niedziela, 29 grudnia 2013

Na grzyby

Na dobranoc, zdjęcia z dzisiejszej wyprawy kijkowej do lasu:



Na szczęście są to tylko jakieś "psiary" i grzybiarze nie są nimi zainteresowani. Rosną więc sobie przy drodze, a w lesie kręcą się podobni nam - świrusy z kijkami, biegacze lub szybcy rowerzyści, a nie nawiedzeni zbieracze, smrodzący swoimi pojazdami.
Śliczne, prawda? 
W przyszłym tygodniu mamy start "z biegiem natury". Głównie jest to bieg, ale dla kijkowców przygotowano miejsca na tyle stawki. Mąż startuje w biegu, prawie codziennie robi sobie rundkę, żeby przebiec i przeżyć w jednym kawałku te 5 km. Nawet u lekarki rodzinnej był, żeby go osłuchała, obejrzała, zleciła ekg, przyznał się ,że chce znów biegać, pani doktor zauważyła, że schudł trochę :)), dokonał zakupu różnych gadżetów motywujących, głównie w sklepie u niemoty ( o dziwo, nigdy w tygodniu na niego nie trafił) i jest dobrze :)
Ja natomiast, biegać nie lubię, nigdy nie lubiłam, pójdę zatem z kijkami, czas wyznaczony przez organizatora na pokonanie tych 5 km powinien mi wystarczyć. Szykuje się naprawdę spora imprezka :)
A wczoraj poszliśmy na "Hobbita". Bo nasze kino jest już nowoczesne i cyfrowe, filmy wyświetlane są w dniu premiery, albo dzień po, czasem dzień przed. Mąż jest fanem Tolkiena, ja ograniczyłam się wyłącznie przygód dzielnego Bilbo, bo trylogia mnie z lekka przeraziła.
Tym razem nie zrobiliśmy poprzedniego błędu, czyli wybraliśmy normalną wersję filmu, 
a nie żadne tam 3D. Przy pierwszej części miałam w pewnym momencie mdłości, bo za dużo, za ostro, za gwałtownie i to wszystko na wyciągnięcie ręki.
Druga część też jest efekciarska i lepiej oglądało się mi ją na płaskim ekranie. Nawet się mi podobało. Odwieczna walka dobra ze złem, różne istoty zamieszkujące Ziemię, ładne widoki, chociaż w tej części było ich niewiele, pewne zjawiska są doprawdy uniwersalne.

Spokojnych snów :))
( Wczoraj, o dziwo, nie miałam żadnych koszmarów związanych z obejrzanymi obrazami.)

24 komentarze:

  1. Takich grzybów to w ogrodzie mam pełno.
    Ile czasu dają na 5km z kijmi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie zbierasz ich do jedzenia?
      Coś mi się kojarzy 45 minut ,ale nie moge nigdzie znaleźć tej informacji ;) Przywidziało się mi, czy co? Ale tyle wystarczy mi w zupełności, tak, czy inaczej :)

      Usuń
    2. Nie zbieram. A może one jadalne? Rozrastają się okropnie po trawniku.
      45 minut na 5 km to jest w sam raz. Szkoda, że trochę to daleko, to by mnie zmobilizowało, bo się zaniedbałam.

      Usuń
    3. Nie mam pojęcia, czy jadalne, może tak, ale próbować nie będę ;)
      Masz faktycznie trochę daleko, we Wrocławiu też jest, ale od Ciebie też kawałek drogi, ale wejdź sobie na stronę "maratony polskie", tam masz wszystkie biegi podane, albo na portal "chodze z kijami", masz tam wszystkie imprezy tego typu. Może coś sobie wybierzesz :)

      Usuń
    4. E tam, ja chciałabym z kimś znajomych, to mobilizacja większa. Jak się człek umówi.

      Usuń
    5. To wbijaj na Poznań ;) Zaczyna się dopiero o 11, biuro zawodów zamykają o 10.30 :))
      Jeszcze możesz się zapisać - do jutra chyba.

      Usuń
  2. Nie ma to jak grzyby zimą:D trzymam kciuki za marsz z kijkami! a co do Hobbita to też się wybieramy i nawet się poświęcę na 3D, oj okrutnie mnie będą oczy bolały, ale niech się M. cieszy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego to się dla swojego "szczęścia" nie zrobi ;))))

      Grzyby mnie trochę zaskoczyły, chociaż w sumie było ciepło, wilgotno, to sobie wyrosły ;)
      Kciuki się przydadzą, 5 km moze być czasem problematyczne do przejścia ;)

      Usuń
  3. My tez wykorzystalismy przerwe w deszczu i pobylismy sobie troche na swiezym powietrzu oraz dalej testowalismy aparat :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) mam nadzieję, że się pochwalisz, Panterko tymi zdjęciami :)

      Usuń
  4. grzybki piękne :) Bieg natury brzmi bardzo ciekawie :) Kciuki będę trzymała mocno! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten bieg jest ogólnopolską akcją, odbywa się w wielu miastach, my dopiero w grudniu zorientowaliśmy się ,że jest i łapiemy się na styczeń po raz pierwszy.
      Za kciuki dziękuję :)) Przydadzą się :***

      Usuń
  5. Przeczytałam tytuł posta i się roześmiałam, a tu faktycznie grzyby! :))
    Powodzenia w planach sportowych Ty moja idolko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to fajnie zabrzmiało "idolko" :)) Dziękuję, Aniu, plany mam ambitne, czasem coś mi z nich wychodzi :)
      A tytuł posta ma być chwytliwy, albo zaciekawiający ,albo kontrowersyjny, tudzież rozweselający, więc ten chyba spełnił swoją rolę :)) Bardzo mnie te grzyby zdziwiły, swoją obecnoscią w lesie. Hana ma takie na trawniku :)

      Usuń
  6. Też rozglądam sie teraz za grzybami w moim lesie, ale na razie nicziewo niet! Fajnie Lidko, ze startujecie oboje z męzem w biego-chodziarskim wyścigu. Dobre to dla zdrowia i dla radosnego, buzującego endorfinami, wspólnego spedzania czasu.
    Nie widziałam Hobbita a bardzo go lubię oraz całą twórczosć Tolkiena. Do kina sie nie wybiorę, bo za daleko a poza tym wolę jakos ograniczyc sie do własnej wyobraźni i mieć w głowie swoje wizje zwiazane z Bilbo i jego przygodami.
    U mnie na trawniku poza stokrotkami zakwitły dzisiaj mlecze! No wiosna panie dziejku i już!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Endorfiny buzują, oj buzują ,a szczególnie, gdy dochodzisz do mety :)) To naprawdę niesamowite uczucie :))
      To, że stokrotki kwitną, to mnie nie dziwi, bo kiedyś wyczytałam w mądrej książce, że są całoroczne i mając warunki moga na okrągło ;) Ale mlecze??
      Hobbita czytałam raz, a film będzie pewnie za jakiś czas na płytach, więc zawsze mozesz obejrzeć, jeśli przyjdzie Ci ochota na skonfrontowanie swojej wyobraźni z wyobraźnią reżysera ;)) Aczkolwiek reżysera trochę ponosiło przy niektórych sekwencjach ;) gdyby nie poniosło, byłoby mniej efekciarsko, co nie oznacza ,że gorzej ;)

      Usuń
  7. Lidka, napisz coś o technice chodzenia, czy puszczasz kije i one wracają ci do ręki, czy idziesz i cały czas je trzymasz w dłoniach? Mam wrażenie, że tyle technik, ilu chodziaży i gubię się trochę;) Jaki jest Twój sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mądrych książek i koleżanki - instruktorki, powinno się puszczać kij w momencie, gdy się nim odpychasz, czyli jest z tyłu. Dłonie robią takie jakby "pompowanie". Ja tak staram się robić, chociaż zauważyłam, że prawa lepiej się mi otwiera, lewa jest bardziej oporna.
      Mam fachową książkę, zeskanuję Ci jeden obrazek i zaraz wyślę mailem, to zobaczysz. Jakby co, to pytaj :) Jeśli będę wiedziała, to chętnie się tą wiedzą podzielę :)

      Usuń
  8. Ja tam nie puszczam (już), jakoś nie mogłam tego skoordynować, więc dałam sobie spokój. Ważne, żebyś nie szła "na pająka", dziabiąc kijami z przodu, bo to tylko utrudnia marsz. To nie laseczka, ani kule do podpierania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na takich mówię utykacze, albo są jeszcze ciągacze, tudzież podpieracze :))

      Usuń
    2. Rozwalają mnie różne panie, które idą na pająka tempie 1 km na godzinę zawzięcie gadając. Nic w tym złego, tylko po co im te kije?

      Usuń
    3. Fajne określenie " na pająka" :))
      Kije dają im zapewne poczucie, że uprawiają sport, a nie idą na zwykły spacerek z koleżanką. Tak myślę.
      A, że kije zazwyczaj za długie i nie ta technika, to już mniejsza o to ;)))

      Usuń
  9. W telewizorni pokazywali, że ludziska na Podlasiu kurki zbierają!! Ja tam chodzę na dłuuuugie spacery.........na razie w myślach........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurki??? No nieźle :))
      Co do spacerów w myślach, to wizualizacja też jest bardzo ważna, działa ponoć podobnie jak real :)

      Usuń

Bardzo miło mi, jeśli zostawiasz komentarz :) Każdy czytam i na każdy staram się odpowiedzieć.