Dwa dni temu przytargaliśmy ze ślubnym około 8 kg śliwek z ogrodu rodziców.
Z przeznaczeniem na powidła, bo cóż lepszego można z nich zrobić? Może jedynie jakąś nalewkę, tudzież inną ratafię, a niektórzy robią i śliwowicę, która to niespecjalnie mi smakuje ( nalewki to co innego, oczywiście ;)).
Póki co, poprzestaliśmy na powidłach. Śliwki są ekologiczne - na tyle, na ile to tylko było możliwe, co oznacza, że nie pryskane żadnym środkiem owadobójczym. Jak w tytule, robaczków prawie w nich nie było, w pojedynczych owocach tylko.
Na początku wyglądało to tak:
żeby na następny dzień, czyli prawie po 24 godzinach zamienić się w to:
Może te kolorowe dekielki nie wyglądają super profesjonalnie, ale co tam. Nie mam spiżarni, do której prowadziłabym z dumą gości, w celu pokazania im swoich wyrobów, więc bez przesady ;) Przetwory znalazły się na półce w piwnicy, a tam nikt ich oglądać nie będzie.
Bardzo fajnie robiło się mi te powidła. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że gdybym miała przerobić kilka razy więcej tych śliwek, to możliwe, że miałabym dość.
A tak, na luzie, ze spokojem, bez napięć ;) Mieszanie jest wciągające, niczym wpatrywanie się w ogień. Zapomina się o wszystkim, ważna jest tylko ta chwila i nic więcej.
Powidła swojej roboty..to, jest to !
OdpowiedzUsuńDekielki nieważne, ważne co w środku:)
Je niestety przetworów nie robię, tym bardziej podziwiam :)
Nam bardzo smakują, bo są kwaskowe, ale jednocześnie lekko słodkie :)
UsuńTak czasem mnie nachodzi, żeby coś porobić i wtedy szukam towaru w najbliższej okolicy, płuczę słoiki i dłubiemy oboje często z dobrym skutkiem.
Lidka no coś Ty, wiesz że to pase takie dekle pokazywać, muszą być koronki, lub lniane kwadraciki, z kawałkiem sznurka parcianego, do tego ładne naklejki opisane abyś wiedziała co jesz.
OdpowiedzUsuńZgroza Liduchno, i po co jeszcze piszesz że parę robaczków było, kobity pomdleją to czytając , lub udławią się kawałkiem tipsa, którego czytając to przez przypadek odgryzą.
Uściski :)
Nooo, to mi dałaś do myślenia :(( kurczę, mogłam chociaż do zdjęcia jakieś szmatki omotać, koronką przewiązać, albo sznurkiem - wtedy byłoby tak bardziej folkowo ;)
UsuńNaklejki nawet mam, trzeba było ponaklejać i pismem kaligraficznym wypisać, co tam jest w środku, bo przecież zapomnę.
I będę miała na sumieniu te wrażliwe istoty, które tipsem się udławią?? Niech jeszcze i to ;)
A może nie będzie tak źle? Bo w tej chwili po zawodach. Co było, to się rozgotowało, albo strawiło w naszych żołądkach. Te trochę białka ;)
:*
Lidka pamiętaj co by na drugi raz koronkową serwetę na szydełku zrobić aby na niej ładnie prezentować żarełko,na porcelanie i srebrną zastawę wyciąg, wiesz jaką, bo tu nie ma żartów,trzeba trzymać poziom bo co ludzie powiedzą :)
UsuńWaląc się w klatę, piszę, że zrobię tę serwetę. Albo w lumpeksie kupię, ale napiszę, że przeze mnie zrobiona, tymi ręcami ;) Srebra rodowe powyciągam, wyczyszczę do błysku, najlepszą pastą do zębów, porcelanę po prababci i co tam jeszcze znajdę ...
UsuńMasz rację, Ilonuś, poziom trzeba trzymać, a ja tu zdjęcia gołych słoików walę, z dekielkami każdy inny, o garnkach nie wspomnę ...
