Myślałam nad jakimś błyskotliwym tytułem, ale jakoś nic mi do głowy nie przychodziło ;)
No to prosto z mostu.
Otrzymałam wczoraj list polecony ze zwrotką z ZUS-u. Taka przesyłka nie niesie zazwyczaj nic dobrego i tak było tym razem. Zanim otworzyłam i przeczytałam, czego ode mnie chcą, zdążyłam się potężnie zdenerwować ... niepotrzebnie, zresztą.
Okazało się, że chcieli ode mnie potwierdzenia w związku z moją pracą w szkole językowej, która z hukiem i nieprzyjemnością rozleciała się na początku roku. O czym dowiedziałam się nie od właścicielki, tylko od kogoś innego. Fajnie, nie?
Ale Los nade mną czuwał, ponieważ od 2.01 zaczynałam prace w szkole w Poznaniu, więc i tak tę językową musiałabym sobie odpuścić. Dzięki temu napisałam krotko, że od stycznia nie mam z tą firmą nic wspólnego, a że nie zostałam wyrejestrowana z ubezpieczenia, to już nie mój problem - tego już nie pisałam, bo to logiczne. Aczkolwiek, jeśli chodzi o tę instytucję, to logika nie jest jej mocną stroną, niestety.
Zadzwoniłam najpierw do pani, która sprawę prowadzi i umówiłyśmy się, że albo podeślę moje oświadczenie pocztą, albo przyniosę osobiście. Wybrałam wariant drugi.
Stali bywalcy wiedzą, ja nie wiedziałam. Na parterze jest sala obsługi klientów. Wchodzę, puściutko. Pytam się więc biurwie, czy mam wziąć ów słynny numerek. Biurwa burczy, że tak
i głową wskazuje mi, gdzie. A tam kilka możliwości ... jedna bardziej skomplikowana od drugiej. No to zadaję następne pytanie, co mam nacisnąć. Biurwa wyburczała pytanie, co ja w ogóle chcę. Ja, że oświadczenie oddać tylko, dla pani X.
Biurwa wkurzona już: renta, czy emerytura?
Ja: dokumenty ubezpieczeniowe.
Biurwa bręczy pod nosem: Ubezpieczenia i coś tam.
Ja: ????
W międzyczasie wszedł pan ochroniarz, kochany człowiek, ponaciskał mi co trzeba, tzn.nie mi, tylko na tym automacie, numerek wyleciał i za dwie sekundy wyświetliło się, że mam podejść - na szczęście nie do biurwy, tylko do jej koleżanki obok. Znacznie milszej.
Wyszłam oniemiała z tego przybytku .... ja pierdolę, co to ma być???? Komu ma to coś służyć???
Chyba tylko firmie, która to ustrojstwo wyprodukowała i za naszą kasę sprzedała zusowi.
Ja rozumiem, że numerki ułatwiają obsługę klienta, ok., w wydziale komunikacji też się na ten przykład wyświetlają, ale tutaj???? Te możliwości zapisane jakimś dziwnym kodem???
Albo ja taka ograniczona jestem, albo to kompletne wariactwo.
W każdym razie - mocno mnie zaskoczyli.
A po południu wyszłam z kotem na spacer, Chłopu mecz oglądał, było 0:0 Korea -Niemcy. Drugi mecz: Szwecja-Meksyk.
Łazimy sobie z kotem, a tu nagle słyszę radosne: Kurrrrr ....waaaa :)))
Myślę sobie, że to chyba Niemcom Koreańczyki budę władowali, bo nie sądzę, żeby ktoś tak się cieszył z bramki dla Szwedów - wszak potop był dawno temu, a do Meksykanów to my nic chyba nie mamy ....
I za chwilę z tego samego okno się rozlega jeszcze radośniejsze: Ja pier ........ dole ..... :))))
Pewnikiem druga buda, ani chybi Koreańczyki dali czadu.
No i dali.
Z jednej strony przykra taka reakcja, ale z drugiej - trudno się dziwić. Niestety.
Zaraz potem na fejsie pojawiły się różne memy, jak to obie drużyny mogą jednym samolotem polecieć, albo trener Niemców pyta się naszego, czy mogą się z nimi zabrać ....
I takie tam śmiesznostki.
Tak to bywa z zarozumialcami czasem.
