poniedziałek, 24 listopada 2025

Koty do adopcji

Nasze kocięta skończyły 10 tygodni. Biegają po domu z prędkością światła, bawią się ze sobą, bawią się różnymi zabawkami... Musieliśmy otworzyć koci pokój, bo nie szło ich tam utrzymać. 
A ich mamusia chce ciągle jeść. Miauczy, domaga się natrętnie, wchodzi na stół i chce jeść nasze jedzenie, obojętnie co miałoby to być. Nie pogardzi suchym chlebem. Masło zjadłaby całe za jednym podejściem i wszystko trzeba przed nią chować. W piątek miała pobraną krew, oprócz morfologii ma mieć sprawdzone wchłanianie. Dzisiaj jeszcze nie było wyników, może jutro. Będziemy wtedy wiedzieli, czym spowodowany jest ten apetyt. Chociaż podejrzewam, że psychika i miesiące głodu i przeganiania zrobiły swoje. Nie można zostawić jedzenia, żeby maluchy mogły sobie dojeść w swoim tempie, bo zjada im wszystko. A jak się ją odizoluje, to idzie do kuwety i robi kupę obok. Mały sukces wypracowany przeze mnie - kiedy przygotowuję jedzenie, to już mi nie wskakuje tak uparcie na szafki kuchenne.

Maluchy mają iść do adopcji. Z jednej strony chcę tego, z drugiej boję się. Jaki los je czeka? Chcę, żeby trafiły jak najlepiej, do kochających je rodzin i to w takich konfiguracjach, które będą dla nich jak najlepsze. A ciężko je określić, bo one wszystkie bawią się razem, razem śpią, raz 
w takiej grupie, raz w innej.

Są trzy kotki, cztery kocurki. Odrobaczone, zaszczepione, mają swoje książeczki zdrowia. Może ktoś z Was planuje adopcję kotów? Do domu niewychodzącego, zabezpieczonego. 
Z wypełnieniem ankiety adopcyjnej z fundacji, która nas wspiera? Dajcie znać.

Mają mieć niedługo posty adopcyjne, wrzucę je na bloga. Kotki są bure i buro - białe, ale tak jakoś oryginalnie. Niektóre puchate, może jakiś rasowy przodek jest w ich drzewie genealogicznym?

 

niedziela, 2 listopada 2025

Tak szybko ten czas upływa

za chwilę minie miesiąc, jak Franio odszedł. Ciekawa jestem, gdzie się podziewa. Możliwe, że część jego duszy, czy energii jest u nas w domu, bo kotka czasem wpatruje się w jakiś punkt, tak uważnie, jakby kogoś/coś widziała... a dzisiaj rano, kiedy jeszcze spaliśmy, położyła się na moich nogach - tak samo, jak robił to Franio. Ona raczej w domu na stałe nie przebywała, możliwe że była wychodząca, to znaczy na pewno była, bo jakoś w ciążę zaszła, a potem ktoś ją z tego "domu" wywalił, może wywiózł, bo dzieci się pobawiły i kotek jest niepotrzebny, bo to tylko obowiązki.
Ale mniejsza z tym i o to.

Od roku chodzimy z moich mężem na zajęcia plastyczne dla dorosłych. W sumie dopiero od roku taka możliwość w naszym mieście jest - dla dorosłych, bo dla dzieci były. Jako, że mąż ma duże zdolności plastyczne, a mobilizacji zero było, to te zajęcia są taką jakąś mobilizacją 
i możliwością jakiegoś rozwoju i hobby. Ja już takich zdolności nie mam, ale coś tam podłubię, pokreślę, czegoś się nauczę, coś mi nauczycielka poprawi....
Ostatnie dwa albo trzy spotkania spędziłam na rysowaniu kredkami kota. Nie jest to bezpośrednio Franio, ale kot Franiopodobny.
Był u nas od 7 września 2018 do 8 października 2025. Kiedy go adoptowaliśmy miał może 2-3 lata.

 

piątek, 17 października 2025

Ponoć natura nie lubi próżni

w sumie może nawet i nie ponoć, tylko na pewno, bo widać to, kiedy coś za długo stoi albo zostało gruzowisko, to za chwilę widać rośliny i wszędobylską zieleń.

My zostaliśmy domem tymczasowym dla mamusi z kociętami. Czy byłam/jestem gotowa na nowe koty w moim życiu? Chyba nie, ale w sumie już się pojawiły, jestem za nie odpowiedzialna, są - zmęczona i pokiereszowana psychicznie przez ludzi kotka, ale bardzo miziasta i zero agresji oraz jej maluchy - urodzone co prawda w ruinach jakiejś kolejowej budowli, ale szybko z tego miejsca zabrane.
I już więcej nie mam sił pisać. Zawirowało mocno w naszym życiu, zobaczymy, co będzie dalej. Dzięki dobrym ludziom, koty finansuje jedna z poznańskich fundacji, ale wiadomo że reszta spoczywa na nas. Będą do adopcji za jakiś czas, mamusia raczej zostanie z nami i możliwe, że któreś z kociąt. Na razie mają około 4 tygodni i powoli pokazują swoje charaktery.