środa, 11 października 2017

Co by tutaj ...

po przerwie półrocznej napisać, żeby nie zanudzić tych, którzy tutaj wejdą, w post się zagłębią, a może i komentarz zostawią? Swoją drogą, policzyłam, pół roku mi wyszło i wierzyć się nie chce, że to już tyle czasu...
O czymże mogę napisać ... oczywiście, będzie częściowo o pociągach i kotach.
Pociągami jeżdżę w tej chwili rzadziej, bo nie mam takiej potrzeby póki co. Poza tym, próbuję reaktywować chodzenie 
z kijkami, namówiłam nawet koleżankę na ten proceder, ale i tak chodzimy gdzie indziej, nie na przejazd, tylko do parku 
i nad jezioro. Nad jeziorem jest siłownia, z której sobie lajtowo korzystamy ;) żeby się zanadto nie ponaciągać ;)
Zresztą, linia kolejowa na Warszawę jest w tej chwili zamknięta, ponieważ od czerwca trwa remont tejże. Po co ten remont? Ano po to, żeby podróż z Poznania do Warszawy skrócić o 8 minut, żeby firma szwagra wygrała przetarg, dostając zlecenia, kasując PKP na dużą forsę, po to by firma drugiego szwagra kupiła kolejne autobusy, jeżdżące w ramach komunikacji zastępczej ...
Jeśli jest inaczej, z miłą chęcią powyższe odszczekam na blogu, hau, hau ...

Do rzeczy jednakowoż. 
W sobotę pojechałam z rodzicami na pogrzeb ciotki - bratowej mojej babci, która to bratowa przeżyła cały wiek z hakiem. Udaliśmy się do Zduńskiej Woli, gdzie mieszka duża część moich krewnych, którzy przybyli z Wielkopolski w latach około trzydziestych XX wieku. Pojechali właśnie tam, ponieważ ze względu na budowę wielkiego węzła kolejowego, potrzebowano ludzi do pracy, a z historii pamiętamy, że okres ów to wielki kryzys i bezrobocie. Zostali już na zawsze. 
Z domu wyjechaliśmy dość wcześnie, ponieważ rodzice chcieli odwiedzić dwa cmentarze i groby rzecz jasna. Ten plan został w 100% wykonany.
A potem zostało jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia. Rodzice nigdy tam nie byli, ja tym bardziej. Miejsce szczególne, które wywołało u mnie skrajne emocje. Skansen Lokomotyw w Karsznicach.
Pewnie znane części z Was.
Skąd te Karsznice zatem? Od kilkudziesięciu już lat są dzielnicą Zduńskiej Woli, ale wcześniej była to osobna miejscowość, w której to powstał wspomniany przeze mnie węzeł kolejowy. W tej chwili działa, mimo wielu przemian i przeciwieństw lat 90., kiedy to przestało się opłacać cokolwiek w Polsce produkować i robić.
Ale lokomotywy były przy okazji. Bo tak naprawdę, celem naszym było to:


A po chwili poszliśmy dalej, kiedyś nie można było tam wchodzić. Lokomotywowania ( ciągle istnieje i praca w niej wre), 
a na jej terenie taki obelisk:



Brat mojej babci ze swoim kolegą został w tym miejscu zamordowany przez Niemców. Powieszeni publicznie, po kilku miesiącach spędzonych w niemieckim więzieniu, poddawani torturom. Nie wiedzieliśmy o torturach, przeczytaliśmy o nich dopiero w książce, która została niedawno wydana o karsznickim węźle.
To się w głowie nie mieści, że jeden człowiek potrafi zadać tak potworny ból i cierpienie drugiemu. W imię czego? Kogo?
Postaliśmy w milczeniu i wstrząśnięci, bo co innego usłyszeć opowieść, a co innego na własne oczy zobaczyć miejsce, 
w którym miała miejsce zbrodnia. 
Oboje zostali pochowani na cmentarzu w Zduńskiej Woli. W jednym grobie.

Wszystko się miesza na tym skrawku ziemi. Tragiczna historia naszego kraju, chwalebna przeszłość pięknych lokomotyw, które dumnie przemierzały setki kilometrów, oraz teraźniejszość, bo życie toczy się dalej.
Dzięki grupie zapaleńców, Skansen istnieje, chociaż wiele lokomotyw wymaga remontu. Stoją pod gołym niebem, ale na ogrodzonym terenie. W sobotę było cicho, ponieważ zwiedzanie w ten dzień możliwe jest po uprzednim zgłoszeniu się. Słychać było tylko odgłosy z lokomotywowni, w których odbywały się jakieś przeglądy, czy remonty.

Kilka ujęć zatem:


 W budynku po lewej stronie znajduje się zakład remontowy, a po prawej - pomnik z pierwszego zdjęcia.



