niedziela, 14 stycznia 2024

Dylematy z kotem, chociaż nie powinno ich być

I pyknęły dwa tygodnie nowego roku, jak zawsze od kilku lat - nie wiadomo kiedy i jak. 

Ale ja w innej sprawie - napiszcie mi, że dobrze myślę, proszę...
Otóż latem do naszego śmietnika zaczął przychodzić mały dzikusek. Kiedy go zauważyłam, to mi serce stanęło, bo niestety nie mogłam go zabrać do domu, a do tej pory nikt mi nigdy 
w takich działaniach nie pomógł, bo kiedykolwiek prosiłam kogokolwiek o pomoc, to było, że nie mają miejsca. Rozumiem to, ale ból został.
Zaczęłam dokarmiać malucha, zrobiłam też dokładniejszy wywiad na jego temat, pisząc na którymś z lokalnych stron na fejsie. Okazało się, że urodziła go dzika kotka dwa bloki dalej 
i przyprowadzała go tutaj, do śmietnika, żeby sobie szukał jedzenia tu, a nie był konkurencją tam. Mały bystry, ruchliwy i bardzo skoczny. Zaczęłam go dokarmiać.

Potem okazało się, że pani sąsiadka z naprzeciwka, mieszkająca na parterze, również go dokarmia, co więcej, wystawiła dla niego transporterek przed swoim balkonem, żeby miał miał gdzie się schować, bo lato było przecież takie sobie pogodowo.
Maluch sobie panią sąsiadkę upatrzył i koniec końców ma w tej chwili budę i karmi go pani sąsiadka, fryzjerka i ja. Ja jestem od porannego odpasu, czyli przed pracą, a także w dni wolne, o godzinie około siódmej idę do niego z butelką gorącej wody i jedzeniem. Woda służy mi do umycia misek i ogrzania ich.
Pani sąsiadka chciałaby go do siebie zabrać, ale ma już kotkę, która nie była zadowolona 
z intruza, a mały zareagował bardzo źle, kiedy znalazł się w pomieszczeniu. Zaczął szaleć po prostu. Sąsiadka jest starszą osobą i nie ma możliwości izolacji kotów z powodu małego mieszkania.
Ale kotek trochę się oswoił, do niej najprędzej, łasi się, nadstawia głowę do głasków, chce się bawić, tylko że z pazurkami wyciągniętymi na wierzch ... Od kilku dni domaga się głasków również i ode mnie. Bo tak to nie pozwalał się mi dotknąć, chociaż blisko mogłam podejść.
I wczoraj pojechaliśmy z Chłopem mym do pewnej pani, która również pomaga kotom w naszym mieście, z koleżanką założyły niedawno fundację, a my zawieźliśmy jej styropian i taką styropianową budkę, która przejściowo była schronieniem dla naszego przyblokowego kotka.
Pani ta pokazała nam kotki, które w kenelu są na kwarantannie, no i koci pokój w domu, chwilę porozmawialiśmy i ona zaproponowała, że wezmą naszego kotka na tymczas, wykastrują 
i znajdą mu dom.
I napiszcie mi teraz, że to dobry pomysł .... co? Bo mi żal malucha, który z totalnej wolności trafi na początek do kenelu i będzie mu tam źle. Wiem, to niezbyt dobre myślenie, bo przecież na tej wolności może spotkać go milion nieszczęść i tyle sobie pożyje.
Poza tym, muszę porozmawiać z sąsiadką, bo to ona jest jego główną opiekunką - jutro to zrobię, a nie będę brać kota bez jej wiedzy i zgody i udawać, że kotka nie ma i gdzieś pewnie zaginął, bo byłoby to podłe w stosunku do niej.
A i tak chciałyśmy go wykastrować, jak się trochę ociepli.
Ale dobrze myślę, że jest to szansa dla małego na najlepszy dom na świecie? Mimo, że będzie mu źle na początku, a przecież to taki bardzo mądry i rezolutny kot jest.
Ma wtedy szansę pożyć długo i szczęśliwie ze swoją rodziną, która będzie o niego dbać i się 
z nim bawić, przytulać, głaskać. A na dworze cóż - głupi ludzie, psy, samochody, trutki, inne kocury. 
To wszystko wiem, ale i tak za dużo chyba wymyślam.

19 komentarzy:

  1. Malo znam się na kotach, ale myślę, że to dobra decyzja, przemyślana i oby trafił fajny dom.
    Pomaganie zorganizowane jest chyba lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj jest lepsze, bo są większe możliwości.

      Usuń
  2. Decyzje podejmijcie wspólnie . Trudno powiedzieć jak zareaguje na zamknięty dom, ale może trafilby się z ogrodem , czy zabezpieczonym solidnie tarasem,balkonem,?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłącznie wspólnie, innej opcji nie ma. Sąsiadka go kiedyś wzięła do domu, to po ścianach chodził. Taki dom, jak piszesz, byłby najlepszy.

      Usuń
  3. To rzeczywiście są dylematy.
    Bo przecież dla kociego dobra podejmujesz tę decyzję.
    Po pierwsze, tak jak pisze Dora, decyzja powinna być wspólna.

