niedziela, 31 marca 2024

Udanego świętowania :)

Wiosna coraz bardziej hula, robi się coraz bardziej zielono, biało i żółto :)
Dzisiaj chciałam Wam życzyć zdrowego i pogodnego świętowania 🐣🐤🐥 obojętnie, czy jesteście wierzący, czy niewierzący, praktykujący, czy niepraktykujący ...
Odpocznijcie, róbcie to, na co macie ochotę i korzystajcie z ciepłych dni 💗

Poniżej wrzucam kilka zdjęć z naszej działki, które zrobiłam wczoraj. Drzewka owocowe wypuszczają listki, ale do kwitnienia im daleko jeszcze. Mirabelki za to są białe i powoli kwiatki opadają. Szkoda, że tak szybko.





A takie podbiały i zawilce spotkałam tydzień temu w lesie, kiedy robiliśmy sobie rundkę z kijkami:



Trzymajcie się zdrowo 💗

sobota, 16 marca 2024

Kocie sprawy nie odpuszczają

To jeszcze trochę pociągnę koci temat.
Najpierw Mała. Wczoraj zdjęłyśmy jej kubraczek, bo tak kazał weterynarz. Na miejscu cięcia ma małą gulę i coś w rodzaju supełka albo strupka, chyba to drugie, bo szwy dostała rozpuszczalne. Jak się coś będzie działo, to oczywiście od razu jedziemy do gabinetu. Ale sąsiadka do mnie dzisiaj nie dzwoniła, więc chyba jest ok. Mała rozrabia u niej równo, ale ma wybaczone, bo dlaczego nie? Rezydentka ma trochę focha i na nią syczy, ale bez agresji. Włączyłyśmy feliwaya, mam nadzieję, że pomoże.
Kocurek natomiast, ma szansę na dom tymczasowy, ale najpierw musi zostać wykastrowany. Przez to, że nadal ma zawalony nos, jeszcze nie został i cały czas przebywa w kenelu, 
w szpitaliku. Znosi to niestety coraz gorzej, stąd wolontariuszki znalazły dt, a kastrację zrobią prywatnie, bo "gminnie" musiałby sporo czekać. Takie info dostałam od jednej z wolontariuszek w piątek. W poprzedni piątek byłam u niego ... ten kot całe życie spędził na ulicy, więc kenel - nawet duży, jest dla niego ciężki. Mam nadzieję ,że w tygodniu już z niego wyjdzie i będzie miał możliwość na naprawdę lepsze życie. Na osiedlu umarłyby niestety, tak czy tak.

Wyglądają na spokrewnione

Franio jest zdrowy, póki co. Miaukoli po nocach, sporo je, nie może doczekać się możliwości wyjścia na balkon - bo kiedy jest zimno, to nie wychodzi. Nie to, co Bonus. Jemu zimno ani deszcz nie przeszkadzały.

A ja przygotowuję się mentalnie i fizycznie do biegu na 10 km w moim mieście. Na razie klepię asfalt na osiedlu po 4 km, albo idę nad Zalew, albo w soboty na Parkrun - 5 km. Też nad naszym Zalewem. 
Mam nadzieję, że będzie dane mi przebiec tę naszą dychę.

Na działce kwitną prymulki - piękne są w tym roku, a wysadzone były po przekwitnięciu chyba ze dwa lata temu ... krokusów kilka mamy - w dowolnych miejscach ... na drzewach owocowych dopiero pąki liści - i niech się nie spieszą, no i to byłoby na razie tyle.





A jakieś dwa tygodnie temu, kiedy byłam na kijkach, spotkałam tego kwiatuszka:


Ziarnopłon wiosenny - mocno się pospieszył, ale widocznie w zaciszu, pod drzewem, dużo wilgoci, to sobie zakwitł. Wcześniej niż podbiał.

To tak tyle, o czym chciałam napisać.

Trzymajcie się zdrowo :)

poniedziałek, 4 marca 2024

Co u kotów? Podsumowanie lutego.

Mała miała kastrację tydzień temu, ale sobie przez ubranko rozlizała ranę. Po raz drugi. Podejrzewamy, że ze stresu, w środę ma kolejną wizytę u lekarza i zobaczymy. Trzymajcie kciuki, żeby zaczęło się jej zrastać i .... trzymajcie kciuki. Stres wynika zapewne z siedzenia 
w kenelu. Byłyśmy u niej z panią sąsiadką w piątek, żal było na nią patrzeć. Mała nas poznała, nawet się trochę ożywiła ... pani sąsiadka prawie że płakała przy tej klatce ... po prostu ciężko było. Mam jednak nadzieję, że w środę wszystko się wyjaśni i rozwiąże.

Drugi kotek natomiast - nastąpił zwrot akcji. W zeszły wtorek po południu, odezwała się do mnie jedna z wolontariuszek innej fundacji i powiedziała, że mieliby wolne miejsce dla tego kota. Bo dla mnie on był chory, co najmniej miał zawalone drogi oddechowe.
I żeby nie zanudzać - przyjechały dwie dziewczyny z klatką - łapką, kota oczywiście nigdzie nie było, ale zostawiły ją otwartą przy budce, a jako wabik - wędzoną makrelę. Mój kot nigdy by tego nie zjadł, ale tamten się skusił i dzięki temu został złapany. Oczywiście nie było to tak, że klatka miała stać cała noc, tylko umówiłam się z dziewczynami, że klatka będzie do godziny 20.00, potem biorę ją do piwnicy i montuję rano, jak wyjdę z jedzeniem i złapanego kota zawiozę do nich. Nie minęła godzina od ich wyjazdu, dzwoni do mnie pani sąsiadka, że kot się złapał. Telefon do wolontariuszki, błyskawicznie przyjechała i od razu zabrała kota do lecznicy.
Stan kocurka taki sobie. Zawalone drogi oddechowe, z nosa i oczu ciekło, mnóstwo wszołów na skórze i w sierści i .... wybite przednie zęby. Co on przeszedł - nic dobrego.
U weterynarza był nawet grzeczny, dzisiaj się o niego pytałam, to poprawy wielkiej nie ma, jutro ma kolejną wizytę w gabinecie. Widocznie organizm za bardzo osłabiony, żeby tak od razu zareagować na leki. W piątek do niego pojadę ... W sumie to nie wiem po co, ale chcę.

Franio na razie ok., ale oczywiście zawsze coś może wyskoczyć i z nim będę musiała jeździć do lecznicy. Więc nie mówię hop, bo z nim to różnie bywa.

Sportowo luty był trochę lepszy od stycznia - 67,8 km jeśli chodzi o same treningi:
bieganie - 36,5 km
nordic - 24,3 km
marsz - 7 km

Ostatni tydzień był słaby, bo sprawy kocie mnie totalnie pochłonęły, a potem nie miałam siły 
i chęci na nic.

Zaczął się marzec - srarzec, różnie z nim bywa. Często funduje mi jazdy na karuzeli bez zabezpieczenia, zobaczymy jaki ten będzie.

Trzymajcie się zdrowo 💗