Lideczko podkład muzyczny powinnaś dać , najlepiej kwartet smyczkowy, garnki koniecznie musisz mieć z mosiądzu to najmodniejsze, nie może tam się znaleźć bigos ani pierogi, ino Francuskie żarcie, czym dziwniejsze tym bardziej na topie, a potem to już będziesz najpopularniejszą blogerką kulinarną , a na końcu to już program telewizyjny Cię czeka.
UsuńLideczko podeślij mi autograf Twój bo jak będziesz sławna to o mnie zapomnisz.
Nie zapomnę, Ilonuś :) I będę pamiętać, kto mi te serwetki, garnki z mosiądzu i francuskie żarcie jako pomysł podsunął :)) Ale autograf ;) mogę Ci przysłać. Z dedykacją oczywiście. Muszę poćwiczyć, bom już z wprawy wyszła ;)
UsuńJuż wiem, co zrobię z francuskiego żarcia - "fła gra" ( nie pamiętam, jak się pisze i nie chce mi sie szukać ;)) Są tacy, którzy się zachwycają, osobiście nie jadłam, chłop próbował i stwierdził, że paskudne, a ja mu wierzę.
Zaproszę lokalną telewizję osiedlową i witaj wielki świecie! Witaj sławo! Witaj własny programie kulinarny, albo jakikolwiek inny ;)
No proszę i się koleżanka przyznaje do "parcia na szkło" ?
UsuńA co ;) Trzeba w końcu przestać być nudną, niemodną i nienowoczesną, nieprzystającą do współczesności, młodego i dynamicznego społeczeństwa ;)
UsuńJa Ci powiem, że w dobie tego "wymuskanego", "wypicowanego" świata, Twoje słoiczki z deklami, każdy z innej parafii, mogłyby zrobić telewizyjną furorę :)
UsuńHmmm, masz chyba rację, Beato :) Jak już zacznę tę karierę, to będę lansować przetwory w swojskich, zbieranych słoiczkach, z deklami "każdy z innej parafii", przechowywane w zabałaganionej z lekka piwnicy :)) To będzie przewrót na miarę rewolucji październikowej ;)
UsuńA co to fła -gra coś ze ślim-aka :)
UsuńIno musisz powiedzieć Lidko że kariera od bloga się zaczęła ŻYCIE I SZYCIE
ŻYCIE I ROBACZYWKI
ŻYCIE I ŻARCIE
ŻYCIE I SZKŁO
Lidio, z takim programem, zdystansujesz "Perfekcyjną Panią Domu" ;)
UsuńIlonko, fła gra, pisze się foie gras - poszukałam, to stłuszczona wątroba gęsia. Nie będę już pisać, jak się do niej dochodzi, bo to koszmar dla tej gęsi. Wątroba jej powiększa kilkakrotnie swoją objętość w "cyklu produkcji".
UsuńMoże zostaniecie moimi asystentkami, albo lepiej - wspólniczkami, to wszystkie perfekcyjne i inne Gordony Ramseye, tudzież Ewy gotujące nie będą mieli szans :))
No to już mi się ta wątróbka nie podoba !!!!
UsuńMogę być podkuchenną w Twoim programie...byle na to szkło wleźć ;)
FUJ :) CO DO WĄTROBY ..
UsuńMnie by trema zjadła i wyszłaby rozpierducha, nie mój klimat, a poza tym mieszać w garach już mi się nie chce, 20 lat mieszałam i co mąż mi za to nie zapłacił, ani do Paryża nie wziął:)
Mnie też się nie podoba. Mąż próbował, bo poszedł kiedyś na warsztaty kulinarne z kuchni francuskiej i tam robili coś z tej wątroby. Stwierdził, że smakuje zjełczałym tłuszczem, ale były osoby, które się tym zachwycały ...
UsuńZ tą podkuchenną załatwione :) Na szkło wejdziesz spokojnie :)) Zamiast podkuchenna, trzeba będzie wymyślić inną nazwę, zdecydowanie. Albo zostawić tę, będziesz zdobywać sympatię widzów, jako ta "od brudnej roboty", wykorzystywana do pośledniejszych prac przez prowadzącą.
Jakiś scenariusz chwytający za serce się napisze :))
Mnie pewnie też, jeśli chodzi o tremę, a rozpierduchy dobrze się sprzedają ;) oglądałaś finał "mam talent" z Indii? Poszukaj sobie na you toube. Chłopaki dali czadu :))
UsuńMoze powiedz mężowi, że ma Cię za to gotowanie w podróż zabrać. On będzie płacił za wszystkie Twoje zachcianki ;)
Nooo, scenariusz "chwytający" być musi...najlepiej jakiś łzawy....albo nieeeeeeeee....będę mówić, że "podkuchenna" to moje marzenie od dzieciństwa i że dzięki Tobie je spełniam..oooo
UsuńPodkuchenna bez środków do życia, mąż ją bije, syn w więzieniu, córka na ulicy. Odnalazła się w roli podkuchennej i realizuje się dzięki Lidii. Odkryła w sobie talent do robienia jajecznicy. Mieszka w pokoiku za kuchnią, bo nie ma dokąd wrócić, gdyż mąż alkoholik został właśnie wyeksmitowany. Podkuchenna Beata odnalazła sens życia u boku Lidii. Postanowiła zdawać na filozofię na UJ.
UsuńLidka plany i biznes plany to potem, teraz musisz się wypromować, co by te telewizje o Ciebie zawalczyły.
UsuńNo widzisz? Coś się razem wymyśli :) Będzie miło, potem łzawo, a na końcu wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie :)) do następnej edycji programu, kiedy to znowu jakieś jaja się wyduma dla spragnionej naszego widoku publiczności :))
UsuńI to jest dobra koncepcja...oglądalność 200 %....i laur na głowie...i książka kucharska w druku...i kasa na knajpę..jak nic!
UsuńHano - rewelacja :)) Będziesz pisać dla nas??
UsuńDobra jajecznica to już coś. A filozofia na UJ - to jest strzał w dychę :)))
Ilonko - jutro dzwonię do telewizji kablowej i nieistotne, że znajduje się na innym osiedlu, a na moim już nie ma zasięgu. Od czegoś trzeba zacząć.
Dla promocji najlepszy jest skandal. Np. pierś z kurczaka wystylizowana na prawdziwą, damską pierś w białym sosie, albo pod jakąś kołderką.
UsuńMówisz, masz! W głupotach jestem dobra!
UsuńBeato i dla tego lauru na głowie warto żyć .... a książka osiągnie wielkie nakłady, trafi pod strzechy ze stoisk z wyprzedażą "wszystko za 2 złote", a do knajpy będą ściągać z najdalszych stron kraju wielkie sławy i gwiazdy ... będzie pięknie ....
UsuńBędziecie(-my) je (sławy i gwiazdy)truć i powolutku urządzać na zapleczu muzeum figur woskowych. Nikt się przecież nie połapie, że nie są woskowe, tylko PRAWDZIWE.
UsuńWiem Hano, że jesteś doskonała, ale nie nazwałabym tego głupotami ;) Bardzo dobry pomysł na skandal :)) a obok tej piersi kaszanka z majonezem ;)
UsuńI tu zainteresuję tym skandalem lokalną gazetę, licząc potem na przedruki, mając nadzieję, że podchwycą to inne poczytne pisma typu "Życie na gorącym", czy jakoś tak podobnie ;)
O kochana...żadne 2 zł,...za bezceler ;) ?...mowy nie ma, ja stawiam veto..trza się cenić..
UsuńBędziemy, Hano, będziemy. Ty też tam musisz być.
UsuńTak! I jeszcze muzeum :) Ludzie będą ciągnąć jak osy do powideł. Nawet , jak powiemy, że są prawdziwe, to i tak nikt nie uwierzy. Chociaż moze, nie ma co się chwalić. Zamiast zaginionych gwiazd, trzeba będzie wysłać w świat sobowtóry, żeby nikt się nie pokapował, że prawdziwe zdobią nasze muzeum.
Z tym 2 złote to przesadziłam ;) Masz rację, trzeba się cenić. Cena musi być wyższa, zdecydowanie. Za taką cenną książkę, kolorową i pełną zdrowych przepisów, wartościowych. Zdjęć z planu telewizyjnego ...
UsuńI kolejny geszeft się szykuję,..bo przecież sobowtórem nie zrobimy nikogo za darmo!
UsuńAleż oczywiście, za bycie sobowtórem trzeba będzie zapłacić, bo i tak ta osoba będzie czerpać zyski z bycia gwiazdą :) więc parę złotych musi nam odpalić za promocję :)
UsuńI bez biznesplanu zarobimy krocie...a zaczęło się od powideł ;)
UsuńOd czegoś trzeba zacząć, a potem samo płynie ;) Czasami.
UsuńBeatko ależ ożyłaś to Ty czy ktoś się pod Ciebie podszywa :)
UsuńI wystraszyłaś Beatę ;)
UsuńA gdzie tam..nie wystraszyła :)..Mam dzisiaj dobry dzień ;)
UsuńTo super :) Trudno zresztą siedzieć cały czas przy komputrze, herbatki też trzeba sobie zrobić ;) i po innych miejscach polatać.
UsuńWłaśnie u Olgi na chwilkę zginęłam :)
UsuńNo tak, na opowiadania trzeba chwilkę poświęcić, jeśli chce się przeczytać i być w temacie ;)
UsuńWłaśnie :)
UsuńCzasami żałuję, że nie mam kilku par oczu, kilku par rąk...;)
Przydałyby się, chociażby na wymianę ;) Jedne patrzą, robią, a drugie odpoczywają. A potem na nowo. Takie małe "perpetum mobile" ;) w pewnym stopniu, oczywiście.
UsuńI doba za krótka ;)
UsuńDokładnie. Ten tydzień zleciał mi tak szybko, że nie wierzę. Miałam z koleżanką się spotkać, zadzwoniwszy przedtem i oczywiście, że nie zadzwoniłam. Mam nadzieję nadrobić to jak najszybciej, bo się koleżanka obrazi, albo wcześniej urodzi i będzie potem ciężko "odrobić".
UsuńJa miewam podobnie..planuję telefon do siostry...i przytomnieję o porze w której nie wypada dzwonić, bo siostra już śpi..i tak dzwonię cały tydzień..wstyd :(
UsuńOtóż to. Wieczorem, czy w nocy się przypomina, bo w dzień głowa zajęta czym innym, niestety.
UsuńTrzeba by sobie zapisać i w widocznym miejscu zostawić, albo w telefonie ustawić przypominajkę ( sama nie ustawiam, bo ... bo nie wiem dlaczego;)).
Zapisywanie odpada, bo gdzie ja potem znajdę te kartkę z zapiskiem?..a przypominanie w telefonie?..no właśnie, czemu ja nie zapisuję ?
UsuńNo własnie, dlaczego ? Pytanie godne hamletowskiego dylematu: być albo nie być ;)
UsuńEwentualnie w kalendarzu, tylko potem trzeba do niego zajrzeć ;)
I to też trzeba by zapisać ! ;) Ja mam kłopot z wszelkiego rodzaju zapiskami, co z tego że zapiszę, jak zapominam, że zapisałam, albo gdzie zapisałam! Kartecki z zakupami, też robię ....i zapominam zabrać na zakupy...masakra!
UsuńTeż mi sie zdarza, że pracowicie robię listę zakupów, a potem muszę improwizować na poczekaniu, zastanawiać się, co tam powypisywałam ;)
UsuńA zawartość siatki, nie koniecznie zbiega się z zawartością listy! ;)
UsuńOczywiście, że nie. I trzeba lecieć jeszcze raz, albo zmodyfikować np. obiad.
UsuńJak powiadają..kto nie ma w głowie, ten ma w nogach.
UsuńDziękuję za miłą konwersację...idę przespać się z tym biznesem na szklanym ekranie ;)
Dobranoc :)
Dziękuję również, Beato :) Miłych snów :) Może się Tobie coś ciekawego jeszcze dośni, a propos biznesu ;)
UsuńA ja robię jeszcze prostszą rzecz ze śliwek - tzn. mniej pracochłonna a bardzo przydatną zimą. Otóz surowe, wydrylowane sliwki zasypuję warstwami cukrem.Upycham je ciasno. Potem słoiki pasteryzuję ok. 20 minut. I mam potem śliwki w sam raz do ciasta.A uwielbiamy takie własnie słodko-kwaśne wypieki.
OdpowiedzUsuńPowideł nie robię, bo mi sie kiedys tak garnek spalił, że do dzis mi go żal!
I tez mam proste słiczki z kolorowymi zakrętkami - zbieraniną wszelaką. Bez żadnych ozdób i innych fifelek!:-))
Fajne określenie "fifelki" :)
UsuńTego sposobu, Olu nie pamiętałam, bo u mnie w domu się tak śliwek nie zaprawiało. Ale zapamiętam go, bo czasem takie śliwki się przydają.
Jak już pokazałam moją zbieraninę słoiczków wszelakich ;) to przyznam się, że jeden garnek też mi się przypalił z lekka. Wystarczyła chwila nieuwagi i już. Doszorowałam go mniej więcej, ale dno ściemniało. A tego drugiego trudno przypalić, ma grubsze dno i dlatego nic się z nim nie działo.
A mnie się ten sposób Olgi podoba, bo prosty, łatwy i przyjemny, :)) Fifelki to świetne słowo. :)
Usuńorigamiiptaki.blogspot.com zapraszam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zajrzę :)
UsuńA gdzie tam będziesz kukać po nocach, jeszcze się zgubisz czy jakie zbóje Cię napadną, zajrzyj rano, a i nie wiadomo czy to wróg:)
UsuńMoże wezmę latarkę i sąsiada z psem ;) słyszę, że wrócili ze spaceru. A psica groźna jest, nie lubi np. listonoszy i pijanych ludzi, oraz księży ;)
UsuńTo musi być szatan, nie pies ;)
UsuńTrochę chyba tak, ale ja ją lubię :)) Na mnie nigdy nie szczeka. W sumie nie należę do żadnej z wymienionych grup ....
UsuńPowiadają, że zwierzęta "poznają" dobrych ludzi, więc wniosek sam się nasuwa :)
UsuńTak mówią ;) Albo "swój swego pozna" ;)
UsuńAle będę trzymała się pierwszej wersji :))
Lidka, nie jesteś KSIĘDZEM? To może chociaż ŚWIĘTA jesteś?
UsuńKsiędzem nie, nie przypominam sobie święceń ;) :))
UsuńŚwięta też nie, no chyba, że dla mojego męża ha, ha ....
na zasadzie, że co powiem, to święte :)))
Dobre i to...
UsuńLidka, jak najbardziej jesteś en vogue, nie żadne tam passe! Z tymi dekielkami jesteś przecież ekologiczna do bólu - wszak to recycling! Nazwy wydrukowałam sobie na folii samoprzylepnej i szlus, bo potem chcę wiśnie, a otwieram śliwki, albo odwrotnie. A zawsze, ale to zawsze wydaje mi się, że gdzie, no przecież rozpoznam. A guzik!
OdpowiedzUsuńPS. Foie gras
Hano - miód na moje serce te Twoje słowa i powyższe również :)
UsuńRecycling brzmi świetnie, co w kontekście modnej ekologii również i nowocześnie ;)
Miałam tak z grzybami ( a gdzież one są teraz?). Pewna byłam na 200%, że rozpoznam, które są w occie, a które w soli. Czasem udało się trafić ;) Teraz już podpisuję.
Z folią dobry pomysł, bo szybki i nie zabiera dużo miejsca.
Znalazłam nazwę, wpisując fonetycznie i wujek G. mnie zrozumiał :))
A panna Hana to Francuski zna, i te passsse źle napisałam, szlag i wstyd.
UsuńE, tam zaraz wstyd ;) Ja też fonetycznie zapisałam, co mi tam ;) zawsze kiedyś się poszuka prawidłową pisownię.
UsuńOjtam Ilona, o jedno "s" nie chodzi, nie każdy musi to wiedzieć, ja powinnam i tyle. A i tak czasem mi się fyrta, normalna sprawa. Bo i po co komu dwa "s" w jednym wyrazie? Ja Ci za to zazdraszczam ptactwa, ot i jesteśmy kwita!
