Gorąco się u nas w domu zrobiło. I dzisiaj, i wczoraj też było. A wszystko to za sprawą pewnej młodej dziewczyny, a właściwie dwóch dziewczyn, oraz mojego męża.
Ale nic z tego, nie będzie żadnych pikantnych opowieści, może jedno zdjęcie. Pikantne ;)
Parę dni temu chłop mój wyszedł wieczorem do sklepu. Sklep mamy niedaleko, powinien był uwinąć się dość szybko, a jego nie było dłuższą chwilę. Już miałam wyjść, aby poszukać go, bo może w ciemnościach gdzieś pobłądził, kiedy wrócił z dziwną miną.
Otóż spotkał po drodze znajomych. Stanęli, wdali się w pogawędkę, zeszło również na jedzenie i gotowanie, mąż zagaił, że on owszem, bardzo lubi, nawet stosowny dokument sobie wyrobił, w którym "stoi", że przeszedł szkolenie w kierunku kucharskim .... Znajoma na to, że u niej w pracy ( lokalna gazeta nasza) szukają osób lubiących gotować, szczególnie zależy im na facetach i fajnie byłoby, jakby mąż mój się zgodził na wywiad
i zdjęcia.
Mąż powiedział, że się zastanowi i da znać. Na drugi dzień znajoma zadzwoniła do niego, że w pracy już się wygadała, że znalazła kogoś takiego i dziennikarka mogłaby zaraz zadzwonić w celu umówienia się ....
Koniec, końców spotkanie odbyło się dzisiaj, u nas w domu, mąż przygotował obiad, pora zresztą była ku temu odpowiednia i przy dziennikarka mogła zrobić nieupozowane zdjęcia przy okazji.
Potem wywiad i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Lekki stres był, bo przy okazji musiałam omieść w chacie pajęczyny, a porządki wolę robić, kiedy jestem sama w domu.
A teraz to pikantne zdjęcie:
Wczoraj Anka Wrocławianka miała na obiad ziemniaki pokrojone w podobny sposób, a ja to odgapiłam. Nasze wyszły na ostro, dostały oprócz przypraw, trochę oliwy z oliwek, smakowały nieźle.
Nie było to oczywiście jedyne danie ;) Gęsiny też nie było, za to na deser mąż upiekł ciasto marchewkowe:
Niewiele już go zostało :)
Po tych kuchenno - wywiadowczych ;) emocjach, musieliśmy pokrzepić się czymś solidnym, a że dzisiaj 11.listopada, to wypadło, jakżeby inaczej, na :
świętomarcińskie rogale.
Niech tam stolica sobie robi zadymy, w Poznaniu świętuje się od lat imieniny ulicy Święty Marcin, bezpiecznie i radośnie. O ogólnopolskim święcie też się nie zapomina, więc można? Można.
Oczywiście nie urodziłam się wczoraj i mimo wszystko naiwną panienką już nie jestem, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że pożary i chaos w Warszawie nie są dziełem przypadkowej bandy chuliganów, a mendia wszelakie, chętniej pokażą zadymę niż radosnych, kolorowych ludzi, objadających się rogalami w Poznaniu.
Jak również wiem doskonale, że ulica Święty Marcin, dziś tak ludna i kolorowa, tak naprawdę umiera. Kiedyś główna arteria miasta, z wieloma sklepami, tętniąca życiem, po południu trudno czasem było przejść swobodnie chodnikiem, a dzisiaj - szkoda gadać.
W wyniku idiotycznej polityki władz miasta, powoli pustoszeje.
Żeby nie zakończyć tak do końca na smutno. Wiecie, że dzisiaj w Kolonii ( tej niemieckiej) rozpoczął się karnawał? Dokładnie o 11.11.
Tutaj możecie wejść na stronę miasta i pooglądać sobie zdjęcia z otwarcia sezonu karnawałowego, nawet, jeśli nie znacie niemieckiego, czy angielskiego.
Poza tym, gdzieś w necie przeczytałam, że również w Portugalii obchodzony jest dzień
św. Marcina. Przysmakiem są pieczone kasztany.
