wtorek, 13 lutego 2024

U weterynarza, ale innego

Kocie sprawy nie odpuszczają mnie na krok. Chociaż oczywiście do zaangażowania wielu innych to mi bardzo daleko... Pisałam niedawno o kotku, który mieszka w budce pod blokiem 
u nas i że kontaktowałam się z pewną panią z jednej z kocich fundacji w moim mieście.
Machina została w końcu puszczona w ruch, jak to się skończy - nie mam pojęcia, oby jak najlepiej dla koteczki. Tak, bo to koteczka, a nie kotek. Ja ją karmię codziennie rano koło siódmej i póki było ciemno, to nie widziałam dobrze, co kocię pod ogonkiem ma. Kiedy zaczęło robić się jaśniej, to mi zaczęło się wydawać, że to jednak kotka jest, a nie kocurek.
I dzisiaj udało się nam złapać kicię i zawieźć do weterynarza na szczepienie przed kastracją. Dostała szczepionkę na parwo, kalcio i jeszcze jedno - skojarzona. Potem będzie odrobaczenie, chociaż w grudniu dostała krople na kark i za jakieś trzy tygodnie kastracja. Bo pani z fundacji musi mieć miejsce, żeby ją po tej kastracji przetrzymać. Ja niestety nie mam takiej możliwości, sąsiadka również.
Możliwe, że znajdzie DOM, chociaż pani sąsiadka tak się do niej przyzwyczaiła, że sceptycznie trochę podchodzi do tego pomysłu, ale zobaczymy. Kicia rokuje na oswojenie, nam daje się głaskać, mojego męża też zna, zaczepia też inną sąsiadkę z psem, chce się z nim bawić ... do tego jest bardzo rezolutna i niezależna, bo od małego radzi sobie w tym naszym blokowisku.

Ja ze swoim pesymizmem też mam mnóstwo wątpliwości, że się wszystko uda, no ale może 
i tym razem tak.

Kicia rzucała się trochę w kontenerku, na koniec walnęła kupę z tego stresu, ale kontenerek był plastikowy, więc do umycia i wytarcia prosty.
No i nos sobie trochę obtarła o ten plastik :(
Mam nadzieję, że jutro rano przyjdzie do mnie na jedzenie...
I tak mi mija drugi dzień ferii.

Wczoraj po południu, kiedy w końcu przestało padać poszłam na kijki i jak już wracałam, niebo się nieco przejaśniło i zrobiłam kilka zdjęć. Tzn. na zdjęciu jest bardziej czerwone, 
a w rzeczywistości - mojej ;) było tej czerwieni mniej.

Trzymajcie się zdrowo :)




20 komentarzy:

  1. Niech się kici powiedzie, trzymam kciuki! No własnie, trudno zrobić zdjęcie , żeby aparat kolorów nie podkrecił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Kciuki się przydają, bo to ogromny stres dla kici. Tak, aparat wie lepiej ;)

      Usuń
  2. Ale super fotki wyszły, obrazy normalnie!
    Dobrze z wami trafiła ta kotka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się zdziwiłam, bo mój aparat w telefonie tym akurat, jest taki sobie.
      Co do koteczki - mam taką nadzieję ...

      Usuń
  3. Kotka fuksiara, fajnie, że na was trafiła :)
    Wszystkie aparaty w automatycznym trybie podkręcają kolory. Jak się robi w RAW ach to wtedy sama możesz popracować nad kolorami, czytałam o tym tylko ;) chociaż mój aparat ma taką opcję. Nie mam cierpliwości to obróbki zdjęć, a w RAW ponoć każde trzeba obrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ona sama nas sobie znalazła, bo przyszła najpierw do śmietnika naszego, gdzie ją raz dziennie dokarmiałam, a potem do fryzjerki, która naprzeciwko mnie ma swój zakład. A nad fryzjerką mieszka pani sąsiadka - kociara.
      Zdjęcia zrobiłam aparatem w telefonie i nie chciało mi się ich obrabiać ;) same w sobie są fajne, chociaż tak, jak pisałam - rzeczywistość widziana moimi oczami wyglądała trochę inaczej ;)

      Usuń
  4. Trzymam kciuki, aby udało się kotce znaleźć dom. Bardzo ładne zdjęcia!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze że są take fundacje, mam nadzieje że uda sie znaleźć kąt na kocią rekonwalescencję. Bo w przypadku kociczek to bohaterkę wpisu to taka operacja ją czeka, kocurki łatwiej mają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczymy, też mam taką nadzieję. W przeciwnym razie i tak musimy ją wykastrować i trzeba będzie znaleźć inne rozwiązanie co do rekonwalescencji.

      Usuń
  6. Piękne zdjęcia Ci wyszły. A z kotami... do końca życia patataj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) ale i tak je kochamy, chociaż czasem robią nam jazdę bez trzymanki. Dzisiaj śniło mi się, że Franio znów zwymiotował, a nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił.

      Usuń
    2. Wiem, jak to jest, sama przeżywam kocie perturbacje jak Żyd okupację.

      Usuń
    3. Właśnie. A dzisiaj rzyg czekał na mnie w realu - taki z kłakami ...

      Usuń
    4. Kłaczek nie jest groźny.

      Usuń
  7. U mnie zawsze Jaguś i Aleksik nosek obdarty, więc zmieniłam na materiałowy konterenek, bo to było straszne...
    Oby wszystko dobrze się potoczyło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałyśmy materiałowego, bo byłby do wyrzucenia - kicia walnęła kupę ze stresu.... A jak to się skończy - nie mam pojęcia, bo dzisiaj do budki przylazł jakiś kocur, a nasza nie chce za bardzo jeść. I nie wiemy narazie, czy ruja już, czy co ... I skąd ten kocur. Bo gdybym miała gdzie zabezpieczyć małą, to już dawno bym to zrobiła. A tak - ręce związane.

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.