czwartek, 26 stycznia 2023

Znowu o kocie napiszę

Wczoraj minął tydzień od zabiegu usunięcia zębów u Frania. We wtorek byłam z nim jeszcze na podaniu antybiotyku - nasyczał na panią weterynarz podającą szczypiący zastrzyk w zadek. Jego zadek, a potem chciała go pogłaskać w tenże ... to już było ciut za dużo dla naszego kota.
Mnie dziabnął w rękę, która go przytrzymywała i która go karmi - tak dla przypomnienia. Nic się nie stało, bo jakiejś agresji wielkiej w tym nie było, ot takie przywołanie kobiet do porządku ;)
Na poniedziałek umówiłam się na pobranie krwi pod kątem parametrów nerkowych i zobaczymy, co dalej.
Wygląda na to, że Franio czuje się dobrze. Biega, skacze, je, mruczy, przytula się ... zachowuje się tak, jak zawsze. Ogólnie to jestem bardzo ostrożna w pisaniu, że wszystko jest ok. Taka zachowawczość, bo a nuż ...
Cała ta sytuacja skończyła się dla mnie katarem, z którym męczę się do dzisiaj, a który zaczął się w zeszłym tygodniu.
Uważam, że to na tle nerwowym, bo dawno tak długo kataru nie miałam. A jak miałam, to trwał ze dwa dni, mimo że normalnie tydzień się zakłada.
Nic to, przejdzie. Od poniedziałku mam wolne, bo u nas zaczynają się ferie. Nie wiem, jak Wy, ale i ja i moje koleżeństwo pracowe jesteśmy bardzo, ale to bardzo zmęczeni. Czyli nie jest to tak, że ja sobie coś wkręcam, bo rozmawiałam z kilkoma i wszyscy jadą na oparach.
Cóż - sytuacja w oświacie wygląda bardzo źle. Oczywiście tak zwany minister pier......doli głupoty, jak to wszystko fajnie idzie, wszystko jest w porządku, wszystko jest przygotowane, nawet uczniowie mogą mniej umieć na matury, bo mieli zdalne. Podwyżki dostaliśmy - no po prostu same sukcesy!
Tylko czemu jest tak źle, skoro jest tak dobrze?
Dlaczego przy oficjalnych próbnych maturach zapomniano o maturzystach z techników po gimnazjach? Dlaczego nie zmniejszono wymagań odnośnie egzaminów zawodowych? Przecież przedmioty zawodowe też mieliśmy zdalnie.

Ale co tam, co tam. Propaganda sukcesu trwa, jak za starych, dobrych czasów. 
I szczerze? Ja w nią nie wierzę :P 

Trzymajcie się zdrowo :*

czwartek, 19 stycznia 2023

Franio po zabiegu/operacji ...

Wczoraj już nie miałam sił pisać, dzień wypompował mi niemalże wszystko...
I czułam, że coś będzie nie tak, chociaż daleka byłam od pisania i wymyślania czarnych scenariuszy.

W każdym razie Franio żyje, ale w czasie tej operacji usuwania zębów musiał być reanimowany, bo odleciał. Przyczyna? Nie wiadomo.
Nie miał badanego serca, zrobiliśmy morfologię, z której wyszły podwyższone parametry nerkowe, czyli kreatynina i mocznik. Przed usuwaniem zębów miał robione kroplówki płuczące nerki i jeszcze do soboty będzie je miał.
Dostawał też już lek na wychwyt fosforu i pewnie będzie go musiał brać nadal. Mam wypisane wytyczne, ale dokładnie jeszcze ich nie przeczytałam, bo nie miałam sił.
Dzisiaj też jedziemy na kroplówkę.

W każdym razie, nocka przeszła spokojnie, jak Franiowi przeszło pierwsze otumanienie przeciwbólowymi, to od razu skierował się do kuwety - z sukcesem, chociaż prób było kilka.
Na noc zostawiliśmy mu jedzenie, zjadł i chciał więcej.
Schował się pod łóżkiem, ale nie miaukolił żałośnie, jak to było ostatnim razem.
Cóż, zobaczymy ....

Mocznik wyszedł 2,1 mg/dl - granica jest 2,0.

Kreatynina - 77 mg/dl - granica to 70.

No to tyle. Zaczął śnieg padać, mrozu jakiegoś nie ma, ale nie lubię.

I muszę się jakoś pozbierać, bo zaczęło mnie boleć gardło i w nosie kręcić.


sobota, 14 stycznia 2023

Frania perypetii ciąg dalszy

Od poniedziałku zaczynamy - nawet nie wiem, jak to nazwać ...
W czwartek pojechałam z Franiem na pobranie krwi, jak pisałam w poprzednim poście. W piątek kontaktowałam się telefonicznie z naszym gabinetem i pani weterynarz nie miała dla nas dobrej wieści, bo podskoczyły parametry nerkowe - nie jakoś alarmująco, ale przed zabiegiem Franio musi mieć zrobioną kroplówkę z płukaniem nerek...

Kiedy słyszę "nerki" zamieram, bo przecież Mefi, Niuniuś, Amberek .... i wielu innych futrzastych przyjaciół już nie ma.

