O węchu zapisano mnóstwo stron, zużyto hektolitry atramentu do piór, wkładów do długopisów, rysików, czy też drukarkowego tuszu. Nie będę więc teoretyzować i powtarzać rzeczy oczywistych.
Tudzież przepisywać czyichś opracowań.
Napiszę o swoim zmyśle powonienia, który sam w sobie jest bardzo dobrym wynalazkiem, wczoraj jednakowoż obniżył komfort mojego życia :(
Jak już się kiedyś tam chwaliłam, może ktoś pamięta, że chodzimy z chłopem na tai - chi. Zajęcia są fajnie prowadzone, nie stresują mnie, jak joga, z którą romansowałam jakiś czas temu i który to romans zakończyłam definitywnie ponad rok temu. Mózg mój załapał o co chodzi i potrafi wydać sprzeczne pozornie dyspozycje, polegające np. na tym, że jedna ręka idzie w prawo, druga w lewo, zapamiętał nawet kilka następujących po sobie sekwencji, więc jest nieźle. Ale nie o tym chciałam.
Całą przyjemność z ćwiczeń popsuł mi wczoraj węch. Tak! On. Przez całe zajęcia czułam mało przyjemny zapach wydobywający się z organizmu chłopaczka ćwiczącego obok. Przyjechał sobie na zajęcia na desce, spocił się przy tym i .... se śmierdział.
Za bardzo nie mogłam się oddalić, bo przychodzi sporo osób i sala jest tak w sam raz,
a nawet mogłaby być większa.
Mądrale twierdzą, że węch po jakimś czasie przyzwyczaja się do danego zapachu, ale nie wierzcie im. To nieprawda. Mój się nie przyzwyczaił. Co gorsza, po zajęciach wyburczałam w eter kilka mało pochlebnych zdań na temat braku higieny u co niektórych osób - było to silniejsze ode mnie, niestety. Może ktoś poczuł się urażony, okaże się. Jestem teraz
w trudnym czasie przedurodzinowym ;), staram się jak mogę, ale czasem mi to nie wychodzi. ( Niech mnie ktoś przytuli ;) )
Może na drugi raz jakieś tamponiki zapachowe sobie do nosa zaaplikuję.
Jak tu żyć? Ma ktoś może jakiś pomysł?
Żeby nie było tak do końca minorowo, to wrzucę kilka sielskich obrazków, które zrobiłam w poniedziałek. Wybrałam się z kijkami nad nasze jeziorko, chłop wraca do korzeni, czyli do biegania, tak się trochę pokręciliśmy w tym miejscu, robiąc ponad 9 km według gpsa. Pogoda była piękna, a jak się człowiek przejdzie lub przebiegnie, to jest mu lepiej na duszy i ciele.
Mam wrażenie, że coraz mniej pałek wodnych nad zbiornikami. W dzieciństwie tłukliśmy się nimi, im więcej "pierza" wylatywało, tym było fajniej ;)
Pociągu nie udało się mi chwycić, ale nieczynne już tory sfotografowałam. To śmieszne może, ale żal mi ich, nic już po nich nie przejedzie ....
Miłego dnia życzę :) I przypominam o zabawie - patrz post poprzedni :)
Słoneczko, niech raz wyjdzie ze mnie wredna nauczycielka - to nie tatarak (Acorus calamus), tylko pałka wodna (Typha) jest na tych zdjęciach. W dolinie Biebrzy oba mają się dobrze, w moim stawie idem - oba potrzebują w miarę czystej wody.
OdpowiedzUsuńA co do węchu - to ja jestem urodzonym węchowcem i znam te problemy, niestety. W Twoim wypadku albo mimo wszystko zmieniłabym miejsce, albo nalegała na otwarcie okien. Za to w nagrodę - przyjemne zapachy czujemy też o wiele mocniej.
