Dzisiaj więcej zdjęć starych lokomotyw, pociągów i innych ciekawych - jak dla mnie miejsc.
Trochę już mniej ich robię, ponieważ najbliższa linia kolejowa jest zamknięta z powodu remontu, a na dworzec rzadko się wybieram ostatnio.
Ostatni raz pociągiem jechałam tydzień temu. Wybraliśmy się albowiem do stolicy zachodniopomorskiej w celu odwiedzenia rodziny, a wyjazd ten odkładany był już nawet nie z miesiąca na miesiąc, tylko z roku na rok. Niestety nie powiem, że się komfortowo jechało. Spółka Intercity dała ciała. Cóż, do Szczecina jechaliśmy Intercity. Brzmi pięknie, wagon wyglądał nieźle, ale kiedy się człowiek przyjrzał temu i owemu bardziej, to niestety, niestety .... mocno rozluźnione stoliki, z których jeden nie dał się w ogóle podnieść, a drugi to i owszem, na chwilkę, a potem spadł mi na rękę. A potem zastanawiałam się, czemu mnie owa boli.
A z powrotem jechaliśmy TLK ... ehhhh .... z powodów technicznych opóźniony. Kiedy po 20 minutach podjechał, oczom naszym ukazały się dwa wagony, które ciągnęła lokomotywa. Jako, że była niedziela, ludzi sporo, na korytarzu tłok, ciasny przedział - tu nic nowego, bo wagony mają po kilkadziesiąt lat, więc znam je od zawsze. Na szczęście po drodze nadrobił opóźnienie i do Poznania przyjechaliśmy punktualnie, co dla nas miało kluczowe znaczenie, bo przesiadka. A jeszcze wjechał na peron 4b ( kto był, ten wie gdzie), zatem dojście do innych peronów zabiera trochę czasu.
(Pamiętacie może zespół Wanda i Banda i ich piosenkę "Mamy czas"? Teledysk został nagrany właśnie na owym peronie, który zbyt wiele się nie zmienił od tamtego czasu).
Wracając jednakże do tematu. Wsiedliśmy w końcu do pociągu lokalnego i tu już było ok.
No i tak. Skansen Lokomotyw w Karsznicach istnieje już od lat 80. Informacja ta była dla mnie ogromnym zdziwieniem, ale kto miał mi powyższej udzielić na dobrą sprawę. W tamtych stronach byłam kilka razy, ale w celu odwiedzenia licznej zamieszkałej rodziny i ważniejsze były dla mnie starsze kuzynki.
Znalazłam bardzo ciekawy film - popatrzcie, jeśli macie ochotę.
Film bardzo nostalgiczny, jak dla mnie, bo dotyczy też mojej rodziny:
Idziemy dalej i za płotem widzimy sporo staruszek, które nie poszły, na szczęście do huty w celu ich przetopienia, tylko stoją sobie i zachwycają różnych kolejowych świrusów ;)
Zwróćcie uwagę na wielkość kół tych lokomotyw. Jedne mają większe, a inne mniejsze. Dowiedziałam się, dlaczego tak wyglądają, od mojego ojca - właśnie w tym dniu, w którym byliśmy w skansenie. Ciekawe, że nigdy wcześniej nie przyznał się do swoich kolejowych fascynacji. Urodził się w Karsznicach i mieszkał przy samej kolei - bloki kolejowe stoją do dziś.
Z okna mieszkania widać było tory i pociągi.
Otóż mniejsze koła mają parowozy towarowe, a większe osobowe. Bo dzięki mniejszym kołom łatwiej pociągnąć kilkadziesiąt wagonów z towarami.
Teraz nie ma to chyba najmniejszego znaczenia, ale dla lokomotyw parowych to i owszem.
Mam nadzieję, że kiedyś zwiedzę skansen tak dokładniej i z bliska.
Jeszcze kilka zdjęć chcę Wam pokazać. Przedstawiają one obrotnicę dla lokomotyw. Ta w Karsznicach jest bardzo duża, nie wiem, czy jeszcze działa, może czasami tak.
Do czego służyła i służy obrotnica? Jak sama nazwa wskazuje - do obracania lokomotyw. Bo jeśli wjechały na stację
z jednego kierunku, a chciały wrócić, to trzeba było coś wymyślić, żeby nie musiano jeździć kilometrami w celu zawrócenia.
W elektrowozach tego problemu nie ma, bo pulpity sterownicze są po obu stronach lokomotywy i maszynista przechodzi sobie z jednego końca lokomotywy, czy pociągu na drugi. Wielu z Was zauważyło z pewnością takie manewry załogi pociągu :))
A piszę o powyższym tak dokładnie, ponieważ kiedyś spotkałam się z pytaniem, jak zawracają lokomotywy. Ano tak :)
I na dzisiaj byłoby tyle. Pociągowych zdjęć mam sporo, wszystkie są bardzo ciekawe ;) Jeszcze Wam napiszę, że w czerwcu jechaliśmy tak zwanym Czerwonym Pociągiem w Szwajcarii, przez Alpy oczywiście.
Ale to już kolejny temat.
Trochę już mniej ich robię, ponieważ najbliższa linia kolejowa jest zamknięta z powodu remontu, a na dworzec rzadko się wybieram ostatnio.