Ale póki co - poniedziałek, wtorek płukanie, a w środę ma być zabieg.

Dużo, jak na małego kotka ...

Siedzi mi teraz na kolanach i mruczy. Przytula się, kładzie na przedramieniu. Mój stalker, który miaukiem wita nas w korytarzu, kiedy zbyt długo zostawiamy go samego w domu.

Nawet już nie myślę, jak to będzie i co będzie. Jeszcze sobota wieczór jest, potem niedziela. Poniedziałek dopiero za dwa dni.

czwartek, 12 stycznia 2023

Ehhhh, ten nasz Franio ....

O czymś innym chciałam pisać, ale w tak zwanym międzyczasie wyszedł mi taki żalipost na fejsie i rozbudowuję go tu na blogu.
Chodzi o naszego Frania.
Wczoraj pojechałam z nim do naszego gabinetu weterynaryjnego, bo kotek stracił apetyt 
i słabiej zaczął jeść, poza tym mieliśmy i tak jechać na wizytę kontrolną wedle uszu, a konkretnie wydzieliny z niej. Zwróciłam uwagę też na oblizywanie się kota i już jakiś czas temu raz mu się zdarzyło ślinienie. Ciocia wet do pyszczka zajrzała, a tam stan zapalny, mamy więc powtórkę sprzed roku, kiedy miał usunięte dwa zęby, a teraz polecą już wszystkie.
Po tym zeszłorocznym usuwaniu okazało się też dokładnie, że oprócz kła nie ma jeszcze jakichś zębów, czyli musiał mieć już w poprzednim swoim życiu taki zabieg robiony. Czyli kolejny wniosek dla nas - miał dobry, dbający o niego dom.
Problem z Franiem jest taki, że po poprzedniej ekstrakcji, pięć dni pod łóżkiem siedział, biadolił 
i jeść nie chciał. Nie tak jak większość kotów, która od razu po wyjściu z transporterka rzuca się na jedzenie jakby nigdy nic... I zachowuje się jakby nigdy nic.
A tu takie arie i cyrki i dopiero whiskasem go do jedzenia zachęciliśmy...
Taki to nasz psychol rudy jest.
Dzisiaj pojechałam z nim na pobranie krwi, bo wczoraj chwilę przed wyjazdem do weta jadł, więc musiałam go zatargać właśnie dzisiaj. Obyło się bez torby iniekcyjnej, trzymałam kota na ramieniu podczas pobierania, fakt - trochę krwi jego spłynęło mi na rękaw bluzy, ale obyło się bez miauku i wyrywania się.
Jestem dziś jakoś mocno zmęczona, za dużo emocji chyba. Zaraz się położę, jakąś medytację włączę i pewnie zasnę.
Smutno mi też, bo dzisiaj za Tęczowy Most pobiegł Mefi - czarny kocurek naszej blogowej koleżanki Drevni Kocura ...
I tak to się toczy.

Trzymajcie się wszyscy :)


środa, 4 stycznia 2023

Jak to z koleżanką na kijki poszłyśmy

Swoimi osiągami kijkowo - biegowo - rowerowymi w 2022 pochwaliłam się na fb. W znajomych mam też koleżeństwo z pracy. I przedwczoraj jedna z koleżanek odezwała się do mnie w te słowy, mniej więcej: "Przeczytałam twój wpis na fb i zainspirowałaś mnie ... tak mnie bolą plecy ostatnio, chciałabym zacząć chodzić z kijkami .... może poszłabyś ze mną, pokazała mi, jak to się robi ..."
Umówiłyśmy się na wczorajszy wieczór, nad naszym Zalewem, wcześniej w pracy zapytałam ją, czy da radę 5 km - zrobiła wielkie oczy, nie da rady, dobrze, będzie mniej.
Zrobiłyśmy prościutką trasę, spacerowym tempem, miło sobie rozmawiając i tak nam minęły 3 km ... Fakt, trochę zmarzłam, ale koleżanka się nie zniechęciła, podobało się jej, bo ostatnio jeździ głównie samochodem, więc fajnie się czuła.

Dzisiaj jestem z pracy, a koleżanki nie ma. Patrzę w plan - ma być, a jej nie ma. Kurczę, no, co jest??
Piszę do niej zapytanie, jak się czuje po wczorajszym, a ona mi na to, że siedzi w domu, bo ma jelitówkę!

Kurtyna, dziękuję, nie mam pytań :)))

PS. Tzw. jelitówką koleżanka zaraziła się od swoich dzieci, które były chore w czasie świąt, więc ten spacer jej nie zaszkodził, ale taka to sytuacja ;)
Mam nadzieję, że mnie nie sięgnie, akurat na weekend...

Fakt, dzisiaj wieje i pada deszcz, więc i tak nici z wieczornej aktywności, ale jutro, pojutrze ... okaże się.

Trzymajcie się zdrowo :)

Zdjęcia zrobione na mojej trasie 31.12.2021 - bożonarodzeniowy śnieg już stopniał oraz wieczorem ognisko na działce, w tym roku nie zrobiliśmy, ale nic straconego: