Wybrałam się kilka dni temu na moją trasę, ale tym razem nie szłam z kijkami, tylko normalnie, szukając czeremchy do sfocenia.
Nie było to trudne zadanie, bo mieszkam w takim miejscu, gdzie jest jej, póki co cała masa. Bo czeremcha rośnie jak chwast prawie. Dwa posty temu, Dora napisała w komentarzu o kozie, która o mało co nie wyzionęła ducha po zjedzeniu kwiatów czeremchy. Trzeba więc z nią uważać, jak się okazuje.
W tej chwili jednakże, po kwiatach nie pozostał żaden ślad, to znaczy pozostał - w postaci owoców, które w postaci nalewek na ten przykład, mają właściwości zdrowotne. A przynajmniej smakowe, jak się dobrze proporcje dobierze.
Zdjęcia porobiłam głównie dla Ataner. Oto czeremcha z mojej okolicy:
Obrodziły w tym roku niesamowicie.
Ale podczas drogi spotkałam inne obiekty godne sfotografowania. Na przykład jarzębiny:
Do tego przekwitnięte osty, rozkwitłe ponownie wrotycze i pajęczynki na badylkach:
Wlazłszy komuś na działkę - bo tam były jarzębiny czerwone, zobaczyłam tory z innej trochę perspektywy:
Niestety, żaden pociąg w tym momencie nie jechał.
A potem musiałam wracać do domu, bo żądni wiedzy kursanci wzywali ;)
Dzisiaj pochmurno i trochę ponuro na dworze, ale za moment wybywam na trasę z kijkami plus trochę biegu, bo dawno nie byłam. Chyba w piątek ostatnio, bo sobota była rowerowa, niedziela w Kaliszu - Chłop biegał i brat mój też, a poniedziałek
i wtorek są dość absorbujące zawodowo ostatnio. Z jednej strony dobrze, bo będzie na groszki dla Bonusa ;) ale z drugiej - padam na pysk w te dni, jak późnym wieczorem do domu wracam.
Miłego i udanego dnia życzę :)
Jak będziecie chcieli, to pomyślcie ciepło o Emce. Albo pomódlcie się, kto co woli.
Lidus, emalie Ci wyslalam. :)
OdpowiedzUsuńO Emce nie przestaje myslec ani na chwile, ale jestem pewna, ze wszystko bedzie dobrze.
Calkiem sie na czeremsze nie znam, z trudem rozpoznaje czarny bez, a reszta jagod na drzewach i krzakach wydaje mi sie byc trujaca. Chyba nawet w moim otoczeniu cos takiego nie rosnie.
Już paczę do emalii :) Odpiszę Tobie trochę później, przeczytałam - spoko :))
UsuńTeż myślę, że będzie dobrze.
Sama czeremchę rozpoznaję dopiero od niedawna, z czarnym bzem nie mam problemu, a inne - niekoniecznie ;)
Liduś , w którymś z poprzednich komentarzy Olga pisała, że u nas (podkarpackie) czeremchy nie ma.
OdpowiedzUsuńOtóż czeremcha jest i to w dużych ilościach. Tylko ,że najwięcej jest czeremchy pospolitej , zwanej u nas kucierbą( może z taką nazwą Olga się zetknęła).
Ta, która Ty pokazujesz ,to czeremcha późna, zwana też amerykańską. Na tym blogu jest o niej sporo:
http://klaudynahebda.pl/czeremcha-zastosowania-wlasciwosci/
Ja osobiście za czeremchą nie przepadam, bo strasznie mnie dusi jej zapach wiosną, omijam jak mogę. Owoców jakoś nie próbowałam, może dlatego, że moja babcia uważała je za trujące i goniła mnie od nich:))
Tak, pamiętam, że Olga pisała o czeremsze i o tarninie, że ta jest u Was. O gatunkach kiedyś czytałam, że jest ich kilka, albo dwa - już nie pamiętam :))
UsuńNa podany przez Ciebie link przed chwilką kliknęłam i początek jest obiecujący :) Zaraz sobie doczytam. Zapach kwiatów jest faktycznie mocny, te nasze stoją jednakże w pewnej odległości od drogi, a ja tam też nie włażę, bo i po co ;)
Z tym trującym, to pewnie Twojej babci głównie o pestki chodziło i kwas pruski w nich zawarty, bo miąższu to za dużo nie ma. I jakiś nadzwyczajny nie jest - jak dla mnie ;)
No! Znowu zrobiło się ładnie :))
OdpowiedzUsuńŚliczności ta czeremcha w owocach. W kwiatkach też cudna, uwielbiam zapach czeremchy!
Ale żeby to spożywać...?
Wiedziałam, że się Tobie spodoba :)) Kwiatki też mi się podobają, mam gdzieś jakieś zdjęcia rzeczonych ;) Zapach specyficzny ;) a spożywam ją głównie w postaci nalewki na spirytusie - pyszna :)) Surowych owoców nie jem, bo mi nie smakują za bardzo, jakieś pojedyncze, na spróbowanie jedynie.
UsuńOooooo! Czeremcha czyli tzw. śmierdziel.Nie lubię jej zapachu,aż mnie mdli. Ale już kilka lat planuję zrobić jakiś "przetwór" z czeremchy.Jest jej sporo w okolicy,a ja znów zapomniałam,że to już czas.
OdpowiedzUsuńTa Twoja czeremcha to chyba amerykańska,bo ma dorodne owoce. Zwyczajna ma ich mniej i są mniejsze.