 Podeszliśmy bliżej, gdzie stały dwie lokomotywy.


Lokomotywowania - ogromny teren przed, mnóstwo torów, kiedyś musiał być tu duży ruch, dlatego nie wolno było wchodzić na jej teren.





 I budynki biurowe, puste i zrujnowane. Obok budki telefoniczne ...



To nie wszystkie zdjęcia, ale może zostawię je na później. Jeśli ktoś chce sobie o Skansenie poczytać,  zapraszam tu.

O kotach też będzie, w kolejnym wpisie.
Tak jakoś bardzo poważnie mi wyszło, ale inaczej się nie dało.

Do następnego napisania więc.

41 komentarzy:

  1. Byle nie za pól roku, bo ciekawe rzeczy piszesz. Żałuję, że nie mam prawa jazdyi kampera, jeździłabym po Polsce z zwiedzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ewo :) Nieee, teraz chyba będzie częściej.
      Prawko mam, kampera brak, ale masz rację - tyle ciekawych miejsc jest w Polsce do zwiedzenia. Do Skansenu chciałabym jeszcze raz jechać, kiedy będzie otwarty i połazić po tych lokomotywach ;)

      Usuń
  2. Tragiczna historia wojenna,ale przynajmniej miejsce upamiętnione należycie.
    Lokomotywy nie wygladają na stare,jakos skansen skojarzyłam z tym,że będzie zabytkowa maszyneria,ale moze są pochowane w parowozowni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, historię tragedii znałam już od dzieciństwa, ale dopiero po przeczytaniu książki i po wizycie w Karsznicach dotarło do mnie jej okrucieństwo i straszny ból.
      Lokomotywy takie stare są, a te tutaj to współczesne, jeżdżące w taborze kolei. Bo obok skansenu jest jeszcze normalnie działająca lokomotywownia. Zdjęcia staruszków będą w następnym poście :)

      Usuń
    2. Super,już się cieszę!

      Usuń
    3. Fakt, że zdjęcia parowozom robiłam zza płotu, ale coś tam wyszło. I jeszcze ciekawy filmik na temat skansenu znalazłam :)

      Usuń
  3. A propos wojny...własnie wczoraj obejrzałam film Mela Gibsona Przełęcz ocalonych, historia oparta na faktach. Straszna bitwa na Okinawie i on Desmond Doss, poryczałam się. Co za człowiek... Ty lubisz łazić gdzie lokomotywy i pociągi, aja chętnie do skansenu ludowego jakiegoś bym poszła. Czasem chodze do muzeum etnograficznego, jak sa jakies ciekawe wystawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałam tego filmu, ale coś o nim słyszałam, Chłop mi opowiadał, bo on filmoman jest. Unikam w zasadzie takich tematów, dosyć się naoglądałam w dzieciństwie filmów wojennych i książek naczytałam. A tu takie zderzenie ...

      Do skansenu ludowego też bym chętnie poszła :) Ale w muzeum etnograficznym w Poznaniu jeszcze nie byłam.

      Usuń
  4. Smutna historia...
    Ale dobrze, że już jesteś z powrotem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogi wciągają jak magnes, więc w końcu zdecydowałam się coś napisać, no i na Wasze blogi też mam nadzieję w pełni wrócić :)

      Usuń
  5. Patrze ja ci patrze, a to Lidka siem obudziła, fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ileż można za Śpiącą Królewnę robić, nie? ;)

      Usuń
  6. Jakoś cieplej mi na duszy widząc, że wróciłaś, Lidko!♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam!
    1. Grzyby.
    2. Cmentarze (tak, wiem, jestem dziwna).
    3. Pociągi.
    Wczoraj zgadałam się z kolegą z pracy - on kolekcjonuje repliki lokomotyw i wagonów, chce mieć wszystkie typy. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że kolega się Tobie podoba :) Hobby też ma fajne, pod warunkiem, że ma do tych modeli osobny pokój i nie zagraca całej chaty ;)
      Grzyby ze zdjęcia są naszego zbioru, nawet się źle ich nie czyściło, to były piękne podgrzybki.
      Kiedyś np. nie czytałam żadnych nekrologów, a z wiekiem mi to przyszło ...

      Usuń
    2. U nas jest klęska grzybowego urodzaju, już nikt nie chce ich zatrzymywać u siebie, a obdarowywani nie chcą przyjmować... Rynek się nasycił :)
      Podoba mi się hobby kolegi z pracy, ale nie kolega. Po pierwsze, nosi parszywe imię (znaczy takie, jak mój mąż). Po drugie, jest zdrowo pierdyknięty religijnie.

