Nic odkrywczego nie napiszę, stwierdzając, że czas leci jak zwariowany, mój ostatni wpis pojawił się w czerwcu, a tu już po połowie lipca. W tej chwili mogę powiedzieć, że mam pełny urlop, bo nie ciążą na mnie żadne obowiązki zawodowe. Jak dobrze pójdzie, to do końca sierpnia, a jak niedobrze, to do 19-stego, gdyż dzień później zaczynają się matury poprawkowe. A skoro matura, to muszą być o komisje. U nas w szkole kilku osobom powinęła się noga i pewnie będą chciały jeden przedmiot poprawić, do czego mają pełne prawo.
Wracajmy jednakże do tematu.
Tytuł - mam nadzieję ,że zaintrygował Was. Ciekawa jestem Waszych pierwszych skojarzeń po jego przeczytaniu ;)
Spieszę zatem wyjaśnić, że chodzi po prostu o piękną roślinkę, traktowaną często jak chwast,
a cenną pod względem ziołoleczniczym, czyli o krwawnik.
Na działce mamy go mnóstwo. A, że nie jesteśmy fanatykami równiutkiego trawniczka, skoszonego pod linijkę i obowiązkowo co tydzień, to roślinki nieśmiało, ale gromadnie podniosły łebki i pięknie zakwitły. Żal kosić ;)
A dlaczego zbiory?
Czytałam kiedyś teorię, która mówi, że jeśli ktoś z mieszkańców - właścicieli danego ogródka ma jakiś problem zdrowotny, to na tym ogródku pojawiają się zioła, które są na daną dolegliwość...
A, że chłopu mój ma problemy z krwią ... ja gardłowe ... hmmm .... Zobaczmy zatem, na co działa krwawnik.
Doktor Różański, zielarskie guru w Polsce dla wielu zajmujących się tą dziedziną, człowiek ogromnej wiedzy i kultury jednocześnie, opisuje krwawnik bardzo dokładnie i wnikliwie - zajrzyjcie sobie w ten link.
Krótko napiszę zatem, na co działa krwawnik, opierając się na jego artykule:
- stany zapalne przewodu pokarmowego - wszelakie
- układ oddechowy: odkażająco, rozkurczowo, przeciwkaszlowo
- stany zapalne skóry, również problemy z włosami
- żółciopędny, odtruwający organizm
- uspokajający
- obniżający ciśnienie,
- przyspieszający krzepnięcie krwi,
- zmniejszający bóle miesiączkowe,
- uspokajający ...
A tutaj możecie poczytać artykuł i blog mojej znajomej zielarki, ma dziewczyna niesamowitą wiedzę w tej dziedzinie i pięknie pisze również o krwawniku. Organizuje też warsztaty zielarskie, na jednych byłam, dwa lata temu.
Również zwraca uwagę na działanie odtruwające krwawnika ... Poza tym jest to zioło dla kobiet. Jak sama nazwa wskazuje ;)
Wracając zatem do mojego ogródka, zaczęłam robić napary ze świeżego ziela krwawnika.
Do tego dodaję suszonego bluszczyka kurdybanka, poprawia smak napoju, można dodać miodu. Ja piję bez ;)
I tak sobie popijamy prawie codziennie po szklaneczce. Trudno mówić u mnie o jakichś spektakularnych działaniach, ale ... moczopędny jest i to bardzo ( odtruwanie organizmu ). Poza tym, zaczęło się coś dziać z gardłem, wydzielina, jak przy przeziębieniach ( odtruwanie, odkażanie?) ...
Wiadomo, że przy stosowaniu ziół trzeba uważać, obserwować, najlepiej z kimś mądrym skonsultować. Ja nie biorę żadnych leków, wiec tylko obserwuję, a Chłopu - zobaczymy. Bo on bierze na rozrzedzenie krwi.
Jeszcze jedna rzecz zaobserwowałam ...
Ciekawa rzecz, że krwawnik rośnie u mnie na balkonie, tzn. w tych szczelinach balkonowych
i Franio, nasz Franio, kot z chorawą trzustką, czasem sobie ten krwawnik podgryza ... a potem następuje rzyg.
