W sobotę wybrałam się z Chłopem mym do kina. Nic w tym nadzwyczajnego, ale chciałabym polecić Wam ten film, który oglądaliśmy.
W tym celu wybraliśmy się do stolicy naszej wielkopolskiej, gdyż w naszym mieście kino jest, a i owszem, nawet cyfrowe
i nowoczesne, ale tego akurat filmu nie grają, póki co.
Kino, które wybraliśmy w Poznaniu, mieści się w Zamku i nazywa się Pałacowe. Nie wiem, dlaczego, ale nigdy w nim nie byłam. Chłop też nie. Mieliśmy więc okazję.
I co to za film, który chcę Wam zarekomendować? ( Nie mam z tego żadnych profitów!)
To "Królestwo".
Film przyrodniczy, ale z przesłaniem. I co ciekawe, większość akcji rozgrywa się w Puszczy Białowieskiej, ale nie wszystkie i nie jest to film o naszej Puszczy. Ale to nie szkodzi.
O filmie poczytajcie sobie tutaj, znajdziecie też zwiastun i kadry.
Jako, że z wiekiem robię się coraz bardziej sentymentalna, to podczas oglądania, łezki poleciały :))
Uważam,, że każdy powinien go obejrzeć, ale to dokładnie każdy i wziąć sobie do serca to, co zostało w nim powiedziane
i pokazane. Na pewno warto zabrać nań dzieci i młodzież szkolną i na to powinny znaleźć się pieniądze z budżetu organów prowadzących szkoły, a nie na Smoleński, Pokłosia, czy inne mniej lub bardziej kontrowersyjne filmy.
Które nie każdy ma ochotę oglądać. Ja np. nie i nie wybieram się na żaden taki, bo ... bo nie i już. Nie mam zapotrzebowania, by epatować moje zmysły takimi obrazami. Pomijając polityczne wydźwięki wyżej wymienionych.
A każdym razie, wróciliśmy do domu zadowoleni, bo jeszcze przypadkiem trafiliśmy na Placu Wolności na "mercato", czyli targ włoski. Można tam kupić włoskie sery, wędliny, makarony, oliwki i różne inne, trwa do 3. października. Fakt, ceny do niskich nie należą, ale raz na jakiś czas można przecież kupić sobie coś innego do jedzenia.
W nocy natomiast, Chłopa mego chwycił silny ból nerki ... dawno nic się nie działo w tym temacie, prawda??
Wziął przeciwbólowe i rozkurczowe, trochę mu minęło, ale po tym "trochę" zaczęły go jelita boleć. Od jelit natomiast, jak niektóre z Was pamiętają, zaczął się cyrk dwa lata temu, operacja i te inne korowody.
Przetrwaliśmy do rana, a rano pojechaliśmy na SOR, bo czekanie do poniedziałku na wizytę u lekarza rodzinnego, który niekoniecznie w bólu ulży, było bez sensu.
W niedzielny poranek jest zazwyczaj spokój w tego typu przybytkach. ( Dwa lata temu też była to niedziela). Koniec końców, Chłop dostał dwie kroplówki, zastrzyk przeciwbólowy, posiedział dobre dwie godziny, zanim to wszystko mu do żył wleciało i minęło.
Co najśmieszniejsze w tej sytuacji, trafiliśmy po raz trzeci na tego samego lekarza!! ( Pierwszy raz, jak Chłopu miał udar - facet przyjechał w karetce, którą do domu wezwałam, drugi - przyjmował go do szpitala dwa lata temu i wczoraj też nań trafiliśmy).
To jest dziwne, bo lekarz ten, pełni wysoką funkcję administracyjną naszego szpitala i ma jednocześnie dyżury, żeby nie stracić zapewne uprawnień lekarskich. A my na niego zawsze trafiamy.
I bardzo dobrze, bo jako lekarz jest naprawdę w porządku. I pod względem wiedzy, jak i podejścia do pacjenta, oraz jego rodziny.
Tak to się w weekend zadziało u nas ...
Chłopa czeka więc wizyta u urologa - mamy już wytypowanego ;) prywatna, rzecz jasna, bo u nas w mieście, dopiero
w październiku będą przyjmować zapisy na przyszły rok!!!!!! Fajnie, nie?
Udanego tygodnia życzę, niech przyniesie nam wszystkim same dobre rzeczy, wiadomości, wydarzenia.
Trzeba trochę pozaklinać tę rzeczywistość, prawda?
Trzeba trochę pozaklinać tę rzeczywistość, prawda?
Na koniec dwa zdjęcia.
Pierwsze zostało zrobione w Mrzeżynie, po wyjściu z plaży (albo, żeby do niej dojść), trzeba przejść przez las.
Pierwsze zostało zrobione w Mrzeżynie, po wyjściu z plaży (albo, żeby do niej dojść), trzeba przejść przez las.
Drugie - w Bornym. Pod tymi brzózkami znaleźliśmy kilka grzybów - koźlarzy, bo one pod tymi drzewami właśnie rosną.