Od kilku dni mam mocne postanowienie dotyczące zrobienia pewnego odwyku od netu, bo ... bo tak, po prostu.
Kilkanaście ostatnich dni spędziłam w oparach dołującego i dominującego smutku, który pojawił się, nie bez przyczyny, rzecz jasna, bo wszystko jakąś przyczynę ma. W tej chwili trochę odpuszcza, ciężka sprawa u mnie z tym tematem.
Wiem, rzecz jasna, że ludzie mają dużo większe problemy ode mnie, zdrowotne, rodzinne wszelakie związane z chorobami najbliższych, brakiem kasy, czy niezgodą ...
Staram się znaleźć przyczyny tych stanów, idzie mi tak sobie, czasem przebłyski się pojawiają i znikają, co zrobić.
No to sobie ponarzekałam.
Jakiś czas temu napisałam kolejną bajkę do kalendarza Biała Kura. Bajkę na luty.
U Gosianki i w Kurniku jest bajka Damykier, która była Głównopiszącą na luty, moja opowieść jest dodatkowa. A może jeszcze ktoś coś dopisze?
Miałam pomysły na kolejne, ale coś się rozwiały, mam nadzieję skupić się ponownie i wyprodukować kolejne. Zobaczymy.
A oto moja opowieść o psince, która znalazła najlepszy dom na świecie :)
Miłego czytania :)
Miłość na zawsze. I już.
Siedziała w pustej
stajni, drżąc z zimna i strachu, z coraz bardziej pustym żołądkiem. Nie
rozumiała, co się dzieje. Nikt nigdy
o nią co prawda jakoś przesadnie nie dbał, przez całe swoje krótkie życie nie zaznała zbyt wiele miłości i czułości ze strony człowieka, ale zawsze ktoś jakieś jedzenie do miski rzucił, czasem po łebku pogłaskał. W stajni było kilka koni, wszędzie leżało mnóstwo słomy i siana, przyjemne ciepło biło od zwierząt.
o nią co prawda jakoś przesadnie nie dbał, przez całe swoje krótkie życie nie zaznała zbyt wiele miłości i czułości ze strony człowieka, ale zawsze ktoś jakieś jedzenie do miski rzucił, czasem po łebku pogłaskał. W stajni było kilka koni, wszędzie leżało mnóstwo słomy i siana, przyjemne ciepło biło od zwierząt.
Teraz nie było
nikogo. Od kilku miesięcy.
Wybiegała czasem na
wieś, gdzie wiejskie burki dzieliły się z nią jakimś małym kąskiem strawy,
często jednak ludzie przeganiali ją ze swoich obejść.
Skończyła się
wiosna, przeszło lato i jesień, dni zaczęły się niepokojąco skracać,
a temperatura
powietrza spadać.
Przyszedł moment,
kiedy nie miała sił na dalszą walkę z okrutnym Losem. Położyła się w ciemnym
kącie stajni, w którym najmniej hulały przeciągi i czekała na swojego Anioła
Opiekuńczego, który zabierze ją w końcu do lepszego świata. Znajdowała się na
styku obu krain, między jawą a snem.
Minęło kilka dni,
Anioł ociągał się z przyjściem… Aż w końcu otworzyły się drzwi stajni, do
środka wpadła smuga jasnego światła, a w tej smudze pojawiły się Anioły.
- Nareszcie… –
westchnęła. – Nareszcie jesteście!
Anioły ujęły ją
delikatnie, zawinęły w coś puchatego i zaniosły – nie, nie do nieba, zaniosły
ją do ciepłego samochodu.
Pod wpływem ciepła
i czułych głasków ocknęła się po chwili. Nagle przed noskiem pojawiło się coś,
co ładnie pachniało
i nadawało się do jedzenia! Anioły zachęciły ją do skosztowania, potem napoiły czystą wodą. A później jeden z nich usiadł za kierownicą i cała trójka opuściła to straszne miejsce.
i nadawało się do jedzenia! Anioły zachęciły ją do skosztowania, potem napoiły czystą wodą. A później jeden z nich usiadł za kierownicą i cała trójka opuściła to straszne miejsce.
Na dobre już
oprzytomniała, ale strach i smutek jej nie opuszczał. Wciąż drżała z emocji, nie
wiedząc, dokąd jedzie i czy za moment nie zostanie wyrzucona z samochodu.
Nic takiego się nie
stało. Samochód w pewnej chwili zatrzymał się, do środka zajrzała Starsza
Czarownica ze swoją córką – Młodą Czarownicą, ostrożnie chwyciły ją zawiniętą w
kocyk i przeniosły do drugiego pojazdu. Tam też było ciepło i miło. Czule zagadując
do niej, ciągle smutnej i wystraszonej, zajechały przed wysoki budynek.
Czarownice wyciągnęły ją z samochodu, weszły do budynku i zatrzymały się przed
drzwiami, które otworzyły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Stanął w nich Młody Czarodziej. Zaprosił podróżniczki do środka – znów było
ciepło i spokojnie. Odważyła się popatrzeć Młodemu Czarodziejowi w oczy, kiedy
do niej miło przemówił.
Wtedy pojaśniało
dookoła jeszcze bardziej, w powietrzu zamigotały złote gwiazdki i zrozumiała, że są
dla siebie stworzeni. Że już tutaj zostanie. Na zawsze.
Młody Czarodziej i
obie Czarownice jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. Musiało minąć kilka
dni, zanim to do nich dotarło.
Młody Czarodziej
został Panem Na Zawsze, Młoda Czarownica uszczęśliwiła kolejne psie biedy ze
schroniska, zaś Starsza Czarownica zajęła się szukaniem domu dla kota Bonusa, a
ona – zwana odtąd Fretą Garbo - mieszka z Panem Na Zawsze. Szczęśliwa i radosna, co widać
na załączonym obrazku.
KONIEC
Załączony obrazek, to oczywiście kartka z kalendarza.
Pozostając w tematyce zwierzęcej, zajrzyjcie, proszę tutaj : https://www.facebook.com/events/447163088814993/449017428629559/
To o ratowaniu koni z targu w Skaryszewie, który niedługo się odbędzie. Wielu dobrych ludzi z różnych stowarzyszeń się tam też pojawi, żeby choć kilka koni uratować przed rzeźnią, a przedtem potwornymi warunkami przewozu. To taka słynna polska miłość do koni.
Ulałaś sobie trochę tych narzekań i dobrze , nie będą zalegać. Taki czas że nad głowami latają jakieś smutasy, dobrze że je pogoniłaś :)))
OdpowiedzUsuńBajka bardzo mi się podoba, pisz następne, bardzo dobrze Ci to idzie :))
Trzym się Liduś, a smutki niech idą precz, wszak idzie ku wiośnie :)))))
Na jakiś czas na pewno pogoniłam :)
UsuńDziękuję, Marija za dobre słowa :) Byle do wiosny :))
Lidus, ujawniasz kolejne ukryte skrzetnie talenta, tym razem literackie. No no!
OdpowiedzUsuńTak mnie czasem nachodzi, żeby coś napisać ;)
UsuńLidko, tak mi przykro, że masz trudny czas. :( Przesyłam ci całe morze dobrych uczuć!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Gosiu :*
UsuńTaki jakiś smutny czas, z kim się nie rozmawia, to każdy prawie coś tam ma, co go gryzie, smuci, martwi ...
Lidziu, wiosna za progiem, dasz radę :) bajka śliczna, żeby tak więcej takich bajek w życiu się trafiało!!
OdpowiedzUsuńCzekam na tę wiosnę, jak na zbawienie ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa, Elu :) Takich bajek chciałoby się całą masę. Czasem sie zdarzają.
Lidka, jak się wzruszyłam! Biorę bajkę do zakładki - mogę?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że bierz :)
UsuńPo to ją napisałam :)
To bierę.
Usuń:) ta wersja jest ciut poprawiona przez Talibię ;) ale chyba niedużo, jak sobie porównałam. Może na polonistykę powinnam była pójść? ;) Buhaha ....
UsuńWzruszająca historia, wspaniale że ze szczęśliwym zakończeniem !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
W kalendarzu są same takie historie :) Zaglądaj, Elu do tych linków, które podałam, tam na początku miesiąca jest nowa bajka :)
UsuńTrzymaj się kochana! Wszędzie jakoś tak nijako ostatnio.... byle do wiosny! :************
OdpowiedzUsuń:) byle do wiosny, Emuś :) I tak jest już lepiej :************
Usuńprzesyłam ciepłe myśli i dobrą energie
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ♥
UsuńRzeczywiście przy układaniu bajki w podobnych rejonach nasze myśli krążyły... Ale nic dziwnego, bo przecie cudnie uśmiechnięta Freta każdemu by myśli o dobrych wróżkach podsunęła :)
OdpowiedzUsuńA na Twój marny nastrój przysyłam Ci śliczną piosenkę o smuteczku właśnie:
https://www.youtube.com/watch?v=F045E_yrxCM
Dziękuję Ci bardzo za link :) Bardzo prawdziwa ta piosenka ....
UsuńZdjęcie radosnej Frety jest piękne, bo ona faktycznie się uśmiecha :))
Cudowna bajka, a odwyk od neta trzeba sobie zrobić. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam również :)
UsuńBez neta? ale jak to?:)
OdpowiedzUsuńA co do ratowania koni...moja koleżanka ze studiów to zapalona Koniara, nawet hodowlę zwierząt ze specjalnością konie studiowała, teraz pracuje w stajni, prowadzi lekcje jazdy konnej oraz układa konie. Na studiach bardzo chciała mieć swojego konia, niestety rodzice nie mieli kasy na to więc znalazłyśmy na necie, że można uratować jakiegoś, rodzice się zgodzili i tak oto aga dostała swojego wymarzonego konia. Niestety zwierzak był w strasznym stanie, ale pod dobrą opieką agi doszedł do siebie, a teraz startuje nawet w zawodach. A jego ulubionym przysmakiem są chipsy:D:D:D:D Wiadomo nie dostaje ich, ale jak tylko ktoś przechodzi z paczką chipsów to się rzuca na nie:D
jakoś tak mi się przypomniała ta historia:)
UsuńTak całkiem bez, to nie, ale w dużo mniejszych dawkach musi być :)
UsuńPiękna historia o tym uratowanym koniu :) Niech mu się zdrowo i radośnie żyje, czasem pewnie swój przysmak dostanie ;) Oby więcej takich było.
Piękna, wzruszająca bajka. Szkoda tylko że mnóstwo zwierząt doświadcza takiej podłej rzeczywistości. Na szczęście do niektórych zdążą przybyć ludzkie Anioły. Czasem smutek jest oczywiście potrzebny i naturalny, ale trzeba uważać żeby nie ugrzęznąć w przepastnym dole. Polecam palenie wieczorami pomarańczowej świecy z naturalnego wosku i naturalny olejek lawendowy,cytrynowy lub pomarańczowy. Połączone z chwilą medytacji :)
OdpowiedzUsuńNiestety, dużo wody w rzekach upłynie, zanim zwierzęta będą na Ziemi traktowane jak się należy.
UsuńDziękuję Ci za radę :) Lubię te zapachy :)
Ugrzęznąć nie mam ochoty ...
Matko kochana, z tymi oparami... Przestańmy je wdychać, bo jak się wszystkie zdołujemy, to kto nas odkopie?
OdpowiedzUsuńI nie odwykaj tak bardzo od netu, bardzo grzecznie proszę :)
Słuszna racja ;) co do tego odkopywania.
UsuńCiebie też dawno nie widziałam, miło, że sie odezwałaś :))
Tak bardzo odwykać nie będę ... ale trochę muszę ...
Już dni dłuższe i słoneczko mocniej przygrzewa, wiosna za pasem,więc mam nadzieję, że te paskudne opary rozwiały się.
OdpowiedzUsuńCo prawda rzadko zostawiam komentarz, ale czytam wszystko i brak mi Twoich wpisów. Tchnęły taką radością, no i brak mi ... pociągów :)
Bardzo serdecznie pozdrawiam.
Ehh, tak mi pisz ;))
UsuńWczoraj przeglądałam zdjęcia na telefonie i stwierdziłam, że mam kilka zrobionych na dworcu w Poznaniu i nie opublikowanych, więc jakiś post na odkurzenie bloga będzie.
Opary rozwiały się, do następnego razu ;) a dni faktycznie są już dużo dłuższe.
Pozdrawiam równie serdecznie, Mirko :)