sobota, 31 sierpnia 2019

Mija rok

odkąd nie ma z nami Bonusa. 
I jest z nami Franio.

Zastanawiałam się, czy w ogóle o tym pisać, bo trochę zniknęłam z blogosfery. Tak jakoś trudno się mi było zebrać do pisania i odwiedzania Waszych blogów ostatnio.
Smutek i tęsknota towarzyszą mi, może nie codziennie i nie non stop, ale są. To  irracjonalne, wiem. Bo czasu się nie cofnie przecież.
Franio znalazł się u nas kilka dni po odejściu Bonusa. Jak to wielokrotnie pisałam - nie był dla mnie antidotum na smutek i gdyby nie mój mąż, to kot mieszkałby dzisiaj gdzie indziej. Bo to mąż był inicjatorem adopcji nowego kota. A dlaczego Franio? Może przeznaczenie akurat? Nie wiem.
Franio zmienił się przez ten rok. Tak trochę. Stał się bardziej miziasty i nakolankowy, nie tracąc swojego charakterku. Jego super niania też to zauważyła, a ona ma lepszy wgląd w sytuację.
Krótko po swoim przyjeździe do nas, okazało się, że Franio ma bardzo wysokie parametry trzustkowe. Trudno powiedzieć, czym było to spowodowane. Co oznacza "bardzo wysokie"? A to, że u niego było 15, a norma jest 3. 
Daliśmy mu czas i na dzisiaj jest unormowany. To oznacza, że dostaje specjalistyczną karmę - głównie mokrą, suchą rzadko i co parę dni gotowane mięso kurczaka. Surowe też uwielbia i wystarczy wyciągnąć je w kuchni, to kot od razu przybiega i się go domaga :) Staje na dwóch łapkach i maukoli. Trochę też dostanie, ale bez przesady. Rzyg raz na kilka tygodni. Czasem jest to nabój z kłaków, czasem sama ślina.
Nie lubi past odkłaczających.
Poza tym, mamy kota - zielarza. 
Na balkonie, w szczelinach, zagnieździły się krwawniki i Franio je podgryza czasem. A potem rzyg. Lubi też wrzosy - sprawdzałam, czy nie są trujące. Nie są.
Używa ich w tym samym celu. Leczniczo ;)
Kocimiętki nie rusza. Skubnął czasem lawendę i kozłka. 
Ale największy hit był z aksamitką, po której wywalił z siebie robale. Skąd wiedział? A skąd ja wiedziałam, żeby je kupić i na balkonie postawić? 
I przytyło się mu. Ale nie jakoś bardzo mocno. Waży jakieś 4 kg.
Nie lubi jeździć samochodem. Miauk jest przez całą drogę. U weta też nie lubi, jak mu się grzebie tu i ówdzie, albo maca. Zaliczył torbę i różowe majty na głowie, ale o tym już pisałam.
Od pierwszego dnia wiedział, gdzie kot śpi ;) Na człowieku :)) Chociaż teraz ma na grzejniku wiszące legowisko, które bardzo lubi i w nocy tam śpi. Tzn.część tej nocy, bo reszta jest na człowieku ;) A w czasie upałów - na balkonie.
Kuweta - bezbłędna.
Miał kot naprawdę ogromne szczęście w całym nieszczęściu, że mógł zostać złapany i znaleźć nowy dom. Bo jak zgubiony został stary - tego nie wiemy. Wiemy tylko, że był. 


Tak Franio sypiał sobie, ale teraz już nie. Niania wysnuła teorię, że może przez to zapalenie ucha??

Franio kocha słoneczko miłością wielką :) Ale w godzinach największego upału na balkonie, kot chowa się do transporterka, który stoi w mieszkaniu za kanapą. ( Pamiętacie post o pożarze?)

I nasza czarna pantera - kilka miesięcy był już u nas ,zdrowy i radosny .... chyba ... bo przecież też stracił dom.

Cóż, wracamy więc do pracy. Mam ją, a wtedy był to dla mnie bardzo trudny czas - zawodowo. 
I kiedy się polepszyło, kot odszedł ...

Cóż, życie płynie dalej, sobota, gorąco na dworze, myślami jestem już w robocie ;) W tym roku dostałam wychowawstwo ....zobaczymy, jak to będzie i co się z tego chaosu, jaki panuje na początku roku szkolnego, wyłoni.