piątek, 7 lutego 2014

Post wyjazdowy i o tym, jak nie daliśmy mewie ukraść jedzenia

To już dzisiaj. Powrót do domu po prawie tygodniu laby. Morze żegna nas łzawo i z ponura miną - lubi nas najwyraźniej.
Pokój opuściliśmy jakieś dwie godziny temu, czekamy na obiad, a potem ładujemy się do klamotówy, mając nadzieję, że dowiezie nas szczęśliwie i na czas do Poznania ;)
Żeby osłodzić sobie życie, poszliśmy sobie na kawę i lody - bardzo dobrze smakują zimą, prawda?

Teraz o mewie będzie. Jak wiadomo, mnóstwo ich nad morzem, są bardzo ekspansywne, tworzą wielkie grupy i szukają non stop jedzenia. Osiedle sanatoryjne to dla nich jedna wielka stołówka, 
a kuracjusze je przyzwyczajają, wyrzucając, czy kładąc jedzenie na parapetach. Mewom to pasuje, potrafią wcześnie rano pukać do okien, domagając się śniadania.
Wczoraj szliśmy sobie z obiadu. Na deser dostaliśmy pączki, których to nie zjedliśmy od razu, zawinęliśmy w serwetkę i udaliśmy się do pokoju. Na posiłki chodziliśmy do innego budynku, trzeba było wyjść na zewnątrz, przejść kawałek.
To wyszliśmy. Nagle zza naszych tyłów pojawił się jakiś kształt, zapikował w dół i stanął przed nami, łypiąc groźnie okiem. To była mewa, z tych wielkich taka, fragment dzioba był czerwony, jakby coś, kogoś rozszarpała .... horror normalnie ;)
Za nami szły dwie starsze panie i jedna mówi do nas, żebyśmy uważali, bo skubana czai się, aby wyrwać nam jedzenie z ręki!! Bo ją tak załatwiła dzień, czy dwa wcześniej.
Tego było nam za wiele!! Tupnęłam na zbliżającego się potwora, patrząc jej prosto w oczy powiedziałam, żeby nie ważyła się do nas zbliżać, nie mówiąc już o wyrywaniu nam czegokolwiek z rąk.
Paskuda łypnęła jednym okiem z boczku i strzeliła focha, oddalając się na trawnik.
Do czego to podobne, rozbestwione są, zarazy, jak nie wiadomo co ;)

Tak to było. Wstrząsająca to historia ;)

Mam kilka zdjęć w zanadrzu, ale wrzucę je na bloga po powrocie do domu. Mewy też jeszcze będą ;)

Powoli zbliża się pora obiadowa, miłego popołudnia życzę i do zobaczenia :)

26 komentarzy:

  1. Te nasze giestapowskie mewy tez sa takie bezczelne. Jedna nawet jadla mi z reki na statku, pamietasz?
    Nie wiem, jak w Kolobrzegu, ale u nas jest tak potworna wichura, jakiej dawno nie bylo, wszystko fruwa dokola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, Panterko, pamiętam, nawet ruchomego gifa z tego zrobiłaś :)
      Wszystkie one jednakie som ;)
      W Kołobrzegu trochę wiało, ale nie jakoś mocno, już jestem w domu, tutaj narazie spokój.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziała ;) i widziała wyraz oczu tej paskudy. I kawałek czerwonego dzioba .... zwątpiłam przez ułamek sekundy i myslałam, że mewa się na nas rzuci.

      Usuń
  3. ja napotkałam kiedyś w nadmorskich leśnych traktach wściekłą wiewiórkę .. też horror ... syczała na mnie :) Ale spierniczałyśmy z dziewczynami :)
    szkoda, że to już...
    wracaj szczęśliwie :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym spierniczała co sił, bo ze zwierzętami nie ma żartów. Nawet z takimi małymi.
      Już wróciliśmy, szczęśliwie i punktualnie, acz z wrażeniami, które moze jutro opiszę, a dotyczyć będą oczywiście klamotówy i jej pasażerów.
      :***

      Usuń
    2. wzbudziłaś moją ciekawość :) czekam niecierpliwie :)
      :***

      Usuń
  4. A to ci mewa złodziejka:) Czekam z utęsknieniem na zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę je poprzerzucać i trochę ogarnąć, jutro, pojutrze coś powklejam :)

      Usuń
  5. Kiedyś spotkałam dość nachalne stado dzików na plaży;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dziki, wiałabym co sił przed nimi. Moja koleżanka miała spotkanie z nimi wlasnie w Kołobrzegu, niedaleko Grzybowa. Najadła się strachu co niemiara.

      Usuń
    2. W Gdańsku Wrzeszczu mieszkają pod balkonami, na osiedlu.

      Usuń
    3. Były spoko, chciały tylko duuuużo jedzenia;)))

      Usuń
    4. Jak są spokojne, to jeszcze można się z nimi dogadać ;)

      Usuń
  6. No tak, czas na powrot...
    A mewy zostana tam i beda czaic sie na paczki innych. Swoja droga to lenie z nich, bo powinny sobie zlapac jakas rybe w morzu. Ale jak w wielu miejscach maja pod nos inne specjaly to co beda sie wysilac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, lub stety ;) Już dojechaliśmy do domu, cali i szczęśliwi, że podróż dobiegła końca.
      Mewy nie opuszczą swojego rewiru, skądże znowu, a gdzież tam będą opuszczać dobrze prosperującą stołówkę ;) I z pewnością niejednej osobie coś z ręki wyrwą. Dzisiaj własnie przyjechał nowy turnus kuracjuszy.

      Usuń
  7. Juz jesteś w domku Lidko? Pewnie odpoczywasz po podrózy.Mam nadzieje, ze naładowałaś sobie morskim klimatem akumulatory i dobrze sie czujesz?
    Pozdrawiam Cię serdecznie!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Olu, wczoraj wieczorem wróciliśmy. Dwie pralki wyprane, szkoda, że tak powoli wszystko schnie, bo następna czeka w kolejce ;) Dzisiaj tak, trochę odpoczynku i ponownego zaaklimatyzowania się, myślę, że trochę się podładowałam, jak zawsze nad morzem :) Zobaczymy, na jak długo wystarczy. Dzisiaj u nas piękna pogoda, słońce świeci, chwyciłam więc kijki i ruszyłam nad jezioro nasze, żeby doładować baterie ;)
      Pozdrawiam Cię również :))

      Usuń
  8. Historia jak z horroru, ale widzę też, że masz już duszę blogerki, bo łapiesz takie sytuacje w lot, żeby nam je tu opisać. Super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajne określenie "dusza blogerki" :)) ale coś w tym jest, fakt. Już teraz patrzę, czy zrobić tu i ówdzie zdjęcie, albo coś opisać i na bloga wrzucić :))
      Mewy mają w sobie coś krwiożerczego, szczególnie te duże.

      Usuń
  9. Lidkaaaaaaa!!!!!!!!!! Z odsieczą przybywaj!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Krotko mowiac, bezczelne ptaszyska! To prawie tak jak z golebiami w miastach nie mozna sie opedzic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. W mieście gołębie, nad morzem mewy, bezczelne to mało powiedziane ;) ale z jednej strony trudno im się dziwić. Podane wszystko na tacy mają ;)

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.