w kenelu. Byłyśmy u niej z panią sąsiadką w piątek, żal było na nią patrzeć. Mała nas poznała, nawet się trochę ożywiła ... pani sąsiadka prawie że płakała przy tej klatce ... po prostu ciężko było. Mam jednak nadzieję, że w środę wszystko się wyjaśni i rozwiąże.
Drugi kotek natomiast - nastąpił zwrot akcji. W zeszły wtorek po południu, odezwała się do mnie jedna z wolontariuszek innej fundacji i powiedziała, że mieliby wolne miejsce dla tego kota. Bo dla mnie on był chory, co najmniej miał zawalone drogi oddechowe.
I żeby nie zanudzać - przyjechały dwie dziewczyny z klatką - łapką, kota oczywiście nigdzie nie było, ale zostawiły ją otwartą przy budce, a jako wabik - wędzoną makrelę. Mój kot nigdy by tego nie zjadł, ale tamten się skusił i dzięki temu został złapany. Oczywiście nie było to tak, że klatka miała stać cała noc, tylko umówiłam się z dziewczynami, że klatka będzie do godziny 20.00, potem biorę ją do piwnicy i montuję rano, jak wyjdę z jedzeniem i złapanego kota zawiozę do nich. Nie minęła godzina od ich wyjazdu, dzwoni do mnie pani sąsiadka, że kot się złapał. Telefon do wolontariuszki, błyskawicznie przyjechała i od razu zabrała kota do lecznicy.
Stan kocurka taki sobie. Zawalone drogi oddechowe, z nosa i oczu ciekło, mnóstwo wszołów na skórze i w sierści i .... wybite przednie zęby. Co on przeszedł - nic dobrego.
U weterynarza był nawet grzeczny, dzisiaj się o niego pytałam, to poprawy wielkiej nie ma, jutro ma kolejną wizytę w gabinecie. Widocznie organizm za bardzo osłabiony, żeby tak od razu zareagować na leki. W piątek do niego pojadę ... W sumie to nie wiem po co, ale chcę.
Franio na razie ok., ale oczywiście zawsze coś może wyskoczyć i z nim będę musiała jeździć do lecznicy. Więc nie mówię hop, bo z nim to różnie bywa.
Sportowo luty był trochę lepszy od stycznia - 67,8 km jeśli chodzi o same treningi:
bieganie - 36,5 km
nordic - 24,3 km
marsz - 7 km
Ostatni tydzień był słaby, bo sprawy kocie mnie totalnie pochłonęły, a potem nie miałam siły
Drugi kotek natomiast - nastąpił zwrot akcji. W zeszły wtorek po południu, odezwała się do mnie jedna z wolontariuszek innej fundacji i powiedziała, że mieliby wolne miejsce dla tego kota. Bo dla mnie on był chory, co najmniej miał zawalone drogi oddechowe.
I żeby nie zanudzać - przyjechały dwie dziewczyny z klatką - łapką, kota oczywiście nigdzie nie było, ale zostawiły ją otwartą przy budce, a jako wabik - wędzoną makrelę. Mój kot nigdy by tego nie zjadł, ale tamten się skusił i dzięki temu został złapany. Oczywiście nie było to tak, że klatka miała stać cała noc, tylko umówiłam się z dziewczynami, że klatka będzie do godziny 20.00, potem biorę ją do piwnicy i montuję rano, jak wyjdę z jedzeniem i złapanego kota zawiozę do nich. Nie minęła godzina od ich wyjazdu, dzwoni do mnie pani sąsiadka, że kot się złapał. Telefon do wolontariuszki, błyskawicznie przyjechała i od razu zabrała kota do lecznicy.
Stan kocurka taki sobie. Zawalone drogi oddechowe, z nosa i oczu ciekło, mnóstwo wszołów na skórze i w sierści i .... wybite przednie zęby. Co on przeszedł - nic dobrego.
U weterynarza był nawet grzeczny, dzisiaj się o niego pytałam, to poprawy wielkiej nie ma, jutro ma kolejną wizytę w gabinecie. Widocznie organizm za bardzo osłabiony, żeby tak od razu zareagować na leki. W piątek do niego pojadę ... W sumie to nie wiem po co, ale chcę.
Franio na razie ok., ale oczywiście zawsze coś może wyskoczyć i z nim będę musiała jeździć do lecznicy. Więc nie mówię hop, bo z nim to różnie bywa.
