wtorek, 28 lutego 2023

Podsumowanie lutego

Nie będę oryginalna, jeśli napiszę, że luty śmignął niczym kometa, czy bardziej może meteoryt w sierpniu. Czas podsumować ten miesiąc, jeśli chodzi o aktywność sportową.

Trochę lepiej niż w styczniu, ale doopy nie urywa.

nordic walking - 59,1 km

bieganie - 11,5 km

marsz - 3,7 km ( włączony spacer nad morzem)

Razem: 74,3 km

Ogólnie pokazuje mi, że to 11 godzin treningu, a liczba km na podstawie kroków w lutym to: 167,56.

Oczywiście było tego więcej, bo nie zawsze zegarek noszę. Zadowolona nie jestem, bo taka trochę niemoc mnie dopadła, chociaż z drugiej strony - jest ciut lepiej i większa mobilizacja. Ale dzisiaj chciałam pójść po południu, uległam jednak Franiowi, kładąc się na kanapie .... niby tylko pół godziny, a z tych pół zrobiła się ponad godzina. I już "fazula niechcemisie i pococitowogóle" włączona, ciemno na dworze i po ptokach.

Wczoraj też nic z tego, bo była akcja "kot". Otóż w piątek za moją bratową przyszedł do domu kot. Z osiedla bloków, które są w połowie drogi ode mnie do mojego domu rodzinnego. Jako, że mają już dwa koty, kot ten został odniesiony pod bloki, bo brat myślał, że jest stamtąd, z tego stada. 
Wczoraj na fejsie pojawiło się takie ogłoszenie, że nieduży kotek chodzi za ludźmi, jest zadbany, ale może jest czyjś, albo ktoś go niech weźmie do domu... no i zdjęcie tego kotka z piątku. Koniec końców poszłyśmy z bratową go wczoraj szukać. Wracałyśmy już do domu - do jej domu, było "kicianie" i chcemy przechodzić przez ulicę, a ten kotek wybiegł z budowy, przez tę ulicę, zatrzymał ruch samochodów, na szczęście nikt go nie przejechał, dobiegłyśmy do niego, samochody ruszyły, a mały dał się zapakować pod kurtkę bratowej i zaniosła go do siebie, do domu.
Kotek ma, na moje oko jakieś pół roku, jest czysty i zadbany, umie się bawić, w domu poczuł się jak u siebie, zna kuwetę.
Teraz pytanie - zwiał komuś, czy ktoś go wyrzucił?
Na osiedlu nie ma oczywiście żadnych ogłoszeń papierowych na sklepie np., w necie też cisza. 
To chyba mają trzeciego kota. Rezydentki na razie z fochem, a jedna z nich zapomniała już, że też znajdą była jakieś półtora roku temu.
No nic. Zobaczymy. Pojadą do weta, kotek się do miejsca i ludzi przyzwyczai i tyle.

A chłop mój ma końcówkę zapalenia płuc. Pani doktor dała mu jeszcze tydzień zwolnienia L4, żeby się doleczył.

Trzymajcie się zdrowo 💗💖💝  


środa, 22 lutego 2023

Jeśli komuś mało morza,

to dzisiaj wrzucam kilka kolejnych fotek, które zrobiliśmy trzy tygodnie temu już. O feriach 
i wolnym kompletnie zapomniałam, ale pooglądać sobie zdjęcia mogę.
Tak, jak pisałam - o ile południowa część kraju tonęła w śniegu, na Pomorzu długo by go szukać. To już u nas w Wielkopolsce było go ciut więcej, chociaż i tak niedużo. Było za to słońce i w taki dzień się fajnie morsuje. Zdjęcia pochodzą z takiego właśnie dnia: słonecznego i lekko mroźnego po nocy. Było dość ciekawe światło, które trochę podkręciłam w programie graficznym. Poza tym na plaży miejskiej porobiły się rozlewiska, częściowo zamarzły i fajnie to wyglądało.

