Osoby wrażliwe i nielubiące historii o duchach, strachach i dotknięciach nieznanego proszę o nieczytanie tego postu.
Czytasz na własną odpowiedzialność.
Pisałam kilka dni temu o wizycie na wiejskim cmentarzu, niedaleko mojego miasta, na którym pochowani są członkowie mojej rodziny ze strony obojga rodziców.
Do ogarnięcia mamy tam w zasadzie cztery groby. Dwa z nich są już bardzo stare, w jednym leży mój pradziadek, a w drugim bliżej nam nieznana krewna. Zmarła dość młodo, mając dwadzieścia sześć lat - w sumie wtedy była już starą panną, a obok niej pochowany jest w zbiorowej mogile mój dziadek, jego pierwsza żona, syn, córka, matka i może jeszcze ktoś - nawet nie wiem dokładnie. O przynależności Stanisławy do rodziny świadczy jej nazwisko, a o panieństwie końcówka -ówna w nazwisku.
O tę mogiłę dbamy z mamą i jej brat. Tylko my w zasadzie. Pozostali wcisną czasem wiązankę starych, sztucznych, wypłowiałych kwiatów, bo przecież szkoda wyrzucić.
Nie muszę chyba dodawać, że takie coś ląduje natychmiast w śmietniku, wyniesione tam przeze mnie.
To taki dłuższy wstęp, ale konieczny.
Teraz do sedna.
Wczesną jesienią pojechałyśmy z mamą na ten cmentarz, żeby zrobić większe porządki. Przy grobie Stanisławy leżała wielka gruda gliny?, zlepionej ziemi?, coś w tym rodzaju. Wyglądało na to, że ktoś coś tam wywalił, zamiast wynieść do kosza lub przysypać. A co to takiego było?
Otóż rząd przed grobem naszej krewnej, pochowano niedawno kogoś na starym miejscu. Kustosz cmentarny ( grabarz), kopiąc dół dla nowego klienta, wykopał najwyraźniej jakieś resztki ze starego i zamiast zostawić to w dole, wywalił na wierzch. Nie wiedząc podczas sprzątania, co to jest, wrzuciłam te grudy do worka na śmieci, znajdując tam oprócz gliny coś, co przypominało uchwyt od trumny.
Nic więcej. Glina poszła na śmietnik, porządek został zrobiony, na jakiś czas wystarczy.
I teraz, przed świętem, zabraliśmy się znów za gruntowniejsze porządki. Zgrabiałam akurat ścieżkę pomiędzy grobem dziadka
i Stanisławy, po wyrwaniu chwastów i w pewnej chwili patrzę, co mi się zahaczyło o grabie?
Otóż była do szczęka, może żuchwa ludzka. Ze sporą ilością zębów.
Co zrobiłam? Grabiami wykopałam dziurę z boku grobu Stanisławy i zasypałam znalezisko. Odmówiłam modlitwę za zmarłych,
a w domu zapaliłam świeczkę w tej intencji.
Czyje to było? Nie wiem. Myślałam najpierw, że z tego starego grobu, rząd wcześniej, ale wtedy nic takiego nie znalazłam. Teraz myślę, że może owej krewnej. W sumie Ziemia jest w ciągłym ruchu i oddaje różne artefakty. Kamienie np.
Dziwne ......