa trwała bodajże 600 lat. Z przerwami na wojenki, rzecz jasna, ale zawsze.
To wracajmy do Barcelony. Zostawmy na razie Poznań z jego komunikacyjnym i nie tylko, kociokwikiem.
Wielu, słysząc Barcelona - kojarzy nazwę ze słynnym klubem piłkarskim FC Barcelona. Stadion z przyległościami można zwiedzić za jakieś, chyba dwadzieścia parę euro i w naszej grupie znalazła się garstka zapaleńców, która była chętna ponieść taki wydatek i otrzeć się o to sławne miejsce ;)
My z Chłopem niekoniecznie, ale decyzją przewodnika podjechaliśmy wszyscy pod stadion, wysadziliśmy ową garstkę chętnych, dając im ze dwie godziny, a my pojechaliśmy sobie na piękny punkt widokowy ( Wzgórze Monttjuic), z którego widać Barcelonę
i na którym można znaleźć ślady Gaudiego. Na ten punkt można również dojechać kolejką linową - będzie widoczna na jednym zdjęciu. Po drodze wstąpiliśmy również na stadion olimpijski. W 1936 roku miała odbyć się właśnie w Barcelonie antyolimpiada - w opozycji do tej berlińskiej. Niestety nic z tego nie wyszło, gdyż w tymże roku wybuchła w Hiszpanii wojna domowa, w wyniku której rozpoczął się trudny czas dla tego kraju i rządy gen. Franco.
Olimpiada odbyła się dopiero w 1992 roku. Na tym stadionie miało miejsce oficjalne rozpoczęcie, znicz został zapalony za pomocą strzały wypuszczonej z łuku, a na widowni mogło zasiąść 38 tys. widzów.
Tutaj możecie poczytać więcej zarówno o Wzgórzu, jak i stadionie - również, jak tam dojechać.
To teraz zdjęcia. Najpierw stadion Barsy ( trzy pierwsze zdjęcia), potem stadion olimpijski i Wzgórze Montjuic. Koła zębate wkomponowane w bruk, to działo Gaudiego.
Po tym kibice dołączyli do nas ( swoją drogą nie słyszałam jakichś wielkich zachwytów odnośnie stadionu i przyległości), rozpoczęliśmy wędrówkę po mieście. W upale takim, jak jest teraz u nas ;)
Taką sztandarową ulicą spacerową Barcelony jest tak zwana Rambla. Słowo to oznacza rzekę i faktycznie taka płynęła tam kiedyś, dość błotnista i praktycznie mało użyteczna - no chyba, że do pozbywania się niechcianych osób ;) bo dzielnica nader szemrana była, sprzyjała temu bliskość portu. W tej chwili to takie Krupówki. Rambla składa się z pięciu ulic tak naprawdę, deptak wiedzie środkiem, a po bokach jeżdżą sobie samochody. Na końcu ulicy możemy dojść do dworca kolejowego.
Nie zrobiliśmy na tej ulicy praktycznie żadnego zdjęcia, podlinkuję zatem wpisy innych osób. Zwróćcie uwagę na płytki
deptaka - są faliste, mają nawiązywać do płynącej tam rzeki. A
tutaj też sobie poczytajcie :)
Byliśmy ostrzegani przed kieszonkowcami i chyba nikomu z naszej grupy nic nie zginęło. Ale na ulicy było sporo policjantów, patrole piesze i samochodami też jeździli.
Na zwiedzanie ruszyliśmy prawie spod kolumny, na której stoi Kolumb. Mówią, że ustawiony został tyłem do Madrytu ;) - będzie na zdjęciu. Po prawej stronie jest port, a po lewej skręca się na Ramblę. Obeszliśmy Stare Miasto dookoła, przeszliśmy przez Plac Królewski, potem wąskimi uliczkami w kierunku Katedry św. Eulalii, do której mieliśmy wejść ..... a tu niespodzianka - ticket plis ;) 7 euro. Mieliśmy pecha, nie pierwszego na tej wycieczce - od niedawna wprowadzono w Hiszpanii opłaty za wstępy do kościołów. No cóż, miejmy nadzieję, że wielkich dochodów z tego mieć nie będą, chytrusy jedne. Nikt z nas nie pokwapił się do wyciągnięcia kasy - lepiej za to piwka się napić, albo sangriji ;) brzmi to okropnie, ale co zrobić. Lajf yz brutal.
