Połowa stycznia, a tu zero postów - mimo najlepszych chęci.
Narobiło się pogodowo wczoraj. Wybuch wulkanu na Pacyfiku, pełnia Księżyca, Blue Monday .... trochę dużo tego.
Nie wiem, jak u Was, ale moje miasto jakoś się wybroniło przed wichurą, tzn. wiać, wiało, mocno popadał deszcz, ale koło południa wyszło piękne słońce. To było niesamowite, ponieważ wczoraj czułam się pełna sił i energii, a słońce po ulewie tak mi się jakoś symbolicznie skojarzyło.
Wzięłam więc kijki i poleciałam do lasu, czyli na moją dłuższą trasę, która liczy sobie w sumie 10 km.
Za to dzisiaj - dla równowagi dołek, spadek nastroju, który podniósł się po przejściu trasy, też dyszka. Ruch to jednak podstawa, a że mam ferie, to i czasu więcej na takie wyprawy.
Często chodzę tą trasą, bo traktuję ją treningowo, a nie żeby widoczki się mi co chwilę zmieniały. Piszę to dlatego, że parę lat temu chodziłam z koleżanką, której szybko nudziła się dana trasa ... nadeszło upalne lato, ja na parę lat zarzuciłam ruch, ale w czerwcu 2020 wróciłam, a koleżanka już nie.
Pokażę Wam zatem kilka zdjęć, które robię w podobnych miejscach podczas moich nordicowych wyjść...
W niedzielę tydzień temu:
Poniższe zdjęcia miałam wrzucić w Sylwestra albo w Nowy Rok, ale nie dałam rady. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat przeholowałam w Sylwka z alkoholem i niestety dobrze się to dla mnie nie skończyło. Chwalić się nie ma czym, wiem. Jako człowiek niepijący praktycznie, zapomniałam o podstawowej zasadzie: nie mieszaj!
Ale zanim to się stało, poszliśmy na działkę i zrobiliśmy sobie niewielkie ognisko, by spalić co stare:
Piękne plenery mijasz. U nas nieco strat w drzewach w parku i na cmentarzach.
OdpowiedzUsuńOgniska maja swój urok, zwłaszcza w chłodne dni.
Pięknych spacerów!
Pogoda ok, my zajeci remontem nie zwracslismy uwagi na pogode i na inne okolicznosci, wręcz dobrze się pracowało. Pogoda zreszta byla tylko troche deszczowa. Dzis natomiast pięknie, slonce ,błekitne niebo, wiec nie spieszylam sie, tylk owolny mkrokiem poszlam na zakupy.
UsuńJa mam realnie troche do spalenia, ale jakos nie po drodze nam na wioske, żeby rozpalić ognisko.
Trochę gałęzi na ścieżce leżało, nad Zalewem, ale bez przesady, więc było ok. Dzisiaj też słońce u nas, ale musiałam iść do miasta i zanim się wygrzebałam, to obiad trzeba robić ;)
UsuńDora - wiosna przyjdzie, to zrobicie sobie ognisko, chociaż te zimowe mają swój urok :)
Ładna okolica do kijkowania, chociaz też jesgem z tyxh co prędko sie nudzą daną trasą, ale tak jak mowisz, treningowo ok, nie ma co wybrzydzać!
OdpowiedzUsuńWłaśnie - zależy, jakie kto ma priorytety :)
UsuńPrzepiękny spacer Lidio. I dobrze że to słońce wyszło.
OdpowiedzUsuńBo czasami po burzy jest druga burza...
W stolicy była burza śnieżna.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Słońce bardzo mnie ucieszyło, bo świat wygląda wtedy inaczej - jakoś lepiej. Drugiej ulewy nie było, ale wiadomo - różnie to bywa. Kilkanaście kilometrów od mojego miasta też śnieg popadał i to mocno. Az nie chce się wierzyć.
