środa, 31 stycznia 2024

Podsumowanie stycznia, chociaż chwalić się nie ma za bardzo czym

Rozpisałam się w tym miesiącu, jak nigdy ;)

Cóż. Najpierw Franio. Wczoraj rano rzygnął se w chodniczek w sypialni. Rzyg był w formie śliny, karmiony był tylko karmą hypoalergiczną, która powinna mu służyć i poprawiać trawienie. Tyle, że Franio niezbyt ją lubi. Jadł, bo nie miał wyjścia, a potem takie kfiatki.
W desperacji dostał łyskasa, bo stwierdziłam, że albo w jedną albo w druga stronę to pójdzie. No i wymiotów po tym nie ma. Dzisiaj dotarła karma intestinal, która Franiowi lepiej wchodziła, więc na razie będzie ją dostawał i czasem łyskacza. Taki mam plan, a co z tego wyjdzie - czas pokaże.

Dawno nie robiłam podsumowania ... Niestety ostatnie miesiące są bardzo trudne dla mnie i nie chce mi się nigdzie wychodzić. Kończę pracę najczęściej o 15 i nie, nauczyciele nie pracują tylko trzy godziny dziennie ... i kiedy wracam jest już ciemno, często padał deszcz ... I tak naprawdę wyszarpywałam te aktywności w sobotę lub niedzielę, jak się dało. A to wszystko malutko. Trochę ratuje mnie chodzenie pieszo do pracy, 2 km w jedną stronę.
Tak więc w styczniu aktywności ruchowej nazbierało się - według wskazań zegarka - 49,3 km 
i tylko 8 wyjść z kijkami. Dystans na podstawie liczby kroków to 185 km, czyli jakieś 6 km dziennie. Oczywiście zegarka nie noszę non stop, więc te dane nie są do końca miarodajne.
Od tygodnia mamy nowy plan i w jeden dzień kończę pracę o 12.30. Aż mi dziwnie tak wcześnie z pracy wychodzić ;)
Ale może ten dzień wykorzystam na jakieś treningi.
Teraz w sobotę będzie trening, bo wybieramy się na zawody do Poznania, 5 km. Nie zamierzam jakoś bardzo się nadwyrężać, bom starsza pani już i poza tym trochę mi sił brakuje.

Poniżej zdjęcia z wczoraj. Było trochę mroźnie, ale ładnie. Zdjęcia z rzeką są z mojej trasy do pracy, te słoneczne - znad jeziora, a dwa zaśnieżone z lasu - z niedzieli.

Trzymajcie się zdrowo :)






sobota, 27 stycznia 2024

Franio 💗💗💗

Donoszę zatem uprzejmie, że mamy progres, jeśli chodzi o zdrowie Frania. Tydzień temu było załamanie, wymioty i wieczorna wizyta pani naszej weterynarz ... ale się uspokoiło.
Oby na dłużej lub stałe, takie to są moje życzenia na dzisiaj.

O tym, że Franio czuje się dobrze świadczy dopominanie się częste o jedzenie, budzenie mnie w nocy koło 3-4, bo jest głodny, no i nie chowa się w zakamarkach, tylko śpi na swoich miejscach i przytula się do mnie. To budzenie mnie oczywiście dobija, bo kot jest namolny jak mucha latem i dzisiaj wstałam o trzeciej, żeby dać mu trochę jeść. A rano okazało się, że łojciec też wstawał, miska była pusta, kot głodny, to mu trochę nałożył. Umie się ta nasza kocina ustawić. A ja jestem niewyspana.
Przeszliśmy na karmę weterynaryjną, mam nadzieję, że będzie dobrze.

Zeszły tydzień był ciężki, bo wystawianie ocen i rada klasyfikacyjna ... ale jakoś przeszło.

Ferie mamy dopiero za dwa tygodnie, ale czas szybko zleci.

niedziela, 21 stycznia 2024

Franio - ciąg dalszy

Kiedy wczoraj po południu Franio zaczął znów wymiotować, napisałam smsa na służbowy telefon naszej lecznicy i wieczorem mieliśmy wizytę domową. Franio nie był z pewnością zachwycony, bo dostał inne leki w zastrzykach, niestety, ale co mieliśmy zrobić.

