Najpierw radosne wieści - kotki i psy z poprzedniego postu będą miały swoje nowe domki :)) Wszystko jest na najlepszej drodze do pozytywnego zakończenia tej trudnej sytuacji. Na bieżąco można śledzić informacje
w Kurniku.
Na ten moment, jedynie Bella nie jest zagospodarowana, ale mam nadzieję, że wkrótce i ona znajdzie najlepszy i kochający dom na świecie :)
Chociaż jedna dobra wiadomość w zalewie wiadomości takich sobie i bardzo złych.
W dzisiejszym poście chciałabym opisać moją wędrówkę po Wrocławiu, do którego pojechałam na zaproszenie naszej koleżanki blogowej
Mariji, która to popełniła już post na ten temat. Opis jest
tutaj. Zachęcam do zajrzenia - jeśli jeszcze tego nie zrobiliście i porównania, ponieważ Marija bardzo wyczerpująco opisała, gdzie byłyśmy i co robiłyśmy, dodała mnóstwo zdjęć z dodatkowymi informacjami.
Na to spotkanie miała dotrzeć Orszulka, ale ważne sprawy rodzinne sprawiły, że nie mogła się z nami spotkać.
Wrocław "prześladuje" mnie od najmłodszych mych lat. Dziecięciem będąc, jeździłam na wczasy do Darłówka, w którym to zakład pracy rodziców miał swój ośrodek, a zaraz obok - bliźniaczy - Zakład Sprzętu Grzejnego z Wrocławia właśnie. Trzeci budynek był niejako wspólny, mieściła się tam stołówka i świetlice. Do tego, zdarzyło się raz, że pojechałam na zimowisko, do tegoż Darłówka i mieszkałam w ośrodku wrocławskim. Większość uczestników tegoż zimowiska i kadra była z Wrocławia.
Poza tym, od zawsze lubię wrocławski dworzec, nawet przed jego remontem, mimo łażącego tam ponoć menelstwa i złej sławy tegoż. Mnie tam nigdy nic złego nie spotkało i mam nadzieję, że tak zostanie.
Z Mariją poznałyśmy się osobiście w czerwcu zeszłego roku, kiedy to pojechaliśmy z Chłopem na zawody kijkowe, a Marija przyszła do nas pod Halę Stulecia, gdzie te nieszczęsne zawody się rozgrywały. Pisałam o tym spotkaniu, o spotkaniu
z Gosianką i naszej wędrówce po mieście.
Teraz Marija stwierdziła, że pokaże mi trochę inne zakątki swojego miasta, na co się zgodziłam, bo dlaczego nie? Lubię odkrywać nowe miejsca.
Cóż, napiszę tylko, że gdybym nie była tak zaprawiona w chodzeniu, to nie dałabym rady, błagając Mariję o zakończenie wędrówki w połowie trasy, oraz dzwoniąc po jakiś środek transportu, tudzież wsiadając do najbliższego tramwaju, który z kilkoma przesiadkami zawiózłby nas do domu Mariji, a przedtem do jakiejś miłej, klimatyzowanej knajpetki ;) Ale nie ze mną takie numery, więc bez większego zmęczenia z mojej strony, dotarłyśmy tam, gdzie Marija zaplanowała. Ona też jest chodziarką doskonałą, więc spacer odbył się bez komplikacji :))
Do Wrocławia dojechałam pociągiem, szybko, sprawnie, a kiedy wysiadłam, moim oczom ukazał się ..... Pendolino, stojący przy tym samym peronie :))) Trzeba mieć szczęście ;)
Z Mariją znalazłyśmy się po krótkiej chwili i zmusiłam ją od razu do sesji zdjęciowej przy rzeczonym pociągu ;) A potem mogłyśmy już przystąpić do realizacji programu ;)
Czas zatem na zdjęcia:
Budynek ów, wyglądał mi z daleka na przeniesiony z Hiszpanii, jego kolor w realu jest też ciut inny
A to zbliżenie tej kamienicy:
Poszłyśmy dalej - ciąg domów, a za nimi niemiecki konsulat:
Czy ta kopuła nie przypomina pruskiej pikelhauby? ;)
Ciekawe, kto na kim się wzorował? Twórcy tej kopułki na twórcach nakryć głowy pruskich żołdaków, czy na odwrót? Takie moje skojarzenie.
A tu dekoracyjne elementy powyższego ciągu kamienic:
Popodziwiawszy, idziemy dalej. Czyżby jakiś prom dalekomorski do Wrocławia zawitał?
A potem wspięłyśmy się na Wzgórze Partyzantów. Kiedyś mieściły się tam restauracje, odbywały imprezy, było też planetarium, a dzisiaj - jakiś tam lokal jest, ale poza tym sprawia to wszystko dość przygnębiające wrażenie:
Zszedłszy ze wzgórza, udałyśmy się do parku, przy którym mieści się również Teatr Lalek. Zdjęcia z drogi do i z parku:
W moim mieście wron siwych nie ma, ale w Poznaniu już widziałam:
Fikunia Gosianki razy trzy :)
Samochód ten to bajkowóz - fajny pomysł :)
Posiedziałyśmy trochę w parku, Marija zaproponowała mi przejażdżkę karuzelą - byłabym chętna, ale musiałam odmówić, bo mam złe wspomnienia z tego typu rozrywek i w życiu może dwa razy na karuzeli jechałam.
Przy karuzeli Marija zrobiła mi kilka zdjęć. W tym samym czasie, odbywała się sesja fotograficzna jakiejś młodej dziewczyny. Mam ją również na zdjęciu - ciekawy kontrast między nami ;)
Idziemy dalej, tyle ciekawych rzeczy czeka:
Dom towarowy Renoma - połączenie starego z nowym
Bolesław Chrobry, a w tle DT Renoma:
Cmok,cmok kochanie, spotkamy się w zajezdni ;)
Opera
Szukamy tęczy:
A tu pomnik poświęcony rotmistrzowi Pileckiemu:
Forum Muzyki tuż przed otwarciem - fajny pomysł z lustrami, w których odbijają się budynki z naprzeciwka:
Na tym samym placu - stare, nowe, najnowsze:
Wchodzimy do Dzielnicy Czterech Wyznań - remontowane i wyremontowane kamienice w dawnej dzielnicy żydowskiej i krasnoludek:
Po drodze - musiałyśmy je/ ich (?) sfotografować :))
Wychodząc z dzielnicy - w oddali kościół garnizonowy:
Budynek biblioteki uniwersyteckiej ( tak, Marija?) - biblioteka została już przeniesiona, a ten piękny budynek wygląda na zapomniany i zaniedbany:
Malownicze zaułki i stół z "misiowego" baru:
Dzień był bardzo ciepły, to dzieci chętnie do fontanny wskoczyły:
Pomnik Wrocławianki - ciekawam, na ile mieszkanki się z tą postacią identyfikują ;) Mnie się nie podoba, ale w sumie rozśmieszył mnie ;)
I tak sobie idąc powolutku, doszłyśmy do domu Mariji, poznałam jej mamę, brata i Mykusia o słodkiej mordce ..... Czas szybko upłynął i nawet nie wiem kiedy, musiałam potuptać na dworzec. Szłam tam jakieś 10 minut, zostało mi trochę czasu na sfotografowanie pociągów - pendolino również :) ale te zdjęcia pokażę w następnym poście.
Marija - jeszcze raz dziękuję ♥
Miłego dnia wszystkim :)