To nie jest tak, że wybraliśmy się kolejny raz do Bornego, a tam - wysyp grzybów :) Niestety nie. Pobazuję trochę na wspomnieniach, szczególnie tego pierwszego razu - czyli pierwszego pobytu w Bornym, tego lata.
Przyjechaliśmy przed Zlotem Pojazdów Militarnych, na weekend mieli do nas dołączyć znajomi ... wypadało zatem podjąć ich prawdziwymi kurkami, zebranymi własnoręcznie w miejscowych lasach.
Fakt - zaasaekurowaliśmy się, kupując w owadzie pudełko jakichś wymęczonych grzybów, żeby w razie czego mieć i się nimi wspomóc :))
Na szczęście, okazało się to zbędne. Asekuracja nasza, gdyż ... no właśnie i o tym będzie mój dzisiejszy post ;)
Te biedronkowe się nie zmarnowały, poszły po prostu do zupy kurkowej. Dobra była.
Rozpoczęło się grzybowe szaleństwo.
Najpierw z niedowierzaniem, poszliśmy do lasu, a może, nuż coś znajdziemy ...
Są! Padam na kolana przed tym cudem natury, z radością kontemplując piękno ukryte w runie leśnym:
Na dzień dobry zebraliśmy całkiem pokaźną kupkę kurek :) Będą na risotto :)
Kot dzielnie nam sekundował w oporządzaniu grzybów:
Cóż, sami sobie winni byliśmy ;) Kto to widział, żeby do późna grzebać coś w kuchni. Noc jest od spania, czyż nieprawdaż to jest? ;))
Rozochoceni sukcesem zbieraczym, przetrwaliśmy weekend ze znajomymi - nie chcieli iść na grzyby, leniwce jedne ;) i po ich odjeździe, ruszyliśmy w las.
A tam - prawdziwa uczta, dla każdego coś miłego. Grzyby, wrzosy, cisza, brzózki, pod którymi kryły się koźlarze i znów cisza, przerywana przez latające samoloty ... zastanawiam się w takiej sytuacji, przez jakie stworzenia leśne jesteśmy obserwowani ;)
Tak szczerze mówiąc, w wielu miejscach czułam się bezpiecznie i dobrze, ale były takie, skąd czym prędzej odchodziłam.
Znaleziska zostały przez nas obfotografowane, niektóre na fejsa wrzucone, żeby znajomych podrażnić ;) a inne czekały na chwilę premiery na blogu. Kotu wykazywał żywe zainteresowanie grzybami, co w różny sposób się u niego objawiało ;)
Zapraszam do oglądania zdjęć:
I znów do lasu:
I znów:
Ten ostatni niekoniecznie jadalny jest, ale ładnie wygląda ;)
Takie cudeńka też można znaleźć - w kształcie serca, albo dupki - jak kto woli ;), albo podwójne :)
Może z kotem ktoś w końcu na spacer wyjdzie, co?!
Udanego weekendu wszystkim :)
O kurczę blade!!!
OdpowiedzUsuńAle zazdrość mną trzęsie. Bo ja to prędzej o grzyba się zabiję niż go zauważę. To znaczy kurki - to jeszcze jeszcze bo takie żółciutkie i urodziwe i w oczy się rzucają. Ale o wszystkich innych to nie mam co marzyć, bo ja jak wędruję po lesie to patrzę na korony drzew i na niebo...
Gratuluję zbiorów.
:-)
Dziękuję :)
UsuńPodczas grzybobrania jestem rozdarta, bo z jednej strony patrzę pod nogi, a z drugiej chcę rozglądać się naokoło i kontemplować nieco wyższe partie lasu, a nie tylko runo ;)
Piękny połów grzybów. Nie umiem zbierać, nie lubię obierać, lubię tylko jeść.
