piątek, 31 sierpnia 2018

Bonus odszedł ...

Dzisiaj parę minut po piątej po południu.
Już nic się nie dało zrobić. Nie reagował już na żadne leki, kroplówki ...
Był z nami od 7 marca 2015 roku, miał 8 lat i trzy miesiące. 
Za  szybko, za krótko, za mało ...

Dziękuję wszystkim za wsparcie ♥ 


poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Słabiutki kot mój :(

Nie wszyscy, którzy tu zaglądają, mają fejsa, więc napiszę krótko, co się dzieje.
Nasz Bonus bardzo osłabł. Na płucach wykryte zostały zmiany, małe ma szanse, że z tego wyjdzie i wyzdrowieje. 
Jest pod opieką weterynaryjną, ale wiadomo - weci cudotwórcami nie są. Nasza nie jest też zwolenniczką utrzymywania zwierza przy życiu na siłę.
Kot nie chce jeść za bardzo, mam receptę na lek, który być może mu ten apetyt poprawi. Dzisiaj go wykupię.
Ma jeszcze tyle siły, żeby na drapaczek swój wskoczyć, wody się napić i do kuwety iść ...

Nasz kochany koteniek ... 

 

niedziela, 5 sierpnia 2018

Balkonowo - mrówkowo - iglakowo

Upały nie odpuszczają, aczkolwiek u nas dzisiaj jest ciut, ciut chłodniej, wieje wiaterek, a w nocy popadało jakieś 5 minut może i zagrzmiało gdzieś z daleka. Z racji, że była trzecia w nocy, nie włączałam internetu, żeby sprawdzić gdzie są te burze.
Taki wiec sobie temat wymyśliłam i potraktuję go dosłownie, bez już żadnych aluzji, żaluzji 
i innych rolet.
Odkąd skończył się rok szkolny, mam szczere chęci, by w końcu uporządkować pierdolnik w domu, który nagromadził się przez lata mego przygnębiającego półbezrobocia, ale tak średnio mi się chce. Aczkolwiek ostatnie tygodnie trochę mnie do aktywności zmobilizowały, zaczęłam więc jakiś czas temu od balkonu.
Wyglądał koszmarnie. Zeschnięte rośliny z poprzedniego sezonu, jakieś liście, płytki też już czystością nie grzeszyły ... 
Zrobiłam kilka zdjęć tej hańby ;) Ale może wrzucę je na koniec postu ;)
Jeszcze w czerwcu, uszykowałam sobie niezbędne sprzęty typu worki plastikowe na śmieci, rękawice, sekator, kupiłam ziemię do kwiatów, farbę do drewna i zabrałam się do dzieła.
Zeschnięte rośliny wyrzuciłam bez sentymentu, paru bidulkom, przy których widziałam jakieś oznaki życia, dałam szansę, przesadzając do nowej ziemi i pojemników. Smętne pergole koloru nieokreślonego pomalowaliśmy na ciemny brąz. Wiklinowe koszyki na fioletowy.
Dokupiliśmy dwa nieduże, składane krzesełka i mały stolik...
I teraz wygląda to wszystko w miarę sensownie.
Nie mam jakichś wielkich zdolności dekoratorskich, ale co tam - w końcu można na tym balkonie usiąść, wypić kawę i gościa tam posadzić ;)
Zrobiło się trochę ciaśniej, kiedy wystawiam suszarkę z praniem, ale w końcu coś za coś.
A czemu mrówkowo?
Widzicie na zdjęciach taki sporawy koszyk jak do pyrów? ( czyli ziemniaków po polsku rzecz ujmując ;)) I emaliowany garnek, w którym rośnie sobie kozłek, czyli waleriana?
Otóż w koszyku jest gniazdo małych mrówek, a na roślinie są mszyce ... czyli obora dla mrówek 
i ich "krowy". Ustaliłam z nimi, że mają mi do domu nie wchodzić - próby były, ale rozprawiłam się z nimi dość radykalnie i tak sobie koegzystujemy.
Tak naprawdę to bym się ich pozbyła, ale bez rozwalania im gniazda i zabijania tych pożytecznych stworzeń. Niestety nie mam żadnej działki, na którą zawiozłabym ten kosz i go po prostu z tym gniazdem zakopała. Tak więc na razie tak to wygląda.
A iglakowo?
Nie chciałam za dużo doniczek na balkonie, ale pewnego dnia mąż mój przywiózł z pracy kilkanaście mały sadzonek świerku i sosny. Oczywiście nigdzie ich nie ukradł,ani z lasu nie wykopał, tylko były to samosiejki, które rosły w tłuczniu, w torach. A oni je po prostu musieli powyrywać.
Jak widać - nie wszystkie się przyjęły, ale w razie czego stanę przed świętami na zieleniaku 
i posprzedaję te, które zaczęły rosnąć :))) 
Mówiłam Chłopu, że kasa im w tych torach rośnie ;) gdyby mieli trochę miejsca, to mogą powsadzać te małe roślinki do doniczek, a potem na dworcu sprzedać ;) w listopadzie, albo grudniu. Uczciwe ,z korzeniami, a nie jak to zazwyczaj bywa, wszystko ucięte, byle święta przetrwało.
Ale nie mają tam miejsca, więc cały plan poszedł w niebyt ;)
Oczywiście z tą hodowlą to mały żarcik był ;)

To teraz parę zdjęć "po", a potem kilka "przed". 
Pewnie, że nie ma się czym chwalić, ale zostawię to sobie "ku pamięci" ;)







Mrówki w akcji

Może jeszcze w tym roku dojrzeją?

Cynia


Ulubione miejsce kota

A teraz - jak było "przed". Wrażliwi zamykają oczy i przewijają stronę do dołu ;)







Tych ostatnich zdjęć komentować litościwie nie będę ;)

Czyli pojawiła się nadzieja, że podobnie postąpię z resztą domu, trochę zaczęłam już robić, idzie powoli, ale może do końca wakacji się mi uda.
I napiszę jeszcze, że w sprawach zawodowych nastąpiły u mnie kolejne zmiany ...
Parę dni temu zadzwonił do mnie dyrektor szkoły, z której zwolniono mnie kilka lat temu 
i .... zaproponował powrót. To jest już ktoś inny - tzn.inna osoba wygrała konkurs dyrektorski.
W dodatku mam uczyć przedmiotów zawodowych, czyli oznacza to dla mnie naukę 
i przypomnienie sobie tego, czego nauczyłam się w czasie moich pierwszych studiów ...
Życie pisze naprawdę zadziwiające scenariusze ... 
Zgodziłam się, ponieważ jest to praca na miejscu i nowe wyzwanie, aczkolwiek tam w Poznaniu źle mi nie było, tylko trochę czasu zajmowały mi dojazdy. I to przeważyło tak naprawdę.

Jak się Wam moja praca balkonowa podoba?
Może coś mi jeszcze podpowiecie? ;) A w kwestii mrówek? ;)

Miłego dla Was na nowy tydzień :)