wtorek, 8 lipca 2025

Kiedy doopsko rośnie i forma spada ....

ciężko zmobilizować się na nowo do ponownej aktywności sportowej, ale może znowu się uda. Najlepiej poszło mi pięć lat temu, zabrałam się wtedy dość intensywnie za odchudzanie i sukces był. Codziennie praktycznie coś robiłam, albo kijki albo rower .... nie jakoś bardzo intensywnie, żeby jakaś kontuzja się nie przypałętała... Od dwóch dni wychodzę na krótki marszobieg. Krótki, czyli 4 km. Mam taką trasę przez osiedle do przejazdu kolejowego i z powrotem.

Zaniedbałam te moje treningi i to bardzo. Ale jakoś siły mnie opuściły i nie byłam w stanie ruszyć się gdziekolwiek. Powodów tego stanu rzeczy jest oczywiście wiele, od przepracowania poprzez stres, w jakim żyjemy od kilku lat, choroby mojego męża i kota .... ta złość na tych wszystkich, którzy uwierzyli w p(l)andemię i preparaty, które koniecznie trzeba było wziąć. Trzy kwarantanny, na które beztrosko nałożono na mnie w wyniku donosów kierownictwa z pracy też mi psychę zjechały i to mocno. Mam tylko niedużą satysfakcję, że wyszło na moje i że stanęłam we własnej obronie, robiąc pewien popłoch w kierowniczych szeregach u mnie w pracy. Oczywiście oficjalnie nie przyznali się do błędu, ale ....
Napiszę tylko, że sport jakoś mnie w pionie utrzymał, bo będąc na kwaratnannach, wychodziłam na kijki, czy pobiegać.

Przypomniałam sobie też, że dwa dni temu minęła rocznica założenia mojego bloga - 2013 rok. Jak bardzo zmieniło się nasze życie przez ten czas.

Jutro Franio ma kontrolne USG, oczywiście wymioty są od czasu do czasu, zobaczymy jutro co się w środku kota dzieje.

Mam nadzieję, że tym razem w Polsce powodzi nie będzie, chociaż już są doniesienia 
o zalaniach i podtopieniach. Dziwne to wszystko, naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.