W ostatni weekend naszych ferii, które były w pierwszym terminie, pojechaliśmy do Szklarskiej, żeby choć w sobotę i niedzielę sobie na nartach użyć.
Plan udał się połowicznie, bo w sobotę było w miarę ok. - mimo padającego śniegu, to w nocy zaczęło wiać i w niedzielę rano postanowiliśmy również wiać do domu.
Dobre i to.
Nocowaliśmy w nowym miejscu i dojazd dostarczył nam wielu atrakcji, gdyż pensjonat znajduje się dość wysoko - nie sprawdziliśmy tego ;) prowadzi doń wąska droga, taka na jeden samochód, wokół zaspy, może nie jakieś wysokie, ale były. W piątek po południu nie była jakoś fanatycznie odśnieżona, więc dostarczyła mi - nizinnemu kierowcy, sporo emocji. Na szczęście w ten dzień nic z góry nie jechało.
Ogólnie drogi w Szklarskiej były w weekend regularnie odśnieżane i ich stan był naprawdę dobry.
Wiadomo - przyjeżdżają tam kierowcy z nizin, którzy odzwyczaili się od zimowej jazdy i dla ich/mojego spokoju, było w porządku.
W sobotę zaliczyłam mijankę z osobówką z przyczepionym spychem, daliśmy radę. Stwierdziłam, że parę dni jazdy po tych drogach i szłoby mi coraz lepiej. Było nie było, dojeżdżałam do pracy samochodem, również i maluchem bez zimowych opon.
Żeby zatem nie zapomnieć, jak śnieg wygląda, upajaliśmy się nim na Polanie Jakuszyckiej - bez słońca, a z wiatrem i padającym śniegiem:
Jak widzicie - bez torów kolejowych, przystanku kolejowego i pociągów się nie obeszło. Pociągiem można sobie ze Szklarskiej do Jakuszyc dojechać. Jeździ dość regularnie - w sezonie.
Też się dość nieoczekiwanie przejechaliśmy, ale o tym może kiedy indziej ;)
A u nas wygląda tak:
W rzece sporo wody, ale parku jeszcze nie zalewa.
Dla wytrwałych natomiast - kilka fotek Frania - Szajbusa vel Psychola ;) :)))
Ostatnie dni - szajba, jak to określa u swoich kotów nasza koleżanka blogowa Drevni Kocur ;)
Budzi nas, albo tylko mnie około pierwszej w nocy i chce jeść. Jak zamknę drzwi od sypialni, to staje i drze japę ładnych parę minut, dość wytrwale, głośno i z modulacją. Wszyscy słyszą, jak kota maltretujemy ...
Druga pobudka - czwarta, piąta, dzisiaj była pierwsza w nocy i przed szóstą. Lubi też ostatnio biegać w dzikim tempie po mieszkaniu, ale to akurat nam nie przeszkadza, ruch mu nie zaszkodzi, do tego zabawa z piórkami, wędką ... chociaż i tak Franio najbardziej lubi spać.
Kilka fotek naszego szajbuska.
Lubi wchodzić mi na kolana, kiedy siedzę przy stole i cokolwiek robię. Czasem wchodzi na ramię i mruczy mi do ucha - jak tu takiego zrzucić?? ;)
Lubi też zapach jabłek - nie zawsze i nie wszystkie, ale często się w nich tarza, jak jakieś w siatce przyniosę. I jest ogólnie bardzo miziasty. Zmienił się bardzo przez te ponad trzy lata, jak jest u nas.
Trzymajcie się zdrowo :)