      Usuń
    3. I po trzecie, jest za stary, czyli w moim wieku :)))

      Usuń
    4. Też lubię grzyby-najbardziej zbierać ;D.
      Po cmentarzach mogłabym włóczyć się godzinami...Nawet nie wiem skąd tak mam i dlaczego, ale mam tak od dawien dawna.
      Pociągami lubię jeździć, ale gdybym musiała wybierać to wolę auto i kierowca w mej osobie;).

      A tak ogólnie to smętne to wszystko...

      Usuń
    5. Frau Be - no tak ,wszystko można znieść, ale to, że za stary - nie :)))
      Imię można chłopu zmienić, religijne pierdyknięcia też przychodzą i odchodzą, ale wiek - faktycznie, nie da rady ;)
      Co do grzybów - my sami zrezygnowaliśmy z wyjazdu na zbieractwo, ponieważ stwierdziliśmy, iż więcej nam nie trzeba, a inni też mają dość ;)

      Usuń
    6. Jaśko - zbierać też najbardziej lubię ;)
      Po wczorajszej podróży powrotnej ze Szczecina pociągiem TLK stwierdziliśmy, że ...... niestety, nasze lokalne pociągi są dużo lepsze, a na dalsze trasy to samochód nie jest niczym złym ;)

      Jesień, zima w perspektywie najlepiej nie nastraja ... chyba tylko przeczekać trzeba.
      A wiesz co? Dzięki Tobie mogłam wiedzą błysnąć, gdyż trafiliśmy na program Okrasy, który gotował na Podlasiu. I taka starsza pani zaczęła coś mówić, nikt nic nie rozumiał ( w sensie osób, które ze mną to oglądały), a ja mogłam powiedzieć, że pani owa mówi po waszemu :)))a nie po rosyjsku, czy białorusku ;)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. :)) mam nadzieję, że się zmobilizuję i będzie co czytać :)

      Usuń
    2. Lidus, nie traktuj pisania jak obowiązku, bo wtedy to staje się zmora... Jak będziesz miała ochotę, przypływ podzielenia się z nami swoimi przemyśleniami, zdjęciami itp itd to śmigaj swoją twórczością. Wierni zawsze będą czekać na Ciebie 😊

      Usuń
    3. :))) cieszę się z każdego komentarza, zwłaszcza po tak długiej przerwie :)
      Jakoś udaje się mi do pisania podchodzić bez większego przymusu, bo wtedy jest, jak piszesz - zmorą. Nic na siłę :)

      Usuń
  9. Fajnie, ze wróciłaś. Mi jakoś ciężko po tych wszystkich przebojach wpaść w rytm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      A bo to najgorzej przestać, tak jest ze wszystkim, powroty są ciężkie ...

      Usuń
  10. Miło Cie widzieć Lidziu.
    A historia smutna.
    Fajnie by było, żeby już nigdy nie było wojen .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie, Kaziu :)

      Takich tragedii była cała masa, ale ci, którzy tę wojnę rozpętali nie patrzyli na ludzi, tylko na swoje biznesy, zarobić i upokorzyć.

      Usuń
  11. Super, że wróciłaś !!
    W moim miasteczku była parowozownia. Została po niej kupa gruzu i złomu...! Pewnie za jakiś czas uszczęśliwią nas kolejnym marketem...!
    Super fotki !!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      Niestety, porozwalano takie miejsca, bo przecież się nie opłaca, bo ludziom trzeba płacić pensje, pracowników wykształcić, najlepiej wszystkich pozwalniać i markety pobudować. A tam za grosze pozatrudniać.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  12. Wróciłaś z przytupem! A ja z powodu podziemnego zapominam zwiedzać inne blogi. TAM mi się nie pokazują:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mocny temat, ale tak mi się złożyło.
      Podziemie i inne sprawy są bardzo absorbujące, więc spoko :)

      Usuń
  13. No !! Doczekać się Ciebie to test na cierpliwość...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) ale szybko te pół roku przeleciało, nieprawdaż? ;))

      Usuń
  14. Lidia, masz racje, tez sobie te pytania, co ludzie-ludziom, zadaje. I nie zrozumiem nigdy.
    No, dawno nie widzialam tylu pociagow, dzieki. Choc przeciez jechalam TGV do Lajonu;)Szybko poszlo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie ich jeszcze więcej :)
      TGV to TGV .... mkną niczym wicher :)

      Usuń
  15. Tak długo Cię nie było...
    Ale jak wróciłaś to od razu masz "wejście smoka".
    I tyle ciekawych rzeczy napisałaś.
    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pół roku minęło nie wiadomo, kiedy.
      Temat sam mi się nawinął, bo raptem dwa tygodnie temu. A zdjęcia pociągów, starych lokomotyw już w kolejce czekają :)
      Pozdrawiam Cię również, Stokrotko :)

      Usuń
    2. To ja poproszę te zdjęcia starych lokomotyw.
      :-)

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.