To teraz kilka zdjęć mojego krwawnika z działki:
Teraz w sobotę, zerwałam trochę na suszenie, żeby zimą sobie popijać, albo na wiosnę:
Bo teraz jest najlepsza pora na zbiory, kiedy kwitnie.
Jeśli chodzi o napar, to wrzucam doń całą łodyżkę. Ale susz zrobię chyba tylko z kwiatów i liści.
Czyli muszę jeszcze dozrywać na suszenie, które odbywa się na działce.
I z działki jeszcze trzy zdjęcia, już nie krwawników, tylko:
Poza tym, dość późno wysialiśmy pomidory, to są koktajlowe. Kwitną teraz, zaczęły w sumie, może się doczekamy.
I po poprzednich właścicielach zostały stare nasiona i też, późno, bo późno, wysiałam ogórki :)) wzeszły trzy. I tak były już przeterminowane, nasiona znaczy się ;). Ciekawe, czy zdążą wydać jakikolwiek plon.
Ale, tak, jak pisałam - u nas bez napinki, że coś być musi. Nie traktujemy działki jako przykrego obowiązku, bo to nie ma sensu.
To tyle na dzisiaj. Zdjęć mam porobionych na kilkanaście kolejnych wpisów, tylko żeby chciało się mi je robić.
Zabrałam się za sprzątanie, czyli wywalanie różnych papierów, zostało mi 5 szuflad.
I zakończyliśmy z sukcesem kurację Frania. Uszka są czyste i niech tak już zostanie.
Do miłego wszystkim Wam ♥♥♥
Aaaaa! No to nareszcie wiem! Wiem, dlaczego - mimo najszczerszych chęci i pragnień - nie dorobiłam się nigdy ogrodu, działki ani nawet balkonu! Dziękuję, rozwiązałaś zagadkę mojego życia! :)
OdpowiedzUsuńPrzez krwawniki, bo ich nie lubisz?? ;)
UsuńŻadna roślina nie chce do niej przyjść, bo Frau Be jest okazem zdrowia.
UsuńBingo, Agniecha! :)
UsuńHaha, to też jakaś koncepcja jest 😂
UsuńPierwsze skojarzenie przy tytule? Zbiory czegoś kolczastego i pokłute do krwi ręce. Z wszelką kuracją ziołową mam problem, bo nie jestem systematyczna. Zapomnę zaparzyć raz, drugi i jakoś się rozmywa. Zbierać też nie mam gdzie, ostatnio na wieś nie wyjeżdżałam.
OdpowiedzUsuńDobrze że Franio zakończył kurację sukcesem.
Też systematyczna nie jestem, ale jakoś próbujemy...na szczęście nic mnie nie pokłuło, może trochę róża, jak obcinalam takie zeschnięte.
UsuńCo do Frania, to oby jka najdalej od tych kuracji, bo ciężko jest...
Pomyślałam o jakis czerwonych zbiorach, porzeczkach lub wisniach czy pomidorach:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że już masz całkiem wolne urlopowanie i oby jak najdłuższe.
Cieszę się bardzo , że Franuś już zdrowy!
Wiśnie już zebrane, zrobiłam wiśniówkę i kompoty. Śliwki też już przerobione, więc spokój. A z warzyw co urośnie, to będzie. Podlewamy trochę.
UsuńSliwki juz są?
UsuńMy mamy jakieś wczesne, takie węgierki chyba ;) w sprzedaży też już są. Ale pamiętam, te co były u rodziców dojrzewały dopiero w sierpniu, wrześniu.
UsuńNo, a ja pomyślałam w pierwszej kolejności, że miałaś zbiory pełne krwi, ran i tym podobne. hahaha To pewnie skojarzenia poprzez wczoraj oglądany film. :D Lubię czytać o właściwościach roślin. Pewnie jeszcze więcej dobra jest ukrytego w najmniej oczekiwanej roślince. :) Pozdrawiam, a ogród ma cieszyć, więc wszystko robicie git. Niech Franio już będzie zdrów na baaaardzo długo. <3 Miłego dnia. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Tobie też miłego życzę ☺️
UsuńFilmy potrafią człowieka nakręcić że skojarzeniami i snami. Wbrew pozorom, każdy tak zwany chwast ma właściwości lecznicze.
