wtorek, 18 stycznia 2022

Po burzy świeci słońce

Połowa stycznia, a tu zero postów - mimo najlepszych chęci.
Narobiło się pogodowo wczoraj. Wybuch wulkanu na Pacyfiku, pełnia Księżyca, Blue Monday .... trochę dużo tego.
Nie wiem, jak u Was, ale moje miasto jakoś się wybroniło przed wichurą, tzn. wiać, wiało, mocno popadał deszcz, ale koło południa wyszło piękne słońce. To było niesamowite, ponieważ wczoraj czułam się pełna sił i energii, a słońce po ulewie tak mi się jakoś symbolicznie skojarzyło.
Wzięłam więc kijki i poleciałam do lasu, czyli na moją dłuższą trasę, która liczy sobie w sumie 10 km.
Za to dzisiaj - dla równowagi dołek, spadek nastroju, który podniósł się po przejściu trasy, też dyszka. Ruch to jednak podstawa, a że mam ferie, to i czasu więcej na takie wyprawy.
Często chodzę tą trasą, bo traktuję ją treningowo, a nie żeby widoczki się mi co chwilę zmieniały. Piszę to dlatego, że parę lat temu chodziłam z koleżanką, której szybko nudziła się dana trasa ... nadeszło upalne lato, ja na parę lat zarzuciłam ruch, ale w czerwcu 2020 wróciłam, a koleżanka już nie.

Pokażę Wam zatem kilka zdjęć, które robię w podobnych miejscach podczas moich nordicowych wyjść...

W niedzielę tydzień temu:




W sobotę:





Wczoraj po deszczu:








Dzisiaj też świeciło słońce:




Poniższe zdjęcia miałam wrzucić w Sylwestra albo w Nowy Rok, ale nie dałam rady. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat przeholowałam w Sylwka z alkoholem i niestety dobrze się to dla mnie nie skończyło. Chwalić się nie ma czym, wiem. Jako człowiek niepijący praktycznie, zapomniałam o podstawowej zasadzie: nie mieszaj!
Ale zanim to się stało, poszliśmy na działkę i zrobiliśmy sobie niewielkie ognisko, by spalić co stare:



Co się spaliło - czas pokaże.

Wszystkiego najlepszego dla Was wszystkich w 2022 :)