poniedziałek, 21 października 2019

Kolejna kocia historia

ale już nie tak radosna, póki co.
A dlaczego ją opisuję? Bo tak.
Zdarzyło się dzisiaj, kiedy byłam jeszcze w szkole. Dzwonek na przerwę przed ósmą godziną lekcyjną. Wyszłam na dyżur, który mam przed wejściem do budynku szkoły. Stoję, świeci piękne słońce, nagle widzę dziewczynę, która niesie małego, czarnego kota. 
Co się okazało? Szła do koleżanki i znalazła to małe nieszczęście na ulicy, przy naszej szkole. Małe nieszczęście nie mogło ruszać łapką, miało mokry tył, jakby się obsikał i na tym zasikanym futrze muchy złożyły jaja. Na szczęście musiało to stać się niedawno, bo larw nie było. Nie miał też widocznych ran zewnętrznych.
Serce mi stanęło, bo tak naprawdę to nie wiedziałam, co robić. Dziewuszka nie z naszej szkoły nawet, ale z rozpaczą w oczach mówi, że przecież nie mogła tego kota tak zostawić. 
Koniec końców, jedna z moich koleżanek dała nam karton dla kota i powiedziała, że trzeba zadzwonić do Straży Miejskiej, albo do schroniska, bo gmina ma obowiązek zaopiekowania się bezpańskimi zwierzętami, kiedy tej pomocy potrzebują. Zadzwoniłam więc do Straży, na szczęście w naszym mieście można się do nich w miarę szybko dodzwonić. Pani strażniczka miejska powiedziała, że zawiadomi schronisko i ktoś po tego kota przyjedzie. Zabrałam więc malucha z kartonem do klasy - akurat miałam lekcję z klasą, do której chodzi dziewczyna, która adoptowała kota spod sklepu, chwilę poczekałam i pani strażniczka mi oddzwoniła, że pan ze schroniska zaraz podjedzie.
Wiem, kto to jest, bo nasza mieścina znowu nie jest tak jakoś duża .... zabrał kota do lecznicy, która ma podpisaną z gminą umowę...
Wieczorem dzwoniłam tam, żeby się spytać, co z kotem ... miał prześwietlenie, złamana kość udowa, będzie miał robiony zabieg operacyjny jutro/pojutrze. I z tego, co zrozumiałam, to raczej 
w Poznaniu. Powinno być dobrze.
Może jutro spotkam pana weta, to może mi więcej powie niż przez telefon i to kilkanaście minut przed zamknięciem lecznicy. 
Wrzuciłam informację na naszą lokalną stronę, ale wątpię, żeby znalazł się właściciel zwierzaka. Zwłaszcza, że ma w perspektywie kosztowne leczenie. Cuda czasem się zdarzają, jakkolwiek tu w to powątpiewam. 
Oby ta operacja się udała, kot nie cierpiał i znalazł najlepszy dom na świecie. 
Oczywiście najlepszy byłby mój, bo serce moje rwie się do tego czarnego futra, ale nie da rady, bo Franio dostałby wścieklicy pewnie. Kotek może mieć około 5-6 miesięcy na moje oko. Jakiej jest płci - nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że kocurek.
Pomyślcie o nim ciepło, proszę.

A tu, u naszej koleżanki blogowej, Hany  - taka śliczna kicia do adopcji. Może ktoś? Jak wiecie, do dobrego domu dojedzie :)


34 komentarze:

  1. Szkoda kociaka, może mu się w życiu uda, trzymam kciuki.
    O Hany kicię też się martwię, niechby już znalazła dom. Ja się dokocić nie mogę, bo mój nie bardzo toleruje konkurencję. Przez pół roku się nie przyzwyczaił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym chciała, żeby się mu udało. I każdemu innemu zwierzakowi.
      Franio też nie lubi konkurencji... Co zrobić.

      Usuń
  2. Przykre. Mam nadzieję, że wszystko się w miarę dobrze skończy dla kociaka, chociaż wyobrażam sobie, jakie to musi być dla niego cierpienie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, szkoda gadać. Dobre to tylko, że trafił do lecznicy i jest nadzieja, że dostał jakieś leki i dzisiaj albo jutro go zoperują. I znajdzie dom. Najlepszy na świecie.

      Usuń
  3. Moglabym wyc ze zlosci i rozpaczy, na glupote tych, ktorym sie wydaje, ze kazda kotka/suka powinna co najmniej raz urodzic. Dobrzy ludzie staja na glowie, a kociat/szczeniat coraz wiecej, coraz wiecej dramatow i bezdomnosci. Pieprzona mentalnosc, gdzie czlowiek PANEM swiata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, doskonale to rozumiem, bo wczoraj poczułam taką bezradność i złość i smutek, że po powrocie do domu nie byłam w stanie mężowi opowiedzieć co się stało.
      Tych zwierząt wydaje się więcej, bo ludzie je ratują, a kiedyś...nikt nie zwracał na to uwagi. Jest to na pewno dobry objaw i świadczy o wzroście wrażliwości społeczeństwa.