To oczywiście nie jedyne kraje, honorujące Marcina. Doczytałam się, że dzieje się tak na Węgrzech, we Francji, Austrii, Szwajcarii, na Malcie i kilku innych miejscach. Kto chce, to sobie poszuka więcej na ten temat :)
Tym akcentem kończę dzisiejszy wpis, życząc spokojnej nocy i ciepłej, bo jak mówi przysłowie: "Na świętego Marcina zima się zaczyna" - paskudnie, ale inne zaraz nas pocieszy, że "Chmurny Marcin chętnie przyprowadza łagodną zimę, mrozy straszne zgładza" i "Jak Marcin z chmurami, niestateczna zima przed nami" :))
P.S. Pod pojęciem "niestatecznej zimy" rozumiem łagodną:)
Lidko gratuluję ślubnego :)
OdpowiedzUsuńNo dziewczyno mam nadzieję że jakaś kariera się mu kroi , potrawki rewelacja :)
Uściski ślę :)
Dziękuję, Ilonuś :) A wiesz, że mój ma na drugie tak samo jak Twój na pierwsze?? ;)
UsuńNo będą wywiady, autografy, i ta telewizja, o której kiedyś dyskutowałyśmy hi, hi.
:***
O to Pawłów przybywa , ponoć to dobre chłopy :)
UsuńWiesz a dlaczego by nie te wywiady , telewizja , pamiętasz ten film Julia i Julia , więc Twój ślubny powinien poszukać męski odpowiednik i gotować według jego przepisów może Gordon R.?
Pewnie, że dobre, przynajmniej te nasze :))
UsuńMój był tak zestresowany tym wywiadem, a to była sympatyczna rozmowa z dziennikarką i kilkanaście zrobionych zdjęć w domu, a co dopiero, jakby miała telewizja przyjechać ;) Chociaż, z drugiej strony, można się na to uodpornić. Zobaczymy, jak będzie wyglądał ten artykuł ;)
Filmu nie pamiętam za bardzo, ale tytuł jest mi znajomy. Poszukamy go moze i obejrzymy, skoro o gotowaniu jest :)
No proszę, małżonek karierę rozpoczyna...to już do telewizora, krótka droga :) Gotujący mąż zdarza się...ale piekący!!!!...Zazdraszczam takiego skarbu ;)
OdpowiedzUsuńCiasto marchewkowe piekę, lubię i pożeram z przyjemnością.
Rogaliki Świętomarcińskie są pyszne...raz w życiu je jadłam ;)
Od razu przypomniała się mi nasza rozmowa ;) :))) Mówisz, masz, może ja też się załapię, jakiś okruch sławy na mnie spłynie, byleby w sercu nie utkwił ;)
UsuńTak naprawdę to on ma dwa ciasta, które piecze i wychodzą mu, innych jeszcze nie próbował. Nasz piekarnik jest trochę humorzasty i dlatego nie robimy ambitniejszych ciast ;)
A jaki masz przepis, Beatko na Twoje ciasto? Podzieliłabyś się przy okazji, jak będziesz miała czas i chęci?
Gdzieś przeczytałam, że pączek przy rogalu jest wręcz dietetyczny ;) ale u nas nikt się tym nie przejmuje, każdy wcina, ile może ;)
Nie wyobrażam sobie, że tylko małżonek miałby robić karierę telewizyjną ;)
UsuńA się podzielę przepisem...tylko muszę swój kajet z przepisami przegrzebać ;)
Ten jeden raz, kiedy jadłam rogala, zastąpił mi obiad ;)
Ja też nie ;) wcisnę się za nim, a co tam ;) Będzie mógł powiedzieć, że żona zrobiła karierę wjeżdżając na jego plecach ;)
UsuńZ przepisem się nie spieszy, mąż próbuje różne z netu, bo nie zapisał tego pierwszego ;) więc tak szukamy wypróbowanych.
Rogale rządzą ;)
A u mnie na wsi rogali ni ma...
UsuńTo ciekawe. Zapotrzebowania brak, czy nie ma u Was tradycji i rogalowego szaleństwa?
UsuńNie wiem, bo nie ma tu sklepu!
