Przeleciał mi ten maj, jak zwariowany. Przecież przed chwilką byliśmy na majówce nad morzem, a tu już koniec miesiąca. I koniec roku szkolnego, bo co to są trzy tygodnie?
Już zapomniałam, jak to jest pod koniec, kiedy zmęczenie sięga zenitu, a tu trzeba się sprężyć, bo oceny, bo dzienniki, świadectwa ... Te ostatnie mnie w tym roku nie dotyczą, ale dojazdy do pracy to i owszem. Oczywiście, sporo osób dojeżdża, ale co z tego? Ja nie jestem to sporo, tylko jestem ja ;)
Jazda pociągiem nie jest dla mnie jakoś uciążliwa, zawsze można pogapić się w okno, w telefon, czy na współpasażerów ... czasem ktoś znajomy jedzie, to sobie człowiek pogada ...
Ale nie mam nic naprzeciwko, żeby cztery dni odpocząć.
Był, co prawda plan, żeby pojechać nad morze, ale wizja wkurzonego i miaukolącego kota na pokładzie - nie, nie ... a potem jego foch gigant na wszystkich, bo przecież jak to? Skąd te podróże? Przecież niania przychodziła, personel wyjeżdżał, kot zostawał w domu i wszystko pięknie funkcjonowało.
Wyobraźcie sobie, że i niani się kilka tygodni temu dostało... Bo czasem jest tak, że dzwonię do niej, kiedy z kotem na spacer wychodzę. Chodzimy sobie, gadamy, kotu wykorzystuje sytuację, jak może ;) a zawsze, kiedy ona do nas podchodzi, Bonus z własnej inicjatywy podchodzi do niej i o nogi się ociera ...
Po naszym powrocie znad morza, niania do nas podchodzi, a kotu udaje, że jej nie widzi :)))))
Skubaniec jeden nasz ;)
Poza tym, kwitną lipy, trzeba wybrać się na zbiór, żeby nie przegapić, jak w zeszłym roku.
Będąc nad morzem, porobiłam mnóstwo zdjęć, jak zawsze i chcę je Wam pokazać. Bo czemu nie?
Morze zawsze piękne jest :) Szkoda tylko, że tak daleko, tzn.może nie aż TAK daleko, tylko drogi takie sobie, więc podróż trochę trwa.
Miłego oglądania zatem Wam życzę :)
Port w Mrzeżynie. Na majówce dzikich tłumów nie było, nie to, co latem.
A teraz będzie morze, morze, morze, widoczki ... dla maniaków ;) Powiększcie sobie :)
Pogoda była świetna, wiało, ale od czego ten wyśmiany parawan? Właśnie od tego, żeby przed wiatrem się osłonić.
Oczywiście, nie zabrakło kąpieli - w wodzie :)))
Najpierw rozgrzewka, a potem chlup :)
Jakie to było fajne :)))) Przyjemne i cudne :))) Lekkie fale, mocne słońce i przyjemnie chłodna woda.
Oczywiście, tak naprawdę, to była pieruńsko zimna, może miała jakieś 8-9 stopni i gdyby nie buty z pianki, nigdy bym do niej nie weszła, bo stopy odpadłyby mi po kilku minutach.
A to nie koniec zdjęć:
W tej muszli było trochę wody, taki basen kąpielowy dla jakichś małych stworzonek ;)
I jeszcze kilka ujęć na koniec:
Ostatnie zdjęcie to taki widoczek na pożegnanie z morzem.
Na jak długo? Może kilka miesięcy, albo tygodni?
Zobaczymy, bo nie wiadomo w tym roku, jak to z urlopem Chłopa mego będzie, ponieważ zawodowo są zawirowania ;)
W poniedziałek okaże się, co z tego wyjdzie.
A pogodowo - upał.
Trzymajcie się ciepło, albo chłodno - co kto woli :)