Z tym tatarakiem nie byłam pewna, ale nie chciało mi się sprawdzić :)) Dzięki, Jagodo, zaraz poprawię :)
UsuńCzysta woda potrzebna i wszystko jasne. Muszę uważniej popatrzeć na nasze zbiorniki, ale u nas jest tych pałek zdecydowanie mniej niż kiedyś. Niestety.
Ciężka jest rola węchowca, jeśli trafi się na mniej "uwęchowione" osobniki, którzy siebie nie czują.
Te zapachy, aromaty, fetory...itp.Współczuję traumy jaką przeżyłaś. Myślę, że podobnej, albo i większej traumy można doświadczyć w autobusach, tramwajach czy pociągach......Pańcia, oblana perfumą, miast wyszorowania się mydłem, to jest wyjątkowe przeżycie !!!
OdpowiedzUsuńPrzytulam Twą rozkołataną, urodzinowo duszę :)
Oj tak, komunikacja miejska, podmiejska i międzymiejska jest miejscem dramatów, pańcie, panowie - niektórzy lubią oblewać się takim czymś o zapachu, który przyprawia mnie o mdłości. Kto te zapachy wymyśla, naprawdę ....
Usuń:***
Lidka, przejedź się drezyną po tych torach, niech bidoki nie leżą tak odłogiem. Albo chociaż przeleć się po nich z kijmi.
OdpowiedzUsuńI ja miałam węch, hej! Po grypie parę lat temu coś mi się popsuło. Czuć, czuję, ale dużo mniej, niż normalni ludzie. Co ma swoje wady i zalety.
Drezyną chyba nie dam rady, prędzej z kijkami - muszę się chłopu spytać, dokąd te tory wiodą, bo nie pamiętam. Moze razem się przejdziemy :)
UsuńA wiesz, Hanuś, że w tym roku planowany jest Puchar Wielkopolski w nordic? Dwa starty są blisko Ciebie, szczegółów jeszcze nie widziałam, ale jakbyś chciała wziąć udział, to szlifuj formę :) My się szykujemy :)
Mam ostatnio wrazenie, że "nadwęchowość" to wada, zalet jest chyba mniej.
A kiedy? Może mnie to zdopinguje?
Usuń31.05 - Leszno, 12.07 - Wągrowiec i 23.08 - Śrem.
UsuńNo to do boju Dziefczynki :)
UsuńTrza będzie ;) Może Kretowata dołączy?
UsuńŁo cholera, mało czasu...Forma woła o pomstę do nieba.
UsuńAno, kruca bomba, mało casu ;) .... trza zrobić, ile się da i chociaż na piątkę pójść. Mam nadzieję, że start na tym dystansie będzie.
UsuńTyle to przecież przejdziesz? Nawet na dychę dasz radę. Mamy 4,5 miesiąca na szlifowanie formy :)
Wspolczuje nieprzyjemnych przezyc zapachowych, ja przed swietami mialam podobna sytuacje tyle ze w sklepie. Wstyd sie przyznac, ale musialam wyjsc, bo doslownie pojawily sie odruchy wymiotne. Moj wech jest wyostrzony :) Lubie wachac jablka gdy kupuje :) Tak juz mam, mimo, ze ludzie na mnie patrza i chca powiedziec - wariatka ;) W taki oto sposob wiem, czy jablko bedzie mi smakowalo, czy nie ;)
OdpowiedzUsuńNastepnym razem Lidio, popros pana na boczek i powiedz o co chodzi. Mysle, ze zrozumie. Mocno Cie przytulam :)
Wcale mnie Twój odruch nie dziwi, bo ja czasem miewam podobne. Są to, oczywiście ekstremalne sytuacje, ale się zdarzają.
UsuńZ tym zapachem jabłek coś chyba jest na rzeczy, muszę wypróbować :)
Tak chyba będzie trzeba zrobić, z powiedzeniem wprost, głupia sytuacja jak nie wiem co :( albo zająć inną miejscówkę ;)
Odnosnie zapachow, to uwielbiam zapach piwonii, bzow, konwalii :) Pieknie pachnie tez wawrzynek wilczelyko no i datury maja piekny miodowy zapach wieczorem :)
UsuńA tero przemysl spozywczy :) Cudownie pachnie dom w ktorym sie piecze jablecznik i chleb, konfitura truskawkowa pyrla w garze i roznosi swoj piekny zapach, uwielbiam zapach cynamonu i gozdzikow :)
Acha, zapach frezji tez jest cudny dla mnie :)
Te wszystkie zapachy też lubię, nie kojarzę jedynie wawrzynka i datury, ale to nic straconego ;)
UsuńTe spożywcze są fajne, a frezje - mam wrażenie, że pachną mniej intensywnie niż kiedyś.
I kawę jeszcze lubię, większość ludzi lubi ten zapach, oryginalna nie jestem ;)
Tak, kawa cudnie pachnie :) I cudnie smakuje :)
UsuńWidoczki przepiękne, bardzo pozytywnie nastrajają. Zapachy....to trudna sprawa....otaczają nas wszędzie, są bardziej lub mniej przyjazne dla naszego nosa:) Szczerze mówiąc nie mam pomysłu jak ustrzec się przed takimi doświadczeniami. Uważam podobnie jak Orszulka, że najprostszym rozwiązaniem będzie zwrócenie Panu delikatnie uwagi na boczku tak, aby wiedział, że jest problem a nie poczuł się zawstydzony na forum. Myślę, że nie powinien się obrazić jeżeli dowie się o problemie od Ciebie w cztery oczy. Jestem zwolenniczką mówienia prawdy nawet najmniej przyjemnej w sposób najmniej bolesny:)
OdpowiedzUsuńNajprościej pewnie będzie zwrócić uwagę, albo przemieścić się gdzie indziej, co jest dość trudne. Chłopak ten przychodzi z kobietą, nie mam pojęcia, kim ona dla niego jest, bo wygląda młodo, może mama, moze siostra i nie czuje tego?
UsuńZe mna jest podobnie, ale ja sie nie przejmuje i glosno wyrazam swoja dezaprobate. Wystarczy sie regularnie myc, zeby nie smierdziec, ale nie dla wszystkich jest to zrozumiale. Wspolczuje domownikom tego goscia :(
OdpowiedzUsuńBo Ty ostra kobitka jesteś, Panterko :) Ja mam, niestety często problem z wyrażeniem swojej dezaprobaty w takich różnych sytuacjach. Ale próbuję i uczę się, czasem się udaje.
UsuńPewnie, że wystarczy się po prostu umyć, woda plus mydło, bo niewiele jest osób z chorobliwym poceniem się. Większość to brudasy i śmierdziele pospolite :P
Taka piosnka mi sie przypomniala :) Mydlo wszystko umyje, nawet uszy i szyje. Mydlo, mydlo pachnace jak kwiatki na lace ;) La,la,la :)
UsuńBardzo fajna to piosenka, Orszulko :) Szkoda, że niektórzy znają ją z lat wczesnoszkolnych, a potem zapominają.
UsuńOj współczuję takich zapachów, mnie to by od razu zemdliło i musiałabym sobie pójść. Po takich nieczynnych torach lubię pospacerować. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńRozważałam tę możliwość, ale w końcu dałam sobie spokój. A tak, przynajmniej coś na blogu napisałam ;)
UsuńTory mają coś w sobie przyciągającego i magicznego, ciekawa rzecz z nimi. Dopytałam się mężowi, co one za jedne i dobrze myślałam. Kiedyś jeździły po nich cysterny z paliwem, bo kilka kilometrów stad była stacja paliw. W tej chwili jest nieczynna, to i tory stały się też nieczynne. Bardzo rzadko coś tam teraz jeździ, ostatni raz z trzy miesiące temu wtoczono tamtędy stare wagony osobowe i służby wszelakie ćwiczyły ratowanie pasażerów z palącego się pociągu.
To prawda, niektórzy ludzie pachną rzeczywiście nieprzyjemnie, często z niedomycia, ale i często to nie do końca ich wina, bo mają bardzo ostry zapach potu. Dawno temu pracowałam w pewnym przedsiębiorstwie przemysłowym i do pracy dojeżdżało się tzw. autobusem pracowniczym. Jeździł nim również pewien pan, który wydawał z siebie tak upiorny zapach, że wszyscy się od niego odsuwali w tym autobusie. Męczył się biedny okropnie, próbując różnych specyfików , aż w końcu zoperował sobie gruczoły potowe.
OdpowiedzUsuńFajne tory!!!
Dokładnie, czasem ludzie sami z siebie niewiele mogą poradzić na swój zapach, chociaż są to chyba nieliczne wyjątki. Reszta to brudasy pospolite.
UsuńMoja przyjaciółka - fizjoterapeutka, nosi przy sobie ulubiony perfum, ma naczyńko w którym rozpyla swój zapach następnie lokuje je w miejscu z którego zapach ulubiony przenika prosto do nosa i w ten sposób radzi sobie z naprawdę wieloma pacjentami. Niestety... okazuje się że o higienę nie dbają nawet ogólnie szanowane persony :|
OdpowiedzUsuńWspółczuję tego doświadczzenia.... brrrrrrr
Buziole wielkie :***
Twoja przyjaciółka ma to na co dzień pewnie i nieźle musi się nakombinować, żeby nie paść po jednym takim pacjencie. Patent z perfumami - niezły :)
UsuńBuziaki :***
Lidko! Jak ja cie rozumiem, bo wech tez mam absolutny. Moze nie powinnam tego pisac ale nasze polskie spoleczenstwo zaznaczam, ze nie wszyscy ( ale niestety duza czesc) po prostu nie uzywa mydla jak i nie zmienia bielizny. Pamietam, ze najgorszy byl okres letni, kazdy porusza sie srodkami lokomocji publicznej, no smrod byl nie do wytrzymania, ja pierdziele! Zima bylo troszke lepiej:))
OdpowiedzUsuńNie jestem tego w stanie zrozumiec i nie ma zadnego wytlumaczenia, kurcze wiesz, ze mieszkam w USA i tutaj jest badzo duzo ludzi otylych, bardzo otylych i uwierz mi ani razu nie poczulam smrodu od ludzi mnie mijajacych czy to na ulicach, czy w sklepach, czy innych publicznych przybytkach.
Ludzie po prostu sie myja!
Tym bardziej jestem zdziwiona bo piszesz o mlodym czlowieku, i nie dziwie sie, ze jestes wkurzona moze warto zwrocic uwage trenerowi aby takiemu delikwentowi zasygnalizowal problem?!
Ale ladnie u Was, az ci zazdraszczam, bo u nas snieg po kolana przynajmniej przed domem - zima na calego:)
Podwojnego przytulanca przesylam - buziaki:)
U nas ciągle jeszcze pokutują zwyczaje z dawnych lat, kiedy kąpiel i zmiana bielizny była w sobotę. A tu czasy się zmieniły, zmieniło się jedzenie na bardziej chemiczne i to też z pewnością wpływa na zapach. Tak myślę. Powoli się podejście do higieny zmienia, ale znów przegięcia są w drugą stronę. A tu trzeba to wszystko wyważyć, tak mi się wydaje.
UsuńTeż myślałam, żeby trenerowi zaproponować, aby przeprowadził przy okazji małą pogadankę na temat, zobaczymy.
Zimy współczuję, bo jej nie lubię i nieważne, że w tej chwili jest styczeń. Przed chwilą w radio słyszałam, że u Was bardzo mroźno, ale od soboty ma przyjść odwilż. W Waszyngtonie ma być plus 16! Nie wiem, na ile Cię to pociesza ;), bo to kawałek drogi od Ciebie jest, jakby nie było.
Trzymaj się ciepło :***