W nocy jeden rzyg, ale potem spokój. Rano domagał się jedzenia, dostał gotowanego indyka - trochę ... ale cwaniaczek z niego jest i spryciarz mały, bo wyszłam na parę minut, by nakarmić tego naszego bezdomniaka, a Franio miaukolił Chłopu memu, że ten wstał i dał mu kolejną porcję. Niedużo, ale zawsze. Bo nie wiedział, że ja mu dałam.

Potem jednak dawałam mu tylko indyka z puszki z karmy weterynaryjnej, która mu tak średnio smakuje. Ale tak mi pani wet kazała, więc tak będę robić.

I tak do tej pory jest spokój, chociaż czuję się jakbym na bombie siedziała.

Kot na razie zachowuje się normalnie, przytula się, mruczy, zobaczymy co dalej. Ale widzę, jak chodzi taki z lekka oszołomiony, może go tyłek od zastrzyków boli, no i schudł. A on sam 
w sobie grubasem nigdy nie był, bo nie ma tendencji do tycia. Lekko się zaokrągli i to wszystko.

Wpieram go również energetycznie na tyle, na ile umiem. Na pewno mu tym nie zaszkodzę.

Cóż, zobaczymy, jak to będzie.

Dzisiaj od rana świeciło słońce u nas, pojechaliśmy w końcu do lasu na kijki. Spacer trochę smutny, bo tak zwani leśnicy niszczą go na potęgę. Nie dość, że kilka lat temu zniszczyła go wichura, to teraz robi to ludzka chciwość. Smutne to i tendencja obejmuje cały kraj, nie tylko 
u nas przecież.

Wczoraj wiał u nas silny wiatr i powodował zwiewanie śniegu z pól i tworzenie się zasp, przez co drogi stały się nieprzejezdne. Część z nich.

Pojawiły się komentarze, że kiedyś to były zimy, ludzie jeździli i jakoś nikt nie narzekał. Oczywiście, ale na polach stawiano płotki, siatki, było więcej krzaków, które ten śnieg zatrzymały. A po tak zwanym odzyskaniu tak zwanej niepodległości w 89, wraz z zakładami pracy, zniknęły również i ta osłony. A krzaki powycinano, bo przecież trzeba zaorać każdy cm pola. O równowadze nie ma tu mowy. Podobnie jak w edukacji, czy polityce, czy innych dziedzinach życia. Dualizm. Jak nie popierasz A, to z pewnością jesteś zwolennikiem B. Jak nie A to musi być B. I tak w kółko się kręcimy, goniąc własny ogon. Ktoś na tym korzysta, a tracimy my wszyscy: zwolennicy A, zwolennicy B i ci, którzy stoją pośrodku i przyglądają się temu cyrkowi. Bo wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

A mi zależy teraz na tym, żeby mój kot był zdrowy, a ja miała siły i chęci do życia.

Trzymajcie się 💖🧡💖

sobota, 20 stycznia 2024

Żeby z kotem nudno nie było

to od jakiegoś tygodnia nie możemy ustabilizować Frania jedzeniowo. Pojawiły się pieniste wymioty i mimo podawania leków, pojawiają się do jakieś dwa dni.
Nasza weterynarz stwierdziła, że to na tle alergicznym, od karmy. Podajemy więc, czy raczej czynimy próby karmienia Frania karmą weterynaryjną, taką monobiałkową, która mu oczywiście średnio smakuje - nie wiedzieć czemu ... Jest z indykiem i żeby lepiej jadł, dostał też gotowanego indyka dzisiaj i wczoraj.
Niestety po południu był rzyg.
Wieczorem ma przyjść pani weterynarz i podać mu jakiś inny lek.
Miał robione badanie krwi - rozszerzone, po tych pierwszych wymiotach, wyniki trzustkowe wyszły podwyższone.
Od kilku dni dostaje antybiotyk w zastrzyku, dzisiaj też ...
W sumie, to nie wiem, po co to piszę i to tak chaotycznie. Ale zostawię, jak jest.

Wczoraj byłam na targach Polagra Premiery w Poznaniu i odkryłam, że jedna z firm, która sprzedaje ciągniki i różne maszyny budowlane, ma w swoim logo dzikiego kota. Bardzo mi się spodobało i wcześniej nie widziałam go chyba nigdy.



