Strasznie zimno się u nas zrobiło. Wieje, pada, temperatura spadła bardzo, bardzo nisko, jeśli o mnie chodzi. Pomyśleć, że dwa tygodnie temu prażyliśmy się w czarnogórskim słońcu, a tydzień temu i u nas w Polsce było całkiem przyjemnie.
Ale do rzeczy.
Tutaj wkleiłam mapkę z zaznaczonymi miejscowościami, które dane nam było zwiedzić. Dzisiaj chciałabym napisać kilka słów o tych miejscach i okrasić to zdjęciami.
Ciekawe, że wszystkie te miejsca były twierdzami, czy miastami, otoczonymi murami, które zachowały się w lepszym lub gorszym stanie do dzisiaj. Niektóre są nawet odbudowane
i zrekonstruowane, w niektórych mieszkają ludzie, mieści się sporo kawiarni, restauracji itp.
Pierwszy na tapetę poszedł Stary Bar. Nikt tam już nie mieszka od około 200 lat, można przejść się po wybrukowanych, śliskich uliczkach, wokół ruiny domów, drzewa i mnóstwo pachnącego "zielska".
Widok na ruiny Starego Baru z nieodłączną wieżą zegarową, która była dziełem Turków. Taki mieli zwyczaj, że wszędzie, dokąd zawędrowali, stawiali takowe wieże.
Ciekawi mnie zawsze, co to był za dom, jacy ludzie tutaj mieszkali. Może ich potomkowie wybudowali sobie domy w dole, a może wyemigrowali gdzieś tam?
Samochody tędy by się nie przecisnęły ;)
Zostawmy Stary Bar i podążmy gdzie indziej. Wklejam kilka zdjęć "starych murów" z innych miast. Są naprawdę piękne i klimatyczne, te miasta oczywiście ;)
Wchodząc na mury starego miasta w Budwie, można zajrzeć do ogródków i okien ludzi, którzy tam mieszkają.
Trzeba jednocześnie patrzeć pod nogi, bo widać, że nocni imprezowicze upodobali sobie to miejsce na załatwianie potrzeb fizjologicznych. Szkoda, bo jest tam naprawdę bardzo ładnie.
Nad budwijskimi dachami
Wypasione jachty w porcie, w Budwie. Parking dla takiego "cudeńka" to koszt czternastu tysięcy euro na tydzień, jeśli dobrze pamiętam.
Za starymi murami - nowoczesne budynki. Budwa to czarnogórska letnia stolica kraju. Liczba przyjezdnych jest latem kilkakrotnie wyższa od liczby mieszkańców. Szczególnie upodobali sobie to miasto Rosjanie i w sklepach wszyscy mówią po rosyjsku.
Oprócz tego, w Budwie kręcone były i są liczne filmy i to zarówno krajowe ( jakiś łzawy serial obecnie), jak i zagraniczne m.in. któraś część Jamesa Bonda z Piercem Brosnanem.
Nasza grupa nie załapała się niestety na żadne ujęcie, ani też żaden łowca talentów nikogo z tłumu nie wyhaczył.
Przypomniał się mi za to fajny, polski film pt. "Statyści". Takich doznałam skojarzeń od razu w związku z nami :))
Kolejne stare miasto i mury, to Herceg Novi :
Znów turecka wieża z zegarem
Jeden z wielu urokliwych zakątków
Widok z herceńskich murów na wody Adriatyku
A teraz lecimy sobie do Kotoru.
Znów mury starego miasta, a tam w górze pozostałości fortyfikacji, wyglądające niczym słynny Chiński Mur ;) Można tam oczywiście wejść, ale z mężem darowaliśmy sobie tę wyprawę w czasie tak zwanym wolnym. Woleliśmy usiąść w restauracji i zjeść wspomniane już wcześniej owoce morza, wysłać kartki z pozdrowieniami i poszukać magnesów na lodówkę.
Znów wąskie uliczki
Ponownie wieża z zegarem, lekko skrzywiona po trzęsieniu ziemi
Katolicki kościół, zwróćcie uwagę na daty - tyle lat go budowano, a i tak jedna z wież nie została dokończona ;)
W kościelnym muzeum znajduje się krzyż, którym ponoć ówczesny papież błogosławił wojska Sobieskiego, idące na Turków ( od razu miałam dwuznaczne skojarzenia
i wątpliwości co do sensu i słuszności tej i każdej innej wojny).
Po prawej stronie mała cerkiew Kościoła Czarnogórskiego, a ta dalsza - Serbskiego. Jest
w tej chwili zadyma z własnościami i strefami wypływów po tym, jak Czarnogóra oderwała się od Serbii w 2006 roku.
I na koniec jedziemy pod albańską granicę, do miasta Ulcinj.
Widok na dawną twierdzę piratów. Po prawej stronie, plaża miejska. W odróżnieniu od innych, nie ma tutaj kamieni, tylko piasek wulkaniczny, ponoć zdrowotnie działa na bolące stawy.
