Jak w tytule. W końcu małżonek przytargał do domu wiertarkę, żeby wywiercić nią kilka otworów, załadować w nie kołki rozporowe i można już wieszać obrazy :)))
Były trzy do powieszenia. Jeden od Ilony , wylicytowany przeze mnie latem, a dwa mniejsze od Panterki - wygrane w jej konkursie rocznicowym.
Udało się wreszcie :)
Wrzucam zdjęcia w celu udokumentowania naszych działań:
Tak wyglądały obrazy od Panterki, kiedy wyciągnęłam je z paczki :)
A tak wyglądają teraz ;) To nasza sypialnia. Będą pilnować nas i naszych snów :)
Obraz namalowany przez córkę Ilonki zawisł pomiędzy kuchnią a salonem. Powinien czuć się swojsko, bo obok ma kury i koguty z filcu ;) Ta ozdoba wisi u mnie cały rok, a nie tylko na Wielkanoc.
Tylko, żeby mi się jeszcze chciało ....
Z takimi kotami, będziecie mieli tylko piękne sny ;)
OdpowiedzUsuńObraz Kingi, piękny, kto wie ile będzie wart za kilka lat :)...no i dobrze, że pomyślałaś o ptasim towarzystwie dla niego ;)
Pamiętam, jak trzeba było wiercić dziurę w ścianie, żeby powiesić, nawet najmniejszy drobiazg :)...Teraz, do tego celu, wystarczy mi młotek ;)
Mam nadzieję, że będą piękne :) Zobaczymy jutro ;)
UsuńTo ptasie towarzystwo tak trochę przypadkiem sie znalazło, dopiero mnie olśniło po zrobieniu zdjęcia.
Młotkiem to mogę sobie w ściany postukać tylko ;) Tynk mi odpadnie i tyle z tego będzie ;)
A gwozdzikiem i mlotkiem sie nie dalo? Czy tak, jak u moich rodzicow, kazde byle co - wiertarka udarowa?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, Panterko. Młotkiem mogę wbić gwoździk w stół, albo drzwi, żeby jakieś ciuchy tam powiesić :))
UsuńA w ściany, nawet do lekkich obrazków, jak Twoje - wiertara i to jeszcze kawałek tynku moze odpaść. Albo wiertło znienacka całe do środka wleci .... Mówię Ci, przygoda, jak się patrzy ;)
Liduchno jakie znajome widoki :)
OdpowiedzUsuńKociaki pięknie się wkomponowały , obraz Kingi miło mi widzieć u Ciebie, teraz córa jest na etapie portretów :)
Uściski ślę gorące :)
Ano, znajome, w końcu doczekały się prezentacji, jak się należy. Obraz Kingi cały czas stał w tym miejscu, na komodzie, przy tej ścianie, ale lepiej, jak wisi :)
UsuńCo do koteczków, to opcji było kilka, w końcu zdecydowaliśmy się na ściany w sypialni. I to będzie stałe miejsce, bo ileż można z wiertarą po mieszkaniu latać. Chociaż niektórzy tak lubią, znienacka, długo i namiętnie ;)
Portrety, to chyba jedna z najtrudniejszych umiejętności, jakie artysta moze posiąść. Powodzenia Kindze życzę :)
Pa :***
ale cuda!
OdpowiedzUsuńżycie blogowe jest czasem takie piękne :)
a na ćwiczenia chodzić trzeba i bardzo dobrze że potrafisz się zmobilizować. Jak znajdziesz jakiś sposób aby również i mnie do ćwiczeń zachęcić to napisz proszę na maila :P :)))))
Buziaki :*
Najczęściej to życie jest piękne :) Albo fajne przynajmniej.
UsuńCo do mobilizacji, to nie widzę innego wyjścia, jak chodzić na ćwiczenia z drugą osobą. Bo jak mnie się nie chce, to ta druga z domu wyciągnie i na odwrót. Chociaż tydzień temu nam obojgu się nie chciało ;) Ale to tylko raz tak było :)))
:***
Bardzo pięknie się prezentują te blogowe prezenty!
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :))
UsuńCzyli co! Sciany z betonu, okurcze to bez wiertarki ani rusz. Uwazaj Lidko aby w nocy kotki nie wyskoczyly przez okno:)))
OdpowiedzUsuńTai - chi jestem pod wrazeniem! Ciekawa jestem ktora forme cwiczen wybraliscie ale z tego co piszesz to ta oddzialywujaca na cialo, a ja juz myslalam, ze walczysz wlocznia albo halabarda.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dokładnie, beton i niewiadomoco w tym betonie. Nowe technologie budowania :P
UsuńOkno w nocy mamy o tej porze roku zamknięte, więc wskoczą nam na głowy co najwyżej ;)
Co do tai-chi, ćwiczymy według szkoły Chen - tak trener mówi :))
Nie walczę żadnymi mieczami, jedynie z własnym lenistwem i ograniczeniami ;)
Pozdrawiam również :)