Chyba amerykańska, jest tego u nas pełno.
UsuńJeszcze moze zdążysz, jak inni Cię nie ubiegli, bo u nas drzewka są dość mocno przerzedzone przez zbieraczy.
Jak zdążę to będzie następna eksperymentalna nalewka ;D
UsuńChyba trzeba będzie się zebrać i zebrać ;))
Udało mi się już pozyskać tarninę,która się suszy.
W kolejce jarzębina,czeremcha i polne gruszki.
Jejuuu! ja chyba za dużo tego chcę i coś trzeba będzie odpuścić
A ponadto Czeremcha to miejscowość na moim dzikim wschodzie ;))
UsuńChoćby trochę sobie zbierz i zrób nalewkę, to zdążysz ;)
UsuńŁadna nazwa miejscowości :) Podoba się mi samo słowo "czeremcha".
Żyję w przekonaniu, że czeremcha truje. Piłaś już? Tak tylko pytam:)))
OdpowiedzUsuńHe,he, pewnie, że piłam :))) Od kilku lat pijam - niedużo, bo niedużo, ale zawsze. I żyję.
UsuńZajrzyj sobie, Hanuś w link, który podała Gardenia.
to osty przekwitnięte?? cuuudne :) chociaż oglądałam z przekonaniem, że to "dmuchawce latawce ..."
OdpowiedzUsuńTak, jeszcze dzisiaj sprawdziłam :)) Po dmuchawcach już ani widu, ani słychu. Chociaż nigdy nic nie wiadomo, bo niektóre rośliny kwitną ponownie w tym roku, o dziwo.
UsuńKwitną właśnie u mnie z tymże sporo mniej niż w maju.Wszystko się pomieszało przez ten brak deszczu. Bez czarny też kwitł etapami.Chyba na 4 tury z tymże ta 1 była obfita a potem pojawiało się po kilka kwiatów.Z dojrzewaniem też było nieciekawie,bo na jednym drzewie/krzewie były owoce przyjrzae/przeschnięte,dojrzale mniej lub więcej i całkowicie zielone.
UsuńCóż...taki rok w tym roku ;)
O, no proszę. Muszę się i u nas rozejrzeć.
UsuńU nas widzę wrotycz i nawłoć, które miały chwilę przerwy i teraz na nowo rozkwitają.
Dziwny ten rok, fakt.
Piękne zdjęcia, ta jarzębina już trochę pomarszczona. Może będę na wiosce w weekend, to spojrzę na nasze czeremchy,bo ostatnio zapomniałam.
OdpowiedzUsuńW kilku ogrodach widziałam za to krzewy z owocami podobnymi do jarzębiny , wyszukałam w necie,że to ognik szkarłatny - cudo!
Odmiana zółta.
OdpowiedzUsuńNiestety, się już z lekka pomarszczyła ;) Ogniki też mijam w kilku ogrodach mają. Piękne są, też mi się bardzo podobają :) Tylko nazwy nie pamiętałam, może teraz, dzięki Tobie zapamiętam :))
UsuńJesień paniedziejku, jesień, a mnie jest szkoda lata...... ;))) Te coraz krótsze dni takie małofajne są ;) No ale za to robi się kororowo :)))
OdpowiedzUsuńFajnie żeś poszła z temi kijkami, tak trzymaj :)))
Na maila odpisze później, festiwal coraz bliżej ufff ;)))
Spoko, Marija, wiem, żeś zajęta festiwalem :) Poczekam spokojnie, aż emocje opadną, to już niedługo :) Na pewno będzie fajnie.
UsuńTez nie lubię szybko zapadających ciemności .... bo w takich ciemnościach do domu wracam :(( Ehhh .....
Byle do wiosny ;)
Poszłam jak dzik ;) nawet sześć razy po minucie biegłam. Zimno było straszliwie, nawet mi ręce na początku zmarzły. Ale potem - sama przyjemność.
brrrr jak zimno sie robi....
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj straszliwie wiało, paskudnie ....
UsuńLidka, czeremchę kocham wiosną, ale nalewką żadną nie pogardzę;))) Szkoda, że nie było pociongu - zawsze, co pociong, to pociong;)
OdpowiedzUsuńJak będzie dużo tej nalewki i wyjdzie dobra, to się z Tobą podzielę :))
UsuńNiestety, pociongi jechały zaś późnij, jak już sobie poszłam do domu. Paskudy.
Dziady jedne!!! Nalewkę każdą przyjmę chętnie;))) A czym sie!!
UsuńNo, dziady ;)
UsuńDam Ci znać wedle nalewki, co i jak, ale późnij. Jak sie zrobi.
Jakośiś się czymom ;)
A moje owce są smakoszkami czeremchy. I kwiaty, i liście, i jagody a nawet kora stoją na liście przysmaków. Żadna od tego nie padła.Od bluszczu też nie padły, choć on trujący ma być. Rogatych tak szybko licho nie bierze.
OdpowiedzUsuńLubię jesień za te kolory.
:)) bo rogate to rogate, widocznie im nie szkodzi ;)
UsuńPozazdrościć im tylko żołądków i wytrzymałości.
Tak, jesień jest piękna, szkoda tylko, że czasem tak krótko trwa i po niej przychodzi plucha, a później zima ....
Nalewka z czeremchy jest pyszna! Miły spacer miałaś:)
OdpowiedzUsuń