Sportowo luty był trochę lepszy od stycznia - 67,8 km jeśli chodzi o same treningi:
bieganie - 36,5 km
nordic - 24,3 km
marsz - 7 km
Ostatni tydzień był słaby, bo sprawy kocie mnie totalnie pochłonęły, a potem nie miałam siły
i chęci na nic.
Zaczął się marzec - srarzec, różnie z nim bywa. Często funduje mi jazdy na karuzeli bez zabezpieczenia, zobaczymy jaki ten będzie.
Trzymajcie się zdrowo 💗
Zaczął się marzec - srarzec, różnie z nim bywa. Często funduje mi jazdy na karuzeli bez zabezpieczenia, zobaczymy jaki ten będzie.
Trzymajcie się zdrowo 💗
Oj, ale kłopotów z sierściuchami.
OdpowiedzUsuńSama mam kota, już od 13 lat, ale na szczęście nie choruje jeszcze...
To ładny wiek u kota :) niech więc tak zostanie u niego :)
UsuńI Ty się trzymaj, bo huśtawkę emocjonalną masz sporą, a do tego pogoda nie rozpieszcza!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Asiu :) Pogoda dokłada swoje, ale cóż...
UsuńZdrowia i dobrego samopoczucia życzę tobie i kociambrom którymi się opiekujesz :*
OdpowiedzUsuńJa zadziwiłam samą siebie, albowiem pod koniec stycznia, jak zakończyli remont sieci gazowej, wyszłam z hibernacji która naszła na mnie pod koniec października i zaczęłam proces maskowania strat remontowych ;) Zajęło mi to cały luty i zahaczyło o marzec hehehe.
A dzisiaj zupełnie niespodzianie nawiedziła mnie Brujita! Nie pamiętam czy zaglądałyście na swoje blogi? Bywała u Gosianki i w Kurniku. Pogawędziłyśmy sobie bardzo sympatycznie z 2 godzinki :)
Trzymej się!!!
Dziękuję, Marija :) To dobre wieści, bo wyjście z marazmu jest jak najbardziej korzystne. Brujitę pamiętam doskonale, znałyśmy się blogowo i na fb też się znamy. Fajne są takie spotkania, a tutaj spotkały się dwie artystki :)
UsuńCo to są wszoły...?
OdpowiedzUsuńWszoły to są paskudne pasożyty psów, kotów, kur itp. Podobnie jak pchły, tylko ,że nie skaczą, ale przyczepiają się do skóry, sierści ...
UsuńCo za palanty!
UsuńNiestety ...
UsuńSuper sportowy czas :D
OdpowiedzUsuńTak, w sumie trzeba się cieszyć, co jest osiągnięte.
UsuńSPAM!
OdpowiedzUsuńA patrzyłam, czy nie ma nic w spamie, jak przestałam, to nagle Ty się tam znalazłaś ;)
UsuńCo tam u kotków? Franio poczuł wiosnę:)?
OdpowiedzUsuńU kotków na razie dobrze - napiszę post o nich. A Franio czuje wiosnę, bo w nocy uskutecznia takie miauki, jakby nie wiem, co się działo. Jest wykastrowany, oczywiście.
UsuńNiech się zrasta i nic zlego sie nie dzieje, jesli nie ma inej potrzeby kotki kastruje się tak, by ranka sie szybko zarosła, kubraczek nie jest potrzebny ,bo to z boku i wyglada jak po zabiegu laparoskopowym. No ale wlasnie nie wszyscy weterynarze tak robią,nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńKocurek przy dobrej opiece da radę, chociaz moze byc tak ,że bedzie mial już niższą odporność.
Jutro ściągamy komisyjnie ubranko i niech już śmiga bez. Diablątko małe. Rozbójnik 💗 Kotki w moim domu rodzinnym też miały kastrację i żadna w ubranku nie chodziła, ale było to u innego weterynarza.
UsuńKocurek bardzo powoli reaguje na leki, ale możliwe, że niedługo opuści klatkę w szpitaliku, która go chyba za bardzo przytłacza i przez to nie zdrowieje tak szybko.
Marzec z reguły jest ciężki. Także dla kotów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej Lidio.
Stokrotka
Tak, zwłaszcza tych niewykastrowanych ... kilka lat z rzędu nieźle mnie te marce dojechały, stąd te moje przemyślenia. W tym momencie już się prawie kończy, ale nie mówmy hop.
UsuńPozdrowienia serdeczne, Stokrotko :)