Trzej Królowie z przytupem przybyli wczoraj do naszej klatki ... z wielkim przytupem i rozmachem. Może nawet i nie Trzej Królowie, tylko jacyś jeźdźcy apokalipsy nieledwie ...
Zdążyliśmy wrócić po południu do domu, kiedy do drzwi zapukała sąsiadka, że się pali. U niej.
Nie będę opisywać całej akcji, bo nie to mi przyświeca ;) jako motto tego wpisu.
Napiszę tylko, że nikomu nic się nie stało. Ludzie i zwierzęta nawdychali się trochę dymu, sadzy, oraz najedli się strachu. Zwłaszcza zwierzęta ...
Denerwowałam kotami sąsiadki owej, ponieważ schowały się gdzieś w mieszkaniu, a strażacy, którzy byli na akcji stwierdzili, że tu żadnych kotów nie ma. Niestety, chyba ci akurat zbyt zwierzolubni nie byli.
No nic.
Znalazł się jednakże odważny chłopak, ja wiem, ma może z 23 lata, chodzi z taka jedną dziewczyną, mieszkającą naprzeciwko w bloku. Kiedy strażacy oddymiali mieszkanie, on tam wszedł i znalazł, najpierw jedna kicię, potem drugą.
Wyniósł najpierw jedną, zabezpieczył w takim korytarzyku swojej klatki, gdzie są skrzynki pocztowe. Stała tam już klatka z szynszylą, a zaopiekowała się nimi pewna rezolutna dziewuszka, lat może 13? Powiedziała, że rodzice wyszli, ona usłyszała syreny strażackie, wystraszyła się ,ale założyła kurtkę i wyszła z domu. Tak w razie czego...
Po chwili chłopak wyniósł drugą kicie, która wystraszona hałasem, światłami, wyskoczyła mu
z rąk i pobiegła gdzieś tam ... pobiegłam za nimi ...
Na szczęście, koteczka uciekła tylko za blok i kiedy chłopak do niej podbiegł i zaczął wołać, ona podeszła doń i dała się złapać. Ale chyba na rękach nie lubi być noszona, bo znowu zaczęła się wyrywać, wzięłam ją za kark, drugą ręką trzymałam ją też, oczywiście i zanieśliśmy ją do tego korytarzyka. Koteczki siedziały spokojnie, wystraszone, szynszylopodobna trzęsła się też cała, biedulka ... a ja chciałam poszukać jakiegoś kontenerka, żeby zamknąć w nim bezpiecznie koteczki.
Akcja strażaków dobiegła końca, weszłam na klatkę i pytam się sąsiadce, czy ma jakiś kontenerek ... nie miała, albo nie mogła w tych nerwach znaleźć ...
Na szczęście mogliśmy wrócić już do mieszkań, wypuściłam więc Frania z naszego transporterka i załadowałam koteczki, czując wielką ulgę, że już nie zwieją i sąsiedzi mogą swobodnie przejść do swoich mieszkań.
Mieszkanie nie spłonęło, na szczęście całe. Powodem było jakieś zwarcie w komputerze i to on się palił i kopcił na całego ... sąsiadki czeka oczywiście remont i wywalanie śmierdzących rzeczy, ale mają gdzie mieszkać z całym zwierzyńcem ... w dwa samochody zawieźliśmy ich niedaleko nas, na szczęście.
Miało być krótko, ale wyszło długo ;) chociaż się starałam pisać zwięźle.
W każdym razie, po co ten post piszę?
Ano po to, żeby podzielić się z Wami kilkoma refleksjami z tego zdarzenia i poprosić Was, żebyście sobie to przemyśleli i może wdrożyli ...
Jeśli macie w domu koty, to chyba warto, żeby jakiś transporter był pod ręką. Może być składany, zwijany, gdzieś pod łóżkiem, za kanapą, ale żeby można było po niego od razu sięgnąć i w miarę możliwości złapać kota i go tam zabezpieczyć. Albo świnkę morską, czy innego stwora.
U nas transporter stoi za kanapą, od razu był wyciągnięty, Franio spacyfikowany - nawet za bardzo nie uciekał, jakby rozumiał, że nie jest to wyjazd do weta i żartów nie ma ...
Pomyślcie, gdzie macie smycze dla psa, czy obroże, żeby od razu po nie sięgnąć.
