Witam wszystkich Czytających :)
Może powoli się odwieszę, cieszycie się, prawda? ;))
Najpierw, co do spraw bankowych. Reklamacja została przez nas złożona i rozpatrzona pozytywnie, bank pieniądze oddał, na szczęście. Na policję też się zgłosiliśmy, na razie cisza.
Nie mam nikogo na komendzie, żeby podpytać, czy coś ustalili, namierzyli, czy po prostu sprawa zostanie umorzona za jakiś czas ...
Do naszego miasta zjechało pełno tałatajstwa wszelakiego, bo o ile wielu przyjezdnych - nietałatajstwa, przyjechało do pracy, tak za nimi ściągnęła banda cwaniaków i kombinatorów, z poszukiwanym przez policję Syryjczykiem - terrorystą na czele, który się u nas ukrywał, a kiedy mieli go zgarnąć - rozpłynął się w powietrzu .... cusz ...
Ale zostawmy te ponure rozważania i poczytajmy o czymś miłym.
Jakiś czas temu - całkiem niedawno, do moich drzwi zadzwonił dzwonek domofonu. Było popołudnie. Pan powiedział, że jest z poczty. Tak ... jako, że ledwo wstałam z popołudniowej drzemki ( nie, żebym codziennie ją uskuteczniała, ale w ten dzień akurat tak), część mojego mózgu jeszcze się nie obudziła, a druga część przypomniała sobie, że poczta to była przed południem i w efekcie tej współpracy, odłożyłam słuchawkę domofonu twierdząc, że chyba ktoś sobie jaja robi.
Dzwonek zabrzmiał po raz drugi i po raz drugi ten sam głos oznajmił "poczta". Postanowiłam dać mu szansę i wpuściłam człowieka do środka.
Okazało się ,że rzeczywiście - poczta! Gdy już zintegrowałam obie półkule mózgowe, to sobie przypomniałam, że
w południe chodzi pani listonoszka z poleconymi i normalnymi przesyłkami, a paczki przywozi ktoś inny i często jest u nas właśnie po południu.
Tyle, że ja żadnej paczki się nie spodziewałam. Paczę więc na nieduży kartonik i mam wrażenie, że coś jakby znajomy mi charakter pisma, oraz numer domu nadawcy, który od razu zauważyłam. Hmmm, ale skąd, dlaczego i jak? W żadnym konkursie nie brałam udziału ... kalendarze już dawno zostały przysłane ;)
Otwieram więc, a tam:
Tak, tak - dobrze widzicie. Przesyłka została wysłana przez Gosiankę.
W środku, w puszce były pyszne, duńskie ciasteczka :) Mniam :))
To ci niespodzianka :))
W dodatku, Gosia powiedziała mi potem, że już kiedyś kupiła te ciastka z myślą o mnie i czekała na odpowiednią chwilę, żeby je wysłać.
Czy to nie jest miłe i niesamowite??
Gosia - raz jeszcze dziękuję Ci za Twoją niespodziankę ♥♥♥
I to są przyjemne aspekty blogowania i blogowych znajomości :)
Ciastka zostały błyskawicznie zjedzone, w pudełku pozostały jeszcze papierki po nich i zapach ;) Puszka na pewno znajdzie zastosowanie, bardzo mi się podoba obrazek na niej :) Taki nostalgiczny ...
A z innych spraw - będzie o Bonusie.
Kot nasz nabrał ostatnio wigoru :) Kupiliśmy mu niedawno nową wędkę, za którą chętnie gania, wdrażając program "Więcej ruchu". I od paru dni - chodzimy na spacery! Kot był na szczęście do smyczy i puszorka przyzwyczajony przez poprzedni Personel, przez ten rok u nas oswoił się z większą ilością hałasów i dźwięków, zaczął wychodzić na klatkę schodową ( wypuszczamy go wyłącznie po przyjściu do domu, wiedząc, że drzwi na dole są zamknięte), potem zainteresował się tym, co za drzwiami wejściowymi do klatki ... stwierdziłam więc, że wezmę go na smycz i jeśli będzie chciał, to wyjdziemy sobie na zewnątrz.
Spacer z kotem to nie to samo, co spacer z psem. Kto wychodzi, ten wie ;)
Bonus zjada trawę, a potem siada i obserwuje teren. Biorę go więc na ręce i zanoszę w inne miejsce, spokojniejsze niż to przed naszym wejściem.
Po powrocie, kot jest tak zmęczony, jakby maraton przebiegł ;)
Od razu napiszę, że byliśmy z Bonusem u weta, pani weterynarz zaaplikowała kotu preparat na pchły, kleszcze
i odrobaczenie - taki płyn na kark, trzy w jednym.
