W kwestii podawania kotu maści do uszu jest coraz gorzej. Kot dostaje wścieklicy, wyrywa się i trudno go utrzymać, syczy, miauczy jakbyśmy mu wielką krzywdę robili. Dziś ręce mi opadły i się z lekka podłamałam. Jeśli miałoby to trwać jeszcze dwa tygodnie, to nie wiem. Jutro jadę z nim do weta, ma mieć podaną tabletkę na odrobaczenie, drugą porcję i mam nadzieję, że ustalimy jakiś model dalszego postępowania. Mam na tę chwilę dosyć.
Oczywiście, są gorsze problemy, ale z drugiej strony jestem za tego kota odpowiedzialna i nie chcę bujać się z nim po weterynarzach i behawiorystach... A może przesadzam znowu.
Z tego gorąca w głowie się człowiekowi miesza.
Poza tym mam w jakiś dziwny sposób pogryzione stopy, wygląda to bardzo dziwnie, trochę jak...no właśnie nie wiem nawet, jak to opisać. Nie wiem, kiedy te ukąszenia powstały, boleć, nie bolą, tylko swędzą straszliwie, jak się tylko zaczynam drapac, najlepiej nie ruszać.
Najlepiej nie dotykać. Poszłabym z tym do lekarza, ale czy warto? Bo kleszcze to chyba nie były.... Albo meszki, albo mrówki....
No nie mogę już z tym wszystkim...
Mnie coś użarło w łydkę, chyba jakaś końska mucha, bo wydaje mi się że to taka menda szlajała się po samochodzie. Wyglądało to brzydko, bo oprócz ciemnej przekrwionej plamy w miejscu ukąszenia, zrobił się jeszcze spory rumień. Jednakoż mam w domu robiony przez siebie ocet jabłkowy, zaczęłam więc robić okłady. Rumień zniknął i przestało swędzieć, wygląda więc na to że obrałam dobrą strategię ;)
OdpowiedzUsuńCo do Frania to może trzeba by mu te uszy na jakiś czas odpuścić, taki wielki stres jest chyba także groźny dla kota.
Trzymaj się Lidka!!!
O widzisz, Marija, może to jakaś mucha końska była, może na działce, albo gdzieś w domu się zaplątała... Bo też mam taki rumień i podobnie wygląda to, jak opisujesz... Też nie chcę kota stresować, bo Franio ma, mimo wszystko wrażliwy układ nerwowy, jeszcze nie do końca doszedł do siebie po tej całej traumie z zeszłego roku.
UsuńJutro będziemy u pani weterynarz, to zdecydujemy, co dalej.
Dzięki, Marija 💗
W te upały to same dziwne rzeczy, dziwne nawet jest to, że jak narzekam na hałas na osiedlu, to teraz cisza, wszyscy w domach pozamykani, a mój termometr od strony kuchni pokazał 55 stopni w słońcu! Afryka normalnie!
OdpowiedzUsuńAno, upał nie wpływa dobrze na wszystkich... Prowokują ludzi do różnych zachowań, pogotowie jeździ non stop, pożary na polach - jeden po drodze widzieliśmy... Kierowcy też pozwalali sobie na niebezpieczne zachowania, typu wyprzedzanie na trzeciego... Ehhh...
UsuńCale szczescie, ze od jutra ma byc podobno nieco chlodniej, bo wytrzymac nie idzie. Nie wiem zupelnie, co Ci poradzic z Franiem, moze najlepiej skonsultuj z wetem, moze da sie rzedziej zastrzykami, bo tabletki to tez odpada przy takim frustracie. Biedny kocur... gdzie on sobie te chorobe uszu sholowal?
OdpowiedzUsuńAaa muchi i komary tna jak wsciekle. Chyba bedzie burza.
Dokładnie, to frustrat, dobre określenie. Biedulek, jak Twoja Miećka... Nie mam pojęcia, skąd ta choroba uszu. Może miał jakąś niedoleczoną sprzed roku i powoli się rozwijała... Nie wiem. Na tle alergicznym, też może być... Tabletki nie są dobre też że względu na jego trzustkę.
UsuńUpały jakoś znoszę, ale chyba wolałabym, żeby było chłodniej. Bo u mnie na balkonie sauna jest, a płytki bardzo ciepłe są, nawet teraz.
Ależ się uzbierało nieprzyjemnosci.Biedny Franio i Wy, bo wiadomo, ze to stres aplikować cos kotu, jak nie jest spolegliwy.
OdpowiedzUsuńPogryzien nie zazdroszcze, ja lykam wapno i nosze przy sobie fenistil, gzy mnie w kilku miejscach uzarły, zaden tam olejek waniliowy nie pomaga, sie posmarowalam i zaraz upierdzielil mnie giez. Tak wiec ratuję się srodkami z apteki.
Dobilo mnie to jego zachowanie... A potem wielki foch, za parę godzin przychodzi na kolanka i miziaj kota ... Tak, jak w tej chwili np.