Kiedy wychodziliśmy, wzięłam torebkę, tam dokumenty, portfel, telefon, klucze od domu, od samochodu - kładziemy zawsze w tym samym miejscu ...
A poza tym - jednak gaśnica powinna w domu być. U nas nie ma, ale gdybyśmy ją mieli, albo ktoś z sąsiadów - pożar zostałby ugaszony dużo szybciej.
A więc gaśnica w domu będzie i to jak najszybciej ...
Warto też odgracić dom. Ogień chętnie pożywi się różnymi papierami, ubraniami, przydasiami ....
Od kilku dni patrzę na mój korytarz ... wygląda tragicznie. Na półkach pełno czegoś tam ... czy to wszystko jest potrzebne? Na pewno nie.
Chcemy go rozjaśnić i położyć tapetę, ze względu na pęknięcia ...
A kiedy zawoziłam zwierzyniec - dziewuszka pojechała ze mną - rozbolała mnie głowa.
Tak potworny to był ból, z serii migrenowych, jakiego dawno nie doświadczyłam.
Pewnie z ulgi.
Świetnie się zachowałaś w tej bardzo trudnej sytuacji!!!
OdpowiedzUsuńW ogóle otoczenie zareagowało tak jak powinno! Jak widać młodzi ludzie też nie byli obojętni, a wręcz przeciwnie bardzo zaangażowani i bohaterscy.
Twoje refleksje bardzo trafne, trzeba wdrożyć.
Kiedyś z jakieś 20 lat temu palił mi się aparat fotograficzny. Włączyłam go i patrzę a tu zaczyna mi się topić obudowa...kurna co robić, nagle oświeciło mnie, wyciągnęłam z niego baterie i przewody wewnątrz przestały się fajczyć.
No widzisz, Cię oswiecilo w kwestii aparatu...
UsuńTak, sąsiedzi zdali egzamin ☺️ ja to na początku tkwilam w stuporze... To jest naprawdę straszne uczucie... Potem mnie odblokowalo trochę.
Zawsze myślimy, że to spotyka innych, a tu masz...
OdpowiedzUsuńCzęsto zimą czytamy lub słyszymy o pożarach, najgorzej gdy nie mamy na nic wpływu, bo coś w ścianach lub u sąsiadów.
Kotów ani innych zwierząt na razie nie mamy, ale masz rację, trzeba o takich rzeczach myśleć.
Naszej uczennicy spalił sie dom, zbieraliśmy na podstawowe rzeczy, a pożar powstał od kominka, który stawiała fachowa firma.
Jak to nigdy nic nie wiadomo... Skąd i jak się pożar weźmie, albo jakieś zalanie,czy inne nieszczęście.
UsuńTrafne spostrzeżenia, oby były ku przestrodze.
OdpowiedzUsuńKażdy oczywiście zrobi po swojemu... Mam dydaktyzm we krwi po prostu i muszę, bo się uduszę 😉 dzieciakom w szkole też dzisiaj nawijalam... Może kris skorzysta.
UsuńPamiętam jak zapaliła się u mnie choinka stojąca przy oknie na telewizorze. Na szczęście zdążyłam ją wynieść do przedpokoju i polać wodą.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jednak trzeba myśleć, że u nas też się może zdarzyć coś podobnego. Sąsiedzi pięknie się zachowali, a o gaśnicy i odgruzowaniu warto pomyśleć.
Choinka 🎄 🎄 🎄 to jest niezły hardcore... Dobrze, że dom Ci się nie zajął od niej.
UsuńNak byłam mała, mieliśmy świeczki na choince. I pamiętam do dziś, jak jedna spadła, pociagnela kolejną i choinka zaczęła się palić. Na szczęście ktoś rzucił koc na nią i wnieśli ją na dwór. Jakieś dwie bombki z tamtego czasu się znajdą 😉
Dobrze,że nie zakończyło się to tragicznie.Ja mam zawsze wszystko pod ręką.Mam tak już z poprzedniego mieszkania:stare budownictwo,piece i nie wszyscy lokatorzy w miarę ogarnięci a ja na IV pietrze.Tu też wszystko pod ręką.Przy drzwiach akcesoria dla Pandy i w takiej sytuacji najpierwszy był by kaganiec.Muszę pomyśleć nad gaśnicą.Tak na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuńŻycie wymusza na nas takie przygotowania, a jak mieszka się w bloku, czy kamienicy ... czasem wiele nie trzeba.
