Myślałam, że uszyję trochę więcej, ale jak mówią starzy górale "Lepszy rydz jak nic", albo "Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu" itp., coś tam podzióbałam/ podziubałam?? w kwestii zmniejszenia otaczającej mnie górki szmatek.
Od poniedziałku mam pewien zastój i niemoc mnie ogarnęła, odczekam aż sobie pójdzie.
Ale szło już całkiem nieźle, więc jakiś progres zanotowałam. Zawsze to coś.
Jedziemy zatem ze zdjęciami:
To nie pomyłka. Kolejne ptaszki zostały przeze mnie uszyte. Pewnej osobie się spodobały, że domówiła towarzyszy :))
Nie ukrywam, że zamówienie to, bardzo mnie ucieszyło.
Te serduszka będą, być może, ozdobą na walentynki :) W tej chwili uszycie ich idzie mi bardzo szybko.
Prawie dwa lata przeleżały w takiej formie, czekając na swoją kolej. Pospinane szpileczkami, częściowo pozszywane.
Wyszły dwie podkładki np. pod kubki. Materia stawiała opór podczas szycia - chyba przyzwyczaiła się do formy przejściowej
i nie wierzyła, że coś konkretnego z niej powstanie ;)
Była sobie szara koszulka techniczna.
Kilka cięć według istniejącej już czapki "ze sklepu", uważne spięcie szpilkami, wyciągnięcie overlocka i ...
jest. Czapka do uprawiania sportów :)
Szyje się ją bardzo prosto i bardzo szybko. To żadna filozofia. Jak będzie ktoś chciał, to pokażę, jak. Poza tym, że w sieci można znaleźć liczne podpowiedzi, rzecz jasna ;)
Uszyję jeszcze jedną, a tak w ogóle, Chłop mój zażyczył sobie, żebym z jednego niebieskiego komina uszyła taką czapkę. Jest to, oczywiście możliwe, tylko wczoraj opanowana byłam przez niemoc twórczą i nie dało rady.
Ale tę jedną dałam radę. Nawet overlocka wyciągnęłam. Jeszcze nie do końca lubię na nim szyć, może się w końcu przekonam. Jest bardzo dobry do obrzucania brzegów, żeby się nie strzępiły i do szycia takich rzeczy, jak czapki - idealny.
Zapowiadali u nas opady deszczu i silne wiatry. Prognoza się realizuje, ale i tak muszę wyjść z domu. Dla lepszego samopoczucia.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ♥
PS. Z tym wróblem w garści skojarzyła się mi reklama okien, w której występuje kot niemogący zdecydować się, czy skoczyć na gołębia, siedzącego w oknie, czy sięgnąć po łatwiejszą zdobycz, czyli rybkę w akwarium :)) Zastanawialiśmy się, co nasz kot by wybrał. Bo na ptaszki polować to on lubi i umie (!!), co do jedzenia natomiast - wyłącznie rybne. Może być z mieszanką jakiegoś kurczaka ewentualnie. Innych nie rusza. Wołowina - zapomnij.
Jakby tak się zastanowić, to ma zwierzak rację. Który kot żywi się wołowiną, cielęciną, czy jagnięciną, jeśli ma wybór?
Mówisz, masz, kocie ;)
PS.2 Niedawno znalazłam takiego kota: http://kotstudent.pl/. Tylko nie wiem, czy działa jako motywator, czy demotywator he,he.