UsuńPozdrowienia, Stokrotko :)
Ano tak. Po burzy zawsze pojawia sie słonce. Prędzej czy później. I powietrze robi sie wtedy jakieś takie rzeźkie, krystaliczne, energetyczne, magiczne.Nie dziwię sie więc, że chciało Ci sie iśc przed siebie. Takie chodzenie pomaga i ciału i duszy. Miejmy nadzieję, że pomoze też Wasze sylwestrowe spalenie "starego". Bo to stare, to toksyczne świństwo, co zatruwa świat i ludzi już naprawdę powinno odejść, przepaść w najgłebszych głębiach ziemi i zarosnąc trawą.I dać normalnie żyć nam zwyczajnym, poczciwym ludziom. Oby tak sie stało.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie, Lidko.
Zobaczymy, Olu jak to będzie ... wychodzić z domu muszę, bo inaczej się duszę. Naprawdę, boli mnie głowa od razu. Nie nadaję się do pracy w domu, ani do przymusowego siedzenia w domu, jeśli się dobrze czuję i wszystko jest ok., rzecz jasna.
UsuńOdściskuję :***
Ja nie lubię robienia kółek. Mam opracowaną trasę na około 5 km, na upalne letnie dni mi wystarczała, do tego chodziłam w nieco wolniejszym tempie. Ale jak chcę dłuższą trasę, to robię (na razie) dwa razy tę samą, więc muszę w końcu opracować sobie dłuższą, a najlepiej dwie, na 10 i na 15 km. Zaczęłam chodzić z kijkami w zeszłym roku.
OdpowiedzUsuńAj, miałam napisać, że piękna jest Twoja trasa.
UsuńI właściwie to mam dwie trasy po około 5 km, ale w takich odległościach od siebie, że nie da się z tego zrobić jednej.
Tak, ładnie tam jest praktycznie o każdej porze roku i dnia ;) wiedzie z mojego osiedla przez park, wzdłuż rzeki, nad zalew. Zalew można okrążyć i wrócić drugą stroną oraz poćwiczyć na siłowni po drodze. To jest około 7 km. A 10 km to idę też Zalewem, potem prosto do lasu i z powrotem.
UsuńKijki są fajną opcją, bo jeśli się prawidłowo chodzi, to można się nieźle zmęczyć i rozgrzać niemalże wszystkie mięśnie.
Kółka mogą być męczące, dlatego nie lubię biegać na stadionie ;)
Dwie trasy to już coś - nie znudzą się tak szybko :)
O, właśnie, jeśli się prawidłowo chodzi, a takich ludzi spotykam wyjątkowo rzadko. Nie dziwię się osobom mocno starszym, dla nich każde wyjście, czy chodzą prawidłowo, czy nie, jest na plus. Ale dużo młodsi ode mnie chodzą byle jak i w ogóle nie uruchamiając górnej połowy ciała, Ja po moim spacerku zwykle jestem mokrutka i satysfakcjonująco wymęczona;)
UsuńTak jest, jak piszesz, Ninko.
UsuńTeż to widzę, do tego dochodzą często zbyt długie kijki. A wszystko jest w internecie, my zaczynaliśmy chodzić około 2009 roku i nie było zbyt wielu informacji na ten temat. Ale coś się znalazło, potem zawody, jakaś książka, znajomi sędziowie NW i ich wskazówki ... i uważam, że chodzę w miarę prawidłowo.
Zmęczenie po takim wysiłku jest fajne :)
Mnie kijki właściwie bardziej służyły do zachowania równowagi przy tych moich niestabilnych stopach. A jak już byłam zmęczona to się na nich mocno opierałam, no i niestety mam takie przypuszczenie, że przyczyniły się do większego osłabienia zwieraczy odbytu. Dlatego porzuciłam chodzenie z kijkami. A po śmierci mamy moje jelita jeszcze bardziej zaczęły wariować, co prawie całkowicie udaremniało mi wyjście z domu. Minął rok od jej śmierci, a jeszcze nie doszłam do siebie.