      Usuń
  4. Trzymam kciuki za maluszka, wielkie biedactwo,nie chcę nawet myśleć ile takich kotków umiera w męczarniach i samotności, bez szans na pomoc:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 💗 Maluch jest po operacji. Dorwałam dziś właściciela tej lecznicy. Zbyt rozmowny nie był, ale będę dopytywac wolontariuszki w schronisku.
      Ja mam to samo z takimi myślami czasem....

      Usuń
    2. Oby się maluchowi udało mieć kochającego człowieka!

      Usuń
  5. Oczywiście, myślę nawet gorąco i trzymam kciuki za jego nowy dom:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 💗💗💗 Bardzo bym chciała, żeby każdy zwierzak miał dobry dom.

      Usuń
  6. Jesteś wspaniałym człowiekiem, no musiałam to napisać. Biedny kotek, pomodlę się za Niego. Niech operacja się uda i z całego serca życzę, by znalazł kochający dom. Jesteś niesamowicie pięknym człowiekiem, normalnie tulę Cię do serca. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie zasłużyłam na takie słowa... Ale dziękuję za nie 💗💗💗 Maluch jest po operacji. Z tego, co zrozumiałam, ma duże szanse na wyzdrowienie i normalne życie.

      Usuń
    2. To jest dobra wiadomość, żeby jeszcze szybko ktoś go pokochał i dał dom!

      Usuń
    3. O tak .... bo w schronisku nie ma warunków dla kotów. Nawet kociarni nie ma, tylko kojce dla psów.

      Usuń
  7. No gdybym ja nie miała takiego stada to bym wsiadla i jechała normalnie.
    JA myślałam kiedyś, że Salem za kota by zabił, ale czasami maluch kruszy serce i nawet staruszka - im mniejszy tym lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, Kocurku....nawet nie mam możliwości izolacji dwóch kotów...

      Usuń
    2. Oj powiem Ci że ja Lune oddzieliłam na początku i to chyba był mój błąd. Każdego kota wrzucałam w stado na żywioł i było ok. A tu izolowalam i cały czas Sherlock coś do niej ma. Nie wiem może mu się podoba :D

      Usuń
    3. Jest to też jakiś sposób, ale tak naprawdę to nigdy nie wiesz, jak się koty dogadają.
      Jak się mu Luna podoba, to niech to inaczej moze okaże, co? ;)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Niech się uda. Miał dzisiaj operację, która zespalała złamaną kosteczkę.

      Usuń
    2. Na razie nic więcej nie wiem, ale się na pewno dowiem.

      Usuń
  9. Gdziekolwiek nie ruszymy sie samochodem tam zaraz na szosie widzę rozjechane truchła róznych zwierząt. A to koty, a to psy, a to lisy, jeże, kuny i inne niezydentyfikowane ciała, które jeszcze kilka chwil wcześniej żyły jak gdyby nigdy nic. Dobrze, że czarnuszek z Twojej opowieści przeżył, niedobrze, że prawdopodobnie dotychczasowy opiekun sie po niego nie zgłosi. Chyba, że ktos nowy sie zlituje i da mu jeszcze szanse na dobre życie. Oby! Juz dość sie przeciez biedak nacierpiał.
    Pozdrowienia serdeczne, zasyłam Ci Lidko!*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mnóstwo zwierzaków leży rozjechanych. Ten maluch od nas nie był chyba jakoś mocno potrącony, ale nie sądzę, żeby miał jakiegoś odpowiedzialnego opiekuna. Bo ktoś odpowiedzialny daje ogłoszenia, albo szuka choćby w schronisku. Coś dużo tych koci historii wokół mnie, za dużo, bo nie są niestety jakieś radosne i budujące. Póki co.
      Na pewno napiszę więcej, co się z kotkiem dzieje.
      Pozdrawiam Cię, Olu równie serdecznie :)

      Usuń
  10. Moje serce też wyje - do pewnego Hitlera - i nie wiem, jak to wszystko się skończy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze trzy, albo cztery raz przeczytałam Twój komentarz, zanim dotarło do mnie, że pewnie chodzi o jakiegoś futrzaka o tym dźwięcznym przydomku, czy też imieniu ;)
      Tak więc wiesz, o czym piszę ...

      Usuń
    2. Własnie tak. I zupełnie wiem, o czym piszesz...

      Usuń
  11. Brałabym wszystkie bezdomne koty, jedynie rozsądek mnie powstrzymuje, bo serce do futrzaków się rwie. Życzę kotkowi dobrego domu, są jeszcze na świecie dobrzy ludzie przecież:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że są. I mam nadzieję, że kotek od tej pory tylko na takich trafiać będzie i trafia.

      Usuń
  12. Biedaczysko:( Taka mała istotka, a tyle nieszczęść :(

    OdpowiedzUsuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.