czwartek, 18 czerwca 2020

Czy to początek końca dla tych zwierzaków?

Wczoraj przeczytałam na fejsie wiadomość, która mnie ucieszyła i mam nadzieję, że akcja, która się rozpoczęła, zostanie doprowadzona do samego końca. Dla dobra tysięcy nawet - jak się szacuje, psów w schronisku mordowni, w Radysach.
Wielu z Was słyszało o tym miejscu, które jest hańbą w naszym kraju. 
Wczoraj - wedle przekazu jednej z organizacji zwierzęcej, rozpoczęła się tam szeroka akcja 
z prokuratorem i policją na czele. Oby doprowadzono ją do tego, że właściciele schroniska zostaną surowo ukarani za swój wieloletni i haniebny proceder, a ci, którzy wspierali również otrzymają swoją zapłatę - jeszcze w tym życiu, na Ziemi.
Tu macie link do akcji z pomocą, ale jest tam opis tego, co się wczoraj zaczęło dziać: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/ratujemy-psy-ze-schroniska-w-radysach
Jako osoba niewierząca i podejrzliwa, daleka jestem od hurraoptymizmu, ale mocno kibicuję tym biednym zwierzakom, by w końcu znalazły dobre domy i godne życie.

Mało mam sił ostatnio, ale dziś kończymy tę nierówną walkę, to znaczy oceny wystawiłam już 
w poniedziałek, dzisiaj zdalna rada klasyfikacyjna i prawie koniec.
Prawie, bo jeszcze muszę przebrnąć przez akcję drukowania świadectw - nigdy tego nie robiłam, jeszcze jakiś protokół na dzisiaj - ponoć e-dziennik ma mi go sam wygenerować, ale nie chce ze mną współpracować w tej kwestii. Lekceważę go, bo napiszę ten protokół sama, nie ma co za bardzo na elektronikę li i jedynie liczyć.
Potem jeszcze egzaminy zawodowe - jestem w komisjach i na początku lipca może zacznę urlop. Do kiedy? Tego jeszcze nie wiem. Może dzisiaj się dowiem.
A ponoć tyle wolnego mam. Kto ma, to ma - nie mówię, że nie.
W każdym razie liczę na regenerację sił, trochę mi w tym pomaga pobyt na RODOS, bo po pobycie tam czuję się trochę lepiej, w sensie nie tak zmęczona.

Zyczę Wam zdrowia i do zobaczenia - mam nadzieję wkrótce na Waszych blogach również :)

wtorek, 2 czerwca 2020

I co ja mam z tym kotem zrobić?

Musze, bo się udusze ... Ręce mi opadły i wszystko, co tylko możliwe. Obraz mojego kota - przytulasa i słodziaka z charakterkiem Franciszka Rudolfa Augusta rozpadł się na drobne kawałeczki.
Franciszek Rudolf August ... otóż kot nasz 

u p o l o w a ł n a b a l k o n i e w r ó b l a !!

Niemożliwe? A jednak.
Co dziwniejsze - wróbel był z drugiej strony siatki i żeby go wyjąć w celu pochowania - bo nie było już kogo ratować, musiałam lekko nadpruć siatkę. A przedtem wyjąć Franciszkowi Rudolfowi Augustowi z pyska jego zdobycz. Myślałam, że ptak jest tylko skotłowany i odleci, ale niestety - robota fachowca - mordercy zawodowego.

A teraz najadł się zadowolony i położył się w budce na balkonie. I odpoczywa po dobrze rozpoczętym poranku.

I co ja mam z tym kotem zrobić? ;)

Dowód zbrodni mam - czyli zdjęcie kota z wróblem - już po naszej stronie siatki, chciał się nim pobawić, ale mu nie pozwoliłam, tylko zakopałam biedaka - wróbelka pod krzakiem.