Koniec października przynosi często wiele wspomnień, nostalgii, rozmyślań nad sensem życia, przemijaniem, czy też poszukiwanie - każdy czegoś innego, zresztą.
Zainspirowana wpisami na innych blogach, również i ja postanowiłam "popełnić" post na temat jak powyżej.
Konkretnie rzecz ujmując, o cmentarzu jeńców wojennych, który znajduje się niedaleko Bornego Sulinowa, oraz o Kłominie. W obu tych miejscach byłam kilka lat temu.
Kłomino, jak i Borne było miastem, w którym mieszkali wojskowi i ich rodziny. Na początku lat 90. opustoszało, gdyż Rosjanie opuścili nasz kraj. Przynajmniej oficjalnie.
Ledwo zdążyli wyjechać, nadciągnęły za nimi hordy szabrowników i poszukiwaczy skarbów w jednym, niejednokrotnie. Zanim dokonały się wszelkie administracyjne sprawy, pozostawili za sobą ruiny.
O ile Borne jakoś się z tego podniosło i podnosi, to Kłomino już niekoniecznie.
Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to wygląda wszystko teraz.
Wtedy było tak:
A w środku:
Te malunki na ścianach uderzyły mnie chyba najbardziej.
W tym bloku mieszkała wówczas jedna rodzina. O ile dobrze pamiętam, dostali go jako rekompensatę za utracone mienie zabużańskie. Przedziwne.
W Kłominie były emocje, ale po wjechaniu głębiej w las, zobaczyliśmy taki widok:
To miejsce pochówku jeńców francuskich, polskich, rosyjskich i przewodnik mówił również
o angielskich.
Kilka lat temu niewiele brakowało, żeby zniknęło z powierzchni ziemi. Wcześniej były inne krzyże na tych mogiłach i ktoś z decydentów wymyślił, żeby je powyrywać, bo ze starości się już przewracały i spalić. Tak, spalić i już nic więcej tam nie robić, czyli, żeby przyroda zrobiła swoje.
Jak postanowili, tak zrobili, krzyże rzucone na stos zaczęły płonąć, a na to wjechała ekipa francuskiej telewizji. Porobili odpowiednie ujęcia, zmontowano dokument i chyba dzięki temu uratowano to miejsce przed zarośnięciem.
Postawiono nowe krzyże, w tej chwili są również drogowskazy z głównej drogi do Bornego.
Ten cmentarz jest odwiedzany przez wycieczki i tu łyżka dziegciu. Przewodnik nasz opowiadał, że przyjechała wycieczka angielskich weteranów, którzy zostawili na grobach nieśmiertelniki. Na drugi dzień po nieśmiertelnikach nie było już śladu, za to można było kupić je na Allegro.
Krótką historię Stalagu i Oflagu Gross - Born można przeczytać na stronie Urzędu Gminy
w Bornem Sulinowie , nie będę jej tu wklejać. Zastanawia mnie tylko te 12 osób mieszkające w Kłominie, według tej strony.
Chcę tam znów pojechać, mam nadzieję, że w końcu się uda.