Miasto ciekawe pod względem socjologicznym, jak dla mnie. A może bardziej językowym, ponieważ dzieci w szkole uczą się 5 języków! Rodzime to czarnogórski ( serbski może bardziej) i albański. Do tego wielu, jak nie większość mówi po włosku i dochodzą do tego dwa inne języki obce, w tym pewnie angielski i jeszcze jakiś inny.
Większość mieszkańców miasta to muzułmanie, ale są to, jak mówiła przewodniczka - mniej radykalni wyznawcy tej religii. Jeśli spotyka się na ulicy kobietę w czadorze, jest to turystka zazwyczaj.
Poza tym, wielu mieszkańców to potomkowie piratów.
Dzikie tłumy na plaży w mieście. Zdjęcie nie oddaje tego koszmaru spowodowanego upałem, hałasem, dymem papierosowym i niesamowitym tłokiem.
Zdecydowanie lepiej jechać na duże plaże, tam jest zdecydowanie przyjemniej, więcej miejsca przede wszystkim.
Przez twierdzę przeszliśmy w sporym tempie, bo przewodniczka umówiona była
z chłopakiem i trochę się jej spieszyło, co mnie z lekka zniesmaczyło.
Tytuł posta dałam taki, a nie inny, ponieważ zwiedzanie w grupie odbywa się zawsze w zbyt wielkim tempie, a to ostatnie było totalnym przegięciem. Jak to moja koleżanka określiła, jest to odhaczanie przez przewodników kolejnych punktów programu.
Stwierdziliśmy z mężem, że narazie mamy dosyć zbiorowych wyjazdów.
W Czarnogórze nie ma dobrej komunikacji autobusowej, odbywa się to na zasadzie: usiądź na przystanku i czekaj. Autobusy to stare gruchoty, pokonujące trasę w tempie ślimaka, ale z głośną muzą w środku i klimą w postaci otwartych drzwi. Z pociągami jest pewnie lepiej, ale nie do każdej miejscowości docierają.
Żeby samodzielnie zwiedzać ten kraj, trzeba mieć samochód, albo dać sobie duuużo czasu na czekanie.
Gratuluję, jeśli ktoś dotarł do końca tego postu :) Planuję napisać jeszcze jeden o naszym pobycie ;)
P.S. Post zaczęłam pisać wczoraj, dzisiaj pogoda jest ładniejsza, bo świeci słońce - póki co.
Miłego dnia wszystkim :)
No właśnie - zimnica sie zrobiłą okropna! Trza sie pocieszac jakowymiś napitkami goracymi, pysznym, kalorycznym jedzonkiem oraz ogladaniem zdjęć z gorących, urokliwych miejsc.
OdpowiedzUsuńPieknie w tych czarnogórskich miastach. Te kamienne domostwa najfajniejsze! I inny niz u nas koloryt zabudowań. Ale też by mnie denerwowało zwiedzanie w tempie ekspresowym. Człowiek chciałby sie gdzieś zatrzymać, pokontemplować, pospacerować dookoła i nie moze, bo go popędzają.Lubie indywidualnie, w ciszy i spokoju łazic sobie jak kot swoimi ścieżkami.
Dobrego dnia Lidko. I ciepełka miłego w domu!:-))
Ja też tak bardziej jak kot ;)
UsuńTrochę ci ludzie mają ciężko latem, bo przewalają się im tabuny turystów dzień i noc, muzyka wieczorem dudni i pewnie spokój to mają po sezonie. A może im to nie przeszkadza?
Dziś u nas przyjemnie, ciepło, długie rękawy znów poszły w kąt i niech jak najdłużej tam leżą.
Tobie, Olu również miłego i również ciepła :)
Pewnie w Czarnogorze buduja koscioly z datkow wiernych, a ze narod niezbyt bogaty, to i budowa sie rozciaga w czasie. Nie tak jak w Polsce, gdzie panstwo finansuje tych pasibrzuchow, ich plebanie i swiatynie.
OdpowiedzUsuńSliczne sa te waziutkie kamienne uliczki, bardzo klimatyczne i urokliwe, tylko to wspinanie sie do gory musi byc uciazliwe.
I nie badz taka skromna z tym doczytywaniem postu do konca, to bardzo zajmujaca lektura.
Panterko, miło mi :)
UsuńW Czarnogórze są trzy główne wyznania: ok.70% prawosławni, jakieś 20% muzułmanie i tylko ok. 5% katolików. Państwo zatem nie jest w stanie finansować zachcianek przedstawicieli kleru - takie odniosłam wrażenie.
Starają się utrzymywać równowagę pomiędzy tymi trzema religiami i twierdzą, że panuje u nich tolerancja religijna.
Np. w Barze budowane są jednocześnie trzy kościoły. Nasz kierowca mówił, że na budowie katolickiego nic się nie dzieje od jakichś trzech lat. Wniosek - nie mają kasy.
Wspinanie się do góry bywa uciążliwe, zwłaszcza, gdy żar się z nieba leje. Ale potem owiewa cię bryza morska i jest ok.
Piękne widoki, uwielbiam takie "stare miasta", wąskie uliczki, którymi ledwie można się przecisnąć i świadomość, że ich historia sięga setek lat przed nami. Takie miejsca mają duszę :)
OdpowiedzUsuńOj tak, to prawdą z tą duszą.A dusza tam jest tak różnorodna, że aż nieprawdopodobne, ile narodów się na nią złożyło.
UsuńWidzę, że tempo zwiedzania było ostre. Skąd ja to znam, zdjęcia szybko trzeba pstrykać no nie? Ale miejscowości bardzo urokliwe i widoki piękne.
OdpowiedzUsuńZdjęcia w trybie "sport" najlepiej, to wtedy coś wychodzi.
UsuńTempo przejść przez miasta było trochę za szybkie. Dobrze, że one same są niewielkie, to potem można było samemu przejść już na spokojniej.
Nie pojadę nigdy na "zbiorówkę", wole nie być niż być popędzana przez przewodniczkę z "parasolką";))) Szybko z tego wyrosłam;)
OdpowiedzUsuńNasza przewodniczka nie miała parasolki ;), ani kwiatka ;)
UsuńOdrzuca mnie od zbiorówek, zawsze tak było. Pewnie coś tracę, czy ja wiem? Ale nie przełamię się za chińskiego boga. Każda noc w innym miejscu? Matko, to nie dla mnie. Tak mam od dziecka. Wszelkie grupowe formy spędzania czasu mnie odrzucają.
OdpowiedzUsuńNocleg mieliśmy w jednym miejscu i stamtąd jeździliśmy na wycieczki. A zwiedzanie przeplatane było dniami plażowania, w poście to wygląda może, że to wszystko było w jednym dniu, ale nie chciałam się rozczulać nad każdą miejscowością, bo bez przesady.
UsuńAle fakt, faktem, że narazie mamy dosyć takich wyjazdów, mimo wielu pozytywnych wrażeń.
Lidko te dachówki zawsze się kojarzą z Adriatykiem , ciekawe to brzmi potomkowie piratów , myślałam że tacy już nie istnieją, a jednak.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki miałaś zwłaszcza te wypasione jachty, rzucają się w oczy.
Dobrej nocki Ci życzę :)
Ilona
Mnie też ci piraci trochę zdziwili, bo dla nas to pełna egzotyka ,ale tam niekoniecznie.
UsuńZapomniałam napisać, że nawet słynny pisarz Cervantes został przez nich uwięziony i tam , w niewoli napisał ponoć słynnego "Don Kichota", a imię Dulcynei to dawna nazwa miasta Ulcinj, mniej więcej oczywiście.
Jachty niezłe ;), większość pewnie tylko stoi, by właściciele mogli poszpanować. Mamy to na mniejszą skalę w Powidzu ;)
Dziękuję za gratulacje. ;)
OdpowiedzUsuńNie zdzierżyłabym dymu papierosowego, oj, chodziłabym nadąsana jak nic! Tak mam i już, choć kiedyś sama trochę popalałam. Jednak chyba nigdy tak, żeby innym uprzykrzać życie.
Ujęło mnie to puste miasto... Uliczki, zakątki, przesmyki, schody, kamyki...
A teraz idę jeść. :)
Oj, ja też fochy strzelałam, oburzając tym samym sąsiadów przez balkon - palaczy paskudnych :P
UsuńRuiny Starego Baru są faktycznie ciekawe. Dobrze, że w miarę dbają o to, bo miejsce też ładne, na wzgórzu otoczonym górami.
Piekna kamienna zabudowa ktora nie jedno przezyla, te domy maja wielki urok i te waskie uliczki sa cudne. Zwiedzanie w takim blyskawicznym tempie nie jest fajne, jednak niestety takie sa uroki wycieczek zoorganizowanych, Mysle, ze zlapaliscie troszke czasu i sami tez pobuszowaliscie po tych urokliwych miejscach.
OdpowiedzUsuńPort faktycznie robi wrazenie, ale to chyba nie jachty ( na pierwszym planie) a raczej wypasione lodzie motorowe bogatych Rosjan, dla nich tam pewnie taniocha wiec szpan na calego.
Fajna relacja Lidko:)
Na szczęście, w większości miejsc mieliśmy trochę czasu dla siebie, więc mogliśmy sami pokręcić się po tych pięknych uliczkach.
UsuńJa tam nie znam się na wypasionych pływadłach, ale masz rację, bo jachty to mają maszty zasadniczo ;) a te niekoniecznie, raczej zorientowane są na prędkość, a jacht trzeba umieć prowadzić, jeśli się chce na żaglach pływać.
Cumują tam w Budwie ogromne pieniądze, głownie oczywiście Rosjan.
to tak powiem zwiedzanie na szybkości było, ale jakże piękne widoki nam tutaj zaserwowałaś:)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Widoki zrekompensowały szybkość zwiedzania.
Usuń