w sumie może nawet i nie ponoć, tylko na pewno, bo widać to, kiedy coś za długo stoi albo zostało gruzowisko, to za chwilę widać rośliny i wszędobylską zieleń.
My zostaliśmy domem tymczasowym dla mamusi z kociętami. Czy byłam/jestem gotowa na nowe koty w moim życiu? Chyba nie, ale w sumie już się pojawiły, jestem za nie odpowiedzialna, są - zmęczona i pokiereszowana psychicznie przez ludzi kotka, ale bardzo miziasta i zero agresji oraz jej maluchy - urodzone co prawda w ruinach jakiejś kolejowej budowli, ale szybko z tego miejsca zabrane.
I już więcej nie mam sił pisać. Zawirowało mocno w naszym życiu, zobaczymy, co będzie dalej. Dzięki dobrym ludziom, koty finansuje jedna z poznańskich fundacji, ale wiadomo że reszta spoczywa na nas. Będą do adopcji za jakiś czas, mamusia raczej zostanie z nami i możliwe, że któreś z kociąt. Na razie mają około 4 tygodni i powoli pokazują swoje charaktery.