Do miłego wszystkim :)
całe szczęście, że z ZUSem miałam przyjemność dawno temu, bez owych udogodnień, a i tak niemile wspominam. Zastanawiałam się czasem czy oni nie prowadzą selekcji urzędniczek i zostawiają sobie same nieużyte baby.
OdpowiedzUsuńIdę obejrzeć memy.
Jest to możliwe, że tam akurat zostawiają te najbardziej mendowate.
UsuńDobrze, że nie musisz tam chodzić, bo jak pójdziesz, to z maszyną będziesz do czynienia miała. Ale już wiesz o tym, więc na spokojnie możesz do tego podejść :)
Lidus, Ty UMIESZ PRZEKLINAC? Nie do wiary! Musial Ci ten ZUS dobrze zalezc za skore, skoro az tak. :)))
OdpowiedzUsuńUmiem, umiem .... czasem za dużo i muszę się pilnować ;)
UsuńTaki absurd wczoraj mnie tam spotkał, że ze zdziwienia wyjść nie mogę ;)
Chyba zaskoczę bo moje emerytalne doświadczenie z ZUSem nie jest najgorsze ;) Byłam 3 razy, urzędniczki były różne, ale żadna nie była niemiła, a ostatnia mega sympatyczna udzieliła mi informacji których nie musiała udzielać i ten automat u nas też się przydawał, bo było dużo ludzi, więc można było sobie siąść i poczekać zamiast tkwić w ogonku, czekało się też nie najdłużej, bo około 15 minut.
OdpowiedzUsuńLidka ten ochroniarz na pewno miał takie zadanie aby pomagać w obsłudze, bo u nas stała pani i też pomagała :)
Mecze mnie zupełnie nie podniecają, nie oglądam ;)
Ja też w sumie narzekać nie mogę, bo do tej pory biurw tam nie spotkałam. Widocznie musiał być ten pierwszy raz ...
UsuńI rozumiem, że maszyna jest przydatna, kiedy czeka sporo ludzi, ale wczoraj??
Meczy też nie oglądam, tylko M., a ja niejako przy okazji, bo takie mamy mieszkanie, że trudno się całkiem odizolować ;)
Lidka, bo Ty nieoswojona z Zusem jeszcze!
OdpowiedzUsuńAno dzikam w tej materii jest ;) I niech tak zostanie, póki co.
UsuńWszystko, o czym napisałaś w tym poście, jest mi zupełnie obce - od ZUS-u (i oby jak najdłużej!) po zupełnie niezrozumiałe, geograficzne (Szwecja, Niemcy, Meksyk) uwagi. Ale jestem, czytam i marszczę czoło w wysiłku intelektualnym :))
OdpowiedzUsuńNo to wiesz już, jak ja się wczoraj czułam, stanąwszy przed maszyną i w obliczu absurdu pustej sali. Tzn., że musiałam se ten numerek wydrukować, który pokazał mi kolejkę i do której pani mam iść, mimo, że sala była pusta. Petentów nie było. Jak u Barei niemalże ...
UsuńCo do moich geograficznych wynurzeń, to musiałabyś mecze oglądać ;)) Ale skoro nie oglądasz, to mała strata. Ja też bym nic nie wiedziała, gdyby nie mój Chłopu ;)
Aaa, mecze... No to racja, mała strata :))
UsuńA wiesz ze i ja w Au mialam biurwy, na szczescie nalezy to juz do przeszlosci. Od razu wyjasniam ze byly to polskie biurwy, prosto z naszej kochanej ojczyzny Polski. Myslalam ze miec polskiego lekarza jest lepiej zeby wyjasniac rozne dolegliwosci, tyle ze po drodze sa panie recepcjonistki, wlasnie polskie biurwy, ploteczki, ukladziki, wchodzenie bez kolejki. Kilka lat tkwilam w tym, ostatnia biurwa, swieza przybyla z Polski przedobrzyla, zrobila sie wazniejsza od lekarza, wymyslila ze zanim wejdzie sie do lekarza trzeba jej opisac problem, no i to byla moja ostatnia wizyta w gabinecie z polskim lekarzem i polska biurwa.
OdpowiedzUsuńMari, aż się wierzyć nie chce, macki biurw sięgają aż tak daleko, na antypody!