Powiedziałam jej o tych spacerach - odniosła się do nich z aprobatą, bo kotu nasz trochę grubasek jest ... obiecała też, ustawić mu trochę inaczej dietę.
Poza tym, bardzo trafnie oceniła naszego zwierza, po jego zachowaniu w gabinecie.
Wyjaśnię tylko, że gabinet prowadzi małżeństwo i pani była przez ostatni rok na urlopie macierzyńskim. Kiedy byliśmy
z Bonusem, to u jej męża. Teraz trafiliśmy na panią.
Stwierdziła, że nasz kot jest bardziej "psowaty" :)) To samo powiedział mi poprzedni Personel Bonusa :)
Żeby cokolwiek Bonusowi zrobić, obejrzeć, trzeba go mocno trzymać, bo się wyrywa i najchętniej spaceruje sobie po gabinecie, zagląda do otwartych szuflad, poleguje na podłodze ... luzik. Dopóki nie przychodzi moment badania ;) albo aplikacji preparatu na kark ;)
A na koniec tego wpisu - zdjęcia z dzisiejszego spaceru:
Do zobaczenia zatem :) Spokojnej nocy życzę i udanego poniedziałku :)
Ooooo!!! Odwiesiłaś się! Bardzo się cieszę! Zawiecha jest dobra tylko z powodów obiektywnych! Ale ta Gosianka to jest! Nie dość, że ciasteczka, to jeszcze w TAKIEJ puszce!
OdpowiedzUsuńBonus to jak cię mogie - kawał kocura. Ślicznego, że ach!
Czasem wydaje się, że przyczyny subiektywne obiektywnymi są ;) a może i na dany moment są?
UsuńBonus sam w sobie jest dużym kotem, każdy, kto go widzi wypowiada zdanie: "Ale on duży" :)) Ja zresztą też tak powiedzialam, widząc go wyłaniającego się z kontenerka. Ślicznota nieusłuchana ;))
Owszem, grubasek, ale właśnie dlatego taki śliczny i słodziutki.
OdpowiedzUsuńTaki jest i w dodatku nieusłuchany paskud, skaczący po nas od bladego świtu ;))
UsuńDobrze znów Cię czytać.
OdpowiedzUsuńU nas namnożyło się ulicznych grajków i sępiących o kasę (niby na jedzenie). Cwaniaków wykorzystujących okazję nie brakuje.
Bonnus pięknie wygląda, taki okrąglutki.
:))
UsuńMam nadzieję, że ta okrągłość mu trochę się zmniejszy, dla jego zdrowia też.
Co do tych zbieraczy - niestety, trzeba na nich uważać, jak na zarazę ... i przez nich cierpią później naprawdę potrzebujący.
Odwieszona! To dobrze.
OdpowiedzUsuńBonus wygląda dostojnie.
:))
UsuńI dostojnie po nas skacze nad ranem :)))
Wobec tego powinien dostojnie schudnąć, a następnie skakać po Was nad ranem zwiewnie i subtelnie.
UsuńHa,ha, wolałabym, żeby schudł i po nas nie skakał ;) Ale tak się chyba nie da, bo skakanie ma już doskonale opanowane ;)
UsuńHej! Co to jest puszorek?
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu też tak się mawia, więc myślę, że chodzi o szelki;) a jak się mylę to proszę mnie poprawić;)
UsuńTak Asia, masz rację, to są po prostu szelki :) Niedługo trzeba będzie mu nowe kupić, bo widzę, że plastik przy szyi trochę się nadwyrężył.
UsuńZgłębiłam trochę temat słowa "puszorek". Okazuje się, że wyewoluowało z "półszoru" jako błąd językowy. Może to regionalizm jest? Nie wiem, aż tak dokładnie nie szukałam ;) ale chyba nie.
Nie martw się, "półszoru" też nie znam :) Albo regionalizm, albo jakieś bardzo fachowe słowo.
UsuńPuszorek to po naszymu przecież! Dziecioki w karadejach zapinało się puszorkami, coby się nie wywoluły!
UsuńDziewczęta, przy zaprzęganiu koni stosuje się szory albo chomąto. Bywają jakieś warianty jednego czy drugiego, półszorek to takie uproszczone szory. A sama nazwa ewoluowała i zrobił się z niej puszorek.
UsuńTak myślałam, że to po naszymu. Bo mój brat w takim puszorku jeździł wef karadeji ;)) I to się tak na te szelki mówiło :))
UsuńAgniecha :))
Jezus, Maria...
UsuńDużo dzieci tak jeździło ;) Chociaż ja nie.