UsuńGasnice samochodowe w Kaufladzie mają być w czwartek.
Bardzo ważny post. Cieszę się, że dobrze się skończyło. U mnie też brak gaśnicy, zdecydowanie powinna być. Smycz od Timmiego jest zawsze na przedpokoju na rurze powieszona, reszta też jest. Bardzo dobry post, bo nie można mówić... innym się przytrafia, a nie mnie... to totalna bzdura. Zresztą u nas też się paliło i to dwa razy. Dzięki Bogu zawsze pomogli sąsiedzi i nic takiego złego się nie stało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. A czasem niefrasobliwość - a to nic takiego, nic się nie stanie. Elektronika potrafi się zapalić, wybuchnąć i leci potem dalej wszystko.
UsuńJuz od jakiegos czasu usiluje wreszcie chalupe posprzatac, tez pod katem pozaru. Wszystko moze sie zdarzyc, tfu, tfu! Pomalu ,pomalu, ale do przodu :)
OdpowiedzUsuńGasnica wisi, ale czy dziala? Ja nie sprawdze, trzebaby zawiezc gdzies, tylko gdzie? Tez musze to zalatwic.
Jesienia zaczelismy usuwac zywoplot z tuji, ktory jest tak suchy w srodku i od dolu, ze strach myslec. Szkoda zieleni, ale... na pierwszy rzut poszlo kilka metrow od ulicy, gdzie ktos moglby niedopalek rzucic :( reszta sukcesywnie - to straszna robota!!!
Pamiętam, jak pisałaś o tych tujach ... też idealny materiał łatwopalny, skoro były suche.
UsuńU nas gaśnice sprawdzają osoby, które mają do tego specjalne uprawnienia. Tak szczerze mówiąc, muszę ten temat zgłębić, bo mamy gaśnicę w samochodzie, ale na ile ona byłaby sprawna ... nie wiem.
A w razie czego, wiedzialabys, jak obsluzyc? Bo ja nie :(
UsuńTeż nie bardzo,instrukcje muszę przeczytać i nauczyć się jej na pamięć. Albo uruchomić na zewnątrz tę starą gaśnice i zobaczyć, jak to działa.
UsuńNa wsi miałam gaśnicę, tu nie mam, błąd.
OdpowiedzUsuńByłaś dzielna bardzo, nie każdy przejmuje się zwierzakami, a już na pewno nie w takiej sytuacji. Głowa rozbolała Cię od dymu i smrodu zapewne. Z ulgi też.
Obyśmy nigdy nie musieli tego sprzętu używać, ale chyba być musi w domu.
UsuńLudzie i ich bezpieczeństwo są ważni, ale skoro mieszkamy ze zwierzakami, to też trzeba im to zapewnić ... kicie dzisiaj u weta były, zostały wykąpane i chyba wszystko z nimi w porządku.
Pies natomiast znowu się rozszczekał,biedulek ...
Dobrze, że nikomu nic sie nie stało. Ale rzeczywiscie takei zdarzenie powinno byc przestrogą na przyszłosć. Żeby mieć do czego spakować zwierzaki, żeby kupic gasnicę i pozbyc sie zbędnych przydasi. No i żeby sprawdzać instalacje elektryczną, bo duzo od jej stanu zależy.
OdpowiedzUsuńTen opisywany przez Ciebie pożar skojarzył mi sie z pewnym tragicznym zdarzeniem sprzed lat.Otóz moja wychowawczyni szkolna po przejsciu na emeryturę żyła sobie spokojnie ze swym mezem w mieszkaniu w bloku. Nareszcie mieli dla siebie duzo czasu. Nareszcie mogli robić to, na co mieli ochotę. A niestety oboje kurzyli jak smoki. I pewnej nocy zasnęli z tlącymi sie petami w dłoniach. Słonęli oboje. Osierocili córkę-jedynaczkę. Na pogrzebie były tłumy byłych uczniów. Do dzisiaj mi sie w głowie nie mieści, że moja ulubiona nauczycielka z dziecinstwa zginęła w taki sposób.
Tak wiec uważac trzeba zawsze i nie palic najlepiej, bo to niczemu dobremu nie słuzy.
Pozdrowienia serdeczne ślę Ci Lidko!***
Głupia i niepotrzebna śmierć Twojej nauczycielki... My nie palimy, sąsiadka też nie, córka też nie...mam nadzieję, że blokowi palacze w łóżku nie palą... Najczęściej na balkonach ich widzę, albo w łazience czuć.