OdpowiedzUsuńJa Cię tam Hana u Kretki nieraz czytałam, i wiem że kształcona jesteś fest :)
UsuńA nie wiedziałam że moje ptaki znasz,to miłe:)
Matko, Ilona, speszyłam się, bo i co to ma do rzeczy? Pewnie, że Twoje ptaki znam i podziwiam, trochę po cichu, bo się nie znam, mogę tylko paszczę rozdziawiać.
OdpowiedzUsuńJuż o ptakach nie piszę, ale czkam na Twój blog bo z tego co czytałam to już blisko, coraz bliżej...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma o ptakach, dla mnie to jest cudowny, tajemniczy świat. Z moim blogiem to jak z tą sójką co za morze. Nie mam czasu ciągle, późna jesień i zima za pasem - może wtedy coś wymyślę.
OdpowiedzUsuńHana, trzeba napisać pierwszego posta, nadać tytuł blogowi i wypuścić to dziecko w świat. I już :)
UsuńNo właśnie a z tego co wiem pasji Ci nie brakuje.
UsuńDla mnie też ptaki były odskocznią, ależ ile idzie o nich pisać co gorsza ludzie mi po porady pisali jak do eksperta, i był problem.
Ilona, chociaż czasem coś skrobnij o pitolaszkach.
OdpowiedzUsuńLidka, niby wiem, ale jak tak myślę co by tu i jak, to wydaje mi się, że nie mam nic do powiedzenia. Poza pierdołami.
To pisz o tych pierdołach ;) może? Też mam czasem takie wrazenie, jeśli chodzi o mnie samą, bo o czym tu pisać, gdy rzeczywistość skrzeczy? Tylko o pierdołach, a czasem wyjdą może i niepierdoły. Różnie to zresztą jest.
UsuńO Walusiu możesz pisać, o Grażynce ( dobrze pamiętam imię koteczki?) i o Frodo :) A potem poleci ;) zresztą, nic na siłę. Przyjdzie może moment, że wypuścisz do netu swojego bloga :)
Bardzo dobrze pamiętasz mój zwierzyniec. Zjadły mi (chyba Wałek) dzisiaj dwie skarpetki, w kuchni plączą się pod nogami, że o mało się nie zabiłam, Grażynka siedzi w kartonie pod stołem i warczy na Wałka, łomatko, powiedziałam im, że wywiozę i wywalę w jakimś lesie! Jakoś się nie przejęły.
OdpowiedzUsuńBo wiedzą, że tego nie zrealizujesz ;) Grażynka to kocica z pazurem, jednym zdaniem ;)
UsuńSkarpetki widocznie z dobrego materiału były, byle czego zwierzęta często nie ruszają ;)
Wciąż warczy na Wałka? To uparta bestia!
UsuńE tam, skarpetki, jak skarpetki, zwykłe, bawełniane. A foliowy worek to nie byle co? Też porozwlekały. Na usprawiedliwienie dodam, że w worku było mięso...
OdpowiedzUsuńBawełniane, to porządne, poliestru by nie tknęły ;)
UsuńWidocznie miały chęć na coś egzotycznie roślinnego ;)
UsuńBardzo logiczne są te Twoje szkodniki :)) Jak się miały, biedaki, dostać do tego mięsa :))) i pewnie ze smakiem napoczęły, albo wrąbały?
Bo kto, to widział mięso w reklamówce trzymać...należy wyjąć, co by koty miały łatwiej!
UsuńA tak musiały folię rozrywać, jeszcze im kawałki w zębach zostały, albo niedajbuk połknięte zostały ;)
UsuńZdecydowanie jestem za opcją wyciągania mięsa z reklamówki ;) co będzie, to będzie ... taki swoisty test na świeżość i smak ;)
Nie w reklamówce, tylko w woreczku takim do mrożenia. Wyjęłam mięso, worek wyrzuciłam, ale go wyciągnęły, mimo starego żelazka z duszą, które stoi na wieku kosza na odpadki właśnie po to, żeby się nie dobierały! Żelazko się trochę zsunęło i to wystarczyło. W takich sytuacjach są nadzwyczaj zgodne. Grażynka nie warczy, ani nie wieje, Frodo nie broni do niej dostępu, Wałek jej nie goni, żeby wąchnąć sobie, najlepiej pod ogonkiem - pełna harmonia!
