Jeszcze w starym roku opiszę historię gołębia nr 1. Właściwie historyjkę.
Działo się latem, pewnie w sierpniu. Mąż przyszedł do domu i mówi, że kotka sąsiadki ( ta, którą dokarmiałyśmy kilka miesięcy) czai się na gołębia, który siedzi pod naszą klatką. Oczywiście mąż kotkę przegonił, ale znając tego rozbójnika, wiedzieliśmy, że na pewno wróci i w końcu zapoluje. Zeszłam więc, żeby zobaczyć, co się dzieje i faktycznie. Na schodach siedział napuszony gołąbek - podlot i owoc miłości pary gołębi, które uwiły sobie gniazdo na pobliskim drzewie, a kotka czai się na niego. Pogoniłam zbója, ale to nie rozwiązało sprawy. Przejrzałam szybko internety, które wyrzuciły mi informację o wspomnianym już wcześniej azylu dla dzikich zwierząt, który mieści się jakieś 20 km od naszego miasta. Zadzwoniłam na podany numer telefonu, ktoś na szczęście odebrał, opisałam sytuację, a pani z którą rozmawiałam powiedziała, że podlot nie ma szans na przeżycie w starciu z kotem - tym, czy jakimś innym, więc jeśli przywiozę im tego gołębia do którejś tam godziny, to go wezmą, odchowają, a potem zapewne wypuszczą. Kamień z serca.
W piwnicy miałam taki kontenerek do przewożenia małych zwierząt, który znalazłam kiedyś
w naszym śmietniku i który miałam oddać kociej fundacji. Ale z jakiegoś powodu nie oddałam.
I teraz przydał się do przewiezienia podlota. Transporterek był zresztą trochę uszkodzony, nie domykał się, związaliśmy rączki sznurkiem i ptak był gotowy do drogi. Zawiozłam go do azylu, oddałam w dobre ręce i już.
Jedyne, co mnie zaskoczyło ,to ilość pasożytów, jakie na sobie miał, bo łaziły po transporterku. A co zauważyłam dopiero po wyjściu go z samochodu na miejscu. Pani z azylu powiedziała, że to normalne i że zaraz ptaka będą odwszawiać - bo to takie coś wszawopodobne łaziło.
W drodze powrotnej narwałam zaraz wrotyczu i bylicy, rozsypałam w samochodzie, potem samochód wyczyściłam i chyba zioła dały radę, albo robale się nie rozpełzły, bo wszystko było
w porządku. Na szczęście.
I takie to historie z gołębiami miały w tym roku u mnie miejsce.
Co do Frania - na razie dajemy radę bez wymiotów, chociaż oczywiście nie jest powiedziane, że za chwilę się nie pojawią. Oby jak najdłużej nie. Po Nowym Roku mamy kolejne badania krwi oraz USG i zobaczymy, co pokażą. Codziennie podaję kotu niedużą dawkę syropu przeciwbólowego i przeciwzapalnego oraz dwa razy dziennie pronefrę. I co któryś dzień steryd. Franek jest trudnym kotem do podawania leków i oględzin w ogóle, więc steryd w tabletce rozkruszam i mieszam z pastą odkłaczającą - zjada bez dyskusji. Pronefrę mieszałam z karmą, ale po krótkim czasie zaczął wybrzydzać, więc dostaje ją prosto do pyska ze strzykawki, podobnie ten syrop. Oczywiście to mu się też nie podoba, ale nie ma wyjścia. Czasem uda mu się mi zwiać i w Wigilię mnie wystraszył, bo uciekał przed podaniem mu pronefry i uderzył bokiem w szafę. Łapka zabolała, kot schował się za kanapę, mi serce stanęło i już widziałam siebie jadącą na sor do Poznania, bo w Wigilię nasz wet nie przyjmował. Na szczęście po chwili kot wylazł zza kanapy i obeszło się bez nadprogramowych wizyt.
Tak to u nas wygląda. Po lekach Franek odżył, nabrał masy, bo te trzy tygodnie temu ważył niecałe 3 kg! Zobaczymy, co dalej.
Dzisiaj u nas mgła cały dzień, o śniegu oczywiście mowy nie ma. Nie, żebym za nim tęskniła, ale byłoby ciut jaśniej.
Trzymajcie się :)
![]() |
Podlot u nas na schodach |
Jesteś dobrym człowiekiem. A to wcale nie jest częste. 99% ludzi nawet by na tego gołębia nie zwróciło uwagi albo wręcz pogoniło ptaka byle dalej.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla kotka.
Dziękuję :) zobaczymy, co dalej z tym naszym kotem. Na szczęście wiedziałam, dokąd dzwonić po pomoc, bo w przeciwnym wypadku, kotka zapolowałaby na tego młodziaka.
UsuńZdrowia dla Frania 🧡🧡🧡
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie 💖💖💖
UsuńDobrze że już z Franiem lepiej oby do przodu, trzymam kciuki za pacjenta, wiem że kot nie chętnie poddaje sie wszelkim zabiegom nie sposób wytłumaczyć że dla jego dobra, pamietam jak mjego kota leczyliśmy. Oby z Franiem było dobrze.
OdpowiedzUsuńCo do gołąbka to mega wrażliwą osoba jesteś skoro sie zatroszczyłaś o niego
Wielkich cudów się nie spodziewam, ale póki kot je i normalnie funkcjonuje, to cieszę się, że przychodzi do mnie i się przytula. Gołąbek cwaniak, bo wiedział, na które schody przyjść ;)
UsuńOpowieści o zwierzętach zawsze są ciekawe.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Frania, niech się już nie męczy, bo i Ty wraz z nim męczysz się strasznie!
Dziękuję, zobaczymy, jak to będzie.
UsuńTakie podloty są całkowicie bezradne.
OdpowiedzUsuńA Franiowi życzę zdrowia.
Dziękuję bardzo :) Działamy, na ile możemy z tym franiowym zdrowiem.
UsuńSpory ten gołąbek już był, ale totalnie bezradny, bo do gniazda już powrotu chyba nie miał za bardzo. Mimo, że drzewo zbyt wysokie nie jest, to nie byłby w stanie tam dolecieć.
Ciekawa historia z tym gołębiem. W zasadzie kto wie, czy nie ocaliliście mu życia, bo kontakt z mruczkiem mógłby się różnie skończyć. Co prawda jest już po Bożym Narodzeniu, ale z okazji nowego, 2025 roku chciałabym Ci Lidziu życzyć wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze. Niech ten rok po prostu będzie dla Ciebie łaskawy i dobry. I oczywiście moc pozdrowień i głasków dla Frania. Pozdrawiam noworocznie
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za życzenia i głaski dla Frania :)
UsuńTak, kontakt z kotem zakończyłby się raczej źle dla gołębia. A przy okazji został odrobaczony, co na pewno przyniosło mu ulgę.
Tobie, mężowi, kotom i gołębiom, a nawet pasożytom życzę szczęśliwego roku!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu własnym i zainteresowanych ;) oprócz pasożytów, bo one już dawno wybite ;)
UsuńMorderstwo zbiorowe! Holocaust!
Usuń