OdpowiedzUsuńTeż dobrze :)
UsuńObierać też nie lubię, ale jak mus to mus i nie ma się co wymigiwać ;)
Kurki nauczyłam się rozróżniać jak miałam 8 lat na koloniach i tam nauczyłam się jeść je na surowo. Już nie pamiętam okoliczności, ale mam przed oczami miejsca, gdzie je zbierałam. Tak mi posmakowały surowe grzyby, że gdy tatuśko rok później pojechał na grzybobranie, to przy obieraniu tak siem ich objadłem, że skończyło się to dwutygodniowym pobytem w szpitalu ;) Oczywiście te jedzone przeze mnie grzyby były jadalne ino że nie na surowo i w takich ilościach ;)))
OdpowiedzUsuńA Bonusika mus na spacerki wyprowadzać, nawet jak leje :)))
Ojej, z tymi surowymi grzybami to trochę przesadziłaś, Marija :O Dobrze, że się skończyło, jak się skończyło ...
UsuńSurowe to jeno pieczarki jadłam, ale w niedużych ilościach. Takie leśne - zawsze po obróbce, ale jak już chyba kiedyś pisałam - na grzyby zaczęłam jeździć jako dorosła osoba dopiero, więc nie miał mnie kto zachęcać do surowizny ;)
Zdjęcie Bonusika pochodzi z Bornego, ale to jest najmniej ważne, bo w domu robi to samo :)) Na deszcze go nie wyprowadzam, bo i tak wróci i poza tym moje poświęcenie dla kota ma swoje granice ;) Bida była w deszczowe dni, raz założyłam mu smycz i wyszliśmy, bo słuchać miauku nie mogłam ;) Kot po chwili zrobił w tył zwrot i do domu ;)
Nie lubi, jak mu się na łebek leje ;)
A kot nie zbieral z Wami grzybow? Pewnie przez ten czas nudzil sie biedaczyna sam w domu. :)))
OdpowiedzUsuńNie zbierał ;) Trzeba by go poduczyć ;)
UsuńSpał pewnie przez większość czasu, a po naszym powrocie udawał, że on wcale, ależ skąd, w żadnym wypadku nie spał ;)
A witaj Lideczko, to ja Bezowa przydreptałam do Ciebie, odnalazłam Cię chyba po zapachu grzybów, których...nie lubię i nie jadam.
OdpowiedzUsuńPięęękne zbiory, ale najpiękniejszy grzybek, to Bonusik. Zgłaszam się do wyprowadzania koteła na spacery, mam wprawę, 12 lat spacerowałam z Kizią-Mizią, a ta zaraza Beza nie kce. Teraz poczytam u Ciebie zaległości i jeżeli mogie, to jeszcze przyjdę.
Ania
Witaj Aniu :) Miło Cię u mnie widzieć :) Czytaj i wracaj, jak najbardziej :)
UsuńGdybyśmy mieszkały w tym samym mieście, to czemu nie - wykorzystałabym Twoje chęci :)) Z kotełami tak już jest, jedne chcą chodzić na spacery a inne za nic w świecie do smyczy i szelek się nie przyzwyczają.
Moja Beza szelki lubi. Leży w nich na jedynym niezabezpieczonym oknie, ale za próg nie wyjdzie. I dobrze!
UsuńBezowa
To już jest coś, że lubi ;) Ale, jak mieszkasz na trzecim piętrze bez windy i miałabyś dwa razy dziennie z nią schodzić i wchodzić, to faktycznie - lepiej, jeśli nie wychodzi.
UsuńChociaż nasz kotu przez pierwszy rok też nie przejawiał chęci wyjścia z domu, a teraz trzeba go pilnować, żeby nie zwiał ...
Jaki Bonusik mroczny:) TE ostatni grzyb ma taki artystyczny pikny wzór:)
OdpowiedzUsuń:)) Jak to czarny kot :))
UsuńNatura jest niesamowitą artystką :)
prawda:) a mróz co wyprawia... dech zapiera... szkoda że inne odczucia z nim związane nie są choć w połowie tak miłe... brrr....
UsuńWłaśnie, ja już w tej chwili myślę o zimie bardzo nieładnie ;)
UsuńJak można tak marnować kurki?! Risotto?! To skandal, grzech i zgorszenie!
