sobota, 24 lutego 2024

Kocich spraw ciąg dalszy

Znowu będzie o kotach, ale przecież nie ma obowiązku czytania, nieprawdaż? 😉

Pisałam o tej naszej małej koteczce, która miała być kocurkiem, a okazała się dziewczynką 
i która przeżyła zimę, Sylwestra, ulewy i nie wiem, co jeszcze ... i trochę się oswoiła, umie mruczeć i barankować ... Która też chodzi z panią sąsiadką do sklepu, czeka tam na nią i wraca biegnąc, chowając się i tarzając po chodniku ...
Mała ma około 9 miesięcy i we wtorek zaplanowana jest kastracja. Przeżywamy to obie z panią sąsiadką, bo kot przyzwyczajony do wolności będzie musiał mieć ją mocno ograniczoną. Ale obie też doskonale wiemy, że inaczej być nie może, bo nie chcemy bezsensownego rozmnażania kotów.
Co będzie dalej? Cóż, wszystkie scenariusze są możliwe. Jeden z nich to taki, że kicia jeszcze bardziej się oswoi i znajdzie najlepszy dom na świecie, a drugi to taki, że wróci na miejsce bytowania, czyli do nas i do swojej budki. I naprawdę nie wiem, co jest dla niej lepsze. Czas pokaże.

Ale, jeśli ktoś z Was marzy o cudnej koteczce umaszczonej czarno - biało jak krowy, to dajcie znać. Wiadomo, że trzeba będzie ją socjalizować, ale uważam, że odnajdzie się w domu 
z innymi zwierzętami - po odpowiednim wprowadzeniu, rzecz jasna. Bo inna sąsiadka, która ma psa yorka mówiła mi, że mała zaczepiała do zabawy tego pieska. Tyle, że on już ma swoje lata, więc do zabawy nie jest taki wyrywny.

Zobaczymy, trzymajcie kciuki za małą i za nas, które przejmują się losem bezdomnego kota.

Żeby jednak było ciekawiej, to tydzień temu pojawił się drugi kot. Dorosły już, wyglądający jak mała, kocur prawdopodobnie, ale niekoniecznie. Nieufny, ale częstujący się jedzeniem.
By nie zanudzić Was napiszę tyle, że po tym tygodniu, kiedy oczywiście w głowie siedział mi też ten drugi kot, okazało się, że najprawdopodobniej jest to kot mieszkający w budce i stołujący się w bloku obok. Nie jest agresywny dla małej, ta go też potrafi zaczepiać do zabawy, ale on jest raczej czujny i nie podchodzi do człowieka.
Niestety, fundacja która zajmie się kastracją i ewentualną adopcją naszej małej kotki, nie ma na razie miejsca, żeby i tego kota zabezpieczyć. Ale może później. Inne w naszym mieście też nie mają miejsca - niestety ...

Szczerze mówiąc, mocno mnie te kocie sprawy przytłoczyły, a to dlatego, że poczułam swoją bezsilność i bezradność w temacie zabezpieczenia tych kotów. Że po prostu nie mam gdzie, bo resztę jestem w stanie ogarnąć.

I w takim przygnębieniu zmusiłam się dzisiaj do wstania na poranne bieganie w ramach Parkrun. Jak ktoś nie wie, co to takiego, to krótko napiszę, że są to cotygodniowe spotkania w soboty 
o godzinie 9.00, podczas których można przebiec lub przejść 5 km. Biegi są darmowe, jeśli chce się być sklasyfikowanym, to trzeba się zarejestrować i mieć ze sobą zawsze na biegu kartkę 
z kodem. Biegi organizowane są przez wolontariuszy, w różnych miejscowościach w Polsce 
i Europie, a początek mają w Wielkiej Brytanii. Chodzi o to, żeby ruszyć się z kanapy - chociaż raz w tygodniu.
I dzisiaj wpadliśmy z chłopem mym na ostatnią prawie chwilę przed startem i na starcie zauważyłam dziewczynę, która ubrana była w ciuchy sportowe pewnej kolorowej firmy, podobnie zresztą jak ja, twarz jej wydała się mi znajoma z forum, na którym wrzucamy fotki w ciuchach tejże firmy, najczęściej są to fotki z biegów. Wystartowaliśmy i po kilkuset metrach zdecydowaliśmy się z chłopem mym wyprzedzić ją i jej koleżankę. Przy wyprzedzaniu zagadałam do niej, czy ona jest z tej grupy na fejsie, okazało się, że tak, no i dalej pobiegłam 
z nimi, gadając cały czas o bieganiu, ciuchach biegowych itp. i tak mi zleciały te kolejne kilometry, jak nigdy. Oczywiście tempo było takie sobie, ale - nie dostałam zadyszki! Spotkanie to bardzo poprawiło mi nastrój i ta poprawa trwa do tej chwili. I niech trwa jak najdłużej, bo przygnębienia i smutku mam dość. Nie tylko z powodu kotów, ale też i z powodu również sytuacji, jaka panuje w Polsce, ale tego tematu nie będę teraz rozwijać.