UsuńA jeszcze covid dopadł moją rodzinę, mnie też, na szczęście tylko jedną bratową mocno przyszpilił. Druga bratowa przyniosła zarazę, a brat czekał na zabieg prostaty, cewnikowany jest już od 3 miesięcy, ewakuował się do nas, bo my byliśmy już po, na szczęście nie zaraził się od żony i dzisiaj poszedł do szpitala.
Tak że nowy rok zaczął nam się z przytupem ;)
Zakup orbitreka w mojej sytuacji był strzałem w dziesiątkę, bo ujeżdżam go codziennie i brat także :)
Nigdy nie przypuszczałabym, że chodzenie z kijkami może przynieść takie skutki ... ale wiadomo - każdy organizm jest inny i trzeba siebie obserwować, co nam szkodzi, a co sprzyja.
UsuńWspółczuję Ci tej zagmatwanej sytuacji chorobowej, dobrze że wyszliście z tego covida w miarę dobrze. Cewnik trzy miesiące - bez komentarza, wiem jak to wygląda, bo mój ojciec miał jakiś czas temu taki zabieg i też musiał być przed cewnikowany, bo się po prostu zatkał. Ale było to w innych czasach, niedawnych, ale innych.
Życzę Ci, Marija dużo zdrowia i trzymam kciuki za poprawę :*
Napiszę tylko, że przez piękne krajobrazy wędrujesz.
OdpowiedzUsuńO tak :) Widać to na zdjęciach, a na żywo jeszcze lepiej. Dzisiaj zrobiłam kolejne zdjęcia :)
UsuńSylwestrowe ognisko? Zawsze o takim marzyłam. U nas w poniedziałek zrobiła się jedna wielka, aczkolwiek krótka, zadymka śnieżna, tak samo wczoraj przed południem. Dało się jednak przeżyć. Dziękuję za kolejny wirtualny spacer po Twojej okolicy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa też marzyłam i w końcu się udało, choć trochę :)
UsuńTrochę śniegu i u nas było ,ale dzisiaj już po, bo temperatura na plusie i padał deszcz. W sumie za zimą nie przepadam, tyle że zrobiła się jesień ;)
Lubię ogień. I zdjęcia ognia. Ale wulkan w Pacyfiku? Nie sądzę, żeby Pacyfik był blisko nas - ale może geografia sie pozmieniała od moich czasów :-) - więc można spać spokojnie. Pełnia księżyca? Księżyc, mimo że dobrze widoczny, jest od nas jeszcze dalej niż Pacyfik, to co nam do jego pełni? Mozna spać spokojnie. A co to jest Blue Monday to nie wiem, więc też mogę spać spokojnie :-)
OdpowiedzUsuńW sumie wszystko już się odbyło, więc luz ;) Od wulkanu do nas jest pond 16 tysięcy km, ale i tak przyrządy pomiarowe coś wyczuły, jeśli chodzi o ciśnienie np.
UsuńOgień ogólnie fajny jest, też go lubię i lubię go fotografować.
ja jeszcze lubie w nim grzebać. Lubię świece. Kochałam palić w piecu c.o. przez te 8 wiejskich miesięcy. I nawet czyszczenie pieca sprawiało mi przyjemność.
UsuńO, grzebanie też lubię :) Mogłabyś mieszkać w kamienicy z piecami w takim razie ;)
UsuńNie. Piece grzeją tylko punktowo, a w pozostałych kątach jest zimno. Co innego piec c.o., kaloryfery zdają egzamin bardzo dobrze.
UsuńPracowałam dawno temu w wiejskiej szkole, w której mieliśmy piece. I zimą bywało zimno w klasie ... Mąż mój mieszkał w kamienicy i u niego w pokoju też jakoś za ciepło nie było ... osobiście nie chciałabym mieszkać w takim mieszkaniu, kaloryfery to fajna rzecz, w sumie.
UsuńPrzepiękne kadry do spacerów! Aż chce się wyjść i podziwiać widoki:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że nigdy nie odbyłam zimowego, a już tym bardziej sylwestrowego ogniska, muszę kiedyś zrobić:)
Zrobiłam je pierwszy raz w życiu :)
Usuń