OdpowiedzUsuńAleż to nie jest żadne marnowanie :)) W risotto czuć kurkowy smak ... a Ty jak nie marnujesz kurek? ;)
UsuńCzuć smak, ale kurki są spaskudzone risottem!
UsuńKureczki najpyszniejsze są same w sobie, uduszone na masełku.
Ewentualnie jajecznica na kurkach.
Nic nie jest spaskudzone ;) Nasze risotto to jest dopiero risotto na najwyższym poziomie i nic nie jest spaskudzone. No chyba, że ktoś ryżu nie lubi ;)
UsuńCo do jajecznicy .... hmmmm, jak dla mnie to szkoda kurek do tego dania ;)
Jest spaskudzone ryżem! Fuuuu...
UsuńNiestety, w tym punkcie się z Tobą nie zgadzam :))
UsuńAle nie będę Cię zmuszać do polubienia tej pysznej potrawy ;)
Ściślej - do polubienia ryżu :)
UsuńA to nie to samo? ;)))
UsuńChyba nie, bo inne składniki (nie wiem, jakie) być może są jadalne (kurki na pewno tak).
UsuńPrzyprawy, białe wino, bulion ...
UsuńO! Białe wino tez składnik niejadalny :) a przyprawy to zależy, jakie.
Usuń... przyprawy, jakie chcesz ;)
UsuńO matko. I córko. I szfyscy święci, jak Ci zazdraszczam. Te zdjęcia mnie zawyły z tęsknoty.
OdpowiedzUsuńCzy jezdzicie na wywczas z siatką balkonową? Czy była już tam?
Po tylu latach w końcu, udało nam się nazbierać tyle tego dobra :)
UsuńSiatkę zawieźliśmy za pierwszym razem, czy za drugim i już tam została. Szybko się ją montuje, szybko demontuje, więc nikomu nie przeszkadza :) A człowiek spokojniejszy, bo to trzecie piętro jednak jest i dla mnie nie ma innej opcji.
Takie zwierzolubstwo to ja rozumiem! Są tacy, którzy we własnym domu siatki nie montują, bo przecież kot nie spadnie, a jeśli spadnie, to na 4 łapy.
Usuń:)
UsuńWłaśnie, na cztery łapy, już to widzę ... ale są takie głupole, które w to wierzą. No i poza tym, siatka jest taka nieestetyczna i w ogóle, zasłania widok z balkonu ....
Coś za coś, moim zdaniem.
jakie znaleziska!!!cuda po prostu!
OdpowiedzUsuńzazdraszczam baaarrrdddzzzooooooooooo
miłego weekendu ... :)
:)) Powspominać miło, bo szaleństwa te miały miejsce w sierpniu ...
UsuńMiłego, Emko :***
Smacznie i też zatęskniłam ale teraz grzybów już chyba nie ma? Ale może gąski będą jeszcze, te uwielbiam gdy je znajduje najczęściej zakopane w piasku i wyciągam to zawsze się ciesze jak dziecko, trochę starszawe ale zawsze dziecko. Kotuś zbiera grzyby z nami na smyczy rzecz jasna, Lorka lata dookoła nas albo od jednego do drugiego a kituś co chwilę napada a to listek a to coś co się poruszyło i na pewno było żywe tylko zwiało. :))
OdpowiedzUsuńTo dziecko w nas jest zawsze młode ;) Mnie też każde znalezisko wielką radość sprawia, a szczególnie te pierwsze kurki, znalezione po kilku latach posuchy ;)
UsuńNie mam pojęcia, czy grzyby są, ale chyba niekoniecznie, bo na zieleniakach zawsze ktoś z nimi stałby.