Obejrzeliśmy sobie budowlę z zewnątrz i wyszliśmy na początek Rambli, albo jej koniec. Mieliśmy trochę czasu wolnego, usiedliśmy z Chłopem przy jednej z knajpek, zamówiliśmy sangriję oraz paellę. Sangrija to napój z wina - sangrii, z dodatkami
w postaci owoców, goździków, lodu, soku gazowanego, może być wzmacniany jakąś brandy. Ta barcelońska była mocniejsza niż podawana w naszym hotelu ;) Bardzo dobra w każdym razie.
Pokrzepieni udaliśmy się do portu, posiedzieliśmy chwilkę na jakiejś ławce, załapując się na otwarcie molo, dwie części rozsuwają się na boki, żeby jachty mogły przepłynąć - chyba o wyznaczonych godzinach. Za dobrze tego nie widzieliśmy, bo staliśmy już na tym molo, chcąc iść dalej - nie dało się. A potem trzeba było wracać do autobusu.
Byliśmy już za Kolumbem, kiedy usłyszeliśmy jakieś krzyki, odwracamy się, a tam biegnie cała banda Murzynów z workami, a za nimi policja. Uciekający wbiegli na Ramblę, a policjancie stanęli sobie na jej początku i to wszystko.
Byliśmy w szoku, myśleliśmy, że to uchodźcy z jakiegoś statku zeszli i wieją, ale dziwiła bierność policjantów. Okazało się, że ci co wiali, to handlarze różnościami z molo. Swój towar mają na takich płachtach, w razie nalotu szybko je zwijają i w nogi.
I tak się z policjantami bawią, a policja z nimi. Podobną sytuację zaobserwowaliśmy, siedząc w tej knajpetce. Dziewczyna handlowała wachlarzami, rozłożyła je bezpośrednio na ziemi, chłopak stał obok i sprzedawał jakieś kląskające coś. W pewnym momencie dziewczyna zwinęła szybciutko swój towar, odeszła, żeby za chwilkę wrócić w to samo miejsce. Wydaje mi się, że handlarze udają, że się policji boją, a policja udaje, że chce ich złapać za nielegalny handel. A tak naprawdę, każdy chce jakoś żyć ;)
Porcja zdjęć zatem:
 |
Zapomniałam, co jest w tym budynku - znajduje się obok portu zaraz. |
|
 |
Idziemy w stronę Rambli i portu, na wprost widać już kolumnę | |
 |
Kolumb na kolumnie |
|
 |
Plac Królewski |
|
 |
Gdzieś w mieście |
|
 |
Idziemy .... |
|
 |
Siedziba rządu Katalonii |
|
 |
Na Starym Mieście |
|
 |
Katedra św. Eulalli |
|
 |
Zdjęcie zrobione z Rambli - wieżowiec nie może być w całości użytkowany ze względu na błędy w konstrukcji - przesadzono z jego dziwacznością. Grozi w tej chwili zawaleniem, jakieś trzy, cztery piętra są użytkowane |
 |
Kapitanat portu |
|
 |
Wagoniki kolejki, o której pisałam wcześniej w tym poście |
 |
Kolumny na Placu Hiszpańskim, wokół są budynki targowe, które wybudowano na EXPO w 1929 roku. W oddali grające fontanny - nie byliśmy. |
 |
Jedna z kamieniczek na Rambli |
Jeden dzień na Barcelonę to stanowczo za mało. A czasem wycieczki "robią" w ten sam dzień Monserrat i Barcelonę ....
Mimo wszystko, podobało się mi tam. Chciałabym kiedyś wrócić do tego miasta na dłużej i się nim spokojnie podelektować. Może kiedyś się uda.
Gratuluję wszystkim, którzy dobrnęli do końca postu, przeczytali go i obejrzeli zdjęcia :)))
Miłego popołudnia życzę :)