Ojacie, Lidka! Niedlugo zostaniesz ekspertem od ziolek. Co tam sie bierze na serce? :)
OdpowiedzUsuńDo eksperta to mi brakuje, a brakuje.... Na twoje dolegliwości, to krwawnik może by i pomógł. Obniża ciśnienie i uspokaja...
UsuńA na serce są wyciągi z naparstnicy. Ale takie branie skonsultować lepiej z jakimś dobrym naturoterapeutą ☺️
Ja mam wyciąg z jemioły.
UsuńA tak, jemioła też :)
UsuńPoza tym, jest jeszcze takie zioło, nazywa się serdecznik. Czyli, sama nazwa wskazuje :)
Tyle tego widzę wszędzie, a nie wiedziałam, że to krwawnik, w ziołach na żywo jestem ślepa jak dziecko we mgle, chociaż herbatki ziołowe pijam.
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam tytuł, pomyślałam, że myszy lub szczury tępisz:-)
Ano widzisz, krwawnik teraz kwitnie i nie sposób chyba pomylić go z jakąś inną rośliną. Takie gotowe herbatki też pijam. I jednoskladnikowe również.
UsuńMam nadzieję, że myszy i szczury nadal będą się trzymać ode mnie z daleka.
Ładne poletko Wam tam wyrosło krwawnikowe.
OdpowiedzUsuńJeżeli mam wierzyć w teorię roślin które się pojawiają, bo są potrzebne, to u nas takim zielem jest bluszczyk kurdybanek.
Dużo zdrowia i sukcesów w ziołowych eksperymentach.
Dziękuję i wzajemnie 😁
UsuńBluszczyk to odporność. I napar - czy pijasz, mi np.smakuje.U nas go nie ma na działce, ale znajomi mają. Ale nie piją.
Wrzucam czasem liścia do herbaty, oraz mieszam z natką pietruszki.
UsuńA widzisz :) spróbuj kiedyś samego. Ma taki lekki cytrynowy smak. Oczywiście dla nas, przyzwyczajonych do mocniejszych smaków, ten jest z lekka mdły, ale bez przesady. Czas wyzwolić się od dyktatu przemysłu spożywczego i farmaceutycznego ;)
UsuńCzyżbym jako jedyna miała prawidłowe skojarzenie, bo mnie się jakby automatycznie nasunął krwawnik ;) Jaki to ma smak? Ja pijam codziennie napar z pokrzywy, ale suszonej i to tylko z lubelskiego Herbapolu, bo inne mają paskudny smak ;) Kiedyś, ale już dawno, jak bywałam częściej na wsi zbierałam piołun, mama też zbierała i obie go piłyśmy. Teraz gdybym dała rodzicielce coś tak gorzkiego, to by pluła dalej niż widzi ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Franio ma się już dobrze, głaski dla niego :)
Bo Ty, Marija masz zdolności do przepowiadania przyszłości ☺️ już kiedyś Ci o tym pisałam 😉
UsuńSmak jest gorzkawy, trochę czuć kwiaty,krwawnika, rzecz jasna.
Ooo, picie piolunu - szacunek 😁 a na co to bralyscie? Pokrzywy nie piłam.
Za głaski dziękujemy, Mykunia odglaskujemy 🐈🐈🐈
Robiłyśmy piołunówkę, czyli zioła zalewałyśmy wódzią, a potem przed zarzyciem trochę rozcieńczałyśmy wodą, obie miałyśmy problem z woreczkiem żółciowym i bardzo często nie trawiłyśmy prawidłowo, jak nas coś bodło, to chlapałyśmy sobie piołunku ;)
UsuńKiedyś pijałam napar w którym była miedzy innymi stokrotka i to smakowało kwiatowo :)
Liduś to może ja jestem czarownicą? ;)
Tujonu się nie bałyście? 😉 😂 😂 😂 Ale wtedy nikt nie wydziwiał na tę niewielkie ilości...Piołunóweczka może być dobra, bo napar to tylko dla zdeterminowanych.