UsuńAle dobrze zrobiłaś, jak lekarz, czy recepcjonistki są życzliwi, to się dogadasz w kwestiach medycznych bez problemu i pewnie tak jest.
Masz racje, nie ma zadnego problemu dogadac sie, zreszta angielskiego nauczylam sie dosc dobrze tylko akcent jest smieszny, na poczatku sie balam, wiec uznalam ze do polskiego, a potem to juz szlo z rozpedu i zartowalam ze nie musze jechac do Polski zeby sie poczuc ze jestem w Polsce, mam na mysli poczekalnie. Bylo troche zabawy.
UsuńNiestety, przykre to bardzo ... chociaż i tak dużo się pozmieniało, jeśli chodzi o podejście do klienta w różnych urzędach. Jest naprawdę dobrze. Ale czasem takie kwiatki się trafiają ...
UsuńI faktycznie, miałaś kawałek Polski w Au, szkoda tylko, że w gorszym wydaniu ...
Też już miałam parę razy do czynienia z tym ustrojstwem w ZuS-ie, ale na szczęście zawsze była na podorędziu miła urzędniczka i pomogła, tak miła, że nawet nie śmiem nazwać jej biurwą.
OdpowiedzUsuńA z tym przeklinaniem w trakcie meczu, to chodzi o to, że kibice cieszyli się przegraną Niemiec? Jesli tak, to przykre. Cieszenie sie cudzą przegraną prędzej czy później odwróci sie przeciw cieszącemu się, taką mam teorię i taką nadzieję, gdyz naiwnie chcę wierzyć w sprawiedliwosć!
Uściski z deszczowego Podkarpacia ślę Ci Lidko!:-))
Wiesz, Olu - ta kobieta była chyba pierwszą, którą tak nazwałam. Bo do tej pory jakoś tak nie miałam styczności z niesympatycznymi urzędnikami. Wręcz przeciwnie, nawet. No, ale - drugi raz już mnie nie zaskoczą ;) I mam nadzieję, że ten drugi raz zbyt szybko nie nastąpi, dopiero, gdy na emeryturę pójdę ;)
UsuńI tak, to chyba jeden kibic był i bardzo się tym ucieszył.
Stosunki polsko-niemieckie są bardzo skomplikowane, na naszym terenie widać to szczególnie ... i ja mu się nie dziwię, bo sama się tym faktem nie zmartwiłam, wręcz przeciwnie powiedziałabym ... a jestem przecież osobą, która germańskiego naucza, bywała w krajach niemieckojęzycznych i skąd mam dobre wspomnienia i takie tam inne sprawy, ale tutaj - to naprawdę długi temat i mocno skomplikowany. Jak dla mnie, rzecz jasna.
Może kiedyś będziemy miały okazję i na ten temat porozmawiać ;)
Deszczowe, mówisz? U nas za to gorąco i deszcze na razie odeszły dość daleko, chyba. Dobre i to, co popadało, jednakże.
Ściskam Cię, Oleńko :))
W nocy padało,rano padało, potem przez cały dzień był spokój, tylko parno jak diabli a teraz wieczorem znowu pada!Z czego sie cieszę, gdyz ten deszcz zakończył naszą całodzienną robtę przy drewnie a gdyby nie on, to pewnie do tej pory byśmy piłowali i taczkowali bo jasno!:-)Odpoczywam nareszcie ogórki podjadając!:-))
Usuń(A co do uprzedzeń do Niemców to i ja nie jestem od nich wolna, jako i reszta naszego narodu. Nie lubię brzmienia języka niemieckiego, bo mi sie z gestapowcami i Oświecimiem kojarzy, ale staram sie nie uprzedzać do zwyczajnych, Bogu ducha winnych Niemców. Nie znam zresztą żadnego. Moze gdybym znała, to bym inaczej o tym myslała.Ale wszak jeden Niemiec wiosny ani zimy nie czyni, czy jakos tak!:-))
Jeju! Chyba za bardzo zmęczona jestem na powazne rozważania. Tak czy siak chciałam wpaść i miłego weekendu Ci Lidko zyczyć. Nie deszczowego, bo pewnie chciałabyś na jakąś wycieczke pojechać!:-))
I już po weekendzie ;)
UsuńNa zawodach byliśmy, tzn.mężu biegał, a ja robiłam za tragarza ;)
Ja z ZUS-em miałam do czynienia oj miałam. I myśle, ze to jeszcze nie koniec, bo przecież przepracowałam w Polsce kilkanaście lat. Jak patrzę na ten budynek to słabo mi się robi. Kiedyś, gdy zmuszona byłam do niego wchodzić to brałam tabletki na uspokojenie ;) mam uprzedzenie do tej instytucji, które już chyba pozostanie na zawsze. Pozdrowienia serdeczne :)
OdpowiedzUsuńOjej, przykro to czytać, Orszulko .... a czasem wystarczy zwykła życzliwość ...