Oto one:






A po drugiej stronie, na którą jeździmy się kąpać i latem opalać było ciut inaczej - bez rozlewisk:

Wejście na plażę




Zdjęcia zrobiłam po morsowaniu, a na drugą stronę pojechaliśmy później, korzystając 
z pięknego dnia.
Ludzi, jak widać praktycznie nie ma.
Pojechaliśmy w któryś dzień do Kołobrzegu - pociągiem zresztą, bo nie chce mi się po tym mieście krążyć samochodem. Tam już sporo wczasowiczów, bo oprócz ludzi w sanatoriach, było sporo rodziców z dziećmi. Powrót z Kołobrzegu odbył się z przygodami, bo się pociąg zepsuł 
i wyjechał z godzinnym opóźnieniem. Tzn. jakąś awarię musiał mieć na trasie - jechał ze Szczecina, dojechał do Kołobrzegu, tam go szybko naprawiono i wracał do Szczecina. 
W wagonie czuć było paliwo, bo linia nie jest zelektryfikowana, jeżdżą spalinówki. Część taboru jest już mocno wysłużona, zapasowych pociągów pewnie za bardzo nie ma, więc jak się coś popsuje, to jest problem.
W dodatku dworzec w Kołobrzegu jest zamknięty, bo robią remonty - dach akurat, wymarzliśmy więc, bo nie było gdzie wejść. Dobrze, że nie wiało i lało. Ot, PKP.

Tak, jak pisałam, wracaliśmy wcześniej ze względu na sytuację rodzinną właścicielki pensjonatu, też była piękna pogoda i wrzucę Wam jeszcze zdjęcia z Franiowej wędrówki po samochodzie. 
W sumie to nie powinien chyba, włazić mi na kolana:



Ale było to na dwupasmówce, więc mogłam go na chwilę na kolanach potrzymać. Oczywiście cały czas był na smyczy, bo chętnie wszedłby na deskę rozdzielczą 🙄 łazęga jedna.
No i tak.
Sport poszedł znów trochę w odstawkę, pojechaliśmy w niedzielę do lasu pobiegać ... i było ciężko. Raz, że wiał silny wiatr, a dwa byliśmy po imprezie. Wybraliśmy się bowiem na bal karnawałowy zorganizowany przez Radę Rodziców naszej szkoły. Dawno nie byliśmy na żadnej imprezie, na Sylwestra też nie, więc była okazja. I nie, że byliśmy skacowani - nie było po czym 😁, tylko po prostu zmęczeni. Ale impreza była fajna.
Jakkolwiek mąż mój jest w tej chwili przeziębiony, gardło i krtań zawalona - był dzisiaj 
u rodzinnej, dostał L4 do końca lutego. Oraz skierowanie na rtg płuc. A w piątek przed imprezą był u nas w szpitalu na upuszczaniu krwi - skierowanie od hematolog dostał .... Upust go trochę osłabił, w piątek miał gorączki trochę, sobota imprezowa, w poniedziałek był w pracy i zmókł 
i teraz musi odpocząć.

Trzymajcie się zdrowo 💗💖💓

czwartek, 9 lutego 2023

Jedni w góry, a drudzy może nad morze

Zima kojarzy się nam ze śniegiem, nartami, sankami, łyżwami, bałwanami - chociaż tych cały rok nie brakuje w tzw. przestrzeni publicznej ... chociaż ostatnio różnie te zimy wyglądają, szczególnie na zachodzie Polski. Choćby i teraz. Część z Was ma wokół siebie biały krajobraz 
i w zależności od okoliczności, albo się nim zachwyca, albo wkurza, bo musi odśnieżać, dojeżdżać do pracy samochodem - ślisko, albo pociągiem - zimno i spóźnienia. A część, chcąc pozachwycać się baśniowymi krajobrazami musi jechać na południe Polski albo do Austrii, czy gdzie tam jeszcze ludzie na narty jeżdżą ...

W tej części Wielkopolski, w której mieszkam, czyli tak mniej więcej środkowej - śniegu nie ma. Trochę tylko gdzieniegdzie coś białego leży, niczym pączki cukrem pudrem posypane ;)

Jako, że mam trochę wolnego, zwanego feriami dla uczniów, a dla mnie to urlop w czasie, kiedy uczniowie mają ferie, to postanowiliśmy pojechać na parę dni nad morze. Nad morze ponieważ:

- lubimy morze

- chcieliśmy się w morzu wykąpać

- mamy tam stałą miejscówkę, do której możemy przyjechać z kotem

- ostatnio jeździmy z kotem, bo nasza super niania się nam wykruszyła, a nie chcemy go samego w domu na dłużej zostawiać, żeby raz czy dwa razy dziennie ktoś do niego wszedł, dał jeść, wyczyścił kuwetę i chwilę posiedział

Pojechaliśmy w niedzielę, mieliśmy być w sobotę z powrotem, ale jesteśmy już dzisiaj. Powód losowy właścicielki naszej miejscówki - niestety, tak to wyszło.