Zdjęcia są takie sobie, bo mój aparat w telefonie głowy nie urywa, a tam w hali oświetlenie różne. Ale kota dobrze widać :)

Trzymajcie się zdrowo :*

PS. Zajrzałam do postów ze stycznia 2023, a tam pisałam, że Franio jest po operacji usunięcia zębów, podczas której musiał być reanimowany. Także, ten ...


niedziela, 14 stycznia 2024

Dylematy z kotem, chociaż nie powinno ich być

I pyknęły dwa tygodnie nowego roku, jak zawsze od kilku lat - nie wiadomo kiedy i jak. 

Ale ja w innej sprawie - napiszcie mi, że dobrze myślę, proszę...
Otóż latem do naszego śmietnika zaczął przychodzić mały dzikusek. Kiedy go zauważyłam, to mi serce stanęło, bo niestety nie mogłam go zabrać do domu, a do tej pory nikt mi nigdy 
w takich działaniach nie pomógł, bo kiedykolwiek prosiłam kogokolwiek o pomoc, to było, że nie mają miejsca. Rozumiem to, ale ból został.
Zaczęłam dokarmiać malucha, zrobiłam też dokładniejszy wywiad na jego temat, pisząc na którymś z lokalnych stron na fejsie. Okazało się, że urodziła go dzika kotka dwa bloki dalej 
i przyprowadzała go tutaj, do śmietnika, żeby sobie szukał jedzenia tu, a nie był konkurencją tam. Mały bystry, ruchliwy i bardzo skoczny. Zaczęłam go dokarmiać.

Potem okazało się, że pani sąsiadka z naprzeciwka, mieszkająca na parterze, również go dokarmia, co więcej, wystawiła dla niego transporterek przed swoim balkonem, żeby miał miał gdzie się schować, bo lato było przecież takie sobie pogodowo.
Maluch sobie panią sąsiadkę upatrzył i koniec końców ma w tej chwili budę i karmi go pani sąsiadka, fryzjerka i ja. Ja jestem od porannego odpasu, czyli przed pracą, a także w dni wolne, o godzinie około siódmej idę do niego z butelką gorącej wody i jedzeniem. Woda służy mi do umycia misek i ogrzania ich.
Pani sąsiadka chciałaby go do siebie zabrać, ale ma już kotkę, która nie była zadowolona 
z intruza, a mały zareagował bardzo źle, kiedy znalazł się w pomieszczeniu. Zaczął szaleć po prostu. Sąsiadka jest starszą osobą i nie ma możliwości izolacji kotów z powodu małego mieszkania.
Ale kotek trochę się oswoił, do niej najprędzej, łasi się, nadstawia głowę do głasków, chce się bawić, tylko że z pazurkami wyciągniętymi na wierzch ... Od kilku dni domaga się głasków również i ode mnie. Bo tak to nie pozwalał się mi dotknąć, chociaż blisko mogłam podejść.
I wczoraj pojechaliśmy z Chłopem mym do pewnej pani, która również pomaga kotom w naszym mieście, z koleżanką założyły niedawno fundację, a my zawieźliśmy jej styropian i taką styropianową budkę, która przejściowo była schronieniem dla naszego przyblokowego kotka.
Pani ta pokazała nam kotki, które w kenelu są na kwarantannie, no i koci pokój w domu, chwilę porozmawialiśmy i ona zaproponowała, że wezmą naszego kotka na tymczas, wykastrują 
i znajdą mu dom.
I napiszcie mi teraz, że to dobry pomysł .... co? Bo mi żal malucha, który z totalnej wolności trafi na początek do kenelu i będzie mu tam źle. Wiem, to niezbyt dobre myślenie, bo przecież na tej wolności może spotkać go milion nieszczęść i tyle sobie pożyje.
Poza tym, muszę porozmawiać z sąsiadką, bo to ona jest jego główną opiekunką - jutro to zrobię, a nie będę brać kota bez jej wiedzy i zgody i udawać, że kotka nie ma i gdzieś pewnie zaginął, bo byłoby to podłe w stosunku do niej.
A i tak chciałyśmy go wykastrować, jak się trochę ociepli.
Ale dobrze myślę, że jest to szansa dla małego na najlepszy dom na świecie? Mimo, że będzie mu źle na początku, a przecież to taki bardzo mądry i rezolutny kot jest.
Ma wtedy szansę pożyć długo i szczęśliwie ze swoją rodziną, która będzie o niego dbać i się 
z nim bawić, przytulać, głaskać. A na dworze cóż - głupi ludzie, psy, samochody, trutki, inne kocury. 
To wszystko wiem, ale i tak za dużo chyba wymyślam.