OdpowiedzUsuńTo zmienia postać rzeczy ;) Spryciulki jedne.
UsuńDla takiej harmonii warto poświęcić kawałek mięsa ;)
UsuńU mnie pies co jakiś czas dobiera się do śmieci i zbieram je po całym podwórku ;)
Na wszelki wypadek i dla harmonii zawsze mam w lodówce parówki - uwielbiają je wszystkie trzy i za parówę zrobią wszystko. Wykorzystuję to. Mało, że czasem śmieci porozwlekają, potem się o nie biją!
UsuńCo za banda trojga :)) Wesoło z nimi.
UsuńPS. Kiedyś wieko kosza przyciskałam IV tomem encyklopedii powszechnej, ale się nie sprawdziła. Była okropnie upierdliwa w użyciu. Żelazko też upierdliwe, ale mniej.
OdpowiedzUsuńZmuszają Cię do kreatywności ;) encyklopedia, żelazko ....
UsuńAle, że wiedza naukowa nie dała rady?
UsuńNie dała. Żelazko jest cięższe.
UsuńOj tak! Teraz myślę, jak tu uszczelnić płot, bo Wałek przełazi przez oczka i potem nie może znaleźć dziury, żeby wleźć nazad. A tego płotu duuużo...
OdpowiedzUsuńNa taką bandę potrzebna byłaby pewnie większa dawka wiedzy ;)
OdpowiedzUsuńWałek musi się jeszcze trochę poduczyć, żeby te dziury powrotne znajdować ;)
Intensywnie go tuczę, żeby się nie zmieścił. Wyjdzie taniej, niż łatanie płotu.
OdpowiedzUsuńA to ciekawa koncepcja ;) Ale, jeśli możesz go podtuczyć, to faktycznie taniej wyjdzie. I nerwów mniej, że stwór znów gdzieś pobiegł i nie może trafić ;)
OdpowiedzUsuńZ tuczeniem idzie ciężko, bo on jest taki ruchliwy, że wszystko spala. ADHD to mało powiedziane. Frodka tak poniewiera, że i on schudł - to akurat dobrze.
OdpowiedzUsuńTo masz o czym myśleć, jeśli chodzi o tuszę psów ;) Ciężko utuczyć taką iskierkę ;) ale moze się uda. Aż się wierzyć nie chce, że dzięki sponiewieraniu pies może schudnąć. To musi być naprawdę potężna dawka ruchu, że pewnie w oczach się Tobie roi. Gdzie Wałek, a gdzie Frodo ;) Lepsze niż program w tv o zwierzętach :)
OdpowiedzUsuńHanuś, znikam do spania, bo za chwilę połknę ekran, tak ziewam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za rozmowę :) Dobranoc, miłych snów życzę i pogłaskaj ode mnie Twoją futrzastą bandę :)) Pewnie już grzecznie śpią ;)
Pa, dobranoc Dziewczęta i Chłopcy! Bandę trojga pomiziam. Gdzie tam śpią! Kotłują się.
UsuńLepsze zdecydowanie. Iskierka jest szalona i wszędzie jej (go) pełno. Frodo jest potężnym flegmatykiem, a mały bez przerwy go nagabuje i chce się bawić - i bardzo dobrze. To, co oni wyprawiają nie da się opisać. Wałek usiłuje np. łapać strumień wody. Żeby podlać ogród, albo umyć samochód, czy chociażby nalać wody do wiadra, muszę go zamykać! Cyrk!
OdpowiedzUsuńSpecjalistka od powidel sliwkowych byla moja mama, ja niestety taka zdolna nie jestem. Ze sliwek wegierek ktore kupilam ( w ekologicznym sklepie) zrobilam nalewke, bedzie na dlugie zimowe wieczory jak znalazl.
OdpowiedzUsuńTwoje powidelka wygladaja bardzo smakowicie:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Jestem z mojego działa zadowolona :) A trening czyni mistrza ;)
UsuńNalewka brzmi bardzo dobrze i na pewno jest bardzo dobra. Nigdy jej nie robiłam i nie piłam chyba, czas moze na to ;) zależy od towaru, jaki będę miała na stanie.