Gąski do listopada są, fakt :) |Może jeszcze się coś znajdzie, chociaż gąski nie do końca jeszcze opanowaliśmy z Chłopem mym, jeśli chodzi o 100% rozpoznawalność. No i u nas ich nie ma, tylko w Bornym ;)
Kota wzięliśmy kiedyś do takiego zagajniczka, ale ciągnął do domu, woli chyba bardziej otwarte przestrzenie ;) Kot miastowy jest ;) A za liśćmi też biega, chociaż woli zaczaić się na wróbelki i sikorki :))
Miło popatrzeć na grzybki.My w tym roku nie uzbieraliśmy, trudno, trzeba będzie kupić.
OdpowiedzUsuńBonus rozochociał sie w spacerach,macie dodatkową rozrywke;)
W tym roku był już mus, bo nie mieliśmy nic suszonych, mama też nie miała, więc trzeba było uzupełnić słoiki ;)
UsuńO tak, rozrywki nam dostarcza, nie da się ukryć ;) Rano śniadania spokojnie zjeść się nie da, bo kot stoi i miauczy, że chce wyjść ;)
Znam to,Lucio też wymiałkiwał pod niemieckimi drzwiami,tu z kolei wcale go spcaery nie interesowały,jak go zabralismy na wioske,to niezadowolony poszedł spac do auta.
UsuńArystokrata jeden, wieś mu nie pasuje i piękne polskie miasto ;))
UsuńWidocznie woli morską bryzę i ma tam swoje rejony do spacerowania, a tu mu nic nie przypasowało jak na razie. Lucio - niuniek :))
ależ piękne zbiory :) na grzyby chadzałam w dzieciństwie, będąc na wakacjach u dziadka, pamiętam te zupy kurkowe, mniam :)
OdpowiedzUsuńZupa też dobra jest :) Nawet z biedronkowych kurek ;)
UsuńJa nadrabiam teraz, bo w dzieciństwie nie chodziłam :)
Cudowne to Borne i cudami Was szczodrze raczące! Jak dobrze, że są takie miejsca. jak dobrze, że jest coś na tym świecie dobrego, niewinnego, prostego, powtarzalnego i czystą radosc zawsze przynoszacego. Też dzisiaj parę grzybków znaleźliśmy.To pewnie ostatnie, bo przymrozki juz bywają o poranku - tym bardziej cieszą.I w zupce jarzynowej smakują.Takie małe, dobrze rzeczy, które są i trwają na przekór wszystkiemu...
OdpowiedzUsuńUściski serdeczne ślę Ci Lidusiu w ten zimny, październikowy wieczór!:-)***
Tak, masz rację, Olu co do rzeczy, czy zjawisk trwałych i powtarzalnych na tym świecie, bo tak poza nimi - wszystko się zmienia, płynie, odchodzi, przychodzi .... Grzybobranie przeważnie daje sporo radości, fajnie, że udało się Wam coś znaleźć, bo lada moment - trzeba będzie czekać do następnego roku.
UsuńŚciskam Cię równie serdecznie :***
Jestem pod wielkim wrazeniem Waszego tegorocznego grzybobrania - tyle grzybow to ja dawno nie widzialam na moje duze oczy :) Zwlaszcza kurek, ktore uwielbiam - pychotka :)
OdpowiedzUsuńJa też dawno nie widziałam, dlatego wszystko było dokumentowane :)
UsuńKurcze żeby to było bliżej...echhhhh
OdpowiedzUsuńNooo, 200 km od nas i drogi takie sobie, powiatowe i gminne ...
UsuńSiła byś mnie na te grzyby nie zaciągnęła...Ale na sosik mogę się wprosić...;o)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, będziesz w Wielkopolsce - daj znać :))
Usuńzbiory pelne podziwu !
OdpowiedzUsuńO tak, kosztowały trochę czasu i wysiłku :)
UsuńPiękne fotografije Natury, obfite grzybkobranie :) ale Kotu pewnie woli inne rozrywki.@
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na żywo jest jeszcze piękniej :)
UsuńKotu w Bornym polował na pasikoniki i interesują go ptaszki, czai się na nie, podbiega - na smyczy, fajnie go obserwować na spacerze :)
Lecę do @.