Czy lubicie i oglądacie program Perfekcyjna Pani Domu? Bo ja czasem tak, gdy pamiętam, żeby włączyć telewizor o odpowiedniej porze.
Polska edycja wywołała niesamowitą burzę i dyskusję na temat prowadzącej, roli kobiety
w domu i wszelkie inne "okołotematy". Osobiście, ani mnie to ziębi , ani grzeje, a program oglądam, żeby porównać mieszkania i pocieszyć się, że u mnie tak źle nie jest ;) Czasem się człowiek coś ciekawego dowie.
A konwencja programu wymaga wyznania win, łez, obiecanie poprawy i wypełnienie pokuty pod nadzorem prowadzącej, która najpierw zgani delikwentkę, żeby za chwilę dodać otuchy. I już. Proste, nie?
Jak wcześniej pisałam, sama sobie taki program zafundowałam w domu, bez oczywiście marszczenia do siebie brwi w lustrze, tudzież pogrożenia palcem, bo jak się zaczynało okazywać ;), niektórych miejsc w moim mieszkaniu nie powstydziłaby się przeciętna uczestniczka wyżej wymienionego programu.
A dlaczego o tym piszę?
A bo chcę. Bo jak napiszę, opublikuję i przypadkiem zapomnę, to popatrzę do bloga i sobie przypomnę ;)
Bo cieszy mnie powrót formy i energii życiowej, która przez ostatni rok mocno przygasła.
Poza tym jestem lekko skrzywiona genetycznie pod kątem porządków. Napisałam - lekko
i tak ma być.
Siostra mojego dziadka to była artystka sprzątania i trzeba przyznać, że dość hojnie swoim hobby obdzieliła następne pokolenia ;) Ja jej już nie poznałam ,ale mama mi opowiadała.
Oprócz tego, że wszystko musiało być na błysk, to po gościach skrzętnie sprzątała, łącznie z myciem klamek, bo przecież nie wiadomo, co za francę ;) owi do domu mogli nanieść. Już widzę, co by dzisiaj z Domestosem wyprawiała :)))
Mama otrzymała niezłą pulę z tej obfitości, a mi to już mała odrobinka skapnęła ;)
I wystarczy.
Ale za to mój kuzyn z tej samej linii, potrafi przyjść do domu i sprawdzać, czy jego dziewczyna kurze pościerała :))
Swoją drogą, ciekawa sprawa te geny. Według niektórych, człowiek to taki biedny żuczek, totalnie przez nie zdeterminowany i nic, albo niewiele może sam zrobić.
Natrafiam ostatnio na wiele ciekawych artykułów na ten temat. Może stworzę z tego kiedyś jakąś notkę.
Wynika z nich jedno: że świat nie jest taki, jak się nam wydaje i drugie, że wszystko jest energią.
Sporo tej dobrej dostałam na tym moim nowo narodzonym blogu, za którą dziękuję :)
I tym miłym akcentem kończę na dzisiaj. Chyba ;)