Sobotni dzień był wreszcie taki, jak miał być. Słoneczny, aktywny, spędzony na powietrzu wśród zieleni i względnej ciszy. ( Swoją drogą, czas zapier ...... jak głupi. Posta tego zaczęłam pisać
w niedzielę i nie miałam kiedy skończyć ...)
Wybraliśmy się w końcu na wycieczkę rowerową, chcąc przy okazji uszczknąć sobie jakiegoś zielska, które Matka Natura tak obficie przed nami rozsypuje ostatnio. Mieliśmy również nadzieję, że załapiemy się na sok z brzozy, ale nic już z tego, listki się pojawiły i cenny ów płyn, drzewo zachowuje dla siebie.
Miejsce, w które się wybraliśmy to obecnie teren tak zwany inwestycyjny. Ale, że są jakieś tarcia w sądach co do własności, czy nie wiem czego, teren jest zazieleniony, zadrzewiony, sarny też się trafiają .... A kilka lat temu było tam gospodarstwo, po którym zostały zwalone ruiny. I dobrze, niech się ludziska po sądach bujają, te niech mielą długo, dokładnie i powoli, a my korzystamy.
Wygląda to tak:
Lipa, brzozy, czarny bez .... wygląda to przygnębiająco trochę, ale co zrobić.
Doszliśmy do zagajniczka widocznego na ostatnim zdjęciu, żeby negocjować z brzozami. Nie udało się, trudno. Przyjęliśmy to ze zrozumieniem.
Ale zdjęcia można porobić, nawet pociąg się załapał ;)
A potem narwaliśmy, co łąka dała: szczawiu, krwawnika, mniszka ....
Rośliny, które kiedyś pracowały dla swoich gospodarzy, a dzisiaj z uporem maniaka i czując zew natury, ciągle i ciągle się odradzają:
I towarzyszące im tak zwane chwasty - dzisiaj wszyscy jadą na jednym wózku:
glistnik jaskółcze ziele |
przytulia czepna |
bluszczyk kurdybanek |
Z tym ostatnim - ciekawa historia nas później spotkała :)) W tym miejscu było go niewiele, więc zostawiliśmy go w spokoju, niech się rozrośnie, to może później zbierzemy. Wracając, wstąpiliśmy na działkę do znajomych, byłam tam po raz pierwszy. Weszliśmy - cudne miejsce, podzielone na strefy zabawy i wypoczynku, oraz ogródek ... a w strefie boiskowej - pełno kurdybanka :))))
Oczywiście pozwolono mi go zebrać, nie wszystko oczywiście pozrywałam, tyle tego przecież było :))
Kolejny pociąg się załapał ...
A w domu:
pokrzywa |
Ze szczawiu powstała zupa, a reszta poszła na sałatkę. Bardzo dobra była :)
A bluszczyk się suszy i parzymy z niego herbatkę. Bardzo dobra jest, lekko cytrynowa.
To był piękny dzień, szkoda, że praca, dojazdy zajmują tyle czasu, że trudno wyrwać się przed siebie. Pewnie, dla chcącego nic trudnego ...
Boszsz, tyle dobroci zieloniastych, aż zazdroszczę 😊 Właśnie dzisiaj czytałam o bluszczyku kurdybanku i włosy mi stanęły na głowie ile ma właściwości zdrowotnych 😊 A sałatka była z pewnością znakomita, te wszystkie zieleninki jeszcze takie delikatne 😉Witaj wiosno, dobrze, ze jesteś !!! Ściskam mocno Państwa Zielarzy 😊
OdpowiedzUsuń:) odściskujemy :)
UsuńPrzed znajomymi- właścicielami działki wyrzuciłam perły mej wiedzy, też się dokształciłam ;) i zachęcałam, żeby parzyli sobie kurdybanka i wszyscy pili :)
Sałatka była bardzo dobra, z sałatą i ogórkiem jako dodatek ... smakują mi takie rzeczy, cóz na to poradzić ;)
Z młodej pokrzywy sałatka jest rewelacyjna. Trochę gorzkawa i szczypiąca ale idzie wytrzymać.