UsuńNo tak, tej możliwości nie wzięłam pod uwagę ;)
Usuńziemniaczki wyglądają pysznie ale na ciasto mam ogromną ochotę. Na pewno smaczne i teraz do kawy chętnie bym się poczęstowała:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW sumie udało się wszystko, nawet przy tym naszym humorzastym piekarniku. Ciastem mogę, póki co, tylko wirtualnie poczęstować :)), a realnie zostało już pożarte przez kilka chętnych osób. Fakt - było na mniejszej blaszce upieczone, ale na ciasto amatorzy zawsze się znajdą ;)
UsuńPozdrawiam również, Izo :)
W dniu swietego Marcina jest tradycja tzw. pochodow marcinowych. Dzieci snuja sie z latarniami, czesto towarzyszy im Marcin na koniu.
OdpowiedzUsuńhttps://www.google.de/search?q=martinsumzug&client=firefox-a&hs=nlt&rls=org.mozilla:de:official&tbm=isch&source=lnms&sa=X&ei=fhuCUp6NKoidtAbU14DwAQ&ved=0CAcQ_AUoAQ&biw=1366&bih=640
Snują się, powiadasz ;) chyba rodzice nie przepadają za organizowaniem tego święta?
UsuńJa znam piosenkę : "Laterne, Laterne, Sonne, Mond und Sterne ...." :))
A to ci kariera;))) A która to gazeta? I kiedy będzie wywiad? Zaraz kupię sobie;)
OdpowiedzUsuńZ naszego miasta, bardzo lokalna ;) U Was chyba jej nie ma. Wywiad ma się ukazać już w tym tygodniu.
UsuńMogę Ci skan później przesłać :)
UsuńJa tez chce ten skan :)
UsuńJak się zgodzi, to na bloga wrzucę :)
UsuńCzekam na to z innymi dziewczynami. :))
UsuńSkan dawaj na bloga, w koncu zona slawna jestes, prawda:))))))))
OdpowiedzUsuńCo za czasy moj chlop tez ciasta piecze:)
Oj, sławna, nie ma co ;) Nigdy sławna nie byłam i jakoś nie widzę się jako sława ;) ale kto wie, kto wie ....
UsuńBo teraz nikogo to nie dziwi, że faceci rządzą w kuchni :) Fajnie masz, słodzi Tobie ten Twój chłop :))
Odnosnie nadchodzacej zimy Lidio, pognalam wczoraj do sklepu i kupilam wloczke na szaliczek i czapke :) Szaliczka juz pol jest ;) Gratuluje meza ze zdolnosciami kulinarnymi i zazdraszczam tych smakolykow wczorajszych, moge sobie tylko popatrzec na fotki i pomarzyc :) Ale zawsze to cos ;)
OdpowiedzUsuńRogale można sobie samemu upiec, tylko, że zabawy z tym jest na cały dzień. Od patrzenia na fotki się przynajmniej nie tyje ;)
UsuńSzalik idzie szybciutko, jak jest pół, to drugie będzie raz, dwa ;) Kiedy ja na drutach robiłam .... A czapki to chyba nigdy. Rękawiczki jedynie.
Oj, tu w Londynie rogale byly dostepne wczoraj w polskich sklepach, tylko takie wymemlane, na sile pieczone...nie to, co prawdziwe polskie na polskiej ziemii. Teskno mi bardzo za moja czarownica w kuchni, pocieszam sie tym, ze w grudniu ja zobacze :) A szaliczek troche moj malzonek dziergal dzis :) Pozdrawiam i zycze dobrej nocy :)
UsuńTo zdolnego masz chłopa :))) Zawsze to pchnięcie roboty do przodu :)
UsuńZaskoczyłaś mnie tymi rogalami w Londynie :) Ciekawa jestem, gdzie były pieczone, wymemlane to już nie to ... widocznie jakaś silna poznańska grupa powołała je do życia ;)
Czas szybko leci, grudzień tuż, tuż, czarownica też na pewno tęskni.
Dobrej nocy, Orszulko :) Pozdrawiam również :)
Wy to ale mężów macie! Mój wprawdzie niemąż, ale i tak kompletnie zapędu nie ma w tym kierunku. Gorzej, że ja też nie...
UsuńTo się, Hano, uzupełniacie :) Na szczęście jest tyle prostych przepisów i możliwości, że zawsze się coś wymyśli.