UsuńChwila nieuwagi wystarczy, olej na patelni też się może zapalić... Ehhh.
Pozdrawiam Cię, Olu serdecznie ☺️
Do wszystkich Twoich zaleceń stosuję się od lat...;o)
OdpowiedzUsuńTo super :) ale chyba jesteś jedną z nielicznych osób, bo jak o gaśnice pytałam, to nikt nie ma. Z blogowych koleżanek to Gosianka ma ...
UsuńKupuje gaśnice.I trzy kontenery musze dokupić żeby po dwa moc pakować i wiać
OdpowiedzUsuńDzisiaj kupiłam gaśnicę, właściwie dwie. Jedna nowa do domu i jedna do samochodu. Tak się mowi, ale masz spory zwierzyniec i jakiś plan trzeba mieć w razie czego :( oby nigdy nie był potrzebny.
UsuńO masz!!!
OdpowiedzUsuńTo chyba i ja muszę sobie gaśnicę kupić...
Dobrze że taki tekst napisałaś... chociaż pewnie wolałabyś o tym nie pisać.
Serdeczności.
Mam od wczoraj w domu :) Instrukcję obsługi też przeczytałam, nie jest jakaś skomplikowana ;)
UsuńLepiej być przygotowanym na różnie życiowe niespodzianki, chociaż wszystkiego się nie przewidzi.
Ty i sąsiedzi spisaliście się doskonale !! Transortrek mam ale gaśnica jest tylko w aucie...!!
OdpowiedzUsuńDzięki za radę, napewno kupię gaśnicę do domu !
Pozdrawiam
:) U nas też gaśnice w samochodach były i zanim ktoś przyniósł, to ogień się z lekka rozhulał. Kupiłam w czwartek dwie gaśnice samochodowe, jedna jest w domu, pod ręką, drugą mam w samochodzie, chociaż jeszcze jakąś starą też tam mamy. Trzeba w bagażniku porządki zrobić ;)
UsuńPozdrawiam Cię również, Elu :)
O gaśnicy w domu ostatnio dużo się mówi i słusznie. Mamy w domach mnóstwo elektryki i elektroniki, tego się wodą nie gasi tylko gaśnicą proszkową, więc lepiej ją mieć niż liczyć na cud albo że straż w sekundę przyleci przez zakorkowane miasto.
OdpowiedzUsuńZ kontenerami też święta racja. Sama długo odkładałam zakup, bo w razie czego miałam od kogo pożyczyć, ale zdarzały się nagłe sytuacje i jednak trzeba było mieć swój pod ręką. A potem zdarzyła się epidemia i okazało się, że potrzebny jest jeszcze drugi kontener... Wydatek stosunkowo niewielki, warto zainwestować.
Tak to jest z wyposażeniem naszych domów ... W sumie ten pożar został ugaszony wodą, ale korki wcześniej wyłączyli. Strażacy dogasili tylko i potem oddymiali.
UsuńStraż przyjedzie najszybciej, jak tylko może, ale cudów nie ma ... Do tego wjazd w wąskie uliczki zastawione samochodami ...
Dopóki człowiek czegoś nie przeżyje, to sobie sprawy nie zdaje, jak ważne są pewne rzeczy. Dlatego napisałam ten post.
Niezła akcja, dobrze że nikomu nic się nie stało. Bardzo dobre rady odnośnie bezpieczeństwa ludzi i zwierzaków. Dodałabym jeszcze takie ogólne BHP użytkowania przedmiotów na prąd i gaz, bo zazwyczaj przez lekkomyślność lub brak wiedzy, dochodzi do wypadków (pożarów, porażeń, zaczadzenia) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze - że nikomu nic się nie stało. Skończyło się na stresie, strachu, nałykaniu trochę dymu ...
UsuńTak, BHP jest bardzo ważne, bo o tym też się zapomina.
Dbałość o sprzęty elektroniczne, pod kątem kabli i kurzu np.
Pozdrawiam Cię również, Miriam :)
Fajna sprawa że o tym piszesz ja od siebie tylko dodam że warto zainwestować w czujnik dymu i czadu też nie wielki wydatek a może uratować życie.
OdpowiedzUsuńTak, masz rację z tymi czujnikami. Też myślę, żeby zainstalować.
Usuńludzie nadal nie mają czujników
OdpowiedzUsuń