OdpowiedzUsuń:-)
Takiej nie jadłam, żeby z samej pokrzywy :) ale czemu nie spróbować?
UsuńMatkoboskoczynstochowsko...
OdpowiedzUsuńNajpierw miałam pytać, po co to zrywaliście. Potem, gdy dojechałam do końca, zzieleniałam na gębie. Ujrzawszy zaś zielsko na talerzach...
Czy ten post to zamach na mnie?!
Wzyciunigdynever, gdzież tam, jaki zamach, Frau Be kochana nasza :))) Co Ty tak z tym zielskiem masz? Że zieleniejesz i tchu Ci moze brak, gdy to widzisz??
UsuńGdybym Tobie jakiej cykuty zadała, to moze i zamach byłby, ale zwykłym mleczykiem? Pokrzywą? Tą się nawet zdrowo wysmagać ;) Nie, żebym planowała, bez przesady, ale jesli ktoś taką wolę ma, to czemu nie? ;)
Pokrzywami smagać?... Ależ proszę bardzo! Cykuty?... Jak najchętniej! Ale błagam, daruj życie, nie każ wyobrażać sobie, że ktokolwiek spożywa to... to... to coś!
UsuńDaruję, oczywiście, Nie jest moją intencją zmuszać Twoją wyobraźnię do karmienia się takimi strasznymi obrazami :))))
UsuńDzięki, jestem Twoja dozgonną dłużniczką!
UsuńWedle Twych życzeń, Pani :)))
UsuńA poza tym, chciałabym, żebyś dalej tutaj zaglądała i zostawiała swe komentarze, więc tego ;) bez przesady :))
Znaczy... jestem prawie bezpieczna?...
UsuńJak najbardziej :) I to nie prawie, ale chyba na 100% ;) Nie będę epatować Cię opisami kulinariów ;) tzn. - dam ostrzeżenie, żebyś tego nie czytała w razie czego :))
UsuńTyle dobroci rośnie wokół..a ja tu nie mam z kim chodzić na wyprawy ziołowe...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie:)
Szkoda, że tyle dobra wokół Ciebie się marnuje ;) ale moze ktoś się pod rękę nawinie i towarzystwa dotrzyma?
UsuńJa czekam na kwiaty mleczy czyli mniszka lekarskiego i na kwiaty bzu czarnego. Miodek majowy i sok na przeziębienie trzeba zrobić, bo zapasy wykończone. No i kwiat lipy na nalewkę. Tylko lipa z tym czasem...
OdpowiedzUsuńU nas mleczyki wybuchły na całego w ciągu ostatnich dwóch, trzech dni. Kwitną jak oszalałe. Lubię i jedno i drugie, tylko u nas ciężko znaleźć fajne miejsca. Chociaż tam, gdzie byliśmy w sobotę, też czarny bez rośnie.
UsuńZ czasem fakt, lipa plus zmęczenie ... ale chociaż weekendy ratują sprawę.
Musiałabym wsiąść w pociąg by trochę czystej łąki znaleźć. Kurdybanek pod blokiem rośnie i pokrzywy, mniszki też, a o zupie szczawiowej można pomarzyć. Piękną wyprawę mieliście, chociaż te ruiny naprawdę przygnębiające.
OdpowiedzUsuńCzyli też czas jest potrzebny, jeśli chciałabyś coś pozbierać.
UsuńRuiny tak - mnie też przygnębiają, nie wiem, gdzie się mieszkańcy podziali, oby w lepszym miejscu mieszkali teraz....
I bardzo dobrze zrobliliście po tych ciekawych chaszczach chodząć i roślinki pożyteczne zbierając. Niech się nie marnują! Niech na zdrowie Wam idą.
