piątek, 17 maja 2019

Zamiast Frania pojawił się ...

otóż pojawił  się dość niespodziewanie ...
Rudi!

Nie wiem, co sobie pomyśleliście, czytając ten wstęp - wiadomo, że wedle wszelkich reguł gry powinien być intrygujący, zaciekawiający, czasem motywujący lub po prostu denerwujący...
Żeby już nie trzymać Czytających w niepewności, spieszę donieść, że nasz kot - Franio ma się świetnie, nigdzie oczywiście się nie wybiera, kolegi żadnego też nie ma, ale ...
Kilka dni temu, przyszła mi do głowy uporczywa myśl, że ten kot z przeszłością nam nieznaną, miał kiedyś swoje inne imię. Wiadomo - koty często nie reagują na wołanie, tylko na dźwięk otwieranej lodówki lub puszeczki, albo wiedzą, że w torbie z zakupami jest świeży kurczak i tak długo sterczą przy Personelu, dopóki rzeczonym nie poczęstuje. Kota kurczakiem, oczywiście.
Franio reagował na Frania, tak w 50% powiedziałabym, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na kota. A wtedy, te kilka dni temu, zaczęłam wołać do niego różnymi, innymi kocimi imionami. Jako, że jest rudy, to pojawił się Rudi, jak Rudolf. Franio obrócił łebek w moją stronę. Zastrzygł uszami najpierw. Potem znowu i znowu, i znowu ....
Tak więc mamy kota trojga imion. Zatem przed Państwem Rudolf Franciszek August ♥♥♥


Udanego weekendu :)
Dla mnie zacznie się dopiero w sobotę rano, gdyż udaję się dzisiaj na nocny dyżur do internatu. rzadko są u nas dyżury weekendowe, ale teraz akurat jest. Zobaczymy, jak to będzie.

czwartek, 9 maja 2019

Co było, jak się ociepliło 😉

Majówka skończyła się, niby dwa dni temu, ale wpadłam w wir pracy od poniedziałku, więc cóż mi pozostaje innego, jak pooglądać zdjęcia i wspomnieć ten morza szum...
Pogoda poprawiła się podczas majówki, mogliśmy zatem trochę pomorsować, mimo wiatru. Temperatura wody i powietrza była chyba podobna, bo do wody weszliśmy z przyjemnością. Trzeba było uważać na wysokie fale, bo morze rozhulało się dość mocno. Wystarczyło wejść do kolan i mocno trzymać się podłoża 😉
Bardzo fajnym wynalazkiem jest namiot plażowy, który to nabyliśmy przed wyjazdem i który to umożliwił nam jakiś komfort przebrania się po kąpieli.
Na morsowanie poważyliśmy się jeden raz, a reszta czasu minęła na spacerach kijkowych, wycieczce rowerowej i gofrowym szaleństwie 😉 sezon letni został zatem rozpoczęty. Dość dużo lokali było czynnych w weekend, ludzi też trochę było, ale bez przesadnych tłumów.
No to parę zdjęć. Fakt, nie różnią się od tych, które robiłam rok temu, czy pięć lat temu, ale trudno się powstrzymać... Morze to morze, szacunek musi być. Choćby w postaci milionowej fotki fal. Z drugiej strony - to już jest przecież inna fala, nieprawdaż?
I inna mewa. Jedynie te same drzewa w większości, chociaż i one też mogły się trochę zmienić.






Zdjęcia robiłam telefonem, bez żadnych filtrów i ubarwień. Swiatło było niesamowite, tak mi się wydaje.
Ale po powrocie, trzy ostatnie dni spędziłam wysiadując jajo godziny w komisjach na maturach pisemnych ... Trafiły się mi kumulacje z tych najdłuższych. Oczywiście, ktoś szybciutko sprawdzi, ile trwa pisemny polski, czy rozszerzenie z  angielskiego i stwierdzi, co to jest te 170 minut circa. Ano spróbuj siedzieć tylko, bez żadnej książki, czy telefonu, bo twoim zadaniem jest nienachalna obserwacja piszących. 
Daliśmy radę jednakowoż i mam nadzieję, że dla mnie matury się już skończyły, aczkolwiek nie mówmy hop, nieprawdaż. 
Nie dalej, jak wczoraj, kolega otrzymał telefon, że chcą go gdzieś tam, bo ktoś wypadł.
Dziś już wracamy do normalnych zajęć, chociaż nie wiem, ilu internatowych przyjedzie na te dwa dni. Tak się mówi, ale podróż kosztuje, obojętnie czym przyjeżdżają. 
Myślałam, że wczoraj puściłam tego posta, ale coś mi się poprzestawiało ... tak to jest, jak się pisze równocześnie na komórce i w komputerze.
Planuję jeszcze inne zdjęcia Wam pokazać, mam nadzieję ,że się uda mi zmobilizować. 

Miłego dnia wszystkim :)

środa, 1 maja 2019

Cóż, że zimno,

ważne, że udało się nam wyjechać na kilka dni. W to samo miejsce, co zawsze,tam czeka na nas "nasz" pokój, jeśli tylko jest to możliwe...
Przez prawie całą drogę towarzyszyło nam słońce, ale zdecydowało się potem na schowanie się za chmurami i wiatrem. Ale co tam. Wzięliśmy ciepłe kurtki - nosiłam swoją zimą, czapki, rękawiczki, to damy sobie radę. W planach mamy też morsowanie, zobaczymy, co wyjdzie... Zależy to od pogody trochę i nie chodzi o temperaturę wody, tylko bardziej powietrza.
Część jadłodajni otwarta, w wielu pensjonatach trwają ostatnie remonty, dobudówki, bo przecież sezon zaczyna się lada moment. Ludzi trochę się pałęta, ale nie są to takie tłumy, jak latem. 
No i dobrze.
Droga też najgorzej nie wyglądała... Trochę tylko nas wahadła zatrzymały między Płotami, 
a Gryficami. Pewnie w niedzielę będzie gorzej, musimy pomyśleć o alternatywnej, może, drodze.
Może dosyć pisania, pokażę Wam kilka zdjęć, które dzisiaj zrobiłam. To oczywiście kolejny pierdylion morskich ujęć 😉






Na drugim zdjęciu - widzicie tę burzę piaskową?

Udanego odpoczynku 💗