UsuńA pewnie jesteś 😁
Nie było wtedy mowy o szkodliwości jakiegoś tam tojunu, poza tym myśmy piołunówkę pijały sporadycznie i w małych ilościach :) Piołunóweczka jest gorzka jak ciort, przynajmniej ta którą robiłyśmy taka była ;)
UsuńBo to, według mnie, ściema z tym szkodliwym tujonem. Bez przesady. Poza tym, jak piszesz, małe ilości to dla zdrowotności są, a nie, żeby się upić, czy zatruć. Gorzka jest, bo piołun jest gorzki, zbierałam kiedyś trochę i próbowałam od razu na surowo. Faktycznie, gorzki był jak ... piołun ;)
UsuńGdzie te zdjęcia Frania ja się pytam 😪
OdpowiedzUsuńNa fejsie są przecież 😂
UsuńMoc ziół z własnego ogródka albo łąki, to jest to, w co chcę wierzyć. Coraz dalej mi do syntetycznych leków. Człowieka ciągnie do natury, wraca do niej nawet po wielu latach, bo w niej znajduje jakieś oparcie, jakis spokój i bezpieczeństwo.A co do krwawnika to mnóstwo zebrałam go trzy lata temu dla mojej chorej mamy.Miał pomóc, ale było już za późno...Czasem tak bywa.Cudów nie ma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię serdecznie, Lidko!***
Tak nam wmowiono, że syntetyki są lepsze, a to przecież nie do końca prawda. Tak samo z naturą. Jesteśmy jej częścią i im nam od niej dalej, tym chyba gorzej...
UsuńPrzykro mi, że nie zdążyłaś pomoc mamie tym sposobem, ale na to nie ma mądrych.... Jedni zdrowieją , a inni nie. Ludzie i zwierzęta.
Pozdrowienia serdeczne, Olu ☺️
U nas od zawsze krwawnik był bardzo ceniony, do dziś, gdy u nas w tyle ogrodu urośnie kilka kępek to przychodzi nasza sąsiadka, spokojna staruszka i sobie go zrywa... Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńPewnie go sobie pije na jakieś dolegliwości ☺️ ja dopiero zaczynam stosować chwasty u siebie.
UsuńTeż mam taki krwawnik na trawie - wprawdzie niewiele... ale jest.
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię trawnika skoszonego, wolę jak jest łąką.
Na przykład bardzo lubię koniczynkę w trawie.
Koniczyna też fajna jest. U mnie tylko jakieś pojedyncze egzemplarze polnej rosną.
UsuńCo do tytułu, to nie miałam skojarzeń. Natomiast jestem zwolenniczką homeopatii, więc i krwawnik znam, ale nie wiedziałam, że ma aż takie zastosowanie. Ja gdy potrzebuję ziołowego wsparcia, odwołuję się do książki "Leki z bożej apteki". Ukłony.
OdpowiedzUsuńZnam tę książkę :) Zresztą zielarskich mam kilka w domu. Homeopatycznie też się z mężem leczyliśmy, jakiś czas temu. Mąż był po udarze i to leczenie zniwelowało jego dolegliwości bólowe głównie.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie :)
Witaj w bractwie farmaceutycznych oporników...;o) U nas przed koszeniem jest zawsze przegląd "chwastowy",co powoduje bardzo interesujący obraz po koszeniu (jakby ktoś labirynt kosą robił)...;o)
OdpowiedzUsuńOporniki, doskonałe określenie ,Gordyjko :)) U nas jest teraz podobnie - z labiryncikami, a poza tym teraz rzadko kosimy, bo susza, to nawet nie ma czego.
UsuńOj, myślałam, że mocno poraniłaś ręce podczas prac ogrodowych. U mnie, za ogrodem masę rośnie krwawnika, wiec czas rozpocząć suszenie. Nie wiedziałam, że posiada tyle dobrych właściwości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Na szczęście nie 😀 jak masz tyle towaru, to tylko rwac i suszyć. Jesienią i zimą można popijać suszone zioła.
UsuńU nas też rośnie sobie przed blokiem :)
OdpowiedzUsuń:)) Nie jest już pewnie taki ekologiczny ;) u nas też rosną, tzn.teraz nie rosną, bo słońce wypaliło wszystko.
Usuń