Niektórzy mówią "porzomne". Też ładnie :) Bardzo lubię zresztą, gwary i takie różne smaczki językowe.
Lipiec nam przeleciał, w międzyczasie rocznica bloga, jakoś na początku miesiąca była, 6 lat minęło, jakkolwiek trochę rozpędu straciłam. Ale dobra ...
Miałam i mam postanowienie takie, że w końcu i wreszcie pozbędę się z mojego domu niepotrzebnych rzeczy, w tym kurzu. Zaczęłam plan ów realizować, idzie mi dość ciężko, przyznam. Ale jakieś efekty są. Nie jestem do końca zadowolona, nic na to nie poradzę, że brakuje mi cierpliwości.
Wywiozłam wór papierów do spalenia, drugi - większy wywaliłam do kosza na makulaturę, poluzowało się w szafce jednej i czterech szufladach, które były naładowane różnościami tak, że różności owe same z nich wyskakiwały niemalże. W wyniku selekcji, z czterech naładowanych szuflad zrobiły się dwie, jedna pół i jedna wolna. W szafce podobnie. Pokażę zresztą zdjęcia, żeby się trochę pochwalić, trochę może zmobilizować do dalszych działań ...
Wczoraj -szafa ubraniowa i pełen worek rzeczy do oddania lub wyrzucenia. W szafie niby luźniej ;) kot zaglądał tam po porządkach, coś mu nie pasowało. Dzisiaj było już ok. Wcisnął się do środka, umościł, może kłaczyć dalej ;)
Tak, jak pisałam, cierpliwości u mnie ostatnio za grosz. Pogoda, zmęczenie, wyłażący stres wieloletni, menopauza?? Może wszystkiego po trochu, stąd takie tam postoje. Nic na siłę, dotarło to do mnie w końcu. Jak się lat kilka coś zbierało, to nie usunie się tego w ciągu kilku dni. Takie cuda to tylko w programie o perfekcyjnej pani domu, który zresztą lubiłam oglądać. Ja i moje mieszkanie doskonale wpisalibyśmy się w konwencję, tak poza tym ;) Łącznie z łzawą opowieścią i prawdziwym, nieudawanym płaczem, jak to w każdym z odcinków było.
Przemiany doznały też szafki kuchenne i blaty. Nie mam, niestety kredensu, do którego mogłabym wstawić szkło, jak to w każdym, szanującym się domu być powinno ;) :)), w szafkach zajmuje to dużo miejsca .... nabyłam zatem kartony i powkładałam tam np.kieliszki, zostawiając sobie ich kilka, żeby były pod ręką. Od razu więcej miejsca ;) Na blatach też stały różne rzeczy, jakieś herbaty, kawy, zorganizowałam im inne miejsce. Trochę dziwnie mi ta pustka wygląda, ale przyzwyczaję się ;)
Sprawa jest rozwojowa, zresztą i pewnie się jeszcze wiele pozmienia.
A tak z innej beczki .... pochwaliłam Frania, że taki grzeczniejszy się zrobił i nas nie budzi. Taaaa ..... Wieczorem i w nocy robi się chłodniej, to i kot ożywia się....
Od piątku będzie z ciocią - nianią, bo my w końcu wyjeżdżamy. Nad morze ... tym razem chcemy być trochę dłużej i więcej pojeździć po Wybrzeżu. Zobaczmy, jak się uda.
To teraz trochę zdjęć ;)
Taka sobie szafeczka, otwieram i wszystko leci z niej |
Wyrzucam wszystko na stół - czegóż tu nie ma! |
Stare paragony z 2015 roku ... |
Otwieram białe, kartonowe pudełko i co tam mamy? Rzeczy do przeżycia niezbędne?
Faktycznie niezbędne i do życia konieczne przez tyle lat.
A pod nim?
Też jakiś niezbędnik!
Koszulki może już nie mam ;) |
Tak więc zatem ;) widać, jak bardzo są mi te "skarby" potrzebne. Nie wiem, dlaczego to przechowywałam.
Ale już ich nie ma. Miałam w szafce tej moją pracę licencjacką i magisterkę. Włożyłam je do kartonu, ale tak sobie myślę, że je wyrzucę, bo nie są mi potrzebne. Oprawione też nie są, licencjat jedynie jest zbindowany.
Koniec końców, rzeczona szafka wygląda tak:
Może nie są to dokonania na miarę Nobla, ale cóż ... Każdy ma swojego tak na dobrą sprawę.
Przed wyjazdem muszę jeszcze ogarnąć sypialnię, kupiliśmy nową półkę na pierdulitka ( czyli figurki kotów), wiszącą, żeby łatwiej było wjechać odkurzaczem. Franio z lekka zaniepokojony, co się w domu dzieje, chyba nie lubi zmian, tak mi się wydaje. Ale coś musi czasem zmienić się, jakieś feng -shui domowe. Tak to osobiście czuję i odczuwam wewnętrzny imperatyw do przeprowadzenia tych zmian.
Trzymajcie się ciepło, do zobaczenia ♥♥♥