Ostatnie dni dość intensywne były, pod względem emocjonalnym, chociaż nie tylko. A wszystko przez tytułową córkę marnotrawną, wróć - kotkę, której personel to mój brat z rodziną i nasi rodzice.
Oprócz niej są w domu dwa kocurki - jej synkowie.
W sobotę dzwoni do mnie mama, a brat był weekendowo z małżonką swą wyjechany, że coś niedobrego z kotką się dzieje. Wleciała bowiem do domu, jak oparzona, straszliwie miaucząc, a potem położyła się na łóżku, kręciła się, wierciła, zawodziła, nie mogąc sobie miejsca znaleźć. Mama odniosła wrażenie, że coś z tylnym odcinkiem kręgosłupa jest nie tak.
Cóż było robić, podjechaliśmy do nich, zapakowaliśmy kotkę w kontener i do weterynarza. Było to przedpołudnie, więc lecznica była jeszcze czynna.
Pani weterynarz obmacała kotkę, dokładnie obejrzała i po jej reakcjach stwierdziła, że prawdopodobnie ktoś jej z buta przywalił, trafiając w kręgosłup, chociaż nerwy uszkodzone nie były, bo łapkami mogła normalnie ruszać. Dała jej zastrzyk przeciwbólowy, kazała zamknąć kotkę, nie wypuszczać na dwór, obserwować i w razie czego dzwonić pod podany numer.
Kicia została więc wypuszczona do piwnicy, dostała jeść, pić - ma tam swoje legowisko, bo noce koty spędzają właśnie tam i już. A w niedzielę rano, wymknęła się mamie z piwnicy i tyle ją widzieli.
Dlaczego zwiała? Tego nie wie nikt. Najgorsze było to, że nie wróciła do domu, co się jej nigdy nie zdarzyło.
W domu żałoba, smutek, łzy - wiadomo. Minęła niedziela, poniedziałek i dzisiaj rano dostaję wiadomość od bratowej, że kotka wróciła :)))
Bez wizyty u weterynarza się nie obejdzie, bo jednak ten tył jej ucieka przy chodzeniu, ale najważniejsze, że wróciła :)))
Podejrzewam, że ktoś ją zamknął, nie wiadomo z jakiego powodu i gdzie, i dlatego tak długo jej nie było. Kamień z serca.
Mam tylko nadzieję, że osoba, która ją skrzywdziła, poniesie stosowną karę.
Pozdrawiam z deszczowej Wielkopolski :)