Pomyślcie, czy nie chcecie adoptować kochanej, rezolutnej, sprytnej acz ciut dzikawej i nieufnej na początku koteczki i dajcie znać w komentarzu najlepiej 😊

Trzymajcie się zdrowo 💗💗💗


wtorek, 13 lutego 2024

U weterynarza, ale innego

Kocie sprawy nie odpuszczają mnie na krok. Chociaż oczywiście do zaangażowania wielu innych to mi bardzo daleko... Pisałam niedawno o kotku, który mieszka w budce pod blokiem 
u nas i że kontaktowałam się z pewną panią z jednej z kocich fundacji w moim mieście.
Machina została w końcu puszczona w ruch, jak to się skończy - nie mam pojęcia, oby jak najlepiej dla koteczki. Tak, bo to koteczka, a nie kotek. Ja ją karmię codziennie rano koło siódmej i póki było ciemno, to nie widziałam dobrze, co kocię pod ogonkiem ma. Kiedy zaczęło robić się jaśniej, to mi zaczęło się wydawać, że to jednak kotka jest, a nie kocurek.
I dzisiaj udało się nam złapać kicię i zawieźć do weterynarza na szczepienie przed kastracją. Dostała szczepionkę na parwo, kalcio i jeszcze jedno - skojarzona. Potem będzie odrobaczenie, chociaż w grudniu dostała krople na kark i za jakieś trzy tygodnie kastracja. Bo pani z fundacji musi mieć miejsce, żeby ją po tej kastracji przetrzymać. Ja niestety nie mam takiej możliwości, sąsiadka również.
Możliwe, że znajdzie DOM, chociaż pani sąsiadka tak się do niej przyzwyczaiła, że sceptycznie trochę podchodzi do tego pomysłu, ale zobaczymy. Kicia rokuje na oswojenie, nam daje się głaskać, mojego męża też zna, zaczepia też inną sąsiadkę z psem, chce się z nim bawić ... do tego jest bardzo rezolutna i niezależna, bo od małego radzi sobie w tym naszym blokowisku.

Ja ze swoim pesymizmem też mam mnóstwo wątpliwości, że się wszystko uda, no ale może 
i tym razem tak.

Kicia rzucała się trochę w kontenerku, na koniec walnęła kupę z tego stresu, ale kontenerek był plastikowy, więc do umycia i wytarcia prosty.
No i nos sobie trochę obtarła o ten plastik :(
Mam nadzieję, że jutro rano przyjdzie do mnie na jedzenie...
I tak mi mija drugi dzień ferii.

Wczoraj po południu, kiedy w końcu przestało padać poszłam na kijki i jak już wracałam, niebo się nieco przejaśniło i zrobiłam kilka zdjęć. Tzn. na zdjęciu jest bardziej czerwone, 
a w rzeczywistości - mojej ;) było tej czerwieni mniej.

Trzymajcie się zdrowo :)




sobota, 10 lutego 2024

Odpoczynek? Mam nadzieję.

To mamy ferie. W końcu, w ostatnim terminie, który ma swoją wadę taką, że trzeba nań dłużej poczekać. Bo tak poza tym - jest ok.
Póki co, szykuję się na studniówkę. Miałam nie iść, bo organizatorzy trochę zadymili, kogo zaprosić, a kogo nie, ale potem komitet organizacyjny zmienił skład osobowy i podejście. 
W sumie powinno być to święto całej szkoły, a wychodzi różnie. Może trochę o tym później napiszę.

Franio na razie w miarę ok. Oby tak zostało, ale pożyjemy, zobaczymy. Chyba czuje wiosnę, bo od wczesnych godzin rannych lub późnych nocnych potrafi urządzać harce i miauki. A potem oczywiście śpi.
Ale cieszę się, że jest zdrowy.
No i mam nadzieję na częstszy ruch, choćby i nad nasz Zalew, oczywiście wszystko wyjdzie 
w praniu.

Trzymajcie się zdrowo 💗💗💗