za chwilę minie miesiąc, jak Franio odszedł. Ciekawa jestem, gdzie się podziewa. Możliwe, że część jego duszy, czy energii jest u nas w domu, bo kotka czasem wpatruje się w jakiś punkt, tak uważnie, jakby kogoś/coś widziała... a dzisiaj rano, kiedy jeszcze spaliśmy, położyła się na moich nogach - tak samo, jak robił to Franio. Ona raczej w domu na stałe nie przebywała, możliwe że była wychodząca, to znaczy na pewno była, bo jakoś w ciążę zaszła, a potem ktoś ją z tego "domu" wywalił, może wywiózł, bo dzieci się pobawiły i kotek jest niepotrzebny, bo to tylko obowiązki.
Ale mniejsza z tym i o to.
Od roku chodzimy z moich mężem na zajęcia plastyczne dla dorosłych. W sumie dopiero od roku taka możliwość w naszym mieście jest - dla dorosłych, bo dla dzieci były. Jako, że mąż ma duże zdolności plastyczne, a mobilizacji zero było, to te zajęcia są taką jakąś mobilizacją
i możliwością jakiegoś rozwoju i hobby. Ja już takich zdolności nie mam, ale coś tam podłubię, pokreślę, czegoś się nauczę, coś mi nauczycielka poprawi....
Ostatnie dwa albo trzy spotkania spędziłam na rysowaniu kredkami kota. Nie jest to bezpośrednio Franio, ale kot Franiopodobny.
Był u nas od 7 września 2018 do 8 października 2025. Kiedy go adoptowaliśmy miał może 2-3 lata.