    Po drugie to nie wiem, czasem wydaje mi się nieludzkie, że fundacje czy schroniska żądają, żeby kot trafił do domu bez możliwości wychodzenia. Obserwując różne koty, mam jednak wrażenie, że im przestrzeń zewnętrzna jest potrzebna. Ale z drugiej strony, nie za bardzo mam kontakt z kotami niewychodzącymi.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. A z kotami różnie to jest. Franiowi wystarcza mieszkanie i jak jest ciepło, to balkon. Zależy od tego, jak kot był od początku wychowywany i jaki ma charakter.

      Usuń
  4. Kotek musi mieć czas na przyzwyczajenie się do nowych warunków. A potem różnie może być, zależy od jego charakteru, upodobań, wcale niekoniecznie od tego jak był chowany za młodu. Trzy lata temu przygarnęłam trzy koteczki z jednego bezdomnego miotu - jedna przez tydzień nie wychodziła zza szafy, druga wariowała po całym domu, trzecia spokojnie ale z dużym zaciekawieniem chodziła po kątach i wszystko po kolei oglądała. Teraz ta wystraszona jest największą powsinogą i łobuzicą, do domu wpada okazjonalnie, a ta wariatka co chciała uciekać, to teraz prawie w ogóle z domu nie wychodzi. Te, co nie dały się dotykać przez długi czas, teraz są wielkimi pieszczochami.
    W każdym razie uważam, że podjęłaś bardzo dobrą decyzję. Życzę powodzenia i znalezienia dobrego domku dla malucha :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo nie jest, bo gdybym wiedziała, że mały będzie w jakimś kocim pokoju, to byłabym spokojniejsza. Szczerze mówiąc, nie widzę go w kenelu.

      Usuń
  5. Rozumiem Twój dylemat, Lidko. Tu totalna wolność, tam totalne zniewolenie. I człowiek - pan świata, który decyduje za inne stworzenia, jak powinny żyć. Ale taki już jest ten świat, zdominowany przez człowieka, nieprzyjazny dla tego, co dzikie i niezależne, niebezpieczny i nieprzewidywalny...Tym niemniej ten kotek zasługuje na miłośc, poczucie bezpieczeństwa. Ma na to szansę, gdy ktoś dobry i odpowiedzialny sie nim zaopiekuje. Cudownie byłoby gdyby ten ktoś miał dom z ogrodem...
    Na pewno podejmiesz dobrą decyzję, Lidko!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, to są dylematy. Niestety, wiele pieszczochów czeka na dom, a kto zechce takiego dzikuska? Gdybym miała jeden wolny pokój, zrobiłabym to. Niechby tam się denerwował i miaukolił - oswoiłabym go z pewnością. Ale nie mam. Sąsiadka też nie ma. Musi znaleźć się jakieś inne rozwiązanie - dom z możliwością wyjścia byłby najlepszy.

      Usuń
  6. Ja myślę, że trzeba porozmawiać z sąsiadką, a poza tym kotek potrzebuje na pewno czasu. Mój Mefisiu własny po przeprowadzce dwa tygodnie żył pod kanapą. A nie do obcych zabrany tylko ze mną się przeprowadził, a pod łóżkiem siedział i żył nocą nawet na noc nie przychodził - on przytulas całonocny. Więc myślę, że ten kotek potrzebuje czasu, bo nawet własni ludzie nie mają znaczenia jak miejsce nowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj rozmawiałam. No i na razie pozostaje wszystko bez zmian, bo ona też nie widzi tego kota w zamknięciu, w kenelu. Koty są różne, jedne akceptują i same włażą do kontenerka, a ten nie z tych. Zobaczymy, myślę nad innymi rozwiązaniami, których, póki co nie widzę.

      Usuń
  7. Może jednak to jest szansa na dom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zadzwonię do tej babki i dokładnie wypytam, co i jak.

      Usuń
  8. I wydrzyj ze spamu mój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trudna sprawa.
    Myka mój brat ściągnął z drzewa na którym miałkolił ponoć przez dwa dni. Na podwórku w miejscu w którym mieszka było w tym czasie dużo wolno żyjących kotów. Bratowa porozumiała się ze mną i przywieźli kociaka do nas. Miał kilka miesięcy, potrafił korzystać z kuwety i przez pierwsze noce spał ze mną. Wyglądało więc na to że albo komuś zwiał, albo ktoś go wyrzucił. Nie był miziastym kotem, a ja nie wymuszałam na nim bliskości. Ma 12 lat i dopiero od roku zaczyna coraz częściej przychodzić na pieszczotki, lubi być blisko człowieka, ale nie tak całkiem blisko.
    Waszemu kotkowi przydałby się bardzo wyrozumiały opiekun i dom z ogrodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Marija, sąsiadka też jest podobnego zdania. Jako stuprocentowa prawie maruderka i malkontentka oraz pesymistka - nie wierzę, że taki dom się znajdzie. Chociaż fajnie by było, ale takie rzeczy to innym się trafiają, a nie mi.
      Głaski dla Mykunia, niech Wam żyje jeszcze długo w zdrowiu i przytulaskach 💖

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.