UsuńDo emy mamy jeszcze parę lat, więc spoko ;) Nie ma się co na razie przejmować ;)
Ściskam ♥
Przyznaję ze skruchą, że ja te nowomodne zusowskie pojęcia rozumiem...;o) Idę się chlastać...;o)
OdpowiedzUsuńI takie dziwa się na tym świecie trafiają ;)) Zazdraszczam bardzo :)
UsuńNie ma co się chlastać, żaden to wstyd ;)
Nic mi nie mów o ZUSie. Za rok mam kolejną komisję orzekającą o to, czy należy mi się renta czy też nie i już zaczynam się bać, że uznają, że w pełni nadaję się do pracy. Ale że tej pracy dla osób takich jak ja nie ma, to nikt nie pomyśli. Bo zawsze kiedy idę na rozmowę kwalifikacyjną o pracę, to słyszę to samo, czyli że nie szukają osób takich jak ja. Nawet kiedy w ogłoszeniach piszą, że osoba może posiadać orzeczenie o niepełnosprawności...
OdpowiedzUsuńEhhh .... szkoda gadać po prostu. Kwadratura koła, obieg zamknięty ... ale może zdarzy się tak, że przedłużą Tobie rentę, albo po prostu znajdziesz super pracę i wtedy mogą Cię wszystkie Zusy świata i pracodawcy cmoknąć ;) To byłaby najlepsza opcja. I czego Ci zyczę mocno ♥
UsuńMam doczynienia z ZUS-em tuż przed rokiem akademickim - czyli zaniedłgo znów ;). Moim studentom (konkretnie dla ich uczelni) potrzebne jest zaświadczenie o moich składkach odprowadzanych do ZUS. W sumie nie rozumiem potrzeby takiego zaświadczenia do stypendium rektora; do socjalnego to rozumiem.
OdpowiedzUsuńTeż korzystam z nieuprzejmości pań tam pracujących. Słowa wyrzucają z ust jakby z łaski. Czasami jakiś interesant pomoże naciskać te guziki w automacie albo główkuję i sama klikam.
Z kolei bardzo miłe wspomnienia mam z Rejonu Energetycznego Białystok Teren. Ludzi mnóstwo, okienek do obsługi kilka(kilkanaście?) i przy automacie miła pracownica, która wstępnie przeprowadza wywiad z interesantem i podpowiada co wcisnąć (lub robi to sama na prośbę interesanta). W okienkach miła, sprawna i konkretna obsługa. Obecnie w razie problemu kontaktuję się na podany mi w okienku email.
Chyba ZUS to instytucja posiadająca złą sławę...
Widocznie rektor lubi wiedzieć, jak ubezpieczeni są rodzice studentów, którym przyznaje stypendium ;)
UsuńNiestety, dopóki biurwy w tego typu instytucjach mają na to przyzwolenie, to demonstrują swoją rzekomą wyższość nad nami. Ale to do czasu - mam nadzieję, przynajmniej.
ja wierze w sprawiedliwosc kosmiczna. Przeciez te biurwy tez sa petentkami w innych instytucjach? Nie lapia, ze jak sie do kogos usmiechna to im nie ubedzie? A moze w jakim banku czy aptece ktos sie tez do nich odsmiechnie???
OdpowiedzUsuńusmiecham i odsmiecham niniejszym
Zabuell
Ano są ... ale widocznie jeszcze co niektóre tej wiedzy nie posiadły, albo nie rozumieją, że skoro one są niemiłe, to inni odpłacą im tym samym. A, że nasze miasto jakieś wielkie nie jest, to czasem może szybciej to nastąpić niż im się wydaje ;)
UsuńDla Ciebie też uśmiech, Zabuell :)))