UsuńJa tak robię, prosto i mało skomplikowanie i żeby można było to jeszcze odgrzać.
Taa, takie gotowanie wyćwiczyłam do perfekcji. Jeśli zupka, to na trzy dni, jeśli obleśniki, to 15. Czasem poświęcam parę godzin, coś upichcę i zamrażam, potem tylko do gara i już. Cały czas powtarzam, że gotowanie to burżuazyjny przesąd, a jedzenie powinno być w pastylkach. A jakby kto chciał, to niech tam sobie pichci!
UsuńMoze sama niekoniecznie jestem zwolenniczką pastylek, ale fajnie byłoby mieć wybór - jeść, albo nie jeść, pastylki, albo normalne jedzenie ;)
UsuńWłaśnie wycudowałam obiad na dwa dni - zupy, dwie różne zrobiłam na jednej bazie. A co mi tam ;)
Lidia, rogale londynsko marcinskie pieczone w polskich piekarniach sa, jesli chodzi o grupe poznanska to i owszem silna jest i bardzo ale to bardzo lubie poznaniokow :) No a jesli idzie o gotowanie to ja tyz ide po bandzie jak sie da, podobnie jak Hana :) tylko pastylek bym nie mogla, bo niesystematyczna jestem w tym wzgledzie :)
UsuńTrzeba się trzymać razem, bo w końcu to do Was jest najbliżej w góry z Wielkopolski :) Większość Poznanioków łatwo rozpoznać, wystarczy, że się odezwą ;)
UsuńMęża przy garnkach troszku zazdroszczę, mój wodę przypala w czajniku:))
OdpowiedzUsuńFajnie jest, jak nie muszę cały czas przy garach stać :) Przypalenie wody jest naprawdę nie lada sztuką, to też trzeba umieć ;)
UsuńMoja Droga! masz męża gwiazdę:) oczywiście czekam na wywiad z Nim (mam nadzieję skan będzie dostępny u Ciebie na blogu?) ciasto marchewkowe wygląda obłędnie. Powiem Ci w sekrecie, że mój M. zawsze mówi, że smakuje jak orzechowe. A rogale świętomarcińskie toż to bomba kalorii:) podobno pączki na przeciwko tych rogali to przekąska light:D:D:D:D:D:D Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTaa, gwiazdę ;) tylko, żeby mu woda sodowa nie uderzyła do głowy ;) :)))
UsuńJak się zgodzi, to jakiś skan z wywiadem wrzucę. A z tym orzechowym smakiem, to coś jest na rzeczy, ciekawe to jest. Też gdzieś o tych pączkach czytałam. Wczoraj jedna pani w telewizji regionalnej mówiła, że aby spalić jednego rogala, trzeba przejść 6 km. Ona do cukierni ma trzy, więc w obie strony będzie sześć, zatem spokojnie może jednego zjeść :))
Tylko pozazdrościć takiego męża, nie dość że ugotuje to jeszcze będzie sławny ... :) A ciasto marchewkowe i rogale świętomarcińskie wyglądają bardzo apetycznie, niestety nie znam ich smaku bo nigdy ich nie jadłam :) Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńMoże lepiej, niech pozostanie przy gotowaniu? ;) A moze i nie? Nie wiem.
UsuńRogale można zrobić samemu, ale pracy jest z tym ogrom i zabawa przez cały dzień. Z racji, że mieszkam w Wielkopolsce, jem je co roku, chociaż teraz można je kupić przez cały czas w niektórych miejscach.
Te prawdziwe są z białym makiem :)
Degustacja więc jeszcze przed Tobą, Beato :))
Pozdrawiam również :)
Pyszne rzeczy:) origamiiptaki.blogspot.com zapraszam:)
OdpowiedzUsuńBywam, wrzuciłam do ulubionych :)
UsuńAleż apetycznie wyglądają te słodkości:) A ja mam trzech chłopa w domu i wszyscy gotują tylko pod przymusem:) tzn. z głodu jak mnie nie ma:( Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie. Ania
OdpowiedzUsuńZajrzałam na Twojego bloga, tak na szybko - podoba mi się :)
UsuńA Twoje chłopaki widocznie nie lubią gotować, albo wiedzą, że najczęściej ich nakarmisz :))