Ale chociaż kilka dni pooddychaliśmy sobie morskim powietrzem, dwa razy weszliśmy do wody, było dość słonecznie, acz wietrznie i zero śniegu. Nawet pączków posypanych pudrem nie było. O dziwo - po wyjściu z wody i ubraniu się - zaczęłam się trząść, co nie jest niczym dziwnym po morsowaniu, ale już dawno tego nie miałam.

Dzisiaj wracaliśmy w słońcu, Franio miaukolił, ale nie wymiotował - fakt, że przed podróżą został przegłodzony, ale w niedzielę też mu jeść nie daliśmy, a puścił małego, ślinowego pawika.

I jedziemy w ten sposób, że ja kieruję, a chłopaki siedzą z tyłu, Franio na smyczy, a M. mu ogranicza możliwość poruszania się. Chociaż dzisiaj siedział mi trochę na kolanach - Franio, oczywiście...

Kot jest trochę spokojniejszy, kiedy jedziemy prostymi i równymi drogami, wybraliśmy więc trasę złożoną z prawie samych "esek" i kawałek A2 - moglibyśmy więcej, ale nie zamierzam płacić chytrusom kupy pieniędzy za przejazd kilkudziesięciu kilometrów.

Najgorszy odcinek to 92 i jej normalna jezdnia, bo dwupasmówka kończy się kilkanaście km za Poznaniem i dopiero w Skwierzynie wjeżdża się na S3. No dobra, nieważne 😉 w każdym razie, jazda zajęła nam jakieś 4,5 godziny, co jest naprawdę niezłym wynikiem.

A teraz - Franio śpi, bo podczas jazdy za bardzo nie miał kiedy, a my rozpakowaliśmy się i po wyjeździe.

Kilka zdjęć:






środa, 1 lutego 2023

Podsumowanie stycznia

I tak nam styczeń przeleciał - w sumie nie wiadomo, kiedy. Biegowo i kijkowo było tak sobie, ale zapiszę sobie, bo dawno nic na ten temat nie wrzucałam.

Statystyka wygląda zatem następująco:

nordic walking - 25,5 km

bieganie - 17,7 km

razem w styczniu - 43,2 km

Ogólnie, na podstawie zarejestrowanych kroków zrobiłam 93,32 km, co oczywiście nie odzwierciedla rzeczywistości, ponieważ nie zawsze noszę zegarek. 
A ostatnio nie nosiłam go w ogóle.

Dla porównania, grudzień był trochę lepszy, bo zrobiłam na treningach 55,5 km, a aktywność według kroków to 183 km, czyli jakieś 6 km dziennie.

Cóż, jak pisałam - w styczniu dopadło mnie jakieś przeziębienie i zniechęciło do wszystkiego praktycznie. I jeszcze do końca nie odpuściło, ale to już mniejsza z tym i o to.

Dorobiłam się za to bólów w stawie biodrowym i ciągnących się przez udo. Powód - za dużo siedzenia. Teraz muszę to wszystko rozchodzić w końcu.

Jak chyba pisałam - w poniedziałek byliśmy z Franiem na pobraniu krwi. Wyszedł podwyższony mocznik, a kreatynina się zmniejszyła.
Wedle sztuki lekarskiej - zalecane jest przejście na karmę renal i dopajanie. I tak Franio je mokrą, ale dolewam mu po trochu wody, za dużo nie mogę, bo nie chce jeść takiej rozwodnionej. Z karmami renal próbowałam już wcześniej, ale Franio za bardzo ich nie chciał. Dzisiaj przypomniałam sobie o karmie z firmy, z której jadł trzustkową ... zamówiłam mu nerkową i zobaczymy, co będzie.

U nas pada i pada ... wczoraj byłam na kijkach, a dzisiaj już nie dałam rady. Zdążyłam tylko zrobić zakupy, po które poszłam zresztą jakieś 2 km w jedną stronę, czyli jak do siebie do pracy. To trochę ruchu było.
Zobaczymy, co będzie jutro. Wedle prognoz - przed południem deszcz, po południu trochę nawet i słońca. Dzisiaj zaświeciło na kilka sekund. Ale było, czyli nikt nam go nie ukradł.

Trzymajcie się zdrowo ❤❤❤