niedziela, 22 grudnia 2024

Życzenia i opowieść o gołębiach

Życzę wszystkim tu zaglądającym i komentującym jeszcze, wszystkiego najlepszego na nadchodzące świąteczne dni i wszystkiego najlepszego na nadchodzący nowy rok 
🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄

Jutro szykuje się mi trochę pracy - jak większości z nas, ale chciałabym jeszcze napisać 
o gołębiach, które w tym roku kręciły się koło mnie - o dziwo. Takie trochę opowieści na koniec roku.
Tak mi się przypomniało przy okazji pisania komentarza u Jotki. Komentarz był o kiermaszach bożonarodzeniowych, a przypomniały mi się gołębie.

Przez kilka dni w moim mieście organizowany był jarmark świąteczny. Nie jakiś wielki, ale wybraliśmy się na niego w jakąś niedzielę - chyba dwa tygodnie temu. Wychodziliśmy już spod naszego bloku i nagle mężu mój mówi, że obok jednego samochodu jest chyba gołąb, a chwilę wcześniej uderzył w znak drogowy albo w stojący na parkingu samochód i trochę go zakręciło. Ja nie zwróciłam na to wszystko uwagi .... cofnęliśmy się, gołąb wszedł pod samochód, to stwierdziłam, że może dojdzie do siebie i jak będziemy wracać, to spojrzymy tam. Dość szybko ten kiermasz ogarnęliśmy, wracamy, gołąb nadal siedzi pod samochodem. Nieduży, biały .... początkowo myśleliśmy, że to z tych weselnych się zabłąkał.
Nie chciałam go zostawiać pod tym samochodem, wieczór już był, niedziela, ale zadzwoniłam do azylu dla dzikich zwierząt, który mieści się niedaleko naszego miasta. Z zapytaniem, co mam z tą mała zarazą pod samochodem zrobić? Telefon odebrała miła dziewczyna z tego azylu 
i powiedziała, że w takiej sytuacji to gołąb na osiedlu nocy nie przeżyje, bo go koty zjedzą i jak uda mi się go złapać i będę mogła go przechować nawet w łazience, to w poniedziałek mogę go do nich przywieźć. Albo, jeśli dojdzie do siebie, to po prostu rano wypuścić. Cóż było robić, miotła, szmaty, karton i udało się nieszczęśnika złapać. Mąż oślepił go trochę latarką, jak wydreptał spod tego samochodu, narzuciłam na niego szmatę, złapałam i do kartonu. Zanieśliśmy go do piwnicy - nasze są dość ciepłe. Gołąb dostał wodę, karton wyściełany szmatkami, miał cicho i ciemno i rano wyszłam z nim przed blok, żeby zobaczyć, jak się zachowa. Asekuracyjnie wypuściłam go blisko garaży, żeby w razie czego mi nie zwiał. Miał przekrzywioną głowę i coś ze skrzydłem. Złapałam go po raz drugi, nalałam świeżej wody 
i zabrałam w kartonie do pracy, żeby od razu po, jechać do azylu. Na zapleczu też miał dość spokojnie, ciemno, bo karton zamknięty, a po zajęciach zawiozłam go do azylu, gdzie spotkał innych nieszczęśników i pani z tegoż azylu stwierdziła, że z tego wyjdzie. Poza tym, mają całą wolierę gołębi, z których niektóre wypuszczają, a inne już tam zostają.
Dzwoniłam tam z dwa dni później, gołąb był w trakcie leczenia. Mam nadzieję, że wyszedł 
z tego, albo rządzi w wolierze do dzisiaj.
To nie jedyna historia z gołębiem, która przytrafiła się nam w tym roku.
Zdjęcia mu niestety nie zrobiłam.
Druga historia zadziała się 31.10/1.11. 
Otóż na oknach mam rolety, które na noc są opuszczane. I tak też było wieczorem 31.10. Rano słyszałam, jakby po parapecie chodził jakiś ptak. W sumie trochę dziwne, bo jak się te rolety opuści, to zakrywają prawie cały parapet, ale stwierdziłam, że widocznie kawałek tego parapetu jest wolny i tam coś po nim chodzi.
Po jakimś czasie wstałam, podnoszę roletę, a tam - między szybą, a roletą siedział gołąb! Zamknęłam go tą roletą na noc na parapecie. 
W nocy spał, a rano chciał się stamtąd wydostać, więc chodził i kombinował. Kiedy podniosłam roletę - odfrunął, zostawiwszy mi obsrany parapet 😂😂😂
Przedziwna historia. 
A trzecie spotkanie z gołębiem miało miejsce latem, ale zrobię może osobny post na ten temat.

Trzymajcie się zdrowo 💖🎄🕊️

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.