OdpowiedzUsuńDobre to spostrzeżenie, że teraz, gdy ten teren jest opuszczony i zaniedbany wszystkie rośliny tam rosnące - te niegdys chciane oraz tępione - jadą na jednym wózku i jakoś sobie muszą radzić, ten sam los wiodą. Skojarzyło mi się to trochę z polską rzeczywistością powojenną ale też troszkez obecną. Te wszyskie powstałe w czasie okupacji obozy polityczne musiały zniknąc, albo przetrwać w podziemiu,jako żołnierze wyklęci np. bo oto nowa, przodująca siła nastała i całą resztę zwalczała. Niektóre przetrwały niezmienione, czyste i szlachetne a niektóre całkiem sie zdegenerowały, choć nie każdy to chce widzieć. Uff!
Pozdrawiam ciepło, Lidko!:-)***
Dość niesamowite skojarzenie, Olu. Ale masz rację. Tak to wygląda ... również z degeneracją, która na co dzień widać ...
UsuńPamiętam Twój post o bluszczyku, którego i u Was nie brakowało :) I taki niepozorny kwiatuszek ma tyle dobrych rzeczy w sobie :)
:***
Pokrzywę pijam codziennie, ale taką kupioną w aptece. Mama kiedyś jajka na pokrzywie smażyła, a teraz by się pewnie tego zaparła, bo nawet natkę pietruszki z zupy odsuwa na brzeg talerza ;)
OdpowiedzUsuńNa łąkach to kiedyś zbierałam piołun, jak miałam jeszcze szwankujący woreczek żółciowy :)
Bratanice jakieś 15 lat temu zapoznawałam ze smakiem szczawiu, muszę się jej spytać, czy pamięta :)
Te pociągi tak Ci w kadry wpadały, chyba wiedzą, żeś maniaczka kolejowa ;)
A bo to się człowiekowi odmienia, jeśli chodzi o jedzenie ;) czasami ...
UsuńPiołun też tam rośnie :) A smak szczawiu przypomniałam sobie sama niedawno ;) bo jako dziecko i nastolatka jadłam listki szczawiu, a kto mi go pokazał? Nie mam pojęcia. Może babcia, a może koleżanka?
Ale moze Twoja bratanica będzie pamiętać, co ciocia jej kiedys pokazywała i jeść kazała ;)
Coś na rzeczy z pociagami jest ;) Nie mówiąc już o tym, że codziennie nimi jeżdżę w tej chwili :)) Tymi ze zdjęcia właśnie, bo to trasa na Poznań.
Smutny krajobraz. Pomyśleć, że rośliny przetrwały, a człowiek nie. To daje odrobinę nadziei, że świat jednak przetrwa...
OdpowiedzUsuńPewnie przetrwa, z nami lub bez nas ...
UsuńTu wkroczyły światowe koncerny, montownie pobudowały wokół nas, monetą zabrzęczały i już. Zamiast domów i pól, będą tereny inwestycyjne, cokolwiek miałoby to znaczyć. Niestety.
To tak jak wokół mnie. Fuj, fuj, fuj!
UsuńDokładnie, fuj :(( trzy razy fuj ... kurde.
UsuńNo to teraz macie swoją prywatną naturalną aptekę w domu :). Ja na razie piję tylko herbatkę z szałwi z apteki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak trochę tylko, niestety ... na więcej nie ma czasu i miejsca :( coś tam jeszcze planuję pozbierać, ale boleję nad niewielką ilością miejsca w domu na te szaleństwa.
UsuńZaimponowalas mi ze sie tak na ziolach znasz. Sama rozpoznam szczaw (w dziecinstwie mamy czesto nas dzieciaki wyganialy na lake po szczaw), pokrzywy tez bylo duzo, kury dostawaly, a kroliki mlecz. Kurdybanka nie znam i tych innych, mam 3 ksiazki o ziolach, jeszcze z Polski, ale nie wiem czy w naturze rozpoznalabym te ziola.
OdpowiedzUsuńNie znam się tak, jak bym chciała się znać :(
UsuńMyslę, ze spokojnie byś je rozpoznała, te najbardziej znane nie są jakieś trudne do nazwania :)