UsuńFenistil muszę chyba kupić, teraz mam wrażenie, że cały czas coś po mnie łazi. To już jakas schiza jest, wiem. Słyszałam o olejku lawendowym, mam, posmaruje sobie nim za chwilę.
Ciężko teraz z tymi upałami radzić sobie z codziennymi problemami, na pewno wszystko będzie dobrze, a kociak będzie zdrów jak ryba. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńI tego się trzymajmy ☺️
UsuńMogly tez mrowki cie pogryzc, straszna inwazja w tym roku. Takie ugryzienie nie puchnie i nie boli, tylko swedzi.
OdpowiedzUsuńZ kotem nie poradze, raz bylam zdrowo podrapana, wiem jak to boli :( wspolczuje..
I to pewnie były jednak mrówki. Na działce jest ich mnóstwo, ja z nimi nie walczę, tylko z grządek warzywnych przeganiam, a mają Di dyspozycji mnóstwo przestrzeni. I tak się odwdzięczyły, france jedne.
UsuńA z kotem...ehhh.... Zobaczymy dzisiaj.
U nas zapaleni ucha jak bylo to wet mowila, ze to nawet przy oknie gdzies jak kot zasnie to przewiac moze, a tez i na butach mozna do domu cos przyniesc... Stad np u nas byl raz swierzb, bo wtedy nikt nowy nie przybyl, wiec na butach sie wprowadzil. Eh... U mnie jest to samo. Pierwsze dni jako tako, a potem jest terror i moj i ich, ale ja mowie ze PANI DOKTOR KAZAŁA i koniec. i dostaja potem smakołyka i zyjemy do kolejnego dnia... (Jagusio ma oko zatarte ofiara jedna ale na razie kropelki bez recepty z apteki)
OdpowiedzUsuńFraniu trzymaj sie! i domagaj sie twoich zdjec na blogu!
Skandal!
To mnie ciut pocieszyłaś, jeśli chodzi o podawanie leków kotom. Tak, ja nie wykluczam niczego, co mogło być powodem tego zapalenia... Oprócz wody, która może naleciec w czasie kąpieli. Bo Frania po prostu nie kąpiemy i na deszcz też nie wychodzi.
UsuńEhh, no, zdjęcia 😉 kiedyś będą 😁 wczoraj mnie ten kot dobił i mowy nie było o jakichś słodkich fociach.
Na mnie się Jagus właśnie za kropelki obraził, ale oni wybaczają. Pusta miska przypomina kogo trzeba kochać :D
UsuńCo za rudzielec niegodziwy😉 my już po wizycie, Franio nie może sobie miejsca w domu znaleźć, ale trudno. Znów był zawiniety jak baleronik i usilnie oszukiwał, że przełknął tabletkę, by po chwili ją wypluć... Cwaniaczek na całego... Ale z tabletami koniec. Tylko jeszcze uszy... Z którymi jest już lepiej.
UsuńW ten upał to człowieka wszystko bardziej męczy i drażni, niż zazwyczaj. Też jestem pogryziona i nie potrafie sie powstrzymać przed drapaniem, więc wiadomo jak wygladam. Zwierzaki też umęczone tym gorącem i marudne, same nie wiedzą, czego chcą. Dzisiaj po południu ma się podobno odmienic aura. Powinno być lepiej i dla dusz i dla ciał. I tego sie trzymajmy. Ściskam Cie serdecznie, Lidko i dobrego początku lipca życzę!:-)*
OdpowiedzUsuńWspółczuję tych bąbli, bo to nic fajnego nie jest... Wczoraj posmarowalam olejkiem lawendowym. Mam taki prawdziwy.
UsuńZmiana pogody jest możliwa, bo moją mamę bolało wczoraj kolano, a mnie głowa od rana. Nie jakoś mocno, ale coś tam czuję.
Tobie też życzę udanego lipca, Olu ☺️
Bardzo współczuje...Franusiowi.Bardzo.
OdpowiedzUsuńA nie można go w ręcznik zamotać?
Miłego dnia i zdrowia dla Franusia:)
Dziękuję, Orko, w imieniu zainteresowanego 😀
UsuńTrzeba będzie chyba motać...zobaczymy, co dzisiaj pani wet nam powie. Biedny on jest, bo charakterek ma waleczny i to bardzo, no i podejrzewam, że jakieś traumy sprzed roku jeszcze też, bo nie wiemy, dlaczego stracił swój dom, a miał go na pewno, bez dwóch zdań. I jak długo błąkał się gdzieś tam po Wrocławiu.
Ja Wam powiem jedno: Amber był u mnie od miniątka niemalże, a waleczny był i ze mną i u weta jakby z innego wymiaru przybył, gdzie był torturowany, On tak miał i koniec. I nie raz byłam pogryziona ja i wet, a reczniki i wszystko testowałam i d.u.p.a jedna wielka. Jedyne co wykombinowałam: grube spodnie na tyłek, i kucasz nad kotem. Z tyłu stopy złączone, żeby się nie wycofał, grube spodnie, żeby nie podrapał nóg, i kolana blokujące wyjście i mam dostęp do łba. A ze obraza na cały dzień - trudno, ale oczy zakroplone.
UsuńPadlam 😂 😂 😂 ale pewnie zrobię to samo, najpierw wyprobuję metodę z zawinięciem w koc, ale obawiam się, że się nie da 😉
UsuńZawiniętego w koc między nogi też można ale trzeba nad nim kleknac jak opisałam 😂
UsuńO tak, opisany przez Ciebie klęk to podstawa 😁
UsuńRobisz tak. Bierzesz kota, zawijasz w kurtkę/koc/cokolwiek rolując ciasno, a potem dokonujesz potrzebnej operacji. Mój brat zwłaszcza osiągnął w tym mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuń😁 Tak będę robić. Zresztą, jakoś musimy sobie poradzić. Przecież codziennie do weta nie będziemy jechać. Wystarczy, że dzisiaj musiałam założyć grube rękawice, żeby skubanca do transporterka załadować. Bo wystartował do mnie z pazurkami i ząbkami.
UsuńBiedny Franek. W sumie też bym była sfrustrowała, gdyby ktoś dotykał moich biednych, bolących uszek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nic nie poradzimy.... Kotu ciężko wytłumaczyć, że to dla jego dobra 😉
Usuńawesome article :)
OdpowiedzUsuńhave a nice day
Swoim kotom nie podaje tabletki na odrobaczenie, tylko takie krople co się wciera w kark, kupione u weterynarza. Działają na paskudztwa atakujące zewnątrz oraz od wewnątrz, bo się wchłaniają przez skórę. Ostatnio Rudolf miał uczulenie na jakąś karmę i prawie Nankrutowalam u weta, ale weź i nie pomóż zwierzęciu... Na szczęście po 220 PLN mu przeszło:)
OdpowiedzUsuńTak, następnym razem pójdziemy pewnie w tę stronę. Teraz była sytuacja nagła ... Naszemu kotu też pewnie po takiej sumie przejdzie ;) jeszcze jej nie przekroczyliśmy, ale dwie wizyty przed nami ;)
UsuńZdrówka dla Rudolfa :)
No to siedem pociech /albo siedem nieszczęść/ z kotem macie.... I nie tylko z kotem :-))
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
Samo życie ;)
UsuńNo i ja też już nie mogę:)) Gdzie te swoje piękne kopytka wsadziłaś, co???
OdpowiedzUsuńLiduś, wpadłam się przywitać i przypomnieć.
Dobra z Ciebie kocia mama, rudzielec miał szczęście, że do Was trafił.
Ostatnio mam "zwiechę" cokolwiek to znaczy, na wszystko. Jak patrzę na te wszystkie bidy, które są porzucone i bezbronne i zależne od nas , to mnie trafia.
To Cię pocieszyłam, co?
Dawno Cię nie było i fajnie, że się odezwałaś :)
UsuńKopytka się już zagoiły, prawdopodobnie były to mrówki na działce ... skubańce jedne.
Tak to czasem jest, że człowiekowi wszystko obrzydnie, z różnych powodów. Bo życie potrafi niestety dowalić z różnych stron, człowiek dowali sam sobie również i zwiecha gotowa.
Też codziennie czytam ogłoszenia dotyczące porzuconych zwierzaków i też płakać mi się nad każdym chce. Ale wszystkich się nie zbawi, nie uratuje, można tylko tyle i koniec. Rudy miał trochę szczęścia w życiu, bo jednak w dobrym momencie został zgarnięty z ulicy. Bo zimy nie przeżyłby, na bank. Jest tak ciepłolubny, że zimą na balkon nie wychodził prawie wcale.
Aplikacja maści już się prawie kończy, do niedzieli, w poniedziałek jeszcze na kontrolę pojedziemy i mam nadzieję, że na tym koniec z wetem. Za rok jedynie jakaś kontrola i przegląd kota. Taki jest plan, a co będzie, to się okaże.
Wracam do pracy twórczej, czyli tłumaczeniowej ;) już prawie koniec mam. Na szczęście.
Ściskam Cię mocno i wracaj na blogi, Reniu :)
W spawie kota nie doradzę, bo nigdy nie miałam, a te Twoje "ukąszenia", to może być pokrzywka wywołana stresem(w tV ostatnio reklamują Maxicorton) na takie dolegliwości. Pozdrawiam i przypominam "ile cierpliwości, tyle mądrości".
UsuńNa szczęście, Iwono, wszystko zniknęło :) Ale kosztowało nas to trochę cierpliwości, z tą pokrzywką - ciekawa koncepcja :) Ale już tego też nie mam.
Usuń