Wróciliśmy cało i zdrowo, aczkolwiek z lekko nadszarpniętymi nerwami. O ile nad morze jechało się gładko i sprawnie, tak droga powrotna była jej dokładnym przeciwieństwem. Napięcie rosło z każdym kilometrem, proporcjonalnie do gęstości samochodów na jezdni.
Nie wiem, czy planety tak się jakoś dziwnie ustawiły, czy niechęć do powrotu to wszystko sprawiła, a może wszystko po trochu.
No nic to. Udało się bez żadnej kolizji, jakkolwiek to rozumieć ;)
I niniejszym odwołuję ponure wieszczenie bliskiej już jakoby jesieni!
Jechaliśmy przez Borne Sulinowo, które to jest zagłębiem wrzosowym i tam nie widziałam kwitnących wrzosów.
Spokojnie zatem, możemy rozkoszować się latem :)
Czego i Wam, i sobie życzę.
Uspokoiłaś mnie z tym wrzosem ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze :))
UsuńMusiałam dać takie uspokajające wieści. Po dzisiejszej podróży są mi potrzebne ;)
Podaj trasę, którą trzeba omijać, bo narobiłaś mi apetytu na to morze...
UsuńW sumie nam się spierniczyło od Wągrowca, nie ma reguły, trzeba liczyć na szczęście. Po prostu drogi są do kitu, wąskie, dziurawe, tiry - zamiast na tory, to rozjeżdżają te bardziej boczne trasy, bo autostrady drogie, do tego ciągniki ....
UsuńNie wiem, co się wczoraj działo.
Jesli ma się taką możliwość, to najlepiej jechać w tygodniu. I rano. Myśmy jechali przez Gryfice, Płoty, Resko, Czaplinek, Borne, Wągrowiec, Gniezno.
W tej chwili jazda to jest jak wygrana w totka. Wymaga spokojności i refleksu.
Ale może się Tobie uda przemknąć bez żadnych zakłóceń.
Ostatnio też wracałam przez Gniezno, żeby ominąć Poznań;) choć do mnie prosto 11-tką można - niby;)
UsuńJak się trafi. Poznań chyba lepiej ominąć, chociaż sama już nie wiem po tym wczorajszym ;)
UsuńA nie mówiłam, że to wydmowe wypierdki?
OdpowiedzUsuńKurcze, w sobotę jadę w kierunku Słupska, do doliny Charlotty (Santana!), to którędy jechać?
A mówiłaś, mówiłaś :)) Że to wypierdki.
UsuńW moim "tajnym" miejscu, jeszcze bliżej wydm, też nie kwitną.
O koncercie słyszałam :) Może zajrzyj na strony typu - jak dojechać bezkolizyjnie nad morze? Niestety, jak widzisz, nie ma reguły. W sobotę trzeba liczyć się ze wzmożonym ruchem - też jeździliśmy o tej porze, to wiem na pewno. Omijać lepiej wtedy Wałcz, jak się da, bo miasto jest wąskim gardełkiem wtedy.
I trzeba dać sobie dużo czasu i spokojności.
Pewnie i tak będzie hardcore, trudno, trzeba wrzucić na luz. Mam nadzieję, że Santana da czadu i wynagrodzi mi trud podróży.
UsuńPS. Na morze też zamierzam skoczyć!
UsuńZ pewnością tak będzie - z tym czadem :))
UsuńTeż bym skoczyła, jechać tak daleko i nóg nie pomoczyć?
Witaj Lidko w domu :))
OdpowiedzUsuńNo i super mamy lato , o wrzosach możemy pogadać we wrześniu :)))
Buziaki :))
A witam, witam :))
UsuńU nas coś pochmurno jest, zobaczymy, jak dalej pogoda się rozwinie.
Wrzosy uwielbiam, więc na pewno powrzucam mnóstwo zdjęć z poprzednich lat i wydmowego wypierdka. Ale to później.
A próbowałaś miodu wrzosowego? Dla mnie pycha :))
:*
No i pożegnałaś sie niestety juz z morzem Lidko!Niech wspomnienie o nim zagłuszy niemiłe wrażenie z powrotu do domu. Bo chyba warto było wytrzymać te trudy podrózy by obcować z potęgą fal, zapachem wody, krzykami mech, chrzęszczeniem ciepłego piasku pod stopami, obeserwacjami odległego widnokręgu i statków jak zabaweczki w oddali.
OdpowiedzUsuńNad polskim morzem nie byłam juz bardzo, bardzo długo. Ale wciaz mam w pamięci te cuda. Natomiast o tragicznych dojazdach zapomniałam. To troche tak, jak z porodami. Ich ból jest bez znaczenia w zetknięciu z radością i cudem jakim jest przyjście na świat dzieciątka.
Uściski serdeczne Ci przesyłam i wielu jeszcze okazji w sierpniu do obcowania z cudami natury!:-))
Dziękuję Olu za miłe życzenia :)
UsuńMam nadzieję, że tych okazji nie braknie, bo miasto wysysa jednak z człowieka siły i chęci do życia. Nawet takie mniejsze, jak moje.
To wszystko, co wymieniłaś było moim udziałem, będę starała się przywoływać te wspomnienia, zdjęcia, by nie zaniknęły jak sen złoty ;) w codzienności.
Bóle porodowe na szczęście prawie minęły, bardzo trafne porównanie, Olu :)
O i Ty bidoku już po urlopie, czyli jest nas coraz więcej.....
OdpowiedzUsuńAle ja jeszcze tydzień w sierpniu, tylko, że fal morskich nie zobaczę. W te tłumy to i wołami mnie nie zaciągną:)
Niestety, ktoś wraca, żeby ktoś inny mógł wyjechać ;)
UsuńTłumy są męczące, wiem coś o tym, dlatego my zwiewamy od nich jak najdalej. Teraz też byliśmy w agroturystyce 8 km od morza.
W sierpniu też się nam mały "wyjazdek" kroi. I też na tydzień.