Ostatni raz pociągiem jechałam tydzień temu. Wybraliśmy się albowiem do stolicy zachodniopomorskiej w celu odwiedzenia rodziny, a wyjazd ten odkładany był już nawet nie z miesiąca na miesiąc, tylko z roku na rok. Niestety nie powiem, że się komfortowo jechało. Spółka Intercity dała ciała. Cóż, do Szczecina jechaliśmy Intercity. Brzmi pięknie, wagon wyglądał nieźle, ale kiedy się człowiek przyjrzał temu i owemu bardziej, to niestety, niestety .... mocno rozluźnione stoliki, z których jeden nie dał się w ogóle podnieść, a drugi to i owszem, na chwilkę, a potem spadł mi na rękę. A potem zastanawiałam się, czemu mnie owa boli.
A z powrotem jechaliśmy TLK ... ehhhh .... z powodów technicznych opóźniony. Kiedy po 20 minutach podjechał, oczom naszym ukazały się dwa wagony, które ciągnęła lokomotywa. Jako, że była niedziela, ludzi sporo, na korytarzu tłok, ciasny przedział - tu nic nowego, bo wagony mają po kilkadziesiąt lat, więc znam je od zawsze. Na szczęście po drodze nadrobił opóźnienie i do Poznania przyjechaliśmy punktualnie, co dla nas miało kluczowe znaczenie, bo przesiadka. A jeszcze wjechał na peron 4b ( kto był, ten wie gdzie), zatem dojście do innych peronów zabiera trochę czasu.
(Pamiętacie może zespół Wanda i Banda i ich piosenkę "Mamy czas"? Teledysk został nagrany właśnie na owym peronie, który zbyt wiele się nie zmienił od tamtego czasu).
Wracając jednakże do tematu. Wsiedliśmy w końcu do pociągu lokalnego i tu już było ok.
No i tak. Skansen Lokomotyw w Karsznicach istnieje już od lat 80. Informacja ta była dla mnie ogromnym zdziwieniem, ale kto miał mi powyższej udzielić na dobrą sprawę. W tamtych stronach byłam kilka razy, ale w celu odwiedzenia licznej zamieszkałej rodziny i ważniejsze były dla mnie starsze kuzynki.
Znalazłam bardzo ciekawy film - popatrzcie, jeśli macie ochotę.
Film bardzo nostalgiczny, jak dla mnie, bo dotyczy też mojej rodziny:
A teraz moje zdjęcia. Z racji, że skansen był nieczynny, zdjęcia robiłam tylko przez płot. Biedne te staruszki z powybijanymi oknami, z rdzą, czy wyblakniętą farbą, ale dobrze, że od niedawna są ogrodzone i całość przejęło miasto Zduńska Wola,
a nie jakaś dziwna spółka kolejowa, która ma pierdylion prezesów i gdzieś historię.
Popatrzcie zatem:
Wchodząc do skansenu, od razu zauważamy ten pociąg. Służył do odśnieżania, a obok dźwig:
Idąc dalej, natykamy się na wagonik kolejki linowej i spory mechanizm, który wciągał kolejkę do góry - jest o nim mowa podczas filmu:
Idziemy dalej i za płotem widzimy sporo staruszek, które nie poszły, na szczęście do huty w celu ich przetopienia, tylko stoją sobie i zachwycają różnych kolejowych świrusów ;)
Zwróćcie uwagę na wielkość kół tych lokomotyw. Jedne mają większe, a inne mniejsze. Dowiedziałam się, dlaczego tak wyglądają, od mojego ojca - właśnie w tym dniu, w którym byliśmy w skansenie. Ciekawe, że nigdy wcześniej nie przyznał się do swoich kolejowych fascynacji. Urodził się w Karsznicach i mieszkał przy samej kolei - bloki kolejowe stoją do dziś.
Z okna mieszkania widać było tory i pociągi.
Otóż mniejsze koła mają parowozy towarowe, a większe osobowe. Bo dzięki mniejszym kołom łatwiej pociągnąć kilkadziesiąt wagonów z towarami.
Teraz nie ma to chyba najmniejszego znaczenia, ale dla lokomotyw parowych to i owszem.
Mam nadzieję, że kiedyś zwiedzę skansen tak dokładniej i z bliska.
Jeszcze kilka zdjęć chcę Wam pokazać. Przedstawiają one obrotnicę dla lokomotyw. Ta w Karsznicach jest bardzo duża, nie wiem, czy jeszcze działa, może czasami tak.
Do czego służyła i służy obrotnica? Jak sama nazwa wskazuje - do obracania lokomotyw. Bo jeśli wjechały na stację
z jednego kierunku, a chciały wrócić, to trzeba było coś wymyślić, żeby nie musiano jeździć kilometrami w celu zawrócenia.
W elektrowozach tego problemu nie ma, bo pulpity sterownicze są po obu stronach lokomotywy i maszynista przechodzi sobie z jednego końca lokomotywy, czy pociągu na drugi. Wielu z Was zauważyło z pewnością takie manewry załogi pociągu :))
A piszę o powyższym tak dokładnie, ponieważ kiedyś spotkałam się z pytaniem, jak zawracają lokomotywy. Ano tak :)
I na dzisiaj byłoby tyle. Pociągowych zdjęć mam sporo, wszystkie są bardzo ciekawe ;) Jeszcze Wam napiszę, że w czerwcu jechaliśmy tak zwanym Czerwonym Pociągiem w Szwajcarii, przez Alpy oczywiście.
Ale to już kolejny temat.