UsuńA czy miało to negatywny wpływ na ich rozwój - trudno mi powiedzieć ;)
Ja nie o dzieciach... Ja nie rozumiem, co Ty napisałaś!!!
UsuńAaaaaa, tero rozumie ;))
UsuńNapisałam, że mój brat jeździł w wózku przypięty szelkami :))
Czyli tym puszorkiem ha,ha ....
To chyba wszyscy tak jeździli... I ja, i mój brat też.
UsuńChyba tak, ja też, jak się okazało, bo przypomniałam sobie swoje zdjęcie ;)
UsuńZeby tak Miecka chciala wychodzic, gruba sie zrobila w ostatnim czasie, a przy dwoch kotach nielatwo o rozdzial od koryta. Za to chudy Bulczyk wciaz by chodzil na spacery, choc jej akurat nadmiar ruchu nie jest potrzebny. I tak juz kupuje zarcie dla kastrowanych seniorow, takie mniej kaloryczne, ale Miecka tyje i koniec.
OdpowiedzUsuńNa pewno niełatwo rozdzielić michy ... niewychodzącego kota chyba ciężko nauczyć wychodzenia na smyczy. Dobrze, że Bonus był do niej przyzwyczajony, bo inaczej, za nic w świecie nie dałby sobie jej założyć, podejrzewam.
UsuńZrobiłam wczoraj zakupy dla kota i powrzucałam kilka nowych zabawek - może będzie chciał się nimi zająć ;)
Kurczę, szkoda, że Miecka nie chce więcej ruchu zażywać, a zabawkami też się nie bawi? Wędki i te sprawy?
Bo Bulczyk - wiadomo, uliczny obwieś, to chętnie wyjdzie, choćby i na smyczy, kompromis musi być.
Miecka w zyciu niczym sie nie bawila, ona juz chyba od urodzenia byla stara i marudna. :))
UsuńBiedna ... ciężko być zołzą przez całe życie ...
UsuńWymiziaj ją ode mnie :)) jak się pozwoli, oczywiście ;)
Pozwala, a kiedy ma dosc, to gryzie. Na szczescie najpierw dosc letko, ale nie mozna zlekcewazyc tego ostrzezenia. :)
Usuń:))
UsuńTo ci zouza jedna ;)
Jak fajnie,że się odwiesiłas!
OdpowiedzUsuńWprost na policji zapytaj, oni nie są zbyt szybcy,i niestety najczęsciej sprawa zostaje umorzona:*
Moje koty to boidupcie są.Niby ciekawe,ale jednak byle jaki odgłos i już panika.Dlatego tylko Luther wychodzi,ale on to potrafi brykać,biegać,ma swoje trasy na podwórku niemieckim,ale czasem mu odbija i wtem decyduje się na wycieczkę w nieznane.
Trzeba go pilnować skobaniutkiego.Smycz zna,ale nie lubi,ciągnie, i ogólnie tylko w nieznanym terenie mozna go na niej prowadzać.
:))
UsuńNo tak, najprostsza rzecz pod słońcem :)) Wejść i się spytać, jako strona zainteresowana :))
Bonus też jest płochliwy, wczoraj wystraszył się chłopców, którzy szeleścili plastikowymi torbami i zbyt gwałtownie do niego podeszli. Boi się nagłego szurania, wystrzałów ... ale ciekawość okazała się silniejsza :))jesteśmy naprawdę zdziwieni, że wychodzi :)
Różne te nasze kociambry są :) Lutherek - zuch :)) tylko Wy się czasem denerwujecie, że gdzieś tam łazi i go nie widać ...
Wiesz że się cieszę, że jesteś? Wiem że wiesz:).
OdpowiedzUsuńU nas działkowicze już nauczeni kot na smyczy chodzi i już, kropka. :)Sensację tylko budzimy, gdy idziemy na osiedlu do domu. Na osiedlu kotus ciągnie biegiem a na działce rozgląda się przystaje kupkę pod drzewkiem zrobi w innym miejscu siusiu. :)
Cieszę że jesteś ♥
No wiem :))
UsuńZ Bonusem wzbudziliśmy chyba małą sensację na osiedlu, ale osobiście mam to w pompeczce ;), Bonus tym bardziej :))
Nie widziałam chyba nikogo z kotem na sznurku - tzn. sąsiadka próbowala, ale kota była oporna, więc sobie odpuściła.
Nasz nie ciągnie, chwilami jedynie ma zrywy, ale staram się iść w takie miejsce, gdzie jest spokojniej i może sobie poleżeć, postać, poobserwować.
A niedługo zobaczy morze, najprawdopodobniej :)
♥♥♥
Nasz też okrąglutki. :)
UsuńO,a ruchu ma pewnie więcej niż nasz leniuszek.
UsuńNo to tęcza wróciła...Z czarnym, kocim ogonkiem...;o)
OdpowiedzUsuń:)) koci ogonek to jest ogonek, niegrzeczny i nieusłuchany ;))
UsuńWiedziałam że będziesz i cieszę się że to już nastąpiło :)))
OdpowiedzUsuńMiałam ambitne plany wyprowadzać Myka i nawet raz to zrobiłam. Wymknął mi się z g..nianych szelek i tylko cudem udało mi się go przytrzymać, aby nie nawiał. Wiesz, ze chodzenie po schodach to moja pięta tego no Achillesa, to dałam sobie spokój ;) Myczysko rwie się na korytarz, bo nasze jaskółki w tym roku cały czas okupują klatkę schodową i on cały czas je słyszy. Nie wypuszczamy ze względu na te jaskółki i ze względu na jakość naszej klatki schodowej, wiesz jak ona wygląda ;)
U nas po podwórku chodzą koty na smyczy i nikt się temu nie dziwi.
Bonusik pięknie prezentuje się w czerwonych szelkach :)))
Blogowanie wciąga, nie da się ukryć ;)
UsuńEhh, no wiem, jak te Twoje schody wyglądają i wcale się nie dziwię, że nie masz ochoty po nich biegać, niczym kozica po górach ;)
Mykulek z chęcią zapolowałby na jaskółki i wcale się nie dziwię, że go na schody ciągnie. Żeby z szelek się wymknąć .... cwaniaczek jeden ...
U nas na razie jesteśmy jedynie, ale kto wie ;)
Szelki ma z poprzedniego domu i jeszcze jest taka smycz czerwona do kompletu, ale kupilismy rozwijaną, żeby miał więcej wolności. Nawet już ją opanowałam ;)
Ale grubasek!! Wiesz, ja już dawno przestałam się przejmować lekką nadwagą moich kotów. Byle choróbsko i one od razu chudną. Przynajmniej mają z czego.
OdpowiedzUsuńCieszę, że się cieszysz z ciasteczek. :)
Jest grubaskiem, nie da się ukryć ... trochę go zapaśliśmy i stąd dobrze byłoby, żeby trochę z wagi zleciał. Bo tak poza tym, jest bardzo zwinny.
Usuń:)) ciasteczka dobre były i zniknęły błyskawicznie :)
Dobrze że powróciłaś na łono bloga. Prezent bardzo sympatyczny, takie metalowe puszki są świetne. Sama mam sporo. Bonus widać że wyluzowany na spacerku :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńDość wyluzowany był, a dzisiaj ciągnął mnie w drugą stronę i do domu nie chciał wracać :)
Dobrze że się odwiesiłaś i wróciłaś do blogowania ! Stęskniłam się za wieściami o Bonusie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękne prezenciki i apetyczne ciacha !
OdpowiedzUsuń:) chyba wróciłam ;) O Bonusie będzie, bo się nad morze niedługo wybieramy i kotu pojedzie z nami, tak na 99%.
UsuńWielka wyprawa małego koteńka ;)
dobrze że bank pieniądze oddał, uffff.... z terrorystą to jak z filmu, ale po woli to niestety..... jaka cudna puszka, i zawartość warta uwagi:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że kasa się zgadza ;)
UsuńA puszka na poprawienie humoru dobra jest :))
:*
UsuńZa kilka dni bedziecie pokonywac kilkaset km przy piosence miau, miau, miau... i miau ;)
OdpowiedzUsuńAlez Ci slodka i piekna niespodzianke Gosianka zrobila :)
Pozdrawiam Cie Lidio z mojego Ch. :) - remontu ciag dalszy nastapil, dzis w roli glownej bedzie drabina ;)
Ano, będziemy. Się ostatnio rozmiauczał na całego ;)
UsuńPodróżować będziemy chyba na dwa etapy - 200 km i 150 na drugi dzień ;) ale miauk będzie tak, czy tak.
Niespodzianka była naprawdę niespodziana :))
Odpozdrawiam Cię, Orszulko i ta drabina ... to wiesz, nie? Żeby nie było ;)
Uważaj na siebie ♥
A ja dopiero dzisiaj się dowiedziałam, że się odwiesiłaś... Ale lepiej póżno niż wcale.
OdpowiedzUsuńDobrze że bank forsę zwrócił, że fajny prezent dostałaś i wogóle chyba jest nieżle. Prawda???
:-)
Oczywiście, że lepiej późno niż wcale ;)
UsuńStaram się, żeby było nieźle :) na spacery